Ten felieton miał się zaczynać mniej więcej tak: „Leżę w śpiworze na szczycie Babiej Góry…”. Z planów niestety nic nie wyszło: bus nie pojawił się na przystanku, nie miałem jak dojechać do Koszarawy na czas. Trzeba było zmienić trasę wypadu. Więc i felieton będzie o czym innym. Ten z Babiej może jeszcze powstanie.
Zamiast leżeć w śpiworze, siedzę sobie wygodnie w fotelu. I nie byłem dziś w górach, tylko na kolejnym spotkaniu roku propedeutycznego w ramach przygotowania kandydatów do diakonatu stałego (a właściwie „aspirantów”, bo „kandydatami” oficjalnie staną się dopiero po zakończeniu tego okresu). Od kilku miesięcy odpowiadam za to przygotowanie w archidiecezji katowickiej. Temat diakonatu stałego wraca więc do mnie wraz z rytmem obowiązków. Nie jest to jeszcze obsesja, ale chyba trzeba już działać prewencyjnie. Stąd ten felieton: ma nieco autoterapeutyczny charakter.
Mam świadomość, że podrzucam państwu w ten sposób temat prawie w Polsce nieobecny, który wobec tak zwanych bieżących wyzwań może wyglądać na zupełnie marginalny. Jestem jednak zatwardziałym dogmatykiem, dla którego od gorączkowego krzątania się na powierzchni kościelnego życia istotniejsze są pytania o jego struktu
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń