Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Autorka poniższych wspomnień Anatolia Nowicka była bezpośrednim świadkiem życia i świętości niezwykłej wspólnoty dominikanek rosyjskich, które wiele wycierpiały dla Chrystusa. Z urodzenia Polka i łacińska katoliczka, w roku 1922 wraz z mężem przeszła na obrządek wschodni. Jej mąż Donat Nowicki stał się jednym z filarów parafii grekokatolickiej w Moskwie, przy której żyła wspólnota sióstr. W roku 1923 władze rozbiły parafię, skazując na łagry lub zesłanie proboszcza, prawie wszystkie siostry oraz kilkoro parafian świeckich, w tym Donata Nowickiego, któremu wyznaczono 10 lat katorgi. W roku 1931 również Anatolia Nowicka została aresztowana za organizowanie pomocy zesłańcom i skazana na trzy lata zsyłki.
Z prześladowanej przez władze grupy wschodnich katolików z Moskwy tylko małżonkowie Nowiccy wydostali się spod sowieckiego walca zgniatającego bez pardonu wszystkich bardziej aktywnych ludzi wiary. 15 września 1932 roku oboje znaleźli się w grupie więźniów politycznych, których dotyczyła wymiana między ZSRR i Polską.
Donat Nowicki został w łagrze na Sołówkach wyświęcony na kapłana przez biskupa męczennika Leonida Fiedorowa, którego Jan Paweł II beatyfikował we Lwowie 27 czerwca 2001 roku.
Anatolia Nowicka spisała swoje wspomnienia na pewno po 15 września 1932 roku i z pewnością przed wybuchem drugiej wojny światowej. Wszystkie poniższe fragmenty zostały wyjęte z tych wspomnień. Ich maszynową odbitkę przechowuję w moim prywatnym archiwum.
Wspomnianą na samym końcu Norę Rubaszewą miałem szczęście poznać osobiście. Miała wtedy lat prawie 80. Praktycznie całe życie spędziła w łagrach i na zsyłkach. Była pełna pogody i pokoju, promieniowała jakimś tajemniczym światłem, które nie pozostawiało wątpliwości, że jest to człowiek święty i oblubienica Chrystusa. (js)
Codzienne życie sióstr
Istniejące w Moskwie regularne zgromadzenie sióstr dominikanek zostało założone zdaje się w roku 1918. Zetknęłam się z nimi dopiero w marcu 1922 roku. Po wywiezieniu ojca Włodzimierza Abrikosowa za granicę duchowym kierownikiem sióstr był Mikołaj Aleksandrow, przełożoną zaś od samego początku była matka Katarzyna (Anna Iwanowna Abrikosowa). Było tam wtedy 25 sióstr, w większości Rosjanek. Znajdowały się tam również trzy Polki, które przeszły z obrządku łacińskiego.
Siostry mieszkały w kwaterze składającej się z pięciu pokoi. W jednym z nich była cerkiew–kaplica, w drugim znajdował się gabinet proboszcza. W trzech ostatnich mieszkały siostry i matka przełożona. Dziwiłam się, jak mogły się tu wszystkie pomieścić, nigdzie bowiem nie widziałam łóżek. Okazało się, że siostry na noc rozkładały sienniki na podłodze i tak sypiały. W ciągu dnia pokoje te były jadalnią, salą przyjęć i pokojem matki.
Życie codzienne sióstr i ich kult Najświętszego Sakramentu szczególnie zadziwiały. Siostry były codziennie na Mszy św. i przyjmowały komunię św. Znam kilka osób, które tak wzruszała ta msza dominikańska, że postanawiały odtąd prowadzić głębsze życie duchowe. W kaplicy zgromadzenia, która była jednocześnie parafialną, odbywała się przez ostatni rok [przed aresztowaniami] nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. Siostry adorowały po kolei bez przerwy dniem i nocą; zmieniały się co godzinę. W ciągu dnia na adorację zapisywali się również parafianie, mieli oni swoją listę.
Praca sióstr
Kilka sióstr zajmowało się przekładaniem na język rosyjski literatury katolickiej, teologicznej oraz ascetycznej. Wszystko, co dało się przetłumaczyć, przepisywano w kilku egzemplarzach i składano do parafialnej i zakonnej biblioteki.
Cztery siostry prowadziły niewielkie schronisko dla dzieci parafian, którzy nie chcieli posyłać ich do szkół sowieckich. W szkole nauczały siostra Katarzyna (Tatiana Gałkina), siostra Małgorzata (Raisa Krylewska), siostra Dominika (Elżbieta Wachiewicz), siostra Teresa (Nadzieja Cwietkowa). Inne siostry uczyły dzieci historii, języków, muzyki. Ja uczyłam przyrody.
Niektóre siostry zajmowały posady świeckie. Siostra Dominika (Walentyna Sapożnikowa) w latach 1917–1922 miała na uniwersytecie katedrę Dantego i literatury średniowiecznej. Kilka sióstr studiowało na uniwersytecie, a jedna uczyła się w konserwatorium.
U wszystkich sióstr — pomimo tylu zajęć — obowiązki katolickie i dominikańskie były na pierwszym miejscu. Obowiązki i zajęcia świeckie nie odrywały ich od głównego zajęcia. Dom zakonny był rajskim zakątkiem.
Współpraca z parafią
Siostry oddawały się w parafii wszelkiej pracy. Szczególnie umartwiały się i modliły o nawrócenie do jedności z Kościołem tych, którzy przychodzili na nasze nabożeństwa. Modliły się za wszystkich parafian i o ich potrzeby. Z polecenia proboszcza zostały wyznaczone siostry do zajmowania się katechizacją i przygotowaniem do przejścia na katolicyzm tych osób, które ujawniały taką chęć. W naszej moskiewskiej parafii stawiano powracającym do Kościoła katolickiego duże wymagania. Mężczyzn uczył sam proboszcz, kobiety zaś siostra lub matka przełożona. Nowymi katolikami nie przestawano opiekować się i później. Siostry odwiedzały nawrócone katoliczki po ich przyjęciu, zaopatrywały w literaturę, prowadziły z nimi rozmowy. Mężczyzn konwertytów odwiedzał na prośbę proboszcza któryś ze starszych parafian. Przy przyjmowaniu do Kościoła zobowiązywał proboszcz konwertytę moralnie, by nie ograniczał się tylko do katechizmu, lecz dalej poznawał naukę katolicką. Tu właśnie wielką rolę odgrywały tłumaczenia i literatura religijna.
Święta Boże i bezbożne
Habitów zakonnych siostry nie nosiły, lecz tylko czarne suknie jednej formy z białymi kołnierzykami. W wielkie święta wdziewały białe suknie. Święta dominikańskie przechodziły w zgromadzeniu bardzo łagodnie i uroczyście. Siostry uroczyście ubrane i wesołe. Z radosnego nastroju w kaplicy odczuwało się od razu, że dziś jest jakieś święto dominikańskie.
Podkreślić muszę jeszcze jeden rys, który zwracał uwagę obserwatora: swobodne i radosne posłuszeństwo starszym. Jednym słowem, były siostry aniołami i były tak uległe wobec przełożonych, że nie odczuwało się w tym nic wymuszonego ani poniżającego, lecz swobodny i rzeczywiście istotny akt posłuszeństwa.
W dniach uroczystości rewolucyjno–państwowych, kiedy wzmagała się bolszewicka propaganda antyreligijna i odbywały się antyreligijne demonstracje, siostry surowo pościły, odbywały specjalną adorację zadośćuczynną Przenajświętszego Sakramentu. Wszystkie modlitwy i ofiary w te dni składały Bogu jako wynagrodzenie za zniewagi Mu wyrządzane.
Aresztowania i wyroki
W dniach 12, 13 i 16 listopada 1923 roku aresztowano proboszcza, matkę przełożoną, większość sióstr i wielu parafian. W marcu zaś roku 1924 GPU aresztowało już prawie wszystkie pozostałe siostry. Dochodzenia ciągnęły się prawie sześć miesięcy, do połowy maja 1924 roku. Nikogo z aresztowanych nie uniewinniono, wszyscy zostali skazani. Ojciec przełożony, matka przełożona, siostra A. Sielankowa, parafianka Tamara Sapożnikowa i kilku parafian otrzymali po 10 lat więzienia z surową izolacją. Anna Sierebrjannikowa 8 lat, Halina Jętkiewicz i s. Elżbieta Wachiewicz po 5 lat. Pozostałe zaś siostry skazane zostały na trzy lata zsyłki w dalekie kraje Sybiru.
Wewnętrzne więzienie na Łubiance
Matka przełożona i siostry, które otrzymały długie kary, siedziały w czasie śledztwa w pojedynczych celach, w wewnętrznym więzieniu na Łubiance (Wnutrjennaja Tiurma). Więzienie to znane było ze swej surowości i skrupulatności w izolowaniu od świata zewnętrznego. Więzień przebywać musiał w zupełnej bezczynności. Dodajmy do tego surową ciszę w więzieniu, szerokie żelazne zasłony w oknach, przylegające do nich tak, że światło padało tylko z góry i nie widać było ani podwórza, ani nawet nieba. Ostre światło elektryczne świeciło dniami i nocami. Zespół takich warunków nie mógł nie podziałać na nerwy nawet zupełnie zdrowego człowieka. W więzieniu samym było dość czysto i ciepło. Więzień musiał się czuć w zupełnej izolacji od świata, w zupełnej władzy GPU. Krasnoarmiejcy jako stróże więzienni byli postaciami jak z kamienia, nie odpowiadali nawet na tak niewinne pytania jak: „która godzina?”, albo: „jaki dzień dzisiaj?”. Przebywanie w takim stanie działa bardzo przygnębiająco. Nieraz w krótkim czasie po aresztowaniu człowiek zaczyna wpadać w stan półprzytomny. Rozstrój nerwowy i choroby psychiczne były zjawiskiem częstym. Większość więźniów wolała siedzieć w brudnych i zawszonych Butyrkach, byle nie na Łubiance. Jednak dla człowieka wierzącego — jeżeli mógł on zająć swój umysł modlitwą — warunki więzienia wewnętrznego nie były tak straszne.
Ostatnie wspólne rekolekcje
Po czterech miesiącach siostry z więzienia wewnętrznego zostały przewiezione na Butyrki. Tutaj posadzono je nie do osobnych cel, lecz — razem z matką przełożoną — do wielkiej wspólnej celi na 35–45 osób. Obcych była mniejszość. Wspólna cela była dla nich wielką pociechą, ponieważ mogły one wzajemnie krzepić sobie ducha i podtrzymywać jedna drugą, jak również po wszystkich przeżyciach spocząć wśród swoich i nabrać trochę sił na przyszłość. Matka zaś miała możność pokrzepić je i przygotować do nowych prób. Siostry były przeważnie jeszcze młode. Kilka tylko z nich było w wieku średnim.
Przy spotkaniu ucieszyły się siostry, że będą mogły odmawiać w dalszym ciągu brewiarz i różaniec. Matka podawała punkty do rozmyślania. W dni świąteczne śpiewały półgłosem Mszę św. Była druga połowa Wielkiego Postu, więc siostry odprawiły pod przewodnictwem matki rekolekcje na temat: ofiara Chrystusa. Były to ostatnie rekolekcje sióstr wspólnie odbyte.
Na zakończenie matka powiedziała: „Zapewne każda z nas pokochała Pana Boga, żeby zaś Go naśladować, nieraz w duszy prosiła Chrystusa, aby dał jej sposobność wzięcia udziału w Jego cierpieniach. Chwila ta nadeszła. Urzeczywistnia się wasze pragnienie cierpienia dla Niego”.
Jak miłosierny był Pan Bóg, że w warunkach więziennych dał możność odprawienia rekolekcji. Mieszkając wtedy wspólnie w celi, powtórzyły wszystkie siostry razem regułę zakonną 1 przeczuwając, że duch świętego Dominika uchroni je przed niebezpieczeństwem. Ostatnia ta powtórka przed zsyłką była bardzo uroczysta i wzruszająca. Siostry miały wielką cześć dla swej reguły i co roku ją powtarzały.
Więzienna Wielkanoc
Nadeszło święto Zmartwychwstania Pańskiego. Siostry przeżyły je uroczyście i z przejęciem. Z braku obrusa nakryły stół prześcieradłem i rozłożyły na nim przesłane święcone. Ubrały się w swe świąteczne białe suknie. O północy rozpoczęły śpiewać paschalną jutrznię, jedno z najbardziej uroczystych nabożeństw wschodniego obrządku, w czasie którego wznosi się do Pana nieustanne „Chrystus zmartwychwstał!”, a dusza na skrzydłach radości podnosi się ku Zmartwychwstałemu Chrystusowi Oblubieńcowi. Prócz sióstr były w celi i inne aresztowane. Siostry, ich zachowanie i życie, robiło na towarzyszkach niedoli wielkie wrażenie. Trudno to wyrazić, jak wielkie wrażenie to wywierało.
Wyroki bez sądu
W połowie maja przyniesiono siostrom wyroki. Siostry, nie czytając, oddawały je matce, a ona odczytywała je z osobna każdej siostrze. Uważam za rzecz pożyteczną, że pozwolę sobie w tych pamiętnikach dołączyć jako przykład wyrok doręczony mojemu mężowi Donatowi Nowickiemu, który go otrzymał tego samego dnia, co i siostry:
R. S. S. R.
ZJEDNOCZONY GŁÓWNY URZĄD POLITYCZNY
Kolegium Sądowe
19 maja Kolegium rozpatrywało sprawę oskarżonego D. H. Nowickiego o przekroczenie § 61 i § 66 Głównego Kodeksu. Postanowiono: jako aktywnego członka nielegalnej antysowieckiej organizacji skazać na 10 lat więzienia.
Podpisy
Dla jasności dołączam następujące uwagi: 1) Wspomniane paragrafy mówią o pomaganiu międzynarodowej burżuazji, o organizowaniu zbrojnych powstań i szpiegostwie; 2) Donatowi Nowickiemu, jak i innym naszym katolikom obrządku wschodniego wyroki zostały doręczone bez śledztwa i dowodów na ciężkie zarzuty oskarżenia; 3) Sąd odbył się zaocznie.
W milczeniu wysłuchały siostry niesprawiedliwych wyroków, ze spokojem je podpisały i upadły na kolana. Inne kobiety, które były milczącymi świadkami tej sceny, nie mogły się powstrzymać od płaczu. Siostry zachowały równowagę ducha i były zadowolone, że wyroku wysłuchały z ust swej matki.
Wywózka na Sybir
W końcu maja zaczęto katolików wschodnich i siostry wywozić. Podzielono ich na cztery grupy. Ojca Aleksandrowa, siostrę Sierebrjanikową, Tamarę Sapożnikową wysłano na Sołówki. Siostrę A. Sielankową, jedną z parafianek i ojca Deubnera do więzienia izolatorskiego w Suzdalu. Trzecią [grupę], najliczniejszą, na Sybir. Czwartą grupę wysłano do więzienia w Orle, po dwóch latach przeniesiono ich na Sołówki. Do niej należeli s. Elżbieta Wachiewicz, Donat Nowicki, s. Helena Hierfiedjewa i jedna z parafianek leningradzkiej parafii.
Byłam na stacji przy wyjeździe grupy syberyjskiej. Wagony przeznaczone dla więźniów stają zazwyczaj daleko od stacji na bocznych torach. Zbliżać się do aresztowanych ani z nimi rozmawiać nie zawsze wolno. Teraz można było tylko patrzeć z daleka. Siostry ubrane były jak do kościoła, w czarnych sukniach z białymi kołnierzykami. Wyglądały czysto, porządnie i odświętnie jak zawsze. Wychodziły z aut spokojnie jedna po drugiej, pewnym krokiem wstępowały po stopniach wagonu dla aresztowanych i znikały za kratkami jego wnętrza.
Zazwyczaj boleśnie jest rozstawać się z krewnymi i znajomymi, jeżeli zabronione jest do nich się zbliżać, żeby powiedzieć im ostatnie słowa współczucia i otuchy. Obok mnie stała matka wywożonej siostry Komarowskiej. Jakże ścisnęło mi się serce, gdy dano ostatni sygnał i smutny pociąg powoli odjechał. Przykład mężnego, bohaterskiego, pogodnego i chrześcijańskiego rozstania to św. Adrian i jego żona, św. Natalia, którzy zachęcali się do wytrwania w wierze w obliczu męczeństwa i pocieszali się nadzieją wspólnego życia i szczęścia w niebie.
Ostatnia partia do Orła wyjechała po kilku dniach, 13 czerwca 1924 roku. Odprowadziłam i tę partię, z nią bowiem wyjeżdżał i mój mąż, Donat Nowicki. W Moskwie pozostały na wolności tylko trzy siostry dominikanki. Siostra Katarzyna — Tatiana Gałkina była bardzo ciężko chora. Przez kilka miesięcy cierpiała na ciężką chorobę mózgu i w lutym 1925 roku umarła. Nie aresztowano siostry A. Bałaszowej doglądającej chorej i najmłodszej siostry Hiacynty — Anny Żołkinej. Cerkiew nasza pozostała bez kapłana.
Siostry rozdzielone
Podążmy teraz za siostrami na zsyłce. Większość sióstr wysłano wraz z matką na Sybir. Do Jekaterynburga wieziono je wszystkie razem, tam zaczęto je rozdzielać. Skierowano je po jednej albo po dwie w różne strony Syberii, często do zapadłych i głuchych wsi, odległych o setki kilometrów od kolei. Posuwając się w dół rzeki Ob, na północ, statek wysadzał regularnie na brzeg po jednej lub dwie siostry, sam zaś płynął na północ, uwożąc coraz dalej w nieznane okolice drogie osoby.
Część sióstr zesłano do punktu najdalej położnego na północ przy Oceanie Lodowatym. Jedną, do tego najmłodszą — Zofię Ejsmond, tj. siostrę Filomenę — umieszczono w miasteczku Obdorsku przy Oceanie Lodowatym, a dwie ostatnie — były to siostra Maria Róża, Wiera Chmielewaja i siostra Łucja, Anna Dawidziuk — odesłano do tundr o 150–200 wiorst od tego miasteczka, do wsi Muży. Siostry Horodziec i Pożarska pozostały niedaleko Bierezowa. Siostry Teresa i Weronika były odesłane do wsi Czornoje i szły pieszo z obozem rybnym około 300 kilometrów. Przemoczone od deszczu suszyły przy ogniu odzież, a spały w polu. Na domiar złego zagubił woźnica ich rzeczy, więc pozostały bez żadnych środków do życia. Siostra Małgorzata, Olga Spieczynska, musiała mieszkać cały rok w jurcie Samojedów.
Pożywienie mieszkańców składało się przeważnie z mrożonej ryby. Jedzono ją na surowo, odrywając kawałki rękami i zębami. W tych warunkach nabawiły się siostry silnego reumatyzmu, kataru żołądka, zepsuły sobie zęby, bo od gryzienia zmarzłej ryby ścierała się emalia, a nawet same zęby. Chcąc się podtrzymać na duchu, musiały siostry brać się do każdej roboty.
Najnieznośniejsze dla zesłańca było to, że go w każdej chwili mogli przerzucić z miejsca na miejsce. Nieraz zesłany nie zdążył znaleźć jeszcze pracy, a już przerzucano go gdzie indziej. Siostry również często przerzucano, bojąc się ich wpływu na otoczenie.
Siostrzana wspólnota na odległość
W ciągu pierwszych dwóch lat miały siostry pociechę w korespondencji z matką. Matka siedziała w więzieniu w Tobolsku i nie robiono jej z początku trudności z korespondowaniem. Później zabroniono jej tego zupełnie. Siostry korespondowały również z pozostającą na wolności siostrą Katarzyną Bałaszową, która starała się dopomagać im we wszystkim. Przesłała każdej z nich książkę do nabożeństwa, Ewangelie, Psałterz i kilka innych książek treści religijnej. Były one dla sióstr prawdziwym skarbem. Prócz tego usiłowała s. Bałaszowa organizować w miarę możności pomoc materialną zesłanym siostrom i księżom. Mimo bardzo trudnych warunków przesłała im nieco garderoby i pieniędzy. Na wszystkie listy zesłanych odpowiadała z miłością i uwagą, starając się zawsze umieścić w liście kilka myśli pobożnych.
Prowadząc szeroką korespondencję z zesłanymi siostrami i organizując dla nich pomoc, narażała się bardzo poważnie, ale inaczej postępować nie chciała i nie mogła. Stała śmiało i odważnie na posterunku. I rzeczywiście, latem 1927 roku aresztowano ją i osadzono na trzy lata na Wyspach Sołowieckich za organizowanie pomocy zesłanym.
Po niej pozostała w Moskwie na wolności ostatnia dominikanka, młoda jeszcze siostra Hiacynta, A. Żołkina. Po aresztowaniu Bałaszowej nie było komu zająć się zorganizowaniem pomocy uwięzionym i młoda, a niedoświadczona siostra postanowiła podzielić się tą troską ze mną. Na tym posterunku trwałyśmy cztery lata. 15 lutego 1931 roku zostałyśmy obie aresztowane wraz z innymi Rosjankami i Polakami wyznania katolickiego. Za organizowanie pomocy więźniom zostałyśmy skazane na trzy lata łagrów na Syberii.
Radość w ofierze
W więzieniu butyrskim w Moskwie spotkałam siostrę Magdalenę, Marię Komarowską. Po długim więzieniu pozostała ona tąż samą córką świętego Dominika i jej typ dominikański nie zatracił swego charakteru. Uderzyła mnie jej radość w ofierze i swoboda ducha. Nie zważając na ciężkie warunki wygnania, na niedostatek materialny, nadwerężone zdrowie, ciężkie choroby i niepewność, była ona zawsze wesoła i swobodna. Więźniowie, którzy byli z nią w drodze na wygnanie i w więzieniu, wyrażali się o niej ze współczuciem i mówili: „Nasza siostra Magdalena jest bardzo dobra i wesoła, każdego rozweseli i pomoże”. W rzeczy samej, osiągnęła ona stan radości w ofierze.
Co do mnie, to w czasie więzienia i złączonych z tym doświadczeń starałam się nie utracić pokornego i cierpliwego znoszenia krzyża. Dziękuję Bogu za to, że nie szemrałam. Stanu jednak radości w ofierze nie miałam. Pan Bóg obdarzył mnie tylko wewnętrznym pokojem i równowagą.
Pragnienie Eucharystii
Całe trzy lata przebyły siostry na Syberii bez kapłana i Sakramentów. W Tobolsku na zsyłce był kapłan katolicki obrządku wschodniego, mianowicie patriarcha naszego ruchu w Rosji, Ojciec Aleksy Zierczaninow. Przez jakiś czas przebywało [tam także] kilka sióstr […]. Trudno wyrazić, jak były one szczęśliwe, że mogły niekiedy być na Mszy św. W Tobolsku był kościół łaciński, księży jednak już dawno nie było. Czasami odprawiał tam Mszę o. Zierczaninow. Niektóre siostry przebywające w niezbyt dalekiej odległości od miasta wypraszały sobie u GPU pozwolenie na wyjazd doń do dentysty lub do lekarza. Tam spowiadały się i przyjmowały Komunię św. O, gdyby można było wypowiedzieć, jak dusza więźnia pragnie Pana Jezusa utajonego w Eucharystii!
Siostra Filomena
Siostra Filomena przeszła na katolicyzm na rok przed zesłaniem, a dominikanką była tylko trzy miesiące. Pierwszy rok zesłania była sama, dopiero po roku przybyła do niej siostra Komarowska. Tuż przed aresztowaniem s. Filomena ukończyła dopiero 20 lat i była pięknej i szlachetnej powierzchowności. Zdawało się rzeczą niepokojącą, że ta młoda i piękna, a do tego jeszcze niedoświadczona w życiu duchowym panienka dostała się na zesłanie. Ale s. Filomena gorąco pokochała Pana Boga i nie było wątpliwości co do jej prawdziwego i szczerego powołania.
Znalazła sobie mieszkanie u bogatego rybaka mającego liczną rodzinę. S. Filomena potrafiła w tej rodzinie obudzić świętą wiarę i gotowość przyjęcia katolicyzmu. Kiedy później dołączyła do niej s. Magdalena Komarowska, nawróciły na katolicyzm kilka rodzin rybackich. Rodziny te składały się z dużej liczby członków, były dość kulturalne i piśmienne. Siostry nauczyły je odmawiać różaniec, drogę krzyżową i rozmyślania oraz robić rachunek sumienia. Nauczyły one wszystkich krótkiego katechizmu. Wzbudziły w nich miłość i uległość wobec Ojca Świętego. Dzieci chętnie uczyły się historii świętej i katechizmu. Co niedziela zbierano się razem i śpiewano Mszę św. oraz odmawiano różaniec. Latem z chwilą uruchomienia drogi wodnej na rzece Ob pojechali członkowie tych rodzin do Tobolska i przyjęli u ojca Zierczaninowa katolicyzm, składając wyznanie wiary. Ta maleńka garstka katolików marzyła o tym, by do nich trafił któryś z księży katolickich.
„Naszym przeznaczeniem umierać w zupełnym zapomnieniu”
Po odbyciu kary niektóre siostry — Dawidziuk, Pożarska, Gotowcowa i Komarowska — zostały aresztowane po raz drugi i powtórnie zesłane na wygnanie na dalsze trzy lata. Pierwsze dwie [wywieziono] do ziemi archangielskiej, Komarowską na Ural, a Gotowcową [skazano] na przymusowe roboty w miejscowym więzieniu. Powtórną zsyłkę przecierpieć jest rzeczą o wiele trudniejszą. Zdrowie jest bowiem nadwerężone, a do tego materialne warunki w ZSRR pogorszyły się w ostatnich latach znacznie i wielu zesłanych cierpi głód. Najgorsze jednak było to, że zesłanym dawano przymusowe roboty. Przy słabym zdrowiu i do tego lichym odżywianiu stawało się życie zesłanych niezmiernie trudnym. Wątpię, czy siostry będą kiedykolwiek dłużej wolne. Zsyłki będą się powtarzały, gdyż w społeczeństwie sowieckim nazywają je mniszkami, unitkami. Siostra Magdalena wyraziła myśl, że ich przeznaczeniem [jest] cierpieć i znosić bóle znane tylko Bogu, i umierać w zupełnym zapomnieniu.
Dwie największe „przestępczynie”
Parę słów o życiu więziennym matki K. Abrikosowej. Najpierw odsiadywała Dom Poprawczy w Tobolsku — trzy lata, potem tzw. Polityczny Izolator w Jarosławiu — bardzo surowe więzienie. W Tobolsku miała jeszcze prawo korespondowania z siostrami, co ją bardzo podtrzymywało na duchu. Do czasu izolacji pracowała nad usunięciem analfabetyzmu wśród więźniarek kryminalistek. Cieszyła się wśród nich wielką popularnością, miłością i autorytetem. Widząc, że władze bardzo uciskają matkę, starały się bronić jej na wszelki sposób i kilka razy wyraziły też głośno swoje protesty z powodu czynionych jej przykrości. Władze więzienne, widząc ogromny wpływ matki, izolowały ją zupełnie i umieściły w pojedynczej celi. Odebrano jej prawo korespondowania i religijne książki. Nie pozwolono jej nawet mieć Ewangelii 2
Również siostra Sielankowa przebyła całe dziewięć lat w więzieniu w celi pojedynczej — w Suzdalu, potem w Jarosławiu. W więzieniu okazała się katoliczką i dominikanką w całym słowa znaczeniu. Na więźniach robiła wrażenie człowieka o stałych zasadach i bardzo wymagającego od siebie. Zadziwiała też wszystkich swoim wielostronnym wykształceniem.
Najmłodsza
W roku 1931 razem z siostrą Hiacyntą jechała na zesłanie bardzo młoda tercjarka Nora Rubaszewa. Miała zaledwie 21 lat. Ojciec jej był tradycyjnym starozakonnym żydem. Nora skończyła w roku 1930 sowiecki uniwersytet. Nawróciła się zupełnie samodzielnie pod wpływem lektury rosyjskich powieściopisarzy — Tołstoja, Dostojewskiego, Leskowa i innych. Bardzo pilnie czytała Ewangelię, kiedy jeszcze nie myślała o chrześcijaństwie. Sympatię do chrześcijaństwa rozbudziła w niej niańka lat dziecinnych, prosta kobieta prawosławna. Nora już w dzieciństwie wierzyła w boskość Chrystusa.
Opatrzność zesłała jej jako nauczycielkę języka francuskiego Walentynę Sapożnikową. Poznawszy, że jest ona wierzącą katoliczką, prosiła ją Nora usilnie o skierowanie do katolickiego kapłana, by ją ochrzcił. Chrztu udzielił jej ojciec Sergiusz Sołowjow, gdy miała 17 lat. Nora to czysty idealny typ wiejskiej dziewczyny. Całą swą istotą płomiennie ukochała Chrystusa. W roku 1929 została dominikanką i przybrała imię św. Katarzyny Sieneńskiej.
Przyjęła ona wiarę bez wiedzy krewnych, a powiedziała im to dopiero wtedy, gdy uzyskała pełnoletność. W dniu 5 lutego 1931 została wraz z innymi katolikami aresztowana i skazana na pięć lat Sybiru w łagrze. Tak surowy wyrok spotkał ją głównie za to, że będąc Żydówką i sowiecką studentką, została katoliczką. Jak nas wszystkich, tak i ją skazano z paragrafów, które mówią o należeniu do nielegalnej organizacji antypaństwowej, agitacji antysowieckiej i szpiegostwie.
Tekst pochodzi z książki Legendy dominikańskie wydanej niedawno nakładem Wydawnictwa W drodze.
1 Chodzi tu zapewne o obrzęd odnowienia ślubów zakonnych.
2 Żywot Matki Abrikosowej, zob. Anatolia Nowicka, U szczytu ofiary, „Szkoła Chrystusowa” 16 (1938), s. 125–138.
Oceń