Na początku roku spotkaliśmy się w małym gronie rodziny i przyjaciół, żeby jak zwykle ustalić turystyczne plany. Siedzieliśmy sobie na małej przestrzeni, piliśmy wino, oglądaliśmy zdjęcia z wcześniejszych wspólnych wyjazdów. Za jeden z celów tegorocznych wypraw obraliśmy Biebrzański Park Narodowy.
No i na razie tam nie pojedziemy. Spłonęło ponad pięć tysięcy hektarów łąk i trzcinowisk, a wraz z nimi tysiące zwierząt. Cietrzewie i orliki są zagrożone wyginięciem. Kto by się przejmował zwierzętami, kiedy umierają ludzie?
Nie potrafię się nie przejmować. Nic nie mogę zrobić, ale myślę o tych zwierzętach, jakbym je znał. Przypominam sobie szczenięce lata, kiedy omijałem na drodze mrówki, żeby ich nie zadeptać, i nigdy nie miałem chłopięcej pokusy wsadzenia kija w mrowisko. Mama mi mówiła, że przecież zniszczyłbym ich dom i gdzie podziałyby się całe rodziny. No tak, nie ma życia bez domu i rodziny. To dobrze wiedziałem.
Utożsamiałem się z leśnymi bohaterami bajek La Fontaine’a i współczułem nawet lekkomyślnemu konikowi polnemu, który bawił się przez całe lato, zamiast myśleć o robieniu zapasów na zimę. Byłem po stronie czeskiego krecika, którego dom atakowały koparki, niosące cywilizację fabryk i blokowisk. Dziś w puszczy, która jeszcze całkiem nie zginęła, zagładę niosą harwestery, spod noży których uciekają krewni krecika.
Giną całe rodziny. Na Ursy
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń