Listy specjalnej troski
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

List pasterski nie jest tekstem „otwartym”, przeznaczonym do dyskusji, partnerskiej negocjacji lub takim, wobec którego można wyrazić dezaprobatę lub jawny sprzeciw. Jest to jeden ze sposobów, w jaki Kościół realizuje swoje cele dydaktyczne czy pedagogiczne.

Wielu z nas pamięta słowa popularnej w latach 70. piosenki Skaldów Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone… Biskupi – z racji swej funkcji i urzędu – piszą listy pasterskie. Czasem przybierają one formę orędzia, apelu, odezwy, pouczenia. Mogą też wyrażać – jak wskazują tytuły – stanowisko biskupów w jakiejś sprawie, są ich „słowem” lub „głosem” skierowanym do wiernych.

Przewodniczący nadaje styl

Ten epistolograficzny zwyczaj nie jest wcale nowy. List pasterski był i w jakimś stopniu nadal pozostaje jednym z bardzo ważnych sposobów porozumiewania się w obrębie wspólnoty Kościoła rzymskokatolickiego. Jego historia sięga swoim rodowodem czasów starożytnych, do Nowego Testamentu – wystarczy wskazać na tzw. Listy pasterskie św. Pawła (Pierwszy i Drugi List do Tymoteusza oraz List do Tytusa). Ma on też wieloletnią, bogatą tradycję w polskim Kościele. Warto też przypomnieć o szczególnej randze tej formy wypowiedzi kolegium biskupiego w czasach PRLu. Zwłaszcza klimat polityczny lat 50. i 60. (którego przejawem był m.in. brak swobodnego dostępu Kościoła do mediów masowych) sprawił, że listy były właściwie jedynym sposobem komunikowania się hierarchów z wiernymi. Od 1945 roku aż do naszych czasów powstało około 450 listów podpisanych przez Konferencję Episkopatu Polski 1.

Liczba ta nie powinna dziwić. Skomplikowana sytuacja społecznopolityczna w powojennych dziejach naszego kraju niejednokrotnie skłaniała i nadal skłania biskupów do przedstawienia stanowiska w ważnych – w ich osądzie – dla Kościoła lokalnego sprawach. Wierni chcą słyszeć głos swoich pasterzy i mają do tego prawo. Dlatego w niektóre niedziele roku w kościołach całej Polski księżą czytają z ambon listy sygnowane podpisami członków Konferencji Episkopatu Polski. W skład tej instytucji wchodzą najwyżsi rangą hierarchowie tego Kościoła w Rzeczypospolitej Polskiej – wszyscy biskupi diecezjalni oraz ci, którzy są z nimi prawnie zrównani: biskup polowy, biskupi obrządku bizantyńskoukraińskiego, a także biskupi koadiutorzy, biskupi pomocniczy i inni biskupi tytularni, pełniący na terytorium Polski szczególne zadania zlecone im przez Stolicę Apostolską lub Konferencję Episkopatu 2. Strukturę Konferencji tworzą m.in. zebrania plenarne członków, rada stała Konferencji, jej prezydium (przewodniczący, zastępca i sekretarz generalny), sekretariat, rada ekonomiczna oraz ponad 40 komisji, rad i zespołów 3. W latach powojennych przewodniczącymi KEP byli kolejno: kardynał August Hlond (do 1948) 4. kardynał Stefan Wyszyński (1948–1981) i kardynał Józef Glemp (1981–2004). Od 2004 roku funkcję tę sprawuje arcybiskup Józef Michalik (którego reelekcja dokonała się w marcu 2009 roku). Mimo że, jak słusznie zauważa ks. Adam Boniecki, przewodniczący KEP nie jest „szefem” pozostałych biskupów (jak się powszechnie, lecz mylnie sądzi), to jednak jego funkcja jest bardzo ważna. „Przewodniczący niewątpliwie nadaje styl funkcjonowania Konferencji i wyznacza, a przynajmniej sugeruje priorytety jej zaangażowań. Od niego w znacznym stopniu zależy materia obrad zgromadzenia, on ma wpływ na tematykę i język listów pasterskich” 5.

Sztuka kompromisu

List pasterski jest rodzajem tekstu, który może sprawiać tak piszącemu, jak i słuchaczowi przynajmniej kilka niebłahych trudności. „Kłopotliwość” tej formy wypowiedzi wiąże się z samą jego formułą, treściami w nim zawartymi, sposobem powstawania i odbioru oraz z relacjami pomiędzy tym, który go pisze, a tym, który go słucha (bo raczej z rzadka tylko czyta).

Pierwsza, niebagatelna trudność rodzi się już na etapie powstawania listu i wynika z jego kolegialnego autorstwa. Choć rola przewodniczącego w kształtowaniu jego formy i treści wydaje się w świetle powyższej wypowiedzi ks. Bonieckiego duża, to jednak tego typu pisemna wypowiedź musi w jakiś sposób odzwierciedlać opinie tak licznego gremium 6. Tak o sposobie powstawania listów wypowiada się jeden z ich współautorów – arcybiskup Damian Zimoń, przewodniczący Komisji Duszpasterskiej Episkopatu Polski: „Czasem same okoliczności narzucają temat listu, na przykład wybory, referendum konstytucyjne czy wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Niektóre listy opracowują komisje episkopatu. Poza tym każdy biskup może podczas zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski poddać pod dyskusję własny pomysł. Każdy projekt jest szczegółowo omawiany, poprawiany i wspólnie redagowany. Podczas głosowania musi uzyskać poparcie zdecydowanej większości” 7. Przykładowo, o liście pasterskim, który ukazał się przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, biskup Tadeusz Pieronek mówi: „List był wynikiem kompromisu między biskupami popierającymi wejście do struktur europejskich a eurosceptykami. […] Tak powstał tekst przywołujący na myśl powiedzenie: „na dwoje babka wróżyła”. Niektóre zdania z tego listu, jak twierdzi cytowany tu hierarcha, trzeba było wręcz poddać pod głosowanie. W tej perspektywie niektóre listy pasterskie są więc wypadkową niekiedy całkowicie odmiennych poglądów członków episkopatu. Skutkiem zrozumiałej przecież chęci ich pogodzenia może być z kolei niedookreśloność i niejasność pewnych treści. Przewodniczący Konferencji, arcybiskup Józef Michalik dodaje: „Za nauczanie w Kościele jest odpowiedzialny urząd pasterski, czyli biskup […]. Dlatego nigdy nie powierzamy redagowania listu Episkopatu wyłącznie ekspertom, co nie oznacza, że nie zasięgamy ich opinii”.

Westchnienie ulgi

Drugą trudnością listów jest – paradoksalnie – ich odbiorca. Wielomilionowy odbiorca. Z badań statystycznych CBOSu wynika, że 58 proc. procent Polaków deklaruje się jako wierzący i praktykujący regularnie, a 29 proc. – jako wierzący i praktykujący nieregularnie. Niższy wynik przedstawiają analizy Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wykonane na zlecenie KEP (dane za rok 2008): 40,4 proc. Polaków uczęszcza co niedzielę na Mszę św., co piąty – czyni to nieregularnie. Liczby te pokazują zatem wyraźnie, że każdy list pasterski Konferencji dociera z ambon kościelnych do około 20 mln katolików w całej Polsce. Słuchaczami tych listów jest więc bardzo liczna grupa anonimowych osób, mających przecież rozmaite możliwości percepcji, rozumienia i interpretacji takich tekstów, różne wykształcenie, odmienną wiedzę o świecie.

Jak dotrzeć z pewnymi treściami do wszystkich, by jednocześnie nie uległy one strywializowaniu i zbanalizowaniu? Jak sprawić, by w czasie ich słuchania nikt się nie nudził i by „sakramentalnemu” „podpisali Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski” 8. nie towarzyszyło zbiorowe westchnienie ulgi lub nawet w skrajnych przypadkach – pobudka z krótkiej drzemki w kościelnej ławie? W jaki sposób przekazać skomplikowane niekiedy treści tak, aby listy nie straszyły nadmierną uczonością i erudycyjnością? Zdaję sobie sprawę, że znacznie łatwiej jest zadawać takie pytania. Uzyskanie na nie odpowiedzi – kluczowe dla „powodzenia” tych tekstów – może być dla piszących zadaniem o wiele trudniejszym.

Obcych słów lepiej unikać

Trzecia trudność jest efektem rozziewu między sposobem powstawania listu a formą, w jakiej dociera on do wiernych. Listy pasterskie KEP, skierowane w formie pisemnej do wszystkich parafii w Polsce, są następnie odczytywane wiernym przez księży z ambony: docierają one do nich zatem jako komunikaty dźwiękowe. List episkopatu jest tekstem (za)pisanym, ale wtórnie mówionym (czy raczej odczytywanym). Wypowiedź taka podlega więc normom językowym dotyczącym tekstów pisanych (m.in. w zakresie ortografii i interpunkcji). Ważniejsze jest jednak, aby jej autor miał świadomość, że tekst, który będzie mówiony (odczytywany), był inaczej sformułowany i skomponowany niż tekst przeznaczony np. tylko do druku. Odmienny powinien być jego styl, budowa zdań, dobór wyrazów, kompozycja. Można odnieść wrażenie, że autorzy listów pasterskich zdają się czasem o tym zapominać. Jak pokazują badania przeprowadzone kilka lat temu 9, w wielu takich wypowiedziach pojawiają się zdania nadmiernie długie i zawiłe, wielokrotnie złożone, zaburzające logikę wywodu, utrudniające zrozumienie:

Zabierając głos w tych istotnych dla Ojczyzny sprawach, biskupi polscy wyrażają nadzieję, że dzięki wzmożonej aktywności władz i współpracy obywateli, przy porządkowaniu praw własności, znajdzie się sposób, by w Roku Jubileuszowym, kiedy czcimy Jezusa Chrystusa, „światłość prawdziwą, oświecającą każdego człowieka” (J 1, 9), krzywdy w poważnym stopniu naprawić i nowych nie wyrządzać.

Jakby tego nie było dość, zdania takie zbudowane są często ze słów obcego pochodzenia lub rodzimych, ale należących raczej do języka akademickiego czy publicystycznego lub po prostu modnych, jednak niemających w listach episkopatu szczególnego uzasadnienia:

W miejsce ideologii kolektywnej pojawiła się wypaczona wersja liberalizmu, która wyrodziła się w liberalną ideologię głoszoną często w jej zwulgaryzowanej formie, ujmującej rzeczywistość niemal wyłącznie w kategoriach ekonomicznych.

Oba zjawiska językowe mogą być dla wielu wiernych poważną przeszkodą w zrozumieniu treści listu. O tym, że nadmiar słów i wyrażeń typu: „ideologia kolektywna”, „liberalna ideologia w zwulgaryzowanej formie”, „gwarancja ciągłości demokracji”, „integralny rozwój”, „mentalność konsumpcyjna”, stanowi rzeczywiście barierę zrozumiałości przekazywanych treści i stopnia zapamiętania ich przez wiernych, przekonują wyniki przeprowadzonego kilka lat temu sondażu 10. Można tego uniknąć, jeśli uzna się, że najważniejszym kryterium tej formy wypowiedzi jest jej zrozumiałość. Oznacza to rezygnację z obcego wyrazu tam, gdzie bez uszczerbku dla ogólnego sensu można go zastąpić rodzimym (np. rzeczownik „transformacje” może być zastąpiony przez „przemiany”,przymiotnik „globalny” – synonimami typu „światowy”, „ogólny”, „powszechny”).

Listy pasterskie Konferencji obarczone są ponadto drobnymi, ale licznymi błędami stylistycznymi, wyrazowymi czy frazeologicznymi, choć, rzecz jasna, w niejednakowym stopniu w każdym z tych tekstów. Można oczywiście, a nawet należy, dostrzec uchybienia frazeologiczne i składniowe w zdaniach typu: „zadanie to staje się czymś prawdziwie palącym” (poprawnie byłoby: jest to palące zadanie, sprawa, problem, ale lepiej po prostu: pilne zadanie, ważna sprawa). Nieprawidłowa jest również konstrukcja: „prowadzi to często u młodych do zagubienia korzeni” (korzenie można raczej poderwać lub wyrwać, zagubić natomiast drogę lub ścieżkę). Mogę się też zastanawiać, czy jako członek „zdezorientowanego społeczeństwa mam prawo oczekiwać czytelnej koncepcji szybkiego rozwiązania nabrzmiałych problemów”, skoro wiem, że należy pilnie wypracować systemowe rozwiązanie trudności (i co to w gruncie rzeczy znaczy?). W jaki sposób jako „zapalony wychowawca” mogłabym się „włączyć we wspólne dzieło wypracowywania nowych form najlepszego trafiania do serc i umysłów młodych ludzi”? Co to znaczy, „że Chrystus jest drogą realizacji” mojego powołania? W rodzinie też na ogół nie podejmuje się „dialogu rodzinnego”, tylko się po prostu rozmawia, spiera, a czasem nawet i zwyczajnie kłóci. Jak rozumieć powinni małżonkowie i ojcowie stwierdzenie, że „ich przykład – prawego myślenia i działania – poparty wspólną modlitwą […] stanowi akt kultu szczególnie zasługujący?”.

Podobnych błędów czy uchybień językowostylistycznych można odnotować zarówno w listach starszych, jak i tych sprzed roku czy dwóch (z których pochodzą powyższe przykłady) znacznie więcej. Nie o taką bezlitosną wyliczankę jednak tu chodzi. Błędy te, nawet w oczach najsurowszego normatywisty (którym nie jestem), nie powodują bowiem na ogół zakłóceń komunikacyjnych.

Z wiernymi na dystans

Znacznie poważniejszą przeszkodą w zrozumieniu tych tekstów może być (wyraźnie odczuwalna przez wiernych) nadmierna oficjalność. Taka niepotrzebna urzędowa stylistyka zderza się często z językiem religijnym, publicystycznym, naukowym, potocznym, a nawet metaforycznopoetyckim. Efekt – niezamierzony przecież – może być nieco humorystyczny:

Biskupi proszą wiernych o podejście do tego problemu w duchu wiary i międzyludzkiej solidarności. […] Będziemy prosić Maryję — Służebnicę Pańską, aby sektor pracy i gospodarki w Polsce nigdy nie ranił człowieka […]. Będziemy prosić Chrystusa, aby w Ojczyźnie naszej rozwój ekonomiczny szedł w takim kierunku, by wszyscy ludzie „pracując ze spokojem własny chleb jedli”.

Nieco pryncypialne i oficjalne traktowanie wiernych ściera się tu z chęcią bezpośredniego dotarcia do nich różnymi drogami oraz przekonania ich do swoich poglądów i racji. Zdania wyrażające życzliwość i troskę:

Rodzino płodna w dzieci, bądź błogosławiona! Najpierw serdecznie, z szacunkiem i wdzięcznością pozdrawiamy wszystkie katolickie rodziny…

sąsiadują ze zdaniami niezwykle kategorycznymi:

Z całym naciskiem trzeba bowiem powiedzieć, że ojciec, który przekazuje dziecku życie a następnie opuszcza rodzinę, nie jest godzien nazywać się ojcem. Podobnie matka, która odchodzi z dzieckiem do innego.

Nie podlegają dyskusji negatywne skutki, jak się to określa w liście, „plagi rozwodów”. Zwraca jednak uwagę w tym ostatnim przykładzie prawie dyrektywna formuła „wykluczenia”, pospieszna językowa kategoryzacja, zbyt wielki skrót myślowy, odbierający w jednym zdaniu komuś miano ojca i matki. Serdeczność i wdzięczność biskupów wyrażana wobec katolickich rodzin jaskrawo kontrastuje z nieskrywaną, silną dezaprobatą wobec „owiec zabłąkanych”, przeżywających osobiste dramaty i tragedie. Tego typu częste w omawianych wypowiedziach stylistyczne mieszanki czy dysonanse należy widzieć przede wszystkim jako istniejące na powierzchni tekstu znaki czegoś głębszego. Dochodzi do zderzenia się dwóch postaw: w jakimś stopniu instytucjonalnego traktowania swojego komunikatu i jego słuchaczy z dotychczasowym tradycyjnym, paternalistycznym modelem biskupiego pasterzowania.

Idealnym – jeśli można użyć takiego sformułowania – przykładem melanżu stylu oficjalnego, nakazowego z duszpasterskim jest tekst, który choć nie jest listem pasterskim, to jednak ukazawszy się w marcu 2005 roku, stał się natychmiast powszechnie znany i szeroko dyskutowany. Wart jest w związku z tym krótkiego językoznawczego komentarza. Normy Konferencji Episkopatu Polski dotyczące występowania duchownych i osób zakonnych oraz przekazywania nauki chrześcijańskiej w audycjach radiowych i telewizyjnych bowiem są z jednej strony pod względem stylistycznym i treściowym tekstem urzędowokancelaryjnym, prawniczym (por. np. „jest zobowiązana…”; „zgodnie z obowiązującymi przepisami…”; „dokonuje się w oparciu o odrębne umowy”; „pozostaje pod nadzorem…”; „nie może używać bez zgody kompetentnej władzy kościelnej”).

Z drugiej jednak strony widoczna jest w nich stylistyka duszpasterskopastoralna. Szczególną uwagę zwraca pojawiające się przynajmniej kilkakrotnie w tym tekście słowo troska (np. „obowiązek i prawo troski o uporządkowany i owocny przekaz ewangelicznego orędzia; do szczególnej troski o media własne […] jest zobowiązana Konferencja Episkopatu Polski; duchowni […] wypowiadający się w mediach winni cechować się […] troską o umiłowanie prawdy…”). W omawianym dokumencie słowo „troska” pojawiło się jednak w nieznanym dotychczas polszczyźnie zestawieniu: „zasady regulujące troskę” (a zatem: regulować troskę): „Konferencja Episkopatu Polski […] przyjęła następujące zasady regulujące duszpasterską troskę Kościoła w Polsce o uporządkowany przekaz ewangelicznego orędzia poprzez radio i telewizję”.

Obecność tego elementu językowego wynika m.in. właśnie z chęci połączenia stylistyki listu duszpasterskiego ze stylistyką tekstu prawniczego, urzędowego.

Bez dyskusji

Kolejna trudność listów pasterskich wynika z ich funkcji. Wypowiedzi te powstają przeważnie w związku z liturgicznymi świętami lub rocznicami, ważnymi wydarzeniami w życiu Kościoła, a także aktualnymi sprawami społecznopolitycznymi. Mają wiele wspólnych cech m.in. z kazaniem i katechezą, również z oficjalnym dokumentem kościelnym, traktatem teologicznym czy odezwą. W intencji ich kolegialnego autora powinny dotykać problemów istotnych tak dla wspólnoty Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, jak i dla całego społeczeństwa. Biskupi pragną powiedzieć o tym, co z ich punktu widzenia jest aktualne i ważkie, podtrzymać więź z laikatem, zaprezentować stanowisko Kościoła hierarchicznego wobec pewnych spraw oraz w oczywisty sposób nakłonić wiernych, by poglądy te nie tylko rozumieli, ale i zgodnie je podzielali. List pasterski nie jest więc tekstem otwartym, przeznaczonym do dyskusji, partnerskiej negocjacji lub takim, wobec którego można wyrazić dezaprobatę lub jawny sprzeciw. Jest to jeden ze sposobów, w jaki Kościół realizuje swoje cele dydaktyczne czy pedagogiczne. Było to szczególnie istotne w czasach PRLu, gdy listy stały się niemal najważniejszym łącznikiem episkopatu z wiernymi.

Jak jednak takie cele osiągnąć dziś, gdy do wiernych z rozmaitych źródeł i kierunków docierają wypowiedzi o treściach zasadniczo różnych, dopuszczające wiele możliwości odczytań i interpretacji? Wydaje się, że jednym ze stosowanych w listach sposobów jest stałe powracanie niektórych wątków i tematów, powtarzanie pewnych treści w nowych, wciąż zmieniających się sytuacjach i kontekstach.

Maryja ponad wszystko

Lektura listów pasterskich KEP napisanych w ostatnim sześćdziesięciopięcioleciu pokazuje, które tematy pojawiają się w nich najczęściej. Bardzo duży jest zbiór listów poruszających zagadnienia społecznopolityczne: do 1989 dotyczyły one głównie problemów relacji między Kościołem a państwem, od 1990 – zakresu wpływów państwa i Kościoła w Polsce oraz aktywności katolików w państwie demokratycznym. Liczne są także wypowiedzi episkopatu dotyczące mediów katolickich i świeckich oraz zagadnień szkolnokatechetycznych. Często powracają też tematy natury moralnoobyczajowej: przede wszystkim sfera rodziny i powiązane z nią zagadnienia prokreacji oraz sfera patologii społecznych (alkoholizm). Pojawiają się też wątki duszpasterskokatechetyczne, szczególnie widoczne w połowie lat 60. XX wieku (w związku z obchodami Milenium i obradami Soboru Watykańskiego II) oraz w latach 80. i 90. (jako efekt i pokłosie papieskich pielgrzymek). Wśród wątków teologicznych wyraźnie ukształtowany i zdecydowanie się wyróżniający jest tylko jeden – mariologiczny.

Ten krótki i zapewne niekompletny ogląd tematów pokazuje jednak, które sfery życia indywidualnego i społecznego stanowią teren newralgiczny – są dla polskiego episkopatu szczególnie ważne, a zatem warte „stałej powtórki” i skupiania uwagi wiernych wokół tych samych problemów. Obecność wielu z tych wątków wynika z sytuacji społecznopolitycznej, w której przez wiele lat funkcjonował polski Kościół, ale i z pewnych preferencji kolejnych przewodniczących i członków Konferencji.

Warto w związku z tym wspomnieć krótko o dwóch ważnych tematach w listach. Jeden z nich ma charakter mariologiczny, drugi dotyczy Soboru Watykańskiego II.

Wśród ponad 400 listów pasterskich napisanych od roku 1945 tytuły ponad 50 z nich wyraźnie znamionują tematykę maryjną (dla porównania: w tym samym zbiorze listów pasterskich odnaleziono tylko trzy teksty, które poświęcono, przynajmniej w tytule, teologii Ducha Świętego). Wątki poświęcone Maryi są niezwykle liczne i rozbudowane także i w tych listach, których tytuły wskazywałyby na inne treści. Można przyjąć, że temat ten zajmuje około 20% wszystkich listów Konferencji Episkopatu Polski ostatniego sześćdziesięciopięciolecia. Najwięcej takich listów napisano w latach 70. i 80. W ostatnim piętnastoleciu nie powstają już osobno wyodrębnione listy mariologiczne, co współbrzmi z oficjalnym nauczaniem Kościoła posoborowego.

Obecność tak wielu tekstów poświęconych tematyce maryjnej świadczy o pewnej nadrzędności tego wątku nad pozostałymi. Jego trwała i silna obecność wynikała z bieżącego kontekstu duszpasterskokatechetycznego i sytuacji społecznopolitycznej. Zbiorowe przeżycia narodoworeligijne, społeczne poglądy, emocje i postawy budowane były na fundamencie świąt i uroczystości maryjnych. W listach maryjnych z lat 70. bogato reprezentowany jest nurt rodzimej tradycji, ludowej pobożności, stanowiąc w dużej mierze podbudowę koncepcji duszpasterskich bliskich prymasowi Wyszyńskiemu. Cechy stylistyczne wielu listów episkopatu (nie tylko tych maryjnych) z lat 60. i 70. zdradzają zresztą ich podobieństwo do tekstów autorstwa Prymasa Tysiąclecia.

Nie powstały natomiast listy pasterskie KEP, których zasadniczy trzon stanowiłoby objaśnienie jakiegoś fragmentu Ewangelii lub które wprowadzałyby w pewne formy duchowości najważniejsze dla chrześcijaństwa i religii katolickiej. Odniesienia do Ewangelii wynikają z kalendarza czytań i zawsze uzyskują wymiar doraźny. Uniwersalność i bogactwo jej znaczeń przesłonięte zostają nieraz „pokusą” aktualizacji, chęcią uzyskania pożądanej w danym momencie interpretacji, dorywczością wniosków formułowanych na potrzeby bieżącej sytuacji społecznej i politycznej. Podobnie niewielki jest bagaż „klasycznej” myśli teologicznej w listach episkopatu. Z rzadka cytowani są św. Augustyn, św. Tomasz i św. Franciszek. Cytaty te mają postać zdawkowych, sloganowych formuł, „skrzydlatych słów”, które miast odsłaniać – przysłaniają bogactwo ich myśli.

Innym zagadnieniem, któremu można poświęcić uwagę, jest sposób, w jaki dokumenty Soboru Watykańskiego II (1962–1965) zostały opisane i wytłumaczone wiernym w listach Konferencji Episkopatu Polski. Widoczne są wyraźne zmiany pod tym względem na przestrzeni kolejnych dekad. W drugiej połowie lat 60. pojawiają się krótkie (dwu, trzyzdaniowe) opisy niektórych soborowych dokumentów. W dwóch kolejnych dziesięcioleciach przeważają umiarkowanie liczne cytaty z tych dokumentów, ale zawsze podporządkowane głównej linii wywodu. W ten sposób nauki Soboru i wydarzenia rozgrywające się w czasie jego obrad interpretowane są w listach zgodnie z potrzebami Kościoła w Polsce i lokalnymi planami duszpasterskimi. Dla lat 90. XX wieku i początku XXI wieku charakterystyczne są nieliczne, krótkie, niepełne wtrącenia i minicytaty, często niemające wyraźnego związku z tematem listu. W listach bliższych współczesności widać raczej tendencję do „ukrywania się za słowem” soborowym, niż chęć jego tłumaczenia. Żaden list episkopatu (z jednym wyjątkiem) nie został poświęcony w całości omówieniu dokumentu soborowego. Niektóre teksty Soboru są w nich całkowicie lub niemal całkowicie nieobecne. Inne podporządkowano wywodom listów lub łączą się z nimi w powierzchowny sposób.

Recepcję treści dokumentów Soboru w listach KEP należy uznać za niepełną, a w przypadku niektórych z nich – za znacznie opóźnioną. Teksty episkopatu nie stały się „platformą” wspólnej z wiernymi lektury tekstów soborowych. Także pogłębiona refleksja nad nauczaniem Jana Pawła II wydaje się „lekcją nieodrobioną”, wielką szansą nie w pełni w listach episkopatu wykorzystaną – mimo powstawania w kolejnych latach tzw. listów papieskich.

Czego pragnie słuchacz

Czy można coś uczynić, aby listy pasterskie ominęły niektóre z omówionych tu pokrótce kłopotów. Z punktu widzenia językoznawcy warto wskazać, o czym pisaliśmy wielokrotnie, możliwość rezygnacji z dotychczasowej metody opracowywania listów KEP, w której wersją podstawową jest wersja pisana. Tekst taki powinien być przygotowywany raczej w wersji do wygłoszenia, a jego pisemna redakcja polegałaby jedynie na korekcie językowej, stylistycznej czy kompozycyjnej. Spełniałby wówczas wymogi obowiązujące zarówno w przemówieniach, jak i podstawowe normy językowe polszczyzny pisanej. Tak sporządzone dokumenty byłyby dopiero odczytywane w kościołach lub rozdawane wiernym przed świątyniami. Konieczna jest zapewne większa dbałość o stylistyczną jednorodność i właściwą spójność czy budowę tych tekstów.

Ważniejsze jednak od sugestii językoznawczych są propozycje wiernych. We wspomnianym wcześniej badaniu sondażowym osoby ankietowane na pytanie „jakie są Pani/Pana oczekiwania dotyczące listów pasterskich biskupów?” odpowiadały: „chciałbym, żeby [listy] trafiały do serca…; żeby poruszały ważne, życiowe sprawy…; żeby pomagały żyć w normalnym życiu…” 11. Gdyby udało się wypełnić postulaty wiernych, to współczesne listy pasterskie episkopatu mogłyby się stać miejscem pogłębionej propedeutyki teologicznej 12.

Mniej w nich byłoby wówczas „refleksji nad jakością polskiej polityki” – jak napisano w Słowie biskupów polskich przed wyborami parlamentarnymi 2007 roku – zapewne będącej przedmiotem „żywej troski” biskupów, ale, paradoksalnie, niekoniecznie będącej w sferze zainteresowania wiernych zgromadzonych w niedziele w świątyniach. Oni są tam bowiem przeważnie po to, by odnaleźć Kogoś Bliskiego, by znaleźć przestrzeń wolności od doraźnych dylematów przed wyborami prezydenckimi czy akcesem do Unii, by odszukać ciszę, w której nie brzęczą słowa jak z nudnego przemówienia: „uczestnictwo w wyborach jest jedną z najpoważniejszych gwarancji ciągłości demokracji, zapewnia bowiem możliwość rzeczywistej kontroli społecznej rządzących oraz pokojowej wymiany grup sprawujących władzę…” (z tego samego listu), by odkryć radość z tego, że Bóg kocha ich całkowicie indywidualnie, a nie „w społecznym i politycznym wymiarze życia opartego na niezmiennych wartościach wypływających z prawdy o człowieku” (z tego samego listu). Nauka społeczna Kościoła jest ważna, ale nie ona stanowi sedno religii katolickiej. A przecież o sensie i istocie chrześcijaństwa powinny mówić listy.

Podobnie – w znakomitej większości polskich rodzin problemem nie jest aborcja. Jest nim raczej dramat współmałżonków i dzieci, bitych i poniżanych przez „najbliższych”. Dramat starszych osób, którym dokucza samotność. Cierpienie wywołane rozłąką z drugim człowiekiem czy jego odejściem. Rozterki młodych ludzi, szukających własnej drogi w świecie, który – ku utrapieniu wielu – nie jest czarnobiały. Albo może – jeszcze częściej – problemem są „zwykłe pytania”, na które wcale niełatwo znaleźć odpowiedzi: jak sprawić, by codzienne troski i kłopoty materialne nie przysłoniły radości z bycia z najbliższymi? Jak pogodzić nadmiar zawodowych obowiązków ze wspólnym domowym świętowaniem? Co to znaczy „modlić się życiem”? Tzw. „proza życia”, o której trudno pisać oficjalnym stylem.

Może jednak nieśmiały postulat, by listy pasterskie episkopatu w większym stopniu niż dotychczas odzwierciedlały najważniejsze jednostkowe problemy człowieka, by były drogowskazami na krętych ścieżkach jego życia, jest po prostu niemożliwy do zrealizowania.

1 Szczegółowo na ich temat – por. K. Skowronek, Między sacrum a profanum. Studium językoznawcze listów pasterskich Konferencji Episkopatu Polski (1945–2005), Kraków 2006. 
2 Por. art. 3. Statutu KEP. 
3 Struktura KEP – por. http://www.episkopat.pl/?a=episkopat. 
4 Tytuł prymasa kard. August Hlond otrzymał oczywiście jeszcze przed wojną – w 1926 r.  
5 A. Boniecki, Habemus Przewodniczący…, „Tygodnik Powszechny” nr 11, 15 III 2009.  
6 135 biskupów – zob. http://www.episkopat.pl/?a=biskupi. 
7 Por. Zimoń D., Sporniak A., Monolog czy dialog? Jak powstają listy pasterskie?, „Tygodnik Powszechny” nr 2 (8 I 2006), 9. Podobnie powstawanie listów opisuje przewodniczący KEP, abp Józef Michalik: „Zazwyczaj na zebraniu plenarnym ustalamy potrzebę i tematy listów. Następnie z grona biskupów powołujemy specjalny zespół redakcyjny, który opracowuje wersję roboczą. Trwa to czasem kilka miesięcy. Wstępna wersja jest dyskutowana podczas kolejnego zebrania plenarnego, a po poprawkach przyjmowana. Oczywiście czasem pojawia się temat niezaplanowany” – por. Michalik J., Łoziński B., Przeciszewski M., 2005, Obecność i służba. Rozmowa z abp. Józefem Michalikiem, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, „Wiadomości KAI” nr 3, 14–16. 
8 Ortografia tego cytatu pochodzącego z jednego z listów z 2008 roku jest oryginalna, ale nieprawidłowa (nadużywanie wielkich liter) w świetle obecnie obowiązujących zasad ortograficznych. Więcej na ten temat – zob. Zasady pisowni słownictwa religijnego, pod red. R. Przybylskiej i W. Przyczyny, Tarnów 2004. 
9 Por. K. Skowronek, W. Przyczyna, Raport o stanie języka polskiego w Kościele Rzymskokatolickim w świetle Ustawy z dnia 7 października 1999 roku o języku polskim (na przykładzie listów pasterskich episkopatu Polski w latach 20002004), w: Polszczyzna publiczna początku XXI wieku, red. E. Wolańska, Warszawa 2007, s. 49–69. 
10 Tamże. 
11 por. K. Skowronek, W. Przyczyna, Raport o stanie języka polskiego w Kościele Rzymskokatolickim… 
12 Choć próby takiej katechezy pojawiają się (por. „Eucharystia źródłem i szczytem życia i misji Kościoła”. List Episkopatu Polski na Rok Eucharystii).

Listy specjalnej troski
Katarzyna Skowronek

prof. nadzw. dr hab. językoznawca, pracownik Instytutu Języka Polskiego PAN w Krakowie i Wydziału Humanistycznego Akademii Górniczo-Hutniczej, zajmuje się problematyką dyskursów społecznych, w tym dyskursu religijnego, medialnego, reklamowego, zasiada w Komisji Języka Religi...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze