Kochasz je?
fot. nicole kuhn / UNSPLASH.COM

Nie ma na świecie dzieci, które potrzebują złych opiekunów. Nie ma też na świecie opiekunów, którzy byliby idealni.

A ja to mam trzy mamy – mamę Małgosię, mamę Elę i mamę chrzestną – powiedziała na pożegnanie, wychodząc ze szkolnej świetlicy, Wikcia. Dziewczynka mieszka od kilku lat w rodzinnym domu dziecka, do którego trafiła jako półtoraroczny maluch. Trudno więc się dziwić, że swoją opiekunkę Elżbietę Denysenko nazywa mamą, a nie – choć teoretycznie tak być powinno – ciocią. Pani ze świetlicy nie mogła jakoś się z tym pogodzić i uparcie powtarzała: „Wikciu, przyszła ciocia; Wikciu, przyszła ciocia”. Po odważnym wyznaniu Wiktorii już tak więcej nie mówiła. Ale dziewczynka zaskoczyła nie tylko dorosłych (Elżbieta również była jej występem mocno zaskoczona). Ucięła w ten sposób także ciekawskie pytania koleżanek związane z jej sytuacją rodzinną, no bo skoro ktoś ma trzy mamy, to jest to prawdziwy luksus i trzeba ten fakt raczej z podziwem przyjąć, a nie go roztrząsać.

Elżbieta i Bohdan Denysenko do swojego domu, znajdującego się w podwarszawskim Wołominie, przyjęli do tej pory w sumie dwanaścioro dzieci. Troje z nich wróciło po jakimś czasie do rodzin biologicznych. Dla jednej dziewczynki, wymagającej szczególnej troski, znaleźli inną opiekę zastępczą – skupioną wyłącznie na niej, gdzie z nikim nie trzeba dzielić się uwagą i czasem cioci. To pozwoliło jej w końcu rozwinąć skrzydła i choć minęło od tamtej pory kilka lat, a dziewczyna osiągnęła już pełnoletniość, nadal mieszka ze swoją opiekunką. Dla malutkiej Wiktorii (ale nie o Wikcię tu chodzi) dom w Wołominie, do którego trafiła jako sześciodniowy noworodek, stał się tylko dwumiesięcznym przystankiem w drodze do rodziny adopcyjnej. – Kiedy przyszli rodzice zobaczyli ją po raz pierwszy, od razu się w niej zakochali. Obserwowanie tego było czymś niesamowitym. Przyjeżdżali do nas codziennie przez półtora miesiąca, żeby z nią być i się nią zajmować – odstępowaliśmy im jeden pokój, do którego wstawialiśmy łóżeczko. Prawie u nas mieszkali – śmieje się Elżbieta.

Wizyty rodziców, nie tylko adopcyjnych, ale także biologicznych oraz zastępczych to chleb powszedni w domu Karoliny i Dariusza Kałkowskich, którzy prowadzą w Poznaniu pogotowie rodzinne. Tam w ciągu ich dziewięcioletniej działalności schronienie na jakiś czas znalazło do tej pory pięćdziesiąt jeden (głównie) maluchów. Często odbywa się to w taki sposób: Telefon w nocy i pytanie: „Pani Karolino, przyjmie pani dziecko? Tak na dwa, trzy dni”. A potem ono zostaje na dłużej, bo się okazuje, że nie ma go gdzie umieścić. W tej chwili

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Kochasz je?
Anna Sosnowska

urodzona w 1979 r. – absolwentka studiów dziennikarsko-teologicznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Współpracowała z kanałem Religia.tv, gdzie prowadziła programy „Kulturoskop” oraz „Motywacja...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze