Metafizyka dialogu
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Przyjaźń Jerzego Klugera i Karola Wojtyły była w najwyższym stopniu szkołą ekumenizmu, uczyli się nawzajem prawdziwego, wypływającego z głębi serca dialogu.

Gra w piłkę nożną należała niewątpliwie do ulubionych rozrywek uczniów wadowickiego gimnazjum. Podział drużyn oparty był na nieskomplikowanej zasadzie: Polacy kontra Żydzi. Skład Kluger i Karol Wojtyła — przyjaciele z jednej klasy, grali wtedy przeciwko sobie. Jednak nie zawsze. Kiedy żydowskim chłopcom nie udawało się skompletować drużyny, wtedy Lolek chętnie stawał na bramce, świetnie jej zresztą broniąc.

W kontekście wydarzeń ostatnich dziesięcioleci chciałoby się rzec, że koleżeńskie zastępstwo na boisku było gestem profetycznym. Dnia 4 grudnia 2003 roku w Ambasadzie RP w Watykanie odbyła się uroczystość nadania Jerzemu Klugerowi tytułu Człowieka Pojednania. Polska Rada Chrześcijan i Żydów przyznaje tę godność co roku osobie spoza Polski, która szczególnie przyczyniła się do dialogu chrześcijańsko–żydowskiego w Polsce. W opinii samego laureata tegoroczne wyróżnienie obejmuje de facto dwie osoby. Po otrzymaniu prośby PRChiŻ o przyjęcie tytułu uradowany Jerzy Kluger napisał do przewodniczącego Rady Stanisława Krajewskiego: niezwłocznie poinformuję o tym Jego Świątobliwość. Papiescy biografowie nie wahają się mówić o przyjaźni, która radykalnie odmieniła stosunki polsko–żydowskie.

Hokej i lekcja historii

Wadowice, przełom lat 20. i 30. Spotykali się wtedy codziennie. Najpierw była szkoła podstawowa, potem wspólnie spędzone lata w gimnazjum. Popołudniami niekończące się zabawy, bo w miasteczku nie brakowało atrakcji dla dorastających, rozbrykanych chłopców. Latem kąpali się w przepływającej nieopodal Skawie, z trudem próbując pływać — rzeka była za zimna i za płytka. Zimowe wieczory spędzali w barze Wenecja. Czasem na zamarzniętym korcie tenisowym odbywały się potańcówki. Chłopcy poznawali też smak profesjonalnych sportów zimowych. Młody Karol Wojtyła odczuł go dotkliwie, kiedy podczas gry w hokeja (własnoręcznie sporządzonymi kijami) rozciął sobie łuk brwiowy. Okolice Łysej Góry i Leskowca stały się terenem wielkich wypraw. Czas przeznaczony na naukę Jurek Kluger starał się raczej ograniczać, ale jego sumienny przyjaciel potrafił przypomnieć o zadanej pracy domowej nawet w trakcie zabawy. Uczyli się razem. Najczęściej w domu, w którym Karol mieszkał razem z ojcem. Jurek lubił tam przychodzić. W tym mieszkaniu panowała niezwyczajna atmosfera. Może dlatego, że czas odmierzały dzwony kościelne, a jedno z okien wychodziło na zegar słoneczny z napisem Tempus fugit, aeternitas manet umieszczony na ścianie świątyni. Może ze względu na osobę Pana Kapitana, jak nazywano ojca Wojtyły. Dzięki niemu nauka historii przestawała być monotonnym powtarzaniem dat i nabierała posmaku magicznej przygody. Kapitan opowiadał o powstaniu listopadowym, z pasją czytał Fortepian Chopina. Słuchali go w nabożnym skupieniu. Ta „lekcja historii” mijała zawsze, nie wiedzieć kiedy.

 Rok przed wybuchem wojny spotkali się po raz ostatni. Karol Wojtyła miał za sobą pierwsze zajęcia na polonistyce na Uniwersytecie Jagiellońskim, bo latem przeprowadził się z ojcem do Krakowa. Jerzy zdążył doświadczyć antysemickich szykan. Jako jedyny spośród sześciu Żydów studiujących na Politechnice Warszawskiej został dotkliwie pobity. Bali się długich rozstań, obiecywali sobie nawzajem rychłe spotkanie w Krakowie, dlatego też pożegnali się bez specjalnej wylewności, tak jak zwykle:

— Cześć, Jurek.

— Cześć, Lolek.

Nie wiedzieli, że rozstają się na ponad dwadzieścia lat.

Przekraczanie progów

Zanim po latach rozłąki doszło do brzemiennego w skutki spotkania w Rzymie, Jerzy Kluger przeszedł przez gehennę prześladowań. Kiedy jesienią 1939 roku Niemcy wysadzili w powietrze wadowicką synagogę, wyruszył wraz z ojcem na poszukiwanie swoich oddziałów wojskowych. Aresztowani przez NKWD trafili do łagrów. Jerzy Kluger opuścił Rosję z Armią Andersa. Walczył pod Monte Cassino, za co odznaczono go Krzyżem Walecznych. Studia inżynierskie ukończył po wojnie w Anglii. W 1952 roku ze swoją żoną Renee, irlandzką katoliczką, osiedlił się w Rzymie.

Trzynaście lat później wydarzyło się coś niezwykłego. Jerzy Kluger wracał swoim jaguarem z Neapolu. Załatwiał tam sprawy związane z importem amerykańskich traktorów, bo zawodowo parał się handlem. Towarzyszył mu wspólnik Kurt Rosenberg. Czytał na głos gazetę, co niezmiernie irytowało Jerzego. Tym razem znalazł notatkę o ważnym przemówieniu polskiego arcybiskupa. Trwał II sobór watykański.

— Biskupi zawsze przemawiają. Tym zarabiają na życie — skonstatował lakonicznie Jerzy. Gdy usłyszał z ust Rosenberga nazwisko Wojtyła, ogarnęły go żywsze emocje. — To jest Lolek — powiedział i kiedy tylko wszedł do mieszkania, chwycił za telefon. Wojtyły nie zastał, z czego był raczej zadowolony. Ochłonąwszy nieco, powątpiewał, czy „Jego Eminencja” znajdzie czas na rozmowę z dawnym kolegą. Zostawił swój numer telefonu, nie licząc zbytnio na odzew. Kardynał Wojtyła oddzwonił po dwudziestu minutach.

Mieli się spotkać w Instytucie Polskim. — Jego Ekscelencja zaraz przyjdzie — usłyszał w poczekalni Kluger, co wzmogło tylko onieśmielenie. Nie bardzo wiedział, jak rozmawiać z dawnym towarzyszem zabaw na ślizgawce, który teraz nosił kardynalską purpurę. Wojtyła szybko przełamał lody. Zaproponował spacer w stronę Bazyliki św. Piotra. Wspominali rodziny, kolegów z Wadowic. Kardynał Wojtyła obiecał, że ilekroć będzie w Rzymie, skontaktuje się z Klugerem.

Tak też się stało. W 1978 roku Kluger był jednym z pierwszych zaproszonych gości nowo wybranego Ojca Świętego, czego nie omieszkała skomentować włoska prasa, pisząc o „audiencji udzielonej żydowskiemu przyjacielowi”. Rozmaite refleksje nawiedzały Jerzego Klugera, gdy jechał na lunch do Watykanu. „Ilu Żydów przede mną przechadzało się tu w czasie, powiedzmy, ostatniego tysiąclecia?”, zastanawiał się. Przypuszczenie, że to on, Jerzy Kluger, był pierwszym wyznawcą judaizmu, który przekroczył progi papieskiej rezydencji, było chyba słuszne. Charakteryzując stosunki między Watykanem a Izraelem, Darcy O’Brien pisze o postawach, które w kwestii stosunków polsko–żydowskich przyjmowali poprzednicy Jana Pawła II. Światły i kochany przez wiernych Jan XXIII nigdy nie wypowiedział słowa odnoszącego się bezpośrednio do państwa Izrael. Z kolei Paweł VI w trakcie wizyty w Ziemi Świętej, w 1965 roku ani razu nie użył nazwy „Izrael”, obrażając tym ortodoksyjnych rabinów, którzy zaczęli nawoływać do wycofania się z dialogu z chrześcijanami. Jerzy Kluger, świadomy odwiecznego wrogiego milczenia obu stron, nie mógł czuć się tu pewnie. Jego onieśmielenie pogłębiał półmrok dostojnych salonów. „Lolek popadnie tu w depresję”, pomyślał na widok ciężkich, brązowych kotar.

Z atmosferą Watykanu oswoił się jednak szybko, będąc częstym gościem Ojca Świętego. Odtąd ich więź została wzbogacona o wymiar uniwersalny. Spędzali wiele godzin, dyskutując o problemie wzajemnych relacji chrześcijan i żydów. Obaj już w dzieciństwie różnili się od siebie temperamentem. Dało się to odczuć podczas jednej ze szkolnych wycieczek do Krakowa. W trakcie przedstawienia teatralnego, gdy Karol Wojtyła rozkoszował się grą aktorów i wystrojem Teatru Słowackiego, Jerzy z kilkoma kolegami został wyrzucony z teatru za złe sprawowanie. Kolejnym zaś razem przedłożył artystyczne uniesienia nad zakrapiany alkoholem wieczór w piwnicy na Floriańskiej. Wojtyła był spokojnym intelektualistą, Jerzy zaś człowiekiem czynu, lubił wygrywać na każdym polu. Jan Paweł II dostrzegł najwyraźniej w drażliwej i wymagającej konkretnych działań kwestii kontaktów Stolicy Apostolskiej z państwem żydowskim rolę dla swego przyjaciela z Wadowic. Kluger, upoważniony przez Papieża, zainicjował nieformalne rozmowy z dyplomatami Izraela o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych, by w 1981 roku otrzymać pełnomocnictwo od rządu Begina do prowadzenia rozmów z Watykanem w imieniu Izraela. W te poufne kontakty zaangażowani byli także arcybiskupi Józef Kowalczyk i Dariusz Bolonek. Kluger pomagał też w rozwiązaniu konfliktu wokół klasztoru karmelitanek powstałego na terenie Auschwitz. Przekonywał w tamtym czasie zbulwersowanych dostojników żydowskich, że klasztor zostanie usunięty. Jerzy Kluger brał także udział w przygotowaniach do historycznej wizyty w Wielkiej Synagodze w roku 1986. Usłyszał wtedy dobitne słowa rabbiego Piattellego: — Pan, Ingegnere Kluger, jest drugim powodem, dla którego obecny papież nie wstrzyma reform w sprawie żydów (pierwszy stanowiło niewłoskie pochodzenie Jana Pawła II). Do nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Stolicą Apostolską i Izraelem doszło w październiku 1994 roku.

Cienie tragicznej przeszłości nie opuściły Klugera nawet tu, w Rzymie, gdzie w otoczeniu rodziny i przyjaciół rozpoczął nowe życie. Co więcej, poczucie izolacji wzmagało się w nim. Małżeństwo z Renee przyczyniło się do tego, że obracał się praktycznie tylko w towarzystwie katolików lub ateistów. Nie miał przyjaciół wśród Żydów. W nabożeństwach w synagodze uczestniczył samotnie. Jego córki otrzymały wychowanie katolickie. Trudnych rozmów o holocauście na ogół unikano w towarzystwie, co dodatkowo zasmucało Klugera. Odnowiona przyjaźń z Karolem Wojtyłą i, paradoksalnie, jeszcze ściślejsze kontakty ze wspólnotą katolicką wpłynęły na niego ozdrowieńczo. Chętniej opowiadał o swojej przeszłości, zaczął żywo interesować się tematyką żydowską.

Jan Paweł II starał się, jak zauważa O’Brien, aby Jerzy „poczuł się bardziej Żydem”. On też namawiał Klugera, by ten odwiedził Wadowice. Dużo czasu musiało upłynąć, zanim do tego doszło. Mężczyzna bał się wspomnień. W 1939 roku zostały tam jego matka i siostra Stefania. Później obie zginęły w Auschwitz. Kluger uległ namowom Papieża i w 1989 roku przyjął zaproszenie na uroczystość odsłonięcia pamiątkowej tablicy w miejscu, w którym stała spalona przez Niemców synagoga. Odczytał tam list papieski wyrażający solidarność Kościoła ze wspólnotą żydowską. Widok rodzinnego miasteczka, z którego zmuszony był uciekać, wzbudził w nim mieszane uczucia. Czy był poruszony? Uczucia, jakie go opanowały na widok szkoły przy ulicy Mickiewicza i innych znajomych, ukochanych miejsc, były trudne do zdefiniowania. Zdawało mu się, że zobojętniał, nie czuł nic. Wyprawa w przeszłość przyniosła jednak wyzwolenie. Pozbył się uczucia paraliżującego żalu. Znalazł ukojenie. Nie było ono żadną miarą tożsame z zapomnieniem, wymazaniem ze świadomości bolesnego fragmentu własnej biografii. Kluger zrozumiał, że żyć może, tylko zachowując pamięć o swojej tożsamości.

Gesty pojednania

Dialog to nie tylko wymiana opinii. Nie należy więc ograniczać jego funkcji jedynie do aspektu poznawczego. „Dialog leży na jedynej drodze do samospełnienia człowieka. Ma wymiar całościowy, egzystencjalny”, napisze Papież w encyklice Ut unum sint (28). Znaczenie dialogu wykracza zatem poza rozmowę, nawet tę stricte merytoryczną, prowadzącą do ważkich ustaleń, uwieńczoną doniosłymi konkluzjami. Papież kładzie nacisk na zaangażowanie weń całej osoby; zaangażowanie nie tyle mentalne, ile duchowe. Wbrew źródłowemu znaczeniu terminu, dia–logos, więcej ważą tu gesty niż słowa.

Przyglądając się dziejom przyjaźni Jana Pawła II i Jerzego Klugera, można dostrzec wyraźną nić wysnutą z takich gestów. Czasem są nie do końca uświadomione, spontaniczne, jak chociażby w przypadku wspomnianego na początku „zastępstwa” na boisku. Ojciec Święty zachował w pamięci inny, pozornie błahy i oczywisty gest. Ilekroć przychodził w odwiedziny do przyjaciela, na powitanie całował w rękę jego matkę. Chrześcijanin schylający głowę przed Żydówką, która po trosze zastępowała mu zmarłą przedwcześnie matkę, to z perspektywy lat obraz urastający do rangi symbolu.

Trzeba tu też wspomnieć o wydarzeniu z czasów wadowickich, które przywołuje w swojej książce List do przyjaciela Żyda Gian Franco Svidercoschi: w pewien czerwcowy wieczór Jurek dowiedział się, że wszyscy koledzy z jego klasy pomyślnie zdali egzamin do gimnazjum. Nie posiadając się z radości, pobiegł podzielić się nowiną z przyjacielem. Ruszył pędem do kościoła. Wiedział, że spotka tam Lolka, który służył właśnie do mszy jako ministrant. Donośnym szeptem przekazał mu wiadomość, po czym stanął z boku, czekając na zakończenie nabożeństwa. Jedna z wychodzących kobiet głośno okazała swoje zdumienie, widząc w kościele katolickim syna prezesa gminy żydowskiej. Gdy Kluger opowiedział przyjacielowi o zdziwieniu kobiety, ten wybuchnął śmiechem: — Czemu miałaby się dziwić? Przecież wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga!

Te spontanicznie wypowiedziane słowa niezmiernie ucieszyły wtedy chłopca.

Mozaikę „gestów pojednania” uzupełnia scena, która miała miejsce tuż po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Jerzy Kluger, witając się z przyjacielem, który z dnia na dzień został głową Kościoła katolickiego, nie wiedział, jak się zachować, by okazać należny mu szacunek. Chciał uklęknąć, by ucałować sygnet papieski, na co Jan Paweł II uniósł go za łokieć ze słowami: — Nie wolno ci nigdy klękać przede mną, Jurek.

Przyjaźń Jerzego Klugera i Karola Wojtyły była w najwyższym stopniu szkołą ekumenizmu, uczyli się nawzajem prawdziwego, wypływającego z głębi serca dialogu. Niewątpliwie dzięki doświadczeniu tej przyjaźni Ojciec Święty mógł powiedzieć w Synagodze Większej, w kwietniu 1986 roku, że „religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym”.

* * *

Jerzy Kluger, sercem związany z rodzinnymi Wadowicami, nie przestał nigdy czuć się Polakiem, czemu dał wyraz, podejmując się budowy Polikliniki Kardiologicznej w Celejowie w ramach Fundacji „Serce”. Klinika ma być żywym pomnikiem Polaków, którzy z narażeniem życia pomogli Żydom przetrwać okupację hitlerowską.

Nadany mu tytuł „Człowieka pojednania” to przede wszystkim uznanie otwartości umysłu i ducha, nie nagroda za podpisane deklaracje i dokumenty, jak podkreśla ks. prof. Michał Czajkowski, współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. W istocie Jerzy Kluger to człowiek wielkiego serca i ducha, a także wielkiej skromności. Pytany w wywiadach o przyjaźń z Ojcem Świętym, niechętnie opowiada o sobie. Usuwa się na drugi plan, woląc pozostawać w cieniu ukochanego przyjaciela. Ujawnił jednak nowe zainteresowania: nie zajmuje się już sprzedażą i naprawą maszyn ziemnych; ostatnio organizuje wystawę rysunków Michała Anioła.

Korzystałam z tekstów:
1. Darcy O’Brien, Papież nieznany, Warszawa 1998.
2. Gian Franco Svidercoschi, List do przyjaciela Żyda, Kraków 1995.
3. Jan Paweł II, Ut unum sint, Częstochowa 1995.

Metafizyka dialogu
Katarzyna Wiśniewska

urodzona w 1979 r. – absolwentka filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, publikowała w „Azymucie”, „Znaku”, „Tygodniku Powszechnym” i „W drodze”. Mieszka w Warszawie....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze