Życie zmienia się, ale się nie kończy. Chrześcijańskie przeżycie żałoby
Iz 50, 4-7 / Ps 22 / Flp 2,6-11 / Mt 26,14-27,66
Przed nami Wielki Tydzień. Często myślę, że bardziej trudny niż wielki. Po raz kolejny będziemy przeżywali Triduum Paschalne. Jedną nieprzerwaną liturgię od czwartkowej Wieczerzy Pańskiej po Wigilię Paschalną z niezwykle bogatą treścią i symboliką. Choć właściwie Triduum kończy się nieszporami Niedzieli Zmartwychwstania.
Dlaczego trudny? Bo często zatrzymujemy się na poziomie uczestnictwa w liturgii bez odniesienia jej do życia Jezusa, Kościoła i swojego własnego. Zadowalamy się obrzędem i estetycznym wzruszeniem.
Niedziela Palmowa ma nam pomóc w połączeniu treści liturgii z naszym życiem. Zaczynamy od procesji i czytania Ewangelii o triumfalnym wjeździe Jezusa do Jerozolimy, ale słuchając Męki Pańskiej według św. Mateusza, już wiemy, jak to się skończy. Co zrobić, by odejść od rutyny? Jak sprawić, żeby te słowa były żywe i obecne w naszej codzienności?
Święty Augustyn mówi, że męka Chrystusa ma moc kształtowania całego naszego życia.
Tak więc nie ma innej drogi niż zanurzenie się w Słowie Bożym, w bogactwie symboli liturgii tego okresu. Nie możemy uciekać od Słowa Bożego oraz od doświadczeń i pytań naszego życia. Chodzi o odnalezienie swojego Słowa, czasem gestu z liturgii, symbolu i swojego doświadczenia na ten czas. To nie przyjdzie łatwo, nawet jeśli w miarę szybko odnajdziemy takie słowa i takie doświadczenie. Bo kolejnym krokiem jest zobaczenie tego przez pryzmat śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Za poważnie? Za wzniośle dla nas? Ale skoro Jezus, „stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,7–8), to stał się podobnym do nas i przyjął nasze życie ze wszystkim, co w nim jest. Dlatego mogę o moim życiu myśleć w świetle życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. I właśnie ten trudny Wielki Tydzień, który Niedziela Palmowa zapowiada, ma mi w tym pomóc.
Oceń