Dżin wypuszczony z butelki

Dżin wypuszczony z butelki

Oferta specjalna -25%

Pierwszy List do Koryntian

0 votes
Wyczyść

Soros, którego działalność ucieleśnia współczesny, globalny kapitalizm, przekazuje nam swoje krytyczne przemyślenia, mające pomóc w zrozumieniu dzisiejszego świata i w miarę możności przyczynić się do radykalnego uzdrowienia choroby trapiącej społeczeństwa.

Kryzys wartości obejmuje stopniowo cały zachodni świat. Twierdzi się, że im bardziej bogacą się społeczeństwa, tym uboższe staje się ich życie duchowe. Teza ta, aczkolwiek dość mocno naciągana, znajduje uznanie wśród krytyków wszechobecnego systemu kapitalistycznego. Jednak sama krytyka już dziś nie wystarcza. Należy poszukać dróg rozwiązania trapiących nas wątpliwości. Potrzebne to jest zwłaszcza w Polsce, gdzie wiele osób zderzyło się z nową rzeczywistością ekonomiczną i nie jest w stanie pojąć jej złożoności. Towarzyszy temu nierzadko cierpienie i niepokój moralny. Nie sposób nie zadać sobie pytania — dokąd tak naprawdę zmierzamy?

Słowa wyjaśniające istotę tego trudnego czasu przedstawione są przez trzy osoby — Georga Sorosa, kardynała Jean–Marie Lustigera oraz ks. prof. Józefa Tischnera 1. Każdy z nich dostrzega stan kryzysu, zdaje sobie sprawę z nadchodzących zagrożeń, lecz inaczej widzi drogę ratunku. To oczywiste, obaj duchowni reprezentują Kościół katolicki, a George Soros jest nominalnie odległy od chrześcijaństwa. Mimo to widać punkty wspólne. Popatrzmy najpierw na trudną współczesność oczami tego ostatniego.

Kapitalista o kapitalizmie

Kryzys światowego kapitalizmu George’a Sorosa to pozycja niezwykła. Jej autor jest uznawany za jednego z najwybitniejszych i najbardziej skutecznych finansistów na świecie. Jest potężnym filantropem i zwolennikiem „społeczeństwa otwartego”. Soros to także postać kontrowersyjna — oskarżany o zniszczenie wielu firm na całym świecie, postrzegany również w Polsce jako wrogi Kościołowi mason i opisywany jako współczesny twórca „niemoralnego liberalizmu”.

W swojej książce występuje jednak w specyficznej roli — jako krytyk współczesnego kapitalizmu oraz filozof społeczny. Jego tezy brzmią niezwykle wiarygodnie, gdyż ich autorem jest współtwórca dzisiejszego systemu ekonomicznego. Powiedzmy sobie szczerze — gdyby tego typu krytyka pojawiła się w środowiskach Kościoła, towarzyszyłyby jej głosy aprobaty przekonanych i obojętność pozostałych.

Kula puszczona w ruch

Dlaczego jest źle, skoro wszystko wydaje się wyglądać jak najlepiej? Czy sytuacja może być krytyczna, gdy wszyscy zapewniają o sukcesie systemu kapitalistycznego? Otóż okazuje się, jak twierdzi Soros, że kapitalizm wkroczył w fazę, gdzie zaczyna zagrażać samemu sobie. Z nieodległej perspektywy widać, że fundamenty jego istnienia podmywane są przez zjawiska związane nieuchronnie z samym rdzeniem kapitalizmu. Posługując się znaną metaforą powiemy, że przypomina smoka zaczynającego zjadać własny ogon. Hasłem wywoławczym jest tu słowo „globalizm”. Gospodarka światowa połączona jest bowiem tysiącami wzajemnych zależności, rynek finansów zaś funkcjonuje w każdym niemal zakątku świata. Bez wątpienia kapitał docierający do poszczególnych krajów jest źródłem wielu dobrodziejstw — zwiększa się produkcja, zmniejsza bezrobocie, nierzadko rozszerza pole wolności politycznej. Pieniądz na rynkach finansowych to obecnie elektroniczny impuls, który w ułamkach sekundy przemieszcza się w potężnych ilościach tam, gdzie potencjalny zysk jest największy. Praktycznie nie ma tamy mogącej powstrzymać gigantyczny globalny ruch finansowy. Z jednej strony jest on konieczny do budowania solidnej gospodarki, z drugiej może stać się przyczyną ekonomicznej czy politycznej rewolucji, jak to miało miejsce niedawno w Azji w momencie panicznej ucieczki kapitału i upadku miejscowej waluty. Soros przywołuje tu porównanie z wiszącą kulą do niszczenia murów, która, puszczona w ruch, dokonuje strasznych spustoszeń. Zabrzmieć to może jak kolejna wersja spiskowej teorii dziejów, ale relatywnie niewielka grupa osób dokonująca transferów gigantycznych funduszy z jednego kontynentu na drugi w bardzo krótkim czasie uzyskuje ogromny wpływ na funkcjonowanie całych państw. Jej decyzje bowiem dotykają losów milionów ludzi z konieczności uwikłanych w realia współczesnej gospodarki. W momencie wybuchu paniki potężna finansowa kula, puszczona w ruch przez wielkich inwestorów, uderza w poszczególne państwa, doprowadzając do bankructwa liczne firmy, obalając rządy, powodując na dłużej lub krócej chaos w państwie.

Ów ruch potężnej kuli niszczącej ekonomiczny mur jest wypadkową wielu czynników, niemniej jednak istnieją też przyczyny, które bardziej mają związek z psychologią, prawem, a także etyką, aniżeli z samymi wskaźnikami ekonomicznymi. Co więcej, globalny rynek finansów jest ze swej natury niestabilny. Nie sposób osiągnąć, przynajmniej obecnie, stanu równowagi, który dawałby gwarancję przewidywalnego rozwoju ekonomicznego i społecznego. Soros wyjaśnia, dlaczego owa niestabilność wpisana jest na stałe w krwioobieg kapitalizmu, jakim są rynki finansowe. Skupimy się na dwóch istotnych kwestiach — do pewnego stopnia związanych z ekonomią — problemie globalizacji oraz etycznej stronie funkcjonowania społeczeństwa. Dodajmy tutaj, że są one bezpośrednim wyzwaniem dla chrześcijaństwa, pytaniem, na które chrześcijanie muszą odpowiedzieć.

Moralność transakcyjna

Przywykliśmy mówić o globalizacji jako o stanie, który charakteryzuje współczesny świat. Soros nas ostrzega — jest ona jak dżin wypuszczony z butelki, który może przyczynić się do katastrofy. Sam system kapitalistyczny, czego przykładem są rynki finansowe, staje się globalny, a przez to pozbawiony rozsądnej kontroli ze strony społeczności międzynarodowej. Społeczeństwa są z natury ograniczone państwem oraz własną kulturą i chociaż mówi się obecnie o umiędzynarodowieniu tej ostatniej, to jednak stopień jej globalizacji jest dość nikły w porównaniu z tym, co zaszło w sferze ekonomicznej. Mamy więc naprzeciw siebie potężny system kierowany przede wszystkim zasadą maksymalnego zysku i posiadający ogromne, chociaż mimo wszystko ograniczone, środki finansowe oraz poszczególne społeczności, które same z siebie nie stanowią w żaden sposób społeczeństwa globalnego, a przez to nie są w stanie sprawować odpowiedniej kontroli nad systemem mającym doprowadzić do chaosu i gigantycznego kryzysu, nad którym nie można zapanować. Soros pisze:

Fakt, że światowy system kapitalistyczny jest pojęciem abstrakcyjnym, nie pozbawia go znaczenia w najmniejszym choćby stopniu. Panuje nad naszym życiem w sposób, w jaki nie czyni tego ze swymi poddanymi żaden reżim. Światowy system kapitalistyczny można porównać do imperium, którego rozległość nie ma odpowiednika w historii. W jego władaniu znajduje się cała cywilizacja, a ci, którzy — podobnie jak w wypadku innych imperiów — znajdują się poza murami, uważani są za barbarzyńców. Nie jest to imperium terytorialne, ponieważ brakuje mu wszechwładzy i związanej z nią pompy; w rzeczy samej suwerenność państw, które do jego imperium należą, stanowi główne ograniczenie jego władzy i wpływów. Jest ono prawie niewidzialne, ponieważ nie posiada jakiejkolwiek formalnej struktury. Większość jego poddanych nawet sobie nie zdaje sprawy ze swego statusu albo lepiej — ma świadomość, że podlega bezosobowym, czasem niszczącym siłom, choć nie rozumie, czym one są.

Nie chodzi tu o banalną krytykę, o stwierdzenie, że kapitalizm jest systemem wyzyskiwaczy, zaś kult pieniądza przesłania nam szlachetniejsze cele. Soros zdaje sobie sprawę, iż kapitalizm jest obecnie jedyną możliwą metodą rozwiązywania wielu kwestii ekonomicznych czy społecznych. Problem w tym, że podstawy jego funkcjonowania zostały poważnie zachwiane, a wiele osób nie jest w stanie uwierzyć w niebezpieczeństwa grożące im z samego centrum systemu. Opisywany kryzys powiązany jest również z postawą samych społeczeństw i przyjętych przez nie zasad etycznych.

Jednym z kluczy do wyjaśnienia problemu jest pojęcie moralności transakcyjnej. Według współczesnych wyznawców kapitalizmu owa moralność uznawana jest za swoisty dekalog, za podstawę funkcjonowania w społeczeństwie. Znajomość, kontakt z drugim człowiekiem stają się rodzajem transakcji. Oceniam drugiego przez pryzmat korzyści. Kalkuluję więc, co zyskam, a co stracę w efekcie wzajemnego kontaktu. Tego typu postępowanie charakteryzuje nie tylko biznesmenów, zaczyna przenikać każdą dziedzinę życia. Swoje przełożenie ma również w polityce. Stosunki międzynarodowe są niekończącą się transakcją — jak zdobyć korzystny kontrakt na własne produkty bez względu na sposób, w jaki się to czyni, jak uniknąć wymiernych strat, które mogą zagrozić pozycji zajmowanej przez negocjatora.

Zaczyna zanikać idea wspólnej troski, bez której, paradoksalnie, system kapitalistyczny nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować. Całkowicie egoistyczne relacje międzypaństwowe uniemożliwiają bowiem skonstruowanie odpowiedniego mechanizmu kontroli prawnej nad ekonomiczną globalizacją rynków finansowych, która może zagrozić właśnie tymże państwom. Moralność transakcyjna stanowi także podstawę funkcjonowania samego państwa. Znamy to doskonale z naszego własnego podwórka. Poparcie poszczególnych grup dla istniejącej lub mającej nadejść władzy uzależnione jest od spodziewanych korzyści. Wybieram bądź popieram tych, którzy gwarantują mi korzyść, najczęściej materialną. Państwo staje się rynkiem, gdzie dokonujemy transakcji mającej zaspokoić zaangażowane strony. Polityk jest więc swego rodzaju menadżerem, którego zadaniem jest przyniesienie zysku poszczególnym grupom zawodowym bądź społecznym.

W tych rozważaniach nie chodzi o krytykę klasy politycznej. Nie w tym rzecz. Zepsucie sięga głębiej. Ci bowiem, którzy znajdują się u władzy, kierują się powszechnym systemem wartości panującym w społeczeństwie, opartym na moralności transakcyjnej. Soros powiada:

Amoralność rynków podkopała moralność nawet na tych obszarach, gdzie społeczeństwo nie mogło się bez niej obejść. Nie istnieje konsensus w sferze wartości moralnych. […] Wartości rynkowe zostały awansowane do pozycji wartości społecznych, jednak nie są w stanie pełnić ich funkcji. Ich przeznaczeniem jest uczestnictwo w indywidualnym podejmowaniu decyzji w warunkach konkurencyjności i nie pasują do decydowania zbiorowego w sytuacji, która wymaga jednocześnie i współpracy, i rywalizacji.

Musimy być świadomi, że opis kryzysu kapitalizmu nie oznacza u Sorosa odrzucenia jego głównych założeń. Duch współzawodnictwa panujący na wolnym rynku decyduje o rozwoju kraju oraz umożliwia wykorzystanie talentów człowieka. Jednak rynek sam w sobie jest zjawiskiem a–moralnym, nie jest oparty na kodeksie etycznym, jest pewnym instrumentem, który może zostać wykorzystany w lepszy lub gorszy sposób przez społeczeństwo. To ono kształtuje i nakłada odpowiednie „wędzidła etyczne” na cały system gospodarczy.

Soros celowo wskazuje na niebezpieczeństwo płynące z samego centrum systemu kapitalistycznego. Naturalnie dodaje też, że sama konsumpcja nie może być celem życia — tyle że tutaj staje się filozofem, a nie ekonomistą. Innymi słowy, system kapitalizmu globalnego musi mieć odpowiednie fundamenty etyczne, bez których padnie. Perspektywa nieodległego kryzysu nie wszystkich przekonuje. Inni zaś, być może, nie mają odwagi przyznać się do swego sceptycyzmu. Soros, jako sprawny analityk nie tylko świata finansów, ale i polityki czy myśli społecznej, jest przekonany o słuszności swojej diagnozy. Pytanie fundamentalne brzmi następująco: jak leczyć schorzenie? Sięgając do koncepcji Karla Poppera, Soros przypomina propagowaną od dawna przez siebie ideę społeczeństwa otwartego. Działa ono według prawdziwych reguł demokratycznych, odległe jest od wszelkich skrajnych, autorytarnych systemów, oparte na solidarności i dobru wspólnym, akceptuje tezę o własnej omylności. Zasady istnienia takiego społeczeństwa oparte miałyby być na filozofii czasów Oświecenia. Co więcej, powinna ona mieć swój udział w kształtowaniu zasad obowiązujących globalnie — właśnie po to, by nie doprowadzić do światowego kryzysu.

Kardynał i pieniądze

Jak odebrać myśl Sorosa? Jak powiązać analizę obecnej sytuacji z myślą chrześcijańską? Gdzie widać wspólną płaszczyznę porozumienia, a gdzie mur, którego przeskoczyć nie można? Czy w ogóle koncepcje Sorosa mogą w jakikolwiek sposób poruszyć chrześcijan?

Odpowiedź na ostatnie pytanie, jak mniemam, może być jedynie pozytywna. Nie można bowiem nie zauważać tego, co ma wpływ na życie każdego z ludzi. Nie musimy akceptować sposobu widzenia i oceny świata dokonywanych z pozycji dość odległych od chrześcijaństwa, powinniśmy jednak zauważyć krytyczną analizę otaczającej nas rzeczywistości. Możemy nie rozumieć, dlaczego rynek finansowy w największym bodajże stopniu doprowadził do globalizacji ekonomicznej świata, nie możemy jednak zanegować, że tak jest w istocie. Co za tym idzie, nasza odpowiedź musi uwzględnić potężne zmiany, które zachodzą w świadomości wielu społeczeństw. Jeżeli przyjmiemy tezę, że rzeczywista, a nie jedynie medialna, globalizacja społeczeństw stanie się w najbliższej przyszłości faktem, to zrozumiemy, jak ogromne będzie to wyzwanie dla współczesnej myśli chrześcijańskiej. Zaczątkiem pogłębionego spojrzenia na problem niech będzie dwugłos kardynała Lustigera oraz jego komentatora, ks. prof. Tischnera. Kardynał tak pisze:

Pieniądz zawarł ślub z każdym obiegiem komunikacji. Wyniknęło stąd poszerzenie rynku światowego, którego uniwersalność oznacza wolność. Pieniądz staje się konkretną matematyką wszystkich ludzkich relacji. Jak rachunek formalizuje wiedzę i czyni ją zrozumiałą dla każdego, tak pieniądz włącza w system odniesień i w grę wszystkich w każdym. Chybotliwość rynku bezpośrednio problematyzuje ekonomiczną równowagę każdego z krajów.

Myśl kardynała jest tu bardzo bliska temu, co opisuje Soros. Przypomina o zmianie sposobu widzenia drugiego człowieka, postrzeganego jako źródło sukcesu lub klęski mierzonej w pieniądzu. Zanika idea dialogu — dialogu, w którym obydwie strony pragną zrozumieć siebie nawzajem. Zostaje znoszona zasada przyrodzonej godności człowieka. Co więcej, widać także niebezpieczeństwo „chybotliwości” globalnego rynku finansów, która może stać się przyczyną nieszczęścia każdego z krajów.

Kardynał Lustiger analizuje także ideę globalizacji, jednak w jego ujęciu „globalizm” przybiera postać chrześcijańskiego uniwersalizmu — oikumene. Jednym z elementów uniwersalizmu są prawa człowieka. Jak interpretuje ks.Tischner, sama globalizacja jest jedynie formą, która z natury rzeczy powinna być wypełniona treścią. Ta z kolei zależna jest od nas samych. Właśnie „prawa człowieka” są uniwersalnym sensem treści globalizmu, przy czym owe prawa powinny uwzględniać istnienie coraz to nowych form przemocy, niekiedy dość subtelnych. Jeżeli poddamy analizie „nowe prawa człowieka”, z konieczności sięgnąć musimy do samej zasady wolności będącej skądinąd podstawą „społeczeństwa otwartego”. Czym ona jest? Kardynał odpowiada nie wprost:

Wolność słowa nie może oznaczać obojętności na prawdę. Nie, wolność sumienia nie może prowadzić do równoważności dobra i zła. Nie, wolność religijna nie może zaciemniać wiary Kościoła w Objawienie Boże. Tak, to racja, dynamika liberalna była nosicielką obietnicy, pod warunkiem, że nie zwalniała rozumu od prawdy. Tak, filozofia sukcesu mogła umacniać społeczeństwo, pod warunkiem, że nie zapoznawała dobra wspólnego i szacunku dla sprawiedliwości. Tak, tolerancja religijna mogła być ceną zgody politycznej, gdy obywatelskie prawo do wolności religijnej zostało publicznie zagwarantowane.

Słowa te podkreślają istotną różnicę między spojrzeniem chrześcijanina a zwolennika popperowskiego społeczeństwa otwartego, którego jednym z fundamentów jest zasada omylności. Akcentuje ona brak możliwości uzgodnienia wspólnej dla wszystkich prawdy, usuwa poza nawias „fundamentalizm religijny”, który ma tutaj dość specyficzne znaczenie. Chodzi o to, iż dążenie do prawdy ostatecznej, Objawienia Bożego, jest jakoby przeszkodą w tworzeniu ram społeczeństwa pluralistycznego. Zakłada się, że „prawda” jest pojęciem subiektywnym, a co za tym idzie, różne odłamy społeczeństw mają swoje odmienne „prawdy”, którymi kierują się w wyborach etycznych. Wszelkie twierdzenia o jedyności Prawdy uznaje się za zamach na wolność i przypisuje się je wyznawcom owego „fundamentalizmu religijnego”.

Oczywiście nie ma tu mowy o całkowitej akceptacji. Soros i kardynał Lustiger, w tym przypadku, są odlegli od siebie. Ale są i inne ścieżki dialogu. Globalizm jest faktem. Źródło skażenia współczesnego systemu kapitalistycznego jest analizowane podobnie. Pozostaje wskazać na horyzont prawdy czy może raczej „prawdę dialogu”, która mogłaby być zrozumiała dla obydwóch stron. Prawda bowiem nie jest jedynie metafizyczną tajemnicą, posiada przełożenie na konkretny świat wartości etycznych realizowanych w kontakcie z drugim człowiekiem. Możliwą drogę interpretacji problemu wskazuje ks. Tischner:

Autor [kard. Lustiger] zdaje sobie sprawę z tego, że w świecie współczesnym «prawda» przestała być wartością samą przez się oczywistą. Zbyt często była nadużywana przez totalitarne ideologie. Mimo to nie można zrezygnować z wartości prawdy. To nie przypadek, że bodaj najczęściej cytowanym tekstem w pracy kard. Lustigera jest encyklika Jana Pawła II Veritatis Splendor. Prawda jest jak ów ewangeliczny talent, który król oddał na przechowanie swym sługom. Czego dotyczy ta prawda? Chodzi przede wszystkim o prawdę moralną. Nie jest tak, by świat stał się nieczuły na prawdy dotyczące wartości moralnych. Wręcz przeciwnie, dzięki środkom masowego przekazu wrażliwość ta nie tylko się poszerzyła, ale pod niejednym względem pogłębiła. Dialog Kościoła ze światem współczesnym staje się coraz bardziej dialogiem na płaszczyźnie moralnej.

Wspólna diagnoza

Wyszliśmy od analizy obecnego systemu kapitalistycznego, przeprowadzonej przez Georga Sorosa. Kryzys systemu, którego widzialnym symptomem jest permanentna niestabilność rynków finansowych, ma wiele przyczyn. Jedną z nich jest „niedoskonały globalizm”, mający coraz bardziej chybotliwe fundamenty etyczne. Soros, którego działalność ucieleśnia współczesny, globalny kapitalizm, przekazuje nam swoje krytyczne przemyślenia, mające pomóc w zrozumieniu dzisiejszego świata i w miarę możności przyczynić się do radykalnego uzdrowienia choroby trapiącej społeczeństwa. Oczywiście jego perspektywa patrzenia na rzeczywistość nie pokrywa się z wizją chrześcijaństwa. Jednak mimo to, przedstawiona diagnoza „niedoskonałego globalizmu” jest bardzo potrzebna wielu chrześcijanom, co więcej, Soros w dużym stopniu opisuje „współczesną chorobę”, podobnie jak czynią to myśliciele chrześcijańscy. Pozostaje jednak poważny problem. Jakim językiem mamy mówić do świata globalnego kapitalizmu, którego sami jesteśmy częścią? Gdzie znajduje się nić wspólnego porozumienia i obszaru wspólnej troski?

Kardynał Lustiger i ks. Tischner wskazali na możliwą ścieżkę dotarcia do „globalnego społeczeństwa” lub raczej społeczeństwa będącego w procesie ciągłej globalizacji. Język prawdy moralnej jest dopiero pierwszym krokiem dialogu. Nadchodzi czas, by wartość starego i czcigodnego oikumene została doceniona i zaczęła przenikać do fundamentów współczesnego globalizmu. To zadanie dla wielu, którzy rozumieją, że chrześcijaństwo nie istnieje gdzieś w idealnym świecie, ale jest ciągłym zadaniem do wypełnienia w życiu.

1 Analiza treści oraz cytaty odnoszą się do trzech pozycji: George Soros, Kryzys światowego kapitalizmu, tłum. L. Niedzielski, Warszawa 1999; Józef Tischner, Ksiądz na manowcach, Kraków 1999; Kard. Jean–Marie Lustiger, Bądźcie godni swego człowieczeństwa, Warszawa 1998.

Dżin wypuszczony z butelki
Piotr Kłodkowski

urodzony 20 stycznia 1964 r. – polski orientalista, doktor filologii orientalnej, dziennikarz, laureat Nagrody im. Beaty Pawlak (2004) i Nagrody im. księdza Józefa Tischnera, ambasador RP w Indiach (2009-2014). Studiował n...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze