Dwa grosze. O Bogu bliskim
ciekawe, skąd się bierze nasza niewiara w skuteczność zakazów. Czy jest to echo minionej epoki, która z obchodzenia prawa zrobiła okręt flagowy, bo – jak wiadomo – takie były okoliczności systemu? Czy może raczej chęć samostanowienia w wersji „należy mi się”, połączona z przekonaniem, że wiemy, kiedy trzeba powiedzieć „stop”? A może jest to efekt skutecznej polityki firm napędzających nasze pragnienie posiadania, konsumowania, wyglądania? Bo w przeciwnym razie nie będziemy prawdziwymi mężczyznami, spełnionymi matkami, wytrawnymi kucharzami czy sprawnymi kierowcami. Efekt tych procesów jest ostatecznie taki, jak powiedział w jednej ze swoich homilii papież Franciszek, że dzisiejsze pojmowanie wolności to przede wszystkim „wolność do”, definiowana głównie przez nieograniczone używanie i pozbawiona wymiaru „wolności od” – chociażby od tego, co destrukcyjne i niszczące.
Nie powinno więc nas dziwić, że w podobny sposób patrzymy na przykazania, które niejednokrotnie traktujemy jako kościelny system opresji, utrudniający życie i zakazujący wszelkich przyjemności.
O tym wszystkim przeczytają Państwo w najnowszym numerze miesięcznika „W drodze”, w którym nasi autorzy przypominają, że umiejętność stosowania się do nakazów i zakazów jest dowodem dojrzałości, a nie, jak się często wydaje, słabości i braku odwagi. I że bez ich stawiania nie ma mowy o dobrej relacji – zarówno rodzicielskiej, partnerskiej, jak i z samym sobą. Ani o życiu pełnią Ewangelii.
Rezygnując ze stosowania granic, decydujemy się na to, że świat, prędzej czy później, nas połknie. I nie łudźmy się, nie dostanie po tym czkawki.
Oceń