Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Proponuję rekolekcje na temat pojednania: krótkie, ale treściwe, prowadzące w sposób nieubłagany, niezależnie od wewnętrznego oporu, do emocjonalnego oczyszczenia, może nawet będące zaczynem zmian w naszym codziennym życiu.
Na festiwalu filmowym w Cannes w 1996 roku w konkursowe szranki stanęły m.in. Sekrety i kłamstwa Mike’a Leigha oraz Przełamując fale Larsa von Triera. Główną nagrodę zdobył ten pierwszy, film Duńczyka zaś — drugą co do ważności. Dziś Przełamując fale (jak cała twórczość von Triera uznana za kultową) święci tryumfy, a film Mike’a Leigha powoli odchodzi w niepamięć.
Z głęboką satysfakcją obejrzałem po raz kolejny Sekrety i kłamstwa — dzieło bez wątpienia dojrzałe, w każdym znaczeniu tego słowa. Dwuipółgodzinny film Mike’a Leigha opowiada o dobrze sytuowanej czarnoskórej dwudziestokilkulatce Hortensji, która po śmierci przybranej matki postanawia odnaleźć swoją biologiczną matkę. Pierwszy krąg osób, na którym koncentruje się uwaga reżysera i scenarzysty w jednej osobie, to Hortensja i jej środowisko zawodowe oraz towarzyskie. Drugi krąg to prawdziwa matka Hortensji, czterdziestodwuletnia niezamężna Cyntia (o białym kolorze skóry) i jej druga córka Roksana. Trzeci krąg to małżeństwo Maurycego, brata Cyntii, i Moniki.
Osoby z tych kręgów są sobie całkowicie obce, choć — de iure — stanowią jedną rodzinę. W wypadku Hortensji obcość jest uzasadniona, wynika bowiem z niewiedzy; w dwóch pozostałych kręgach panuje nieomal pogarda. Czuje ją Monika, kobieta zamożna i z pretensjami, do siostry męża (Cyntii) i jej plebejskiego stylu życia. Cyntia odwzajemnia się bratowej podejrzeniami o niechęć do dzieci i materialistyczny egoizm. Wyrazem tego miałby być dom bratowej („Po co jej aż sześć sypialni?!”).
W tej rodzinie każdy coś ukrywa. Wszyscy żyją przypuszczeniami i pozorami prawdy, w atmosferze małych piekieł. Cyntia ukrywa przed córką fakt posiadania przez nią siostry. Sama zresztą nie wie, że urodziła czarnoskórą dziewczynkę. Roksana jest opryskliwa wobec matki, ma ciągłe pretensje do niej i do świata o swój parszywy — jak jej się zdaje — los. Cyntia kocha córkę, ale okazuje uczucia nieumiejętnie, popularną metodą „zagłaskać kota na śmierć”. Stale zwraca się do niej „kochanie”, czym rozsierdza córkę, nienawykłą do okazywania i przyjmowania uczuć. Maurycy i jego żona głęboko skrywają prawdziwy powód braku dzieci — bezpłodność Moniki. Fakt ten jest przyczyną ciągłego napięcia między małżonkami (Maurycy: „Wiesz, że cię bardzo kocham, ale omal nie rozbiło to naszego małżeństwa”). Maurycy, by nie drażnić żony, rzadko (niemal incognito) odwiedza swoją siostrę, z którą łączy go silna emocjonalna więź sięgająca czasów ich wzajemnego sierocego dzieciństwa i młodości.
Większa część filmu toczy się w dusznej atmosferze sekretów i kłamstw. Katalizatorem przemian staje się Hortensja, która bezkompromisowo, choć taktownie, dąży do poznania prawdy o sobie i swojej matce. Wyzwala psychiczne i emocjonalne reakcje, które w finale filmu zaskoczą widza. Nie jest to kolejny demaskatorski film o „strasznych mieszczanach” i pokoleniowej przepaści, o ludziach tkwiących w dobrowolnym więzieniu, którym są — zdaje się mówić niejeden twórca — rodzina i małżeństwo.
Problemem bohaterów Sekretów i kłamstw nie jest brak uczuć w stosunku do swoich bliskich, ale nieumiejętność ich okazywania. W filmie jest wiele dialogów i sytuacji będących oznaką z jednej strony wiary w dobrą wolę bohaterów i ich uczucia, z drugiej strony zaś — nieudolnej, momentami wręcz katastrofalnej, formy ich wyrażania. Maurycy o swoim — obiektywnie nie najlepszym — ojcu mówi: „Musiał naprawdę cierpieć po śmierci matki, tylko nie umiał tego okazać”. Twórca przez cały film z wielką wyrozumiałością, momentami czułością portretuje bohaterów, ukazując ich jako osoby godne współczucia, wewnętrznie poranione. To, że ranią innych, jest skutkiem ich pierwotnych wewnętrznych urazów, ograniczeń, zahamowań, które uniemożliwiają prawdziwą komunikację z drugą osobą oraz szczerość w wyrażaniu uczuć. Finałowa scena przyniesie katharsis, które związane będzie z wyznaniem sobie wszystkich tajemnic i fałszów. Jak mówi Maurycy: „Całe życie pragnę czynić ludzi szczęśliwymi, a trzy najbliższe osoby, które kocham, wzajemnie się nie znoszą!”. W tym zdaniu zawiera się doświadczenie dalece wykraczające poza ramy filmu. Nie ma się co łudzić — film Mike’a Leigha jest prawie jak socjologiczny zwiad; problemy bohaterów przypominają wyniesione ze współczesnych domów małe piekła, które łatwo się zapalają, a trudno gasną.
Tymczasem budowanie trwałych relacji wymaga wysiłku ciągłego stawania w prawdzie, szczerości uczuć wyrażanych bez oporów i bez wstydu. Jak mówi Maurycy — w jakimś stopniu porte parole reżysera — „Najlepiej mówić prawdę, nikogo się nie zrani”. Znamienna jest diagnoza autora filmu, który w jednym z wywiadów powiedział: „Sądzę, iż dotykam jednej ze słabości społeczności europejskiej — wstydu w ujawnianiu uczuć, emocji” 1
Psychologiczny dramat Sekretów i kłamstw dotyka problematyki, która stanowi podstawy chrześcijańskiego pojednania. Zakłada ono wiarę w dobrą wolę drugiej osoby, przekonanie, iż jest ona uzdolniona do miłości, oraz zrozumienie jej słabości i ograniczeń, które uniemożliwiają duchową komunię. Prawdziwe pojednanie może się dokonać tylko na fundamencie szczerości i prawdy. Wymaga to od człowieka niemałej dozy wewnętrznego heroizmu związanej z pozbywaniem się cząstki samego siebie w procesie wychodzenia ku Drugiemu. Film Mike’a Leigha w artystycznie doskonałej formie rewaloryzuje te prawdy. Czyni to z pozycji świeckich, choć głęboko humanistycznych. Po raz kolejny okazuje się, jak bardzo humanizm warunkowany jest przez chrześcijańską koncepcję człowieka i moralności.
Film jest wciąż dostępny w dużych wypożyczalniach kaset wideo (np. „Beverly Hills”).
1 Dalej zaś powiedział: „Myślę, że najbardziej są tym skażeni dziennikarze. Mam na myśli przede wszystkim prasę brytyjską. Nasi dziennikarze to negatywne, destrukcyjne, śmieszne i próżne typy. Uważam, że nie są już zdolni do emocji. Może gdyby je odczuwali, nie potrafiliby pisać i dlatego boją się kierować emocjami?” („Kino” 1997/4).
Oceń