Nieważne czym jest ptak przywiązany

Nieważne czym jest ptak przywiązany

Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Wyczyść

Czas Wielkiego Postu — czas łaski, zbawienia wykorzystać trzeba jak najskuteczniej.

Po prostu trzeba się nawrócić, bo pierwsze wezwanie Pana Jezusa brzmi zawsze: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

Zobaczmy, że już w słowach kolekty ze Środy Popielcowej: „Panie nasz, Boże, daj nam przez święty post zacząć okres pokuty, aby nasze wyrzeczenia wzmocniły nas do walki ze złym duchem”, wyraźnie zostaje zarysowany pewien program. Nawiązuje on do słów Pana Jezusa mówiącego, że pewne duchy można wyrzucać tylko modlitwą i postem. Celem Wielkiego Postu jest przygotowanie umysłów i serc, aby uwolnione od ciężaru grzechu mogły się zanurzyć w Tajemnicy Paschalnej, żeby mogły się otworzyć na dary Ziemi Obiecanej. Wyjście z Egiptu, czterdziestoletnia wędrówka Żydów przez pustynię, kiedy to doświadczali Boga i zarazem kiedy On ich doświadczał — były czasem nauki, coraz pełniejszego otwierania się na tę prawdę, że Jahwe wyzwala, prowadzi, lecz nie działa za człowieka. Jeśli wyswobadza, to za jego przyzwoleniem, z jego współdziałaniem.

Dojrzeć grzeszność

Musimy zrozumieć, co się stało, kiedy Jezus Chrystus, nieskalany Baranek, zawisł na krzyżu i zmartwychwstał. Po wędrówce, w Wielkanoc dochodzimy do Ziemi Obiecanej. Cóż więc mamy robić? Przede wszystkim, tak po ludzku rzecz biorąc, mamy się zadziwić. Dla mnie kluczem do Wielkiego Postu są słowa św. Jana Ewangelisty: „Tak Bóg umiłował świat…” (J 3,16) — dopełnione tekstem św. Pawła — „że dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21). Jeżeli tego nie uchwycimy, to zamiast patrzeć w Chrystusa, który przychodzi, aby nas zbawić, będziemy patrzeć na siebie, zamiast miłością Bożą, będziemy się fascynować naszymi grzechami.

W Poście mamy doświadczyć, dotknąć naszej grzeszności, tzn. zobaczyć w świetle Bożym, że naprawdę jesteśmy grzesznikami. Nie chodzi o jakiś konkretny grzech, ale o grzeszność w ogóle. Jestem grzesznikiem, a ten czy tamten grzech to jedynie przejaw potencjalności, która się w mojej grzeszności kryje. Jeżeli ktoś mówi, że nie ma grzechu, to nie ma w nim prawdy, jest kłamcą. To właśnie Zły, ojciec kłamstwa, zwodzi: będziecie jako bogowie, a więc bez grzechu. O grzechu przekonuje Duch Święty. Ten, kto się chce nawrócić, winien trwać w żarliwej modlitwie: przyjdź, Duchu Święty, pokaż mi moją grzeszność. Najczęściej widzimy bowiem to, co chcemy zobaczyć, a Duch Święty pokazuje to, co Bogu najbardziej przeszkadza. Bywa, że najbardziej niebezpieczne są te grzechy, których my nie widzimy, a z których Bóg chciałby nas uwolnić. Niekoniecznie muszą to być grzechy ciężkie. Czasem zaniedbanie poszczególnych natchnień Ducha Świętego jest o wiele groźniejsze w skutkach niż to, że ktoś z czymś sobie nie poradził.

Ale jak i gdzie Duch Święty przekonuje? Przede wszystkim w Słowie Bożym — przestrzeni, formie, w której On — delikatnie, ale i stanowczo — objawia się. Jeżeli ktoś chce się nawracać, niemożliwe, żeby zrobił to bez pomocy Słowa Bożego, żeby nie wziął do ręki Ewangelii. Słowo Boże to „miecz Ducha” (Ef 6,17), to Słowo skuteczne, to miecz obosieczny, przenikający głębię naszego serca.

Chodzi tu zwłaszcza o osobistą modlitwę opartą o słowo Pana Jezusa. Najważniejsza jest przy tym modlitwa do Ducha Świętego, wezwanie Go, przeczytanie pewnego fragmentu i zastanowienie się nad tym, kim jest Ten, który mnie kocha i co chce mi powiedzieć.

Następna myśl, również z liturgii Środy Popielcowej, jest taka: „W imię Chrystusa, prosimy, pojednajcie się z Bogiem”. Dodajmy, że warunkiem pojednania się z Bogiem jest pojednanie z bliźnim. Jeżeli ktoś myśli o nawróceniu, musi zacząć od uporządkowania siebie — przestrzeni sobie najbliższej. Dopiero potem niech sprząta wokół siebie. Przede wszystkim trzeba się przyjrzeć swoim relacjom z najbliższymi: z żoną, mężem, dzieckiem… Posłuchajcie: „Jeśli ktoś nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego” (1Tm 5,8). Przestrzeń przebaczenia musi zaistnieć w twoim domu, gdyż tam masz najpierw szukać przebaczenia: albo o nie prosić, albo samemu przebaczyć. Przy tym łatwiej jest czasem przebaczyć, niż prosić o przebaczenie, tym bardziej, że jeżeli komuś zrobi się krzywdę, to przebaczenie wiąże się z zadośćuczynieniem.

Jaki post, jaka jałmużna?

Kolejny element naszego czterdziestodniowego wędrowania: post. Jaki post? Izajasz mówi: „Pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią” (Iz 58,4), zwracając uwagę, iż warunkiem sensownego postu jest sprawiedliwość. Pierwsze musi być przebaczenie, pojednanie z bliźnim, wyrównanie krzywdy. Inaczej post staje się fałszem, obłudą.

Jest oczywiście post, który można nazwać cielesnym. Dotyczy on wstrzemięźliwości, opanowania zmysłów i ma poskromić ciało. Jest to, krótko mówiąc, próba doświadczenia własnego ciała w imię miłości do Jezusa Chrystusa, aby poczuło głód, aby jego zmysły się wyostrzyły. Głód ciała odsyła nas do innego głodu, głodu wartości duchowych, głodu Boga. Poza tym ciało wyposzczone jest wrażliwsze na poruszenia Ducha. Dodajmy, że jeśli post ma być poważny, to powinien być rzeczywistym wyrzeczeniem się pokarmu co do ilości i jakości. Jest parodią, gdy szynkę zastępujemy łososiem.

Jest jeszcze inny post, który dotyczy tego, co do nas dociera, tego, co jest na zewnątrz. Kiedy Jezus miał pościć, Duch Święty wyprowadził Go na pustynię, daleko od ludzi. Tam, gdzie wszelkie zmysły zostały niejako zawieszone w próżni. Tam, gdzie jest tylko cisza. I Bóg.

W słowach „nie bierzcie wzoru z tego świata” (Rz 12,2) chodzi o rezygnację z tego, co jest dla mnie przyjemne: telewizji, kina, muzyki… Przy tym trzeba pamiętać, że wychodząc na pustynię postu, odcinając się od tego świata, doświadczamy swego istnienia w całym rozdarciu. I wtenczas z człowieka wychodzi to, co w nim zostało, co kiedyś wchłonął jak gąbka. Jestem przekonany, że właśnie w okresie postu będzie wychodziło z nas najwięcej… Kiedy szatan zaczął kusić Pana Jezusa? Właśnie wtedy, kiedy On pościł i był wyczerpany. Pan Jezus też doświadczał słabości. Zrezygnujcie przynajmniej na tydzień z oglądania pewnych programów, a zobaczycie, że wasza wyobraźnia, zamiast się uspokoić, ożywi się i zaktywizuje. Niech was to nie dziwi — ona musi przejść przez oczyszczenie.

Post jest również łamaniem własnego egoizmu. Pamiętajcie, co powiedział św. Jan od Krzyża — nieważne, czy ptak jest przywiązany łańcuchem, czy cienką nitką, bo i tak nie poleci. Jeżeli nie masz czasu dla Boga, bo nie potrafisz przerwać pracy albo odejść od telewizora, to jesteś w takiej samej sytuacji jak ktoś, kto jest uzależniony od narkotyków. Nie chodzi bowiem o to, od czego jesteś uzależniony, problem jest w tym, że straciłeś wolność. I dlatego post jest próbą wybicia się na wolność mocą Ducha Świętego.

I wreszcie problem jałmużny, czyli dzieła miłosierdzia. Zależność pomiędzy modlitwą, postem a jałmużną jest taka: modlę się, bo modlitwa wyrabia we mnie wrażliwość na sprawy duchowe i na drugiego człowieka. Dzięki niej widzę człowieka, który jest w potrzebie. Poszczę, a więc coś oszczędzam, po to, żeby to, co wyposzczę, zamienić w jałmużnę i dać drugiemu człowiekowi. W ten sposób post ma wymiar również dobroczynny. Jest on wtedy dobry, gdy ukierunkowuje nas nie tylko na Pana Boga, ale i na bliźnich.

Modlitwa, post, jałmużna wzajemnie się dopełniają. Modlitwa daje wrażliwość, post środki, a w jałmużnie wyraża się miłość bliźniego. Jednak wszystkie te praktyki niewiele znaczą, o ile nie wypływają z miłości.

Ze śmierci do życia

Ksiądz Jan Twardowski napisał w jednym z wierszy, że nie jeść mięsa w piątek, w ten dzień, kiedy Bóg opuścił Boga, to za mało. Co w takim razie mogę zrobić? Czasami największym darem, jaki możemy dać drugiemu człowiekowi, jest modlitwa, a niekiedy czas. Nie bójmy się „stracić” z kimś czasu. Gdy słucham spowiedzi, to myślę, że dobrze byłoby, gdyby ludzie przychodzący do sakramentu pojednania po prostu umieli sobie darować chwilę czasu i chcieli na siebie popatrzeć tak, jak Bóg na nich patrzy. Kiedy spotykamy zranienia, nienawiść, autoagresję, wynikające czasami z jakichś okoliczności zewnętrznych, a czasami po prostu z fałszywej, czyli diabelskiej katechezy, która mówi, że jesteś nic niewart, to pewne jest, że tym ludziom potrzebna jest Pascha, potrzebne jest przejście od widzenia złego do widzenia Bożego, przejście z ciemności do światła.

Zwłaszcza dziś jest szalenie ważne, byśmy przypatrzyli się sobie, temu, co jest w nas ze świata, a co nie pochodzi od Boga. W ciągu dnia jesteśmy niekiedy narażeni na przyjmowanie treści wyraźnie antyewangelicznych. I to nie jest tak, że one na nas nie działają, że nas nie formują. One nas często deformują, bez względu na to, czy zgadzamy się na nie, czy nie. Jeżeli przyjmujemy je nieświadomie, skutki są takie same, nie ma tylko moralnej winy, a jeśli świadomie — ponosimy także odpowiedzialność przed Bogiem.

Okres Wielkiego Postu ma być czasem rzeczywistej konfrontacji ze Słowem Bożym. Jesteśmy wystawieni na pokusy, ale jesteśmy powołani do zwycięstwa. Mamy udział w zwycięstwie Chrystusa i ostatecznie Wielkanoc przypomina i uobecnia to zwycięstwo pośród nas. Wszystkie wyrzeczenia, modlitwy, posty i Słowo Boże — są to środki, którymi Pan Jezus uczy nas zwyciężać. Jest to szczególny czas, kiedy człowiek jest zaproszony, żeby zakosztować łaski bycia wolnym. Nie ma może większej wolności, niż mówić Bogu „tak” i wraz z Nim przechodzić ze śmierci do życia.

W Wielkim Poście w szczególny sposób możemy doświadczyć na samym sobie mocy Ducha, która daje nam możliwość czynienia rzeczy wręcz niemożliwych: przełamania własnego egoizmu, ograniczenia egocentryzmu i zapatrzenia w siebie, opanowania namiętności. Jeszcze raz powtórzmy: nie można się skupiać na samych tylko praktykach, to są środki, celem jest bycie z Chrystusem, jednoczenie się z Nim w Duchu Świętym i upodobnienie do Niego poprzez zwycięstwo Jego Mocą nad własnymi słabościami, egoizmem, zmysłami… Ta Pascha — przejście do głębszego życia czy też ze śmierci do życia — nie dokonuje się obok nas, ono się dokonuje w nas. Jesteśmy poniekąd współtwórcami tej Paschy. Uczestniczymy w niej, można powiedzieć, że kroczymy za zwycięskim Barankiem, Barankiem nieskalanym, który został złożony w ofierze jako nasza Pascha.

Nieważne czym jest ptak przywiązany
Aleksander Koza OP

urodzony w 1955 r. – dominikanin, absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim i teologii na PAT, wieloletni wychowawca młodych dominikanów, związany z ruchem charyzmatycznym. Mieszkał w Krakowie, Korbielowie, aktualnie...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze