Po co światu mnich?
w ostatnich tygodniach często powtarzaliśmy sobie, że nie można mieć wszystkiego. Niby nic nowego, a jednak wielu z nas poczuło, że okoliczności zaciągnęły ręczny hamulec życia. Namacalnie doświadczyliśmy ograniczeń przestrzennych, które pokrzyżowały nasze plany odnośnie do wyjazdów, konferencji, spotkań, urlopów, a także korzystania z miejsc publicznych. To sprowokowało nas do postawienia na łamach „W drodze” pytania o różne straty, z którymi musimy się mierzyć. Począwszy od tej związanej z odejściem dorosłych dzieci z domu i kryzysem pustego gniazda, przez nagłą utratę pracy, którą się „miało od zawsze”, aż po niespełnienie w życiu duchowym. Każdą z tych strat, podobnie jak ostatnio zaistniałą sytuację, możemy przeżyć w poczuciu rozczarowania, frustracji i złości. I pewnie takie emocje się pojawiły w niejednym z nas. Strata boli, to jasne. Ale może rację ma trapista ojciec Michał Zioło, który mówi, że nawet w sytuacji kryzysu „film naszego życia wyświetla się dalej, nie musimy uciekać z kina, bo wciąż wszystko jest możliwe”, nawet jeśli będą nas dotykać różne braki.
W związku z nadchodzącymi świętami Wielkanocy życzę Państwu w imieniu naszej redakcji, by jak najdłużej pozostały w nas chęć sąsiedzkiej pomocy, solidarność i gotowość do modlitwy za siebie nawzajem. To, przyznajmy, zaskakujące i jednocześnie bardzo praktyczne wymiary zmartwychwstania, czyli dawania świadectwa o miłości większej niż grzech, śmierć czy lęk przed zarażeniem.
Oceń