Najgorsze są pożegnania. Pani Jadzia jak zwykle miała łzy w oczach, a i nam niewiele brakowało. Czy spotkamy się za rok? A jeśli się uda, to czy wszyscy? W jakim będziemy nastroju? Przyjedziemy, aby cieszyć się życiem, czy żeby się pomartwić w miejscach, które znają nas od lat, bo zwierzamy im się w każde lato? A może w ogóle nie przyjedziemy, złożeni chorobą lub przyciśnięci brakiem pieniędzy? Im dłużej żyjemy, tym częściej myślimy takimi kategoriami.
Sprawdzone miejsca, w których spędzamy wakacje, pozwalają patrzeć na życie z dystansem, jakiego zagonieni nie mamy na co dzień. Dopiero spotkania raz na rok pokazują, jak się zmieniamy my, nasi znajomi i wszystko wokół nas.
Jeździmy do Kątów Rybackich od ponad pół wieku. Jest to rodzaj uzależnienia. Dziś trasę z Warszawy na Mierzeję Wiślaną przemierzamy samochodem w cztery godziny. Kiedy w 1966 roku jechaliśmy tu pierwszy raz, droga zajęła nam trzy dni. Byliśmy z przyjacielem Rysiem świeżo po promocji do klasy maturalnej, dzięki autostopowi można było jeździć po Polsce za darmo, tyle że nie zawsze szybko.
Pierwszego dnia dotarliśmy do Płońska. Czekając bezskutecznie w przydrożnym rowie na jakiś samochód, zjedliśmy na kolację to, co zabraliśmy z domu: ogórki kiszone z dżemem truskawkowym. Rano ciężarówka, która w Płońs
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń