Teologia tworzenia
Oferta specjalna -25%

Pierwszy List do Koryntian

0 opinie
Wyczyść

Człowiek, stworzony na obraz Boga, przez swoją pracę uczestniczy w dziele swego Stwórcy i na miarę swoich ludzkich możliwości poniekąd dalej je rozwija i dopełnia, postępując wciąż naprzód w odsłanianiu ukrytych w całym stworzeniu zasobów i wartości (LE 25).

Zwierzęta nie pracują, pracuje jedynie człowiek, podkreśla Papież. Praca „nosi znamię osoby działającej we wspólnocie osób”. Ma ona wymiar wewnętrzny, wymiar duchowy i intencjonalny, wymiar intelektu i woli. „Człowiek jest obrazem Boga między innymi dzięki nakazowi otrzymanemu od swojego Stwórcy, by czynił sobie ziemię poddaną, by panował nad nią. W wypełnianiu tego polecenia człowiek, każda istota ludzka, odzwierciedla działanie samego Stwórcy wszechświata” (Laborem exercens 4 — dalej LE). (…) Tak więc Papież uważa, że Stwórca ukrył w stworzeniu wiele bogactw, których odkrycie poprzez świadomie podejmowaną pracę jest zadaniem człowieka. Ojciec Święty sugeruje, że przyszłe fazy rozwoju „może częściowo już się zarysowują, ale w znacznej mierze pozostają przed człowiekiem jako jeszcze nieznane i zakryte”. Technika zaś zdaniem Papieża to „owoc pracy ludzkiego umysłu i historyczne potwierdzenie panowania człowieka nad przyrodą” (LE 5).

Jednakże technika może stać się także wrogiem człowieka. Stąd też Papież zwraca się do osoby ludzkiej jako do podmiotu pracy: „Ostatecznie bowiem celem pracy: jakiejkolwiek pracy spełnianej przez człowieka — choćby była to praca najbardziej »służebna«, monotonna, w skali potocznego wartościowania wręcz upośledzająca — pozostaje zawsze sam człowiek” (LE 6). Każdy, kto kiedykolwiek oddawał się jakiejkolwiek pracy, zna trud i cierpienie, które zawsze się z nią łączą, czy będzie to nauczyciel, dentysta, pracownik żwirowni, górnik, kaznodzieja czy polityk. (…) Jak stwierdza Papież „od samego początku kształtowania się ery przemysłowej, chrześcijańska prawda o pracy musiała się przeciwstawić różnym kierunkom myślenia materialistycznego i ekonomistycznego” (LE 7). Oto jak opisuje ten problem:

Niektórzy zwolennicy takich idei pojmowali i traktowali pracę jako pewnego rodzaju „towar”, który pracownik — w szczególności robotnik w przemyśle — „sprzedaje” pracodawcy, a zarazem posiadaczowi kapitału, czyli zespołu narzędzi i środków umożliwiających produkcję. Ten sposób rozumienia pracy był głoszony dawniej, zwłaszcza chyba w pierwszej połowie XIX stulecia, z kolei wyraźne sformułowania tego typu raczej zanikły, ustępując wobec bardziej humanistycznego sposobu myślenia i wartościowania pracy (LE 7) .

Papież krytycznie ocenia:

…przyspieszony postęp cywilizacji jednostronnie materialnej, w której przywiązuje się wagę przede wszystkim do przedmiotowego wymiaru pracy, natomiast wymiar podmiotowy — to wszystko, co pozostaje w bezpośrednim lub pośrednim związku z samym podmiotem pracy — pozostaje na dalszym planie. W każdym takim wypadku, w każdej tego typu sytuacji społecznej zachodzi pomieszanie, a nawet wręcz odwrócenie porządku wyznaczonego po raz pierwszy już słowami Księgi Rodzaju; człowiek zostaje potraktowany jako narzędzie produkcji, podczas gdy powinien on — on jeden, bez względu na to, jaką pracę wypełnia — być traktowany jako jej sprawczy podmiot, a więc właściwy sprawca i twórca. Takie właśnie odwrócenie porządku, bez względu na to, w imię jakiego programu i pod jaką nazwą się dokonuje, zasługiwałoby na miano „kapitalizmu” w znaczeniu, o którym mowa poniżej. Wiadomo, że „kapitalizm” ma swoje historycznie ustalone znaczenie jako system i ustrój ekonomiczno–społeczny, przeciwstawny do „socjalizmu” lub „komunizmu”. Natomiast w świetle analizy tej podstawowej rzeczywistości całego procesu gospodarczego, a przede wszystkim struktur produkcji, jaką jest właśnie praca, wypada przyjąć, że błąd kapitalizmu pierwotnego może powtórzyć się wszędzie tam, gdzie człowiek zostaje potraktowany poniekąd na równi z całym zespołem materialnych środków produkcji, jako narzędzie, a nie — jak to odpowiada właściwej godności jego pracy — jako podmiot i sprawca, a przez to samo także jako właściwy cel całego procesu produkcji (LE 7).

Wydaje się, że akceptując marksistowski pogląd na wczesny kapitalizm, zaś w szczególności definiując kapitalizm jako odwrócenie prawdziwego porządku, Papież popełnia historyczną niesprawiedliwość. Można to zilustrować olbrzymią różnicą pomiędzy pracą niewolniczą a pracą wolną w USA na początku XIX wieku. Stwierdzenie papieskie, że w kapitalizmie praca wolna jest traktowana jak „towar”, idzie zbyt daleko. Towar można kupić, nie podlega wynajęciu. Praca najemna zachowuje niezależność i godność, której brakuje zarówno chłopom pańszczyźnianym w Europie Środkowej, jak i niewolnikom w Stanach Zjednoczonych. Robotnik najemny zawiera umowę na określony czas dla osiągnięcia własnych celów. Bardzo dobrą tego ilustracją jest przemówienie Abrahama Lincolna wygłoszone na Targach Stanu Wisconsin w 1859 roku. W wielu punktach wystąpienie to antycypuje kluczowe tematy poruszane przez Laborem exercens (…):

Świat jest zgodny co do tego, że praca stanowi główne źródło zaspokajania ludzkich pragnień. Nie ma co do tego wątpliwości. Wątpliwości i znaczące różnice pojawiają się, gdy chodzi o najlepsze wykorzystanie pracy i zarządzanie nią. Niektórzy twierdzą, że praca istnieje wyłącznie w powiązaniu z kapitałem, że nikt nie pracowałby, gdyby ktoś inny, posiadający kapitał, nie nakłaniał go do tego w jakiś sposób poprzez wykorzystanie tegoż kapitału. To założywszy, zwolennicy tego poglądu przechodzą do rozważenia kwestii, czy lepszą metodą jest wynajmowanie przez kapitał pracowników, którzy godzą się pracować dobrowolnie, czy też kupowanie ich i zmuszanie do pracy bez ich zgody. Rozumowanie to doprowadza do naturalnej konkluzji, wszyscy pracujący to pracownicy najemni albo niewolnicy. Co więcej, uważa się, że stanie się choćby raz robotnikiem najemnym naznacza w nieunikniony sposób los człowieka na całe życie i że takie życie jest tak samo okropne, jeśli nie gorsze, od życia niewolnika (…).

Inni z kolei twierdzą, że zasugerowany związek pomiędzy kapitałem a pracą nie istnieje i że niekoniecznie osoba wolna w sposób nieunikniony wiąże się z pracą najemną na całe życie. Zwolennicy tego poglądu wykazują fałsz obu tych przesłanek i w konsekwencji także opartych na nich wniosków. Utrzymują oni, że praca jest pierwotna w stosunku do kapitału i jest odeń niezależna, że tak naprawdę kapitał jest owocem pracy i nie mógłby zaistnieć, gdyby wcześniej nie było pracy, że praca może istnieć bez kapitału, ale kapitał nie mógłby obejść się bez pracy. Stąd twierdzenie, że praca stoi ponad kapitałem 1

Doświadczenie podpowiadało Lincolnowi, że praca wolna jest czymś odmiennym od niewolnictwa czy pańszczyzny. Pracownik wolny zachowuje swoją godność i wolność, odczuwa pragnienie pięcia się w górę, choć nie zawsze daje się temu pragnieniu ponieść. (…) Jednym słowem trzeba podkreślić z mocą, że nie można zdefiniować kapitalizmu jako odwrócenia czy odejścia od podmiotowego wymiaru pracy, w którym pracownik najemny traktowany jest jedynie jako narzędzie produkcji. Takie odwrócenie jest jedynie grzechem przeciw kapitalizmowi, nie zaś charakterystyką jego wewnętrznej dynamiki. Jest wiele istotnych tekstów kapitalizmu demokratycznego, choćby pióra Adama Smitha czy Aleksandra Hamiltona, (…) które tak naprawdę postrzegają kwestię moralną podobnie, jak czyni to Jan Paweł II.

Priorytet pracy nad kapitałem

Papież Jan Paweł II przywołuje następnie „zasadę, której Kościół stale nauczał. Jest to zasada pierwszeństwa pracy przed kapitałem” (LE 12). W procesie produkcji, „praca jest zawsze przyczyną sprawczą, naczelną, podczas gdy »kapitał« jako zespół środków produkcji pozostaje tylko instrumentem: przyczyną nadrzędną”. Ta właśnie idea, którą Papież określa jako „oczywistą prawdę całego historycznego doświadczenia człowieka”, potwierdzona została przez Abrahama Lincolna w jego pierwszym dorocznym przemówieniu na forum Kongresu USA, wygłoszonym 3 XII 1861 roku. Używając sformułowań niemal identycznych z zawartymi wcześniej w mowie z okazji Targów Stanu Wisconsin w 1859 roku, Lincoln oświadczył wówczas:

Praca jest uprzednia wobec kapitału i niezależna od niego. Kapitał jest jedynie owocem pracy i nie mógłby zaistnieć, gdyby wcześniej nie istniała praca. Praca jest nadrzędna wobec kapitału i wymaga tym większej uwagi. Kapitał ma swoje prawa, które są warte ochrony podobnie jak jakiekolwiek inne prawa. Nie można też zaprzeczyć, że istnieje i prawdopodobnie istnieć będzie, związek między pracą i kapitałem, przynoszący obopólne korzyści. Błędem jest jednak zakładać, że związek ten obejmuje ogół pracy wykonywanej w danej wspólnocie 2

Ponadto Lincoln przywiązywał wielką wagę do zasady pracy dobrowolnej i jej nadrzędności wobec kapitału. Sam najmował robotników. Cenił sobie system wolności, tak politycznej, jak ekonomicznej, dostrzegając jej doniosłość dla całej ludzkości:

Jest to sprawiedliwy, szczodry i wydajny system, który wszystkim otwiera drogę i daje nadzieję, a w konsekwencji także udziela energii i zapewnia postęp, przyczyniając się do poprawy statusu wszystkich ludzi 3

Jeśli chodzi o wyższość pracy nad kapitałem, zarówno Abraham Lincoln, jak i Jan Paweł II uznają tę samą zasadę i oczekują, że będzie ona owocna dla wszystkich.

Znaczenie kapitału

Jak zauważyliśmy, definicja kapitału autorstwa Jana Pawła II jest pejoratywna i znacząco ograniczona. Ojciec Święty pisze: „Wszystko to, co mieści się w pojęciu »kapitału« — w znaczeniu zawężonym — jest tylko zespołem rzeczy” (LE 12). „Człowiek sam jeden jest osobą”, dodaje Papież. Do „zbioru rzeczy” zalicza „Oprócz zasobów natury stojących do dyspozycji człowieka, również ów zespół środków, za pomocą których człowiek przyswaja sobie zasoby natury, przetwarzając je na miarę swoich potrzeb (i w ten sposób poniekąd je »uczłowieczając«)” (LE 12). Można by uważać papieską definicję kapitału za zbyt wąską, ponieważ wyklucza ona osoby, których inwestycje w odkrywanie i przetwarzanie bogactw naturalnych i w środki produkcji wykraczają poza wyłącznie egoistyczne pragnienia zapewnienia sobie luksusu materialnego, charakterystyczne dla bogatej arystokracji wielu kultur większości stuleci. Jednakże Jan Paweł II używa swojej wąskiej definicji w twórczy sposób. Główną bowiem intencją Papieża jest ukazanie, że tak kapitał, jak i praca ogniskują się wokół jednego celu: prymatu osoby.

Dlatego też zdaniem Papieża „nie można oddzielać »kapitału« od pracy — i w żaden też sposób nie można przeciwstawić pracy kapitałowi ani kapitału pracy, ani tym bardziej — jak o tym będzie mowa poniżej — przeciwstawiać sobie konkretnych ludzi, stojących za tymi pojęciami” (LE 13). „Słusznym, to znaczy zgodnym z samą istotą sprawy; słusznym, to znaczy wewnętrznie prawdziwym i zarazem moralnie godziwym może być taki ustrój pracy, który u samych podstaw przezwycięża antynomie pracy i kapitału”. Jak twierdzi Ojciec Święty: „Antynomia pracy i kapitału ma swoje źródło nie w strukturze samego procesu produkcji ani też samego procesu ekonomicznego w ogólności”. To zadziwiająco niemarksistowski pogląd. Generalnie, jak twierdzi Papież, proces ekonomiczny „wykazuje wzajemne przenikanie się pracy i tego, co przyzwyczailiśmy się nazywać kapitałem — ich związek nierozerwalny”. (…) Autor pisze dalej: „o wszystkim tym, co w procesie produkcji stanowi zespół »rzeczy«, instrumentów, kapitału, możemy tylko twierdzić, że warunkuje pracę człowieka, nie możemy natomiast powiedzieć, że stanowi jakby anonimowy »podmiot« uzależniający człowieka i jego pracę”.

Papież przypisuje antynomię kapitału i pracy, jak gdyby oba pojęcia były bezosobowymi siłami, błędnemu postrzeganiu pracy ludzkiej wyłącznie przez pryzmat jej ekonomicznych celów. Błąd ten nazywa „ekonomizmem”; u jego podstaw leży materializm, czyli wiara w prymat czy nadrzędną wartość tego, co materialne, nad tym, co osobowe i duchowe. Papież uważa, iż materializm dialektyczny rygorystycznie trzymał się takiej linii, ale że „ekonomizm miał znaczenie decydujące — i wcześniej zaważył na takim właśnie niehumanistycznym postawieniu tego problemu aniżeli filozoficzny system materializmu”.

Wydaje się, że w tym miejscu Ojciec Święty nie zauważa, że jako dyscyplina nauki myśl ekonomiczna w nieunikniony sposób abstrahuje od pełni dyskursu humanistycznego, po to, by skoncentrować się wyłącznie na jednym aspekcie rzeczywistości. Tak się dzieje ze wszystkimi dyscyplinami wiedzy. W tym konkretnym przypadku błędem byłaby nie tyle sama nauka czy jej abstrakcyjność, ile odwoływanie się do niej w taki sposób, jakby dawała ona pełny obraz życia ludzkiego. W tym rozumieniu ekonomizm tak się ma do ekonomii, jak scjentyzm do nauki.

Papież jednakże otwarcie akceptuje tę kwestię, przyznając jasno, że „antynomia pracy i kapitału — antynomia, w ramach której praca została oddzielona od kapitału i przeciwstawiona mu jako poniekąd równorzędny ontycznie element procesu ekonomicznego — bierze swój początek nie w samej tylko filozofii oraz teoriach ekonomii XVIII stulecia, ale o wiele bardziej jeszcze w całej ekonomiczno–społecznej praktyce tamtych czasów rodzącej się i gwałtownie rozwijającej industrializacji”. Zbyt wiele uwagi poświęcało się środkom, tworzeniu bogactwa, a zbyt mało celowi, czyli samemu człowiekowi. „Ten to właśnie błąd porządku praktycznego ugodził przede wszystkim w pracę ludzką, w człowieka pracy”. Autor encykliki zauważa, że „Tenże sam błąd, który ma już swoją określoną postać historyczną, związaną z okresem pierwotnego kapitalizmu i liberalizmu” może być jednak powtórzony, o ile pojawią się znowu podobne okoliczności.

Z punktu widzenia kapitalizmu demokratycznego można by wysunąć kilka zastrzeżeń do papieskiego spostrzeżenia. Abraham Lincoln usprawiedliwiał system ekonomiczny w ten sam sposób. Dziwi jednak postrzeganie pracy w kategoriach subiektywnych, personalistycznych, bez jednoczesnej oceny kapitalizmu za pomocą takich samych humanistycznych kryteriów, ponieważ sposoby wykorzystania bogactwa przez ludzi mają poważne konsekwencje moralne dla całych społeczeństw. Jeśli ludzie bogaci opływają w dostatki i wydają pieniądze wyłącznie na własne rozrywki, wytwarza to szczególną atmosferę w całym aparacie politycznym. Pod koniec XVIII stulecia Adam Smith zwracał uwagę na te miasta europejskie, które żyły z zysków czerpanych z sądów i administracji. We wszystkich przypadkach mieszkańcy takich miast, uzależnieni od wydawanych w ten sposób pieniędzy, prowadzili życie gnuśne i leniwe. Całkiem odmienny styl życia charakteryzował zaś mieszkańców tych stosunkowo nielicznych miast, w których bogactwo zaczęto inwestować w handel i przemysł. Krótko mówiąc to, czy ludzie zamożni po prostu przejedzą swój majątek, czy też będą go oszczędzać i zainwestują, ma konsekwencje moralne. Także kapitał ma swój subiektywny, moralny i humanistyczny wymiar. Co więcej, niektórzy humaniści mówią dziś o zachowaniach i umiejętnościach wypracowanych przez jednostki i społeczności jako o „kapitale ludzkim”, pewnego rodzaju bogactwie naturalnym rozwiniętym w swoim potencjale. W odróżnieniu od własności materialnych, uwewnętrznione umiejętności są niezbywalne; w momencie nabycia stają się one częścią danej osoby.

Własność

W punkcie 14., poświęconym kwestii własności, Papież wskazuje, że omawiając zagadnienia pracy i kapitału, nie ma na uwadze abstrakcyjnych pojęć czy bezosobowych sił:

Za jednym i drugim pojęciem stoją ludzie, żywi konkretni ludzie, z jednej strony ci, którzy wykonują pracę, nie będąc właścicielami środków produkcji, z drugiej ci, którzy są przedsiębiorcami i posiadaczami tych środków albo są przedstawicielami właścicieli. Tak więc w całokształt tego trudnego historycznego procesu od początku wchodzi sprawa własności (LE 14).

W encyklikach Rerum novarumMater et magistra Jan Paweł II opowiada się za „prawem własności prywatnej, również gdy chodzi o środki produkcji”. Ta katolicka zasada, podkreśla Papież, „różni się radykalnie od programu kolektywizmu głoszonego przez marksizm, a także na przestrzeni dziesięcioleci, jakie minęły od czasów encykliki Leona XIII”. Następnie dodaje: „Różni się ona równocześnie od programu kapitalizmu stosowanego w praktyce przez liberalizm i zbudowane na nim ustroje polityczne”. Żadnemu papieżowi nie przyszło żyć w systemie kapitalistycznym, liberalizmie i demokracji; co charakterystyczne, począwszy od Piusa IX, papieże potępiali „liberalizm”. Pouczające jest dokładne prześledzenie tego, dlaczego Jan Paweł II uważa, że zasady katolicyzmu różnią się dziś od kapitalizmu demokratycznego. Jak pisze Ojciec Święty: „różnica polega na sposobie rozumienia samego prawa własności”. Jednakże opis tej różnicy prowokuje więcej pytań, aniżeli udziela na nie odpowiedzi. W praktyce kapitalizmu demokratycznego, czy ma to miejsce w USA, Japonii, Niemczech czy gdziekolwiek indziej (gdzie można powiedzieć, że respektuje się własność prywatną i prawa rynku w dziedzinie ekonomii, demokrację i prawa człowieka w dziedzinie polityki, a pluralizm liberalny w kulturze), poruszane przez Papieża zagadnienie podporządkowania własności prywatnej dobru wspólnemu jest realizowane instytucjonalnie na wiele sposobów. Tradycja chrześcijańska, jak pisze Papież, nigdy nie traktowała własności prywatnej jako zasady „absolutnej i nienaruszalnej”. Środki produkcji:

Nie mogą (…) być posiadane wbrew pracy, nie mogą też być posiadane dla posiadania, ponieważ jedynym prawowitym tytułem ich posiadania — i to zarówno w formie własności prywatnej, jak też publicznej czy kolektywnej — jest, ażeby służyły pracy. Dalej zaś: ażeby służąc pracy, umożliwiały realizację pierwszej zasady w tym porządku, jaką jest uniwersalne przeznaczenie dóbr i prawo powszechnego ich używania (LE 14).

Papież konkluduje, że „nie jest wykluczone również — pod odpowiednimi warunkami — uspołecznianie pewnych środków produkcji.” Jak się wydaje, takie „uspołecznienie” już zaistniało praktycznie we wszystkich zaawansowanych gospodarkach dzięki potężnym i złożonym regulacjom i przepisom prawa handlowego. Inne formy „uspołecznienia” nastąpiły bezpośrednio poprzez częściowy nacjonalizm gałęzi przemysłu, takich jak transport czy usługi komunalne, oraz poprzez akcjonariat pracowniczy, pracownicze systemy emerytalne i inne tego typu instrumenty.

Jak pisze Papież, „z tego punktu widzenia nadal pozostaje rzeczą nie do przyjęcia stanowisko »sztywnego« kapitalizmu, który broni wyłącznego prawa własności prywatnej środków produkcji jako nienaruszalnego »dogmatu« w życiu ekonomicznym. Zasada poszanowania pracy domaga się tego, ażeby prawo to było poddawane twórczej rewizji tak w teorii, jak i w praktyce”. Jednakże na przykład prawo własnościowe w USA przeszło w okresie ostatnich 50 lat prawdziwie rewolucyjne zmiany z racji dużego stopnia skomplikowania patentów, innowacji, daleko idących zmian w produkcji itp. Sam Papież podkreśla, że mówiąc o pracy, która obecnie modyfikuje dziedzictwo kapitału danego narodu, musi wspomnieć „nie tylko o tak zwanej pracy fizycznej, ale także o wielorakiej pracy umysłowej, od koncepcyjnej do kierowniczej”. To ważna kwestia, gdyż obecnie własność w wielkich firmach jest znacznie rozproszona i nawet relacja zarządów firm do własności przypomina raczej stosunek pracy aniżeli stosunek właściciela–zarządcy z wcześniejszego okresu.

„W tym świetle”, stwierdza Papież, „nabierają wymowy szczególnej słuszności liczne propozycje wysuwane przez przedstawicieli katolickiej nauki społecznej”, które zostały wprowadzone w życie: „o współwłasności środków pracy, o udziale pracowników w zarządzie lub w zyskach przedsiębiorstw, o tak zwanym akcjonariacie pracy itp.”. Uznanie „pracy i człowieka pracy w procesie produkcji domaga się różnych adaptacji w zakresie samego prawa własności środków produkcji”.

Papież domaga się więc „dalszej rewizji (sztywnego) kapitalizmu”. Dodaje jednak:

owych tak bardzo pożądanych i wielorakich reform nie można dokonać przez apriorycznie pojętą likwidację własności prywatnej środków produkcji. Wypada bowiem zauważyć, że proste odebranie owych środków produkcji (kapitału) z rąk ich prywatnych właścicieli nie jest wystarczające do ich uspołecznienia w sposób zadowalający.

Autor encykliki atakuje nową klasę menedżerów systemów kolektywnych: „Ta grupa zarządzająca i dysponująca może wywiązywać się ze swoich zadań w sposób zadowalający z punktu widzenia prymatu pracy, ale może zadania te spełniać źle, broniąc równocześnie dla siebie monopolu zarządzania i dysponowania środkami produkcji i nie cofając się nawet przed naruszaniem owych zasadniczych praw człowieka”. (…)

Wreszcie Papież podsumowuje swoje „personalistyczne” podejście: „Praca w jakimś sensie jest nierozłączna od kapitału”, a pracownik „pragnie, aby owoce tej pracy służyły jemu i drugim oraz ażeby w samym procesie pracy mógł występować jako współodpowiedzialny i współtwórca warsztatu, przy którym pracuje” (LE 15). Nie chce on być częścią „w systemie nadmiernej biurokratycznej centralizacji, w której człowiek pracujący czuje się raczej trybem w wielkim mechanizmie, poruszanym odgórnie”, gdyż „praca ludzka odnosi się nie tylko do ekonomii, ale ma także, a nawet przede wszystkim wartości osobowe”. „Ta przede wszystkim racja przemawia za prywatnym posiadaniem również samych środków produkcji”. Podejście personalistyczne zakłada, że człowiek może mieć „poczucie, że pracuje »na swoim«”. Własność prywatna stanowi sekret zarówno personalizmu, jak i kreatywności.

Inwencja i odkrywczość

Poprzez wybór biblijnej kategorii stworzenia jako fundamentalnej metafory porządku społecznego Jan Paweł II wykracza poza „teologię wyzwolenia” w kierunku czegoś głębszego i bardziej obiecującego. „Praca w swym podmiotowym wymiarze jest zawsze działaniem osoby, actus personae, zatem uczestniczy w niej cały człowiek, uczestniczy ciało i duch, bez względu na to, czy jest to praca fizyczna czy umysłowa” (LE 24). Pozostając ze sobą w zgodzie, człowiek „przez swoją pracę uczestniczy w dziele swego Stwórcy”. Co więcej, człowiek „na miarę swoich ludzkich możliwości poniekąd dalej je rozwija i dopełnia, postępując wciąż naprzód w odsłanianiu ukrytych w całym stworzeniu zasobów i wartości” (LE 25).

W rozumieniu Jana Pawła II Stwórca ukrył w obrębie stworzenia niewypowiedziane bogactwa i możliwości, których odkrycie i realizacja dla dobra wszystkich jest powołaniem człowieka. Stąd też Papież z mocą podkreśla wartość inwencji i odkrywczości. Są one „złotym ściegiem” odkrywanym w całym przebiegu historii — ludzie poprzez swoją pracę odkrywają i wykorzystują z pożytkiem dla siebie coraz to więcej sekretów Stwórcy. Dzięki takim właśnie odkryciom człowiek „czyni sobie ziemię poddaną”.

Człowiek panuje nad ziemią już poprzez to, że oswaja i hoduje zwierzęta, czerpiąc z tego dla siebie konieczne pożywienie i odzienie, a także przez to, że może wydobywać z ziemi i morza różne bogactwa naturalne. Daleko bardziej jednak człowiek „panuje nad ziemią”, gdy zaczyna tę ziemię uprawiać, a z kolei jej płody przetwarza, przystosowując je do swego użytku. W ten sposób rolnictwo stanowi wciąż podstawową dziedzinę życia gospodarczego i przez pracę ludzką nieodzowny składnik produkcji. Przemysł z kolei będzie polegał zawsze na odpowiednim zespoleniu bogactw ziemi — czy to żywych zasobów natury, czy produktów rolnych, czy też bogactw mineralnych lub chemicznych — z pracą człowieka, zarówno fizyczną, jak i intelektualną. To samo odnosi się w pewnym sensie także do dziedziny tak zwanych usług, jak niemniej do badań teoretycznych lub stosowanych (LE 5).

Powyższy fragment kolejny raz prowokuje mnie do powrotu do sądów wyrażanych przez Abrahama Lincolna w Wisconsin w roku 1859. Lincoln zwrócił uwagę na to, jak ogromne jest bogactwo naszej ziemi, kiedy jej tajemnice przenika umysł ludzki. Mówił też o tym, jak można w sposób twórczy wykorzystać intelekt w każdym aspekcie pracy ludzkiej. Tak naprawdę Lincoln wezwał farmerów z Wisconsin do tego, do czego wzywa nas dzisiaj Jan Paweł II, do stania się ludźmi współtworzącymi z Bogiem:

Żadne inne zajęcie nie otwiera tak szerokiego pola dla zyskownego i harmonijnego połączenia pracy fizycznej z myślą intelektu, jak praca na roli. Nie znam żadnej przyjemniejszej myśli aniżeli odkrywanie czegoś, co jest jednocześnie nowe i wartościowe; nie ma niczego, co bardziej ulżyłoby trudowi i osłodziło go, aniżeli nadzieja na podobne odkrycie (…) 4

Teologia tworzenia

Człowiek pracujący — homo faber — nie jest determinowany wyłącznie przez siły zewnętrzne. Jego własne zdolności do refleksji, inwencji i innowacji stanowią w nim imago Dei — obraz Boga Stwórcy. Osoba ludzka działa w sposób planowy, twórczy i przemyślany, posługując się intelektem. Człowiek sam podejmuje decyzje odnoszące się do niego samego. Taka jest właśnie radykalna teologia propagowana przez Jana Pawła II — podmiot ludzki wypełnia swoje powołanie poprzez współuczestnictwo w kreatywności Stwórcy. To właśnie poprzez wykorzystywanie swoich stwórczych talentów człowiek postępuje według woli Stwórcy, „aby praca umożliwiała człowiekowi osiągnięcie właściwego »panowania« w świecie widzialnym” (LE 9). W tym powołaniu osiąga „panowanie” nad wszelkimi siłami determinizmu.

Człowiek dlatego ma czynić sobie ziemię poddaną, ma nad nią panować, ponieważ jako „obraz Boga” jest osobą, czyli bytem podmiotowym uzdolnionym do planowego i celowego działania, zdolnym do stanowienia o sobie i zmierzającym do spełnienia siebie (LE 6).

Osoba ludzka nie jest wyłącznie wytworem natury i społeczeństwa. Człowiek jest w stanie przeciwstawić się społeczeństwu, wyrazić odmienne zdanie, wykazać heroizm, pozostać wiernym swojemu osobistemu powołaniu; ten sam człowiek jednocześnie wyraża wolę Boga poprzez samorealizację. Taka jest właśnie głęboka teoria indywidualizmu, lepiej może określonego mianem personalizmu, w duchu rozróżnienia przeprowadzonego przez Jacques’a Maritaina pomiędzy osobą a jednostką 5 

Teologia stworzenia autorstwa Jana Pawła II jest w oczywisty sposób odmienna od teologii wyzwolenia, choć jej cele — pokój, sprawiedliwość i wolność — pozostają niezmienione. Teologia stworzenia różni się od teologii wyzwolenia, po pierwsze, odrzuceniem tezy o walce klas. Po drugie, usprawiedliwia ona kapitał jako materialny wyraz pracy ludzkiej w historii, podkreślając jednocześnie prymat pracy. Po trzecie, odrzuca nadrzędność kontrastu między opresją i wyzwoleniem na rzecz dychotomii między kreatywnością a jej brakiem. Po czwarte, teologia stworzenia akcentuje ścisły związek osoby ludzkiej jako podmiotu pracy z jej prawem do owoców tejże pracy, w tym prawa do własności. Po piąte, teologia stworzenia podkreśla niebezpieczeństwa nacjonalizacji, kolektywizacji i uspołecznienia, w których dochodzi do władzy „nowa klasa” administracji rządowej, broniąca „dla siebie monopolu zarządzania i dysponowania środkami produkcji, i nie cofając się nawet przed naruszaniem owych zasadniczych praw człowieka” (LE 14). Po szóste, obie teologie różnią się między sobą interpretacją znaczenia „uspołecznienia” — teologia stworzenia interpretuje owo pojęcie o wiele dokładniej w celu zachowania w nim poszanowania dla poszczególnej osoby i jej prawa do własności:

O uspołecznieniu możemy mówić tylko wówczas, kiedy zostanie zabezpieczona podmiotowość społeczeństwa, to znaczy, gdy każdy na podstawie swej pracy będzie mógł uważać siebie równocześnie za współgospodarza wielkiego warsztatu pracy, przy którym pracuje razem ze wszystkimi (LE 14).

Jako środek do osiągnięcia tego celu Papież poleca kilka technik, które choć nie do końca dają się pogodzić z praktykami demokratycznego kapitalizmu, mają już duży stopień zaawansowania. W szczególności Ojciec Święty podkreśla „połączenie, o ile to jest możliwe, pracy z własnością kapitału i powołania do życia w szerokim zakresie organizmów pośrednich o celach gospodarczych, społecznych, kulturalnych” (LE 14). Papież zamieszcza w encyklice ważny akapit:

człowiek pracujący pragnie nie tylko należytej za swą pracę zapłaty, ale także uwzględnienia w samym procesie produkcji takich możliwości, ażeby mógł mieć poczucie, że pracując nawet na wspólnym, pracuje zarazem „na swoim”. To poczucie zostaje w nim wygaszone w systemie nadmiernej biurokratycznej centralizacji, w której człowiek pracujący czuje się raczej trybem w wielkim mechanizmie, poruszanym odgórnie, na prawach bardziej zwykłego narzędzia produkcji niż prawdziwego podmiotu pracy obdarzonego własną inicjatywą. (…) Zdaniem św. Tomasza z Akwinu, ta przede wszystkim racja przemawia za prywatnym posiadaniem również samych środków produkcji. Jeżeli przyjmujemy, że z różnych uzasadnionych motywów mogą istnieć wyjątki od zasady własności prywatnej — co więcej, jeśli w naszej epoce jesteśmy świadkami wprowadzania w życie ustroju własności „uspołecznionej” — to jednak argument personalistyczny nie traci swojej mocy zarówno zasadniczej, jak i praktycznej. Każde celowe i owocne uspołecznienie środków produkcji musi uwzględniać ten argument. Należy uczynić wszystko, aby człowiek również i w takim systemie mógł zachować poczucie, że pracuje „na swoim” (LE 15).

Wreszcie teologia stworzenia zmierza do poprawy losu ludzi ubogich, przez co przezwycięża trudną sprzeczność w ramach teologii wyzwolenia, która głosi „opcję na rzecz ubogich” bez zaproponowania systemu ekonomicznego na tyle twórczego, aby podnieść poziom życia ludzi biednych. (…) Polegając na wypróbowanych w ciągu ostatnich 40 lat, lecz zakończonych niepowodzeniem eksperymentach socjalizmu w ekonomii, teologia wyzwolenia nie daje ubogim do ręki nic oprócz kamienia. „Sam system ekonomiczny i proces produkcji zyskuje na tym, gdy te właśnie wartości osobowe są przestrzegane”, kiedy „osoba ludzka może mieć poczucie, że pracując nawet na wspólnym, pracuje zarazem »na swoim«” (LE 15).

Osoba ludzka jest stwórcą; nigdzie nie widać tego lepiej aniżeli podczas spełniania codziennych zadań ekonomicznych. Całe gospodarki muszą być kreatywne. Życie na poziomie zaspokojenia jedynie podstawowych potrzeb już nie wystarcza. Nie zapewnia ono takiego rodzaju opieki zdrowotnej, edukacji, rozrywki czy łączności z innymi, do jakiego zdolna jest dziś ludzkość. W niemal każdym państwie świata duże przestrzenie gruntów ornych pozostają nieuprawiane. Nie ma prawie państw, które nie byłyby rolniczo samowystarczalne. Mimo to jednak jakże wiele narodów nie jest się w stanie wyżywić. Nie da się tej sytuacji przypisać wyłącznie przyrodzie czy ludziom. Można natomiast obwiniać za taki stan rzeczy systemy ekonomii politycznej. Kraje takie jak Indie pokazały w ciągu minionego dziesięciolecia, w jaki sposób państwa niegdyś zależne od eksportu żywności mogą stać się samowystarczalne, a nawet eksportować nadwyżki żywności. Jest to możliwe dzięki wprowadzeniu zmian systemowych (zwłaszcza w zakresie stosowanie zachęt) i powszechnemu wykorzystaniu nauk agrotechnicznych; jednym słowem, konieczne jest uwolnienie potencjału ludzkiej kreatywności.

Stwórca nie wyposażył wszystkich państw jednakowo w bogactwa naturalne. Istnieją różnice kulturowe. Każdy człowiek przychodzi na świat w pewnym miejscu i w określonym czasie historii swojego narodu, jest członkiem „wielkiego społeczeństwa, do którego człowiek przynależy na podstawie szczególnych więzi kultury i historii”. Każda taka kultura „jest nie tylko wielkim, chociaż pośrednim »wychowawcą« każdego człowieka (każdy wszak wychowuje się w rodzinie na tych treściach i wartościach, jakie składają się na całość kultury danego narodu); jest ono także wielkim historycznym i społecznym wcieleniem pracy całych pokoleń” (LE 10). Jednakże we wszystkich z tych poszczególnych miejsc, w każdej z tych kultur historycznych, człowiek stworzony został na obraz i podobieństwo Boga. Każdy człowiek jest powołany do pracy i tworzenia. Teologia stworzenia nie antagonizuje ludzi, nie nastawia jednej klasy społecznej przeciwko innej, jednego narodu przeciw drugiemu. Wzywa ona do ludzkiej zdolności stwarzania nowego świata, novus ordo seclorum (…).

Jako pionier kreatywności, którą wyrazić może każdy naród świata, Stany Zjednoczone mają do odegrania szczególną rolę w dziele rozwoju, w jaki zaangażowany jest obecnie świat. Prawdą jest, że obecnie według szacunków ekspertów około 800 milionów ludzi na naszej planecie głoduje. Jednak 200 lat temu cała ludność ziemi, w większości prowadząc niedługie zresztą życie w ubóstwie, także liczyła 800 milionów. To olbrzymia kreatywność współczesnej pracy pozwoliła ludności ziemi wzrosnąć do 4,4 miliarda, z których 3,6 miliarda uniknęło życia w skrajnej nędzy. Stoi przed nami zadanie wymagające od nas całej naszej kreatywności — jest nim poprawa losu naszych najuboższych braci i sióstr. To jest nasza „opcja na rzecz ubogich”. Papież Jan Paweł II wzywa nas do tego nie w atmosferze urazy i wrogości, tak jak czynią to światowe ideologie, lecz za pomocą teologii stworzenia, w wierze i miłości. Jego nauczanie jest nauczaniem autentycznie chrześcijańskim, zakorzenionym zarówno w stuleciach refleksji nad Słowem Bożym, i w refleksji nad doświadczeniem naszych czasów. Jest to też teologia praxis — tego, co skuteczne, co skuteczne dla człowieka w jego indywidualności i dla „samego systemu ekonomicznego i procesu produkcji”. Tym, co daje efekty, jest taka organizacja społeczeństwa, która sprzyja kreatywności osoby. Takie społeczeństwo jest obrazem Świętej Trójcy, Stwórcy wszystkiego, Pana historii i Ducha obejmującego refleksją stworzenie.

tłum. Marcin Turski

Powyższy tekst pochodzi z książki pod tytułem Co–creation and Capitalism — John Paul II’s Laborem Exercens, Nowy Jork–Londyn 1983.

1 Richard N. Current, The Political Thought of Abraham Lincoln (Indianapolis, Ind.: Bobbs– –Merrill, 1967), s. 133–134.
2 Roy P. Basler, red., Abraham Lincoln: His Speeches and Writings (Cleveland: World Pub. Co., 1946), s. 633.
3 Ibidem, s. 634.
4 Current, The Political Thought of Abraham Lincoln, s. 136.
5 Cf. Jacques Maritain, The Person and the Common Good, roz. III, „Individuality and Personality”.

Teologia tworzenia
Michael Novak

(9 września 1933 r. w Johnstown, Pensylwania zm. 17 lutego 2017 r. w Waszyngtonie, Stany Zjednoczone) – amerykański politolog, filozof, ekonomista, teolog, ambasador USA, bliski współpracownik Ronalda Reagana, profesor American Enterprise Institute w Waszyngtonie....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze