List do Rzymian
w latach osiemdziesiątych w filmie Wall Street Olivera Stone’a jeden z głównych bohaterów powiedział: Chciwość jest dobra. Dla większości z nas zdanie to, mimo że zabarwione cynizmem i bezwzględnością, brzmiało odlegle i bezosobowo. Bo zarabianie wielkich pieniędzy, finansowe manipulacje, wyrachowanie ubrane w markowe garnitury i zawieszenie zasad moralnych było jedynie filmową fikcją.
Po trzydziestu latach tamte słowa nie straciły nic na aktualności: przeciwnie – okazały się prorocze. Zgrabnie opakowaliśmy je w usprawiedliwiające dodatki: że talenty otrzymane od Boga trzeba rozwijać, że tylko ten, kto posiada, może pomagać innym, bo ma się czym dzielić, i że rodzina zasługuje na godne i bezpieczne życie. I pewnie to wszystko prawda. A jednak…
Jak piszą nasi autorzy, przekroczenie granicy pożądania i łapczywości jest łatwiejsze, niż nam się wydaje. Przesuwanie we własnej głowie bariery tego, ile jeszcze mogę pracować, zarabiać i mieć, jest bardzo kuszące i momentami dramatycznie proste.
I wcale nie dotyczy to wyłącznie tych, którzy mają dużo, a których chcielibyśmy określać mianem współczesnych Ebenezerów Scrooge’ów z Opowieści wigilijnej – zamkniętych w sobie skąpców. To umoralniający przykład, ale dziś mało adekwatny. Chciwy może być każdy, bez względu na to, ile ma. Bo zło nie tkwi w materii jako takiej. Zło jest w człowieku. I to my mamy kłopot z tym, co posiadamy.
Oceń