Myślę, że dla tych młodych Warmiaków, którzy wiedzą albo próbują zrozumieć, czy ten specyficzny głos, który noszą w sobie, jest wezwaniem skierowanym osobiście do nich, nie mogło być lepszej nowiny: do seminarium duchownego w Olsztynie nie zgłosił się ani jeden kandydat. To wiadomość tak dobra, że odczuwam z niej radość nawet ja, który z Kościołem instytucjonalnym stara się nie mieć nic wspólnego, lecz należę do ostatniego może pokolenia, które jeszcze pamięta, że pierwszym impulsem do jego założenia był Człowiek rysujący samotne ryby na piasku.
Skąd ta radość? Pierwsza rzecz to przekonanie, które płynie z życiowego doświadczenia i mówi, że bezbrzeżnie radosne jest tylko budowanie od zera. Skończyło się marne niewiele, zaczęło się wielkie nic. Nic, pośrodku którego można usiąść samemu ze sobą, z zapomnianą książką, z tym głosem, o którym nie wiemy, czy w ogóle jest, a jeśli, to czy jest właśnie do nas, bo we wrzasku stanu, w którym niby coś jeszcze jest, choć niczego tak naprawdę już nie ma, w zgiełku twierdzy, której się broni przed innymi, kiedy prawdziwy atak toczy się od środka, nie słychać głosu ani własnego, ani tych, którzy mówią do nas.
Tak właśnie – z pamięcią o młodym człowieku, którym byłem czterdzieści lat temu i któremu niekiedy się wydawało, że sły
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń