Petersburg. Mieszkam tu od blisko trzech tygodni, a wciąż jeszcze odczuwam lekki zawrót głowy, jakby podróż się nie skończyła, jakbym jeszcze nie dotarł na miejsce. W moim pokoju jest cicho, bo dom, w którym mieszkamy, osłaniają od ruchliwych ulic gmach kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej oraz sąsiadujące z nami kamienice. Drzewa rosnące na podwórku wypełniają moje okna zielenią liści. Wystarczy jednak, że opuszczę ten bezpieczny azyl i wyjdę na Newski Prospekt, a natychmiast otacza mnie nieprzebrany, kolorowy, różnojęzyczny tłum i hałas złożony z całej gamy dźwięków: gwar rozmów, samochody, nawoływania sprzedawców wycieczek po petersburskich kanałach, świergot glinianych gwizdawek na zaimprowizowanych straganach handlarzy pamiątek i muzyka, pełno muzyki. W przejściu podziemnym trzy młode dziewczyny w zawrotnym wirtuozowskim tempie grają Cztery pory roku Vivaldiego, po przeciwnej stronie ulicy grupa rockowa, z całym zestawem instrumentów i głośników, a jakże, wykonuje rosyjskie i zagraniczne przeboje, na rogu śpiewa barwny bezzębny bard z gitarą, siwą brodą i pieskiem w różowym kapelusiku, a za zakrętem, koło mostu na kan
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń