Dodawanie kolejnych grzechów pogrąża nas w niewoli zła, podczas gdy skrucha i odwrócenie się od grzechu – nawet bez spowiedzi – znacząco zmieniają sytuację przed Bogiem. Miłosierny Ojciec wybiega synowi naprzeciw, zanim ten wyznał swój grzech.
Czasami zastanawiamy się nad tym, kiedy zaczyna się grzech i zło w naszym życiu. Jak to rozpoznać? Czy irytacja na kogoś bliskiego to już grzech? W którym momencie odpoczynek staje się lenistwem? Kiedy też grzech powszedni staje się grzechem ciężkim i powinniśmy iść do spowiedzi?
W naszej mentalności ścierają się dwie szkoły, które rozkładają się pokoleniowo. Starszym osobom często towarzyszy lęk przed Bogiem, którego obrażamy przez grzech. Bóg jest sprawiedliwy i łatwo się gniewa. Moralne przykazania wyznaczają obszar, w którym wolno się poruszać. Gdy człowiek go przekracza – grzeszy. Stąd biorą się pytania (zresztą nie tylko u starszych!) o dokładne granice. Pozwalają one ustalić, czy mamy grzech, czy też „jesteśmy czyści”. Czy coś wolno, czy czegoś nie wolno?
Druga szkoła, dominująca w młodszym pokoleniu, podkreśla, że człowiek sam wytycza granice dobra i zła. Odczytuje je w swoim sumieniu. W sobie. Tego rodzaju duchowość jest dziś w modzie. Media często przeciwstawiają osobistą dojrzałość autorytetowi, także Kościoła. Człowiek powinien decydować sam, we własnym sumieniu. I nierzadko także sam się z Bogiem jednać. Bez pośredników. Bo czy oni są lepsi?
Oba spojrzenia są błędne. Są połowiczne. I karykaturalne. Stara szkoła, w której Bóg staje się bezdusznym biurokratą i prawnikiem. I nowa, która naiwnie wierzy w osobistą dojrzałość każdego człowieka. Już starożytni Rzymianie mawiali: Nemo est iudex in causa sua. Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. Rzadko wyrok jest wówczas sprawiedliwy i bezstronny…
Człowiek jest w gruncie rzeczy istotą tępą moralnie. Mam nadzieję, że roześmiałeś się, Czytelniku. Rozejrzyjmy się dookoła. Popatrzmy na siebie. Potrzebujemy – niczym krzaczki pomidorów – patyka mądrości Kościoła, aby nasze sumienie nie wpadło w piasek bylejakości, ale pięło się do góry i trzymało się prosto. Człowiek jest słaby i potrzebuje pomocy. Sprawdzonych tradycji i receptur. Sięgnijmy więc po to, czego uczy w tej materii Kościół.
Definicja grzechu i grzech śmiertelny
Grzech jest to „świadome i dobrowolne przekroczenie przykazań Boskich lub kościelnych”. Mamy tutaj trzy elementy: świadomość, dobrowolność i materię. Grzech śmiertelny popełniamy wtedy, kiedy do premedytacji dochodzi materia ciężka. W przypadku lekkiej materii będzie grzech lekki. Będzie lekki także przy ciężkiej materii, gdy brakuje świadomości lub dobrowolności.
Gdyby ująć problem matematycznie, to ciężar grzechu jest iloczynem świadomej winy, dobrowolności i materii. Gdy jednak mnożymy przez zero, nie ma grzechu. Nie będzie grzechu, gdy brakuje świadomości lub gdy coś dokonuje się przemocą. W praktyce jednak rzadko się zdarza, żebyśmy byli zupełnie niewinni. Zwykle człowiek uświadamia sobie w jakimś stopniu własne zło. Katechizm Kościoła katolickiego uczy, ż
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń