Podejmuję się pokuty nie dlatego, że jestem świętszy od innych. Podejmuję się, bo to konsekwencja bycia we wspólnocie niesionej przez Chrystusa, do której mówi On: „Jeden drugiego brzemiona noście”.
Ten tekst nie będzie o ofiarach. A przynajmniej nie wprost. Nie będzie też o oprawcach. A przynajmniej nie w pierwszym rzędzie. Będzie o mnie i, mam nadzieję, również o was – zwyczajnych wierzących w Kościele. No może w moim przypadku nie do końca zwyczajnych, bo od kilkunastu lat noszę biało-czarny habit św. Dominika. Grunt, że łączy nas mierzenie się z bolesną prawdą o grzechu (pedofilii) w naszej wspólnocie. Grzechu, którego ani wy, ani ja nie popełniliśmy. Nie tuszowaliśmy go, nie kryliśmy winnych, nie byliśmy cichymi wspólnikami złego. Bogu dzięki, ani wy, ani ja nie padliśmy też ofiarą gwałtu w Kościele (rozszerzmy tutaj nasze rozważania również o inne formy przemocy, do czego zaprasza nas papież Franciszek w motu proprio Vos estis lux mundi). Chociaż może dotyczy to kogoś z naszych bliskich. Nie mam jednak śmiałości (czelności?) kierować tego tekstu do ofiar. Nie mam do tego prawa.
Podsumujmy zatem punkt wyjścia: nie jesteśmy odpowiedzialni za zło popełnione. Nie ciąży na nas wina za nie. To zło jednak dotyka nas jako członków tej samej wspólnoty – bulwersuje, złości, rani. W jaki sposób żyć dalej w takim Kościele? Bo być w nim tak jak dotychczas chyba już nie można. Co mogę zmienić w moim życiu? W jaki sposób odpowiedzieć na zło w Kościele, by móc dalej pielęgnować w nim dobro? O tym będzie ten tekst. Ze względu na jego osobisty charakter i na to, że nie chciałbym w żadnym wypadku stawiać się za przykład, pozwalam sobie nie ujawniać mojego nazwiska.
To dopiero początek…
O skandalach pedofilskich wiedzieliśmy od dawna. Nie dowiedzieliśmy się o nich rok temu, z pierwszej części filmowej trylogii braci Sekielskich. Film Tylko nie mów nikomu był co najwyżej potwierdzeniem, że nie są to plotki i pomówienia. Owszem, mogliśmy nie zdawać sobie sprawy ze skali zjawiska. Możliwe (i to chyba zadecydowało o fenomenie filmu), że nigdy wcześniej większość z nas nie stanęła twarzą w twarz z ofiarą pedofilii. Zobaczenie konkretnego człowieka, który przeszedł przez to piekło, jest jak uderzenie obuchem w głowę. Każda historia jest inna. Każda jest tragedią. Każda boli. Nie mamy natomiast prawa powiedzieć, że dopiero teraz o tym usłyszeliśmy. To było znacznie wcześniej: na długo przed konferencją prasową e
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń