Kościołowi byłoby łatwiej powiedzieć: Róbcie, mówcie, myślcie, co chcecie. Ale z pewnością ci, którzy są w Kościele odpowiedzialni za przekaz wiary, usłyszeliby kiedyś wyrzut Pana: „Roztrwoniliście skarb, prawdę, którą wam przekazałem”.
Franciszek żyje w przykładnym sakramentalnym małżeństwie, ale uważa, że związki partnerskie, życie bez ślubu, także w związkach homoseksualnych, są w porządku. Genowefa i Ferdynand do małżeństwa dopiero się szykują, starają się żyć w czystości, uważają jednak, że współżycie przed ślubem nie jest niczym złym. Maryla osobiście nigdy nie dopuściłaby się aborcji, jednak jej zdaniem są sytuacje, kiedy jest ona uzasadniona i nie powinna być traktowana jako coś złego. Samanta ma podobne zdanie w sprawie eutanazji. Herman, choć jest wierzącym i pobożnym katolikiem, uważa, że księża powinni się żenić. Mariola sądzi, że Kościół powinien udzielać święceń także kobietom. Podobne przykłady można mnożyć.
Czy takie przekonania są grzechem? Czy to coś złego, że człowiek ma swoje zdanie? Czy tego rodzaju poglądy wyrządzają jakąś szkodę? Czy trzeba się z nich spowiadać? Kiedy, dlaczego? I jak to ocenić?
Takie jest moje zdanie
Temat jest ważny, poważny i bardzo skomplikowany. Zbliżam się więc do niego z ostrożnością, delikatnie, na paluszkach, nasłuchuję, badam. Najpierw przychodzą skojarzenia lekkie, niemal frywolne. Na przykład taki dialog z Tanga Mrożka:
Ala: Powiedz, czy ty masz zasady? Edek: Owszem, mogę mieć. Ala: Jakie? Edek: Pierwszorzędne.
Zaraz po tym przychodzi mi na myśl zdanie z TransAtlantyku Gombrowicza: „Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym w Dzisiejszych Czasach co mniemał albo i nie mniemał”. A jako zwieńczenie dodam jeszcze to obiegowe i do bólu logiczne stwierdzenie: „Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam!”.
W ten sposób można traktować przekonania albo zasady. Mogę je mieć. Takie albo inne. Pierwszorzędne, pierwsze z brzegu, takie, jakie mają wszyscy, albo przeciwnie, takie, które są na przekór wszystkim. A może bezpieczniej jest nic nie mniemać, przekonań nie mieć? W końcu jaka to różnica, mam czy nie mam? Najważniejsze, że są moje, że ja się z nimi zgadzam. Moje i wara wszystkim od tego! Nikt mi nie będzie mówił, jakie mam mieć przekonania, co mam myśleć lub sądzić na taki czy inny temat!
Ale przecież tu chodzi o sprawy poważne, nie o żarty, o frywolność. Rzeczywiście nieraz w konfesjonale albo podczas rozmowy duszpasterskiej można usłyszeć pytanie: Czy to jest grzech, czy muszę się z tego spowiadać? Czasami ludzie spowiadają się z tego, że w konkretnej sprawie nie zgadzają się z nauczaniem Kościoła. Inni mówią z niepewnością albo poczuciem winy, że w jakiejś dyskusji nie bronili wiary, nie umieli uzasadnić stanowiska Kościoła. Jak zatem na takie sprawy i sytuacje patrzeć i jak je oceniać?
Kiedy myślę o tym poważnie, z pomocą przychodzi mi przypisywana św. Tomaszowi z Akwinu zasada, którą można ująć tak: „Rzadko potępiaj, często afirmuj, ale przede wszystkim rozróżniaj”. Sam Tomasz stosował tę zasadę do bólu. Zbierał wszelkie argumenty i kontrargumenty, analizował, rozróżniał, cza
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń