Kampania bez podtekstów
fot. sergio rodriguez portugues del olmo / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Wyczyść

We Francji się udało. Owszem, nie do końca, bo ustawa o „małżeństwach” homoseksualnych jednak przeszła przez parlament, została podpisana przez prezydenta, a pierwsze pary gejowskie zawarły „ślub”. Lecz udało się zmobilizować przeciwko tej obyczajowej rewolucji setki tysięcy ludzi. Wyszli na ulice, protestowali, argumentowali, krzyczeli. I to w społeczeństwie zlaicyzowanym do szpiku kości, pielęgnującym swoją republikańską przeszłość, otwartym na każdą nowinkę.

Francuscy katolicy ostatecznie przegrali. Prawica zapowiada, że gdy wróci do władzy, spróbuje odkręcić nowe prawo, choć nie będzie to łatwe. Ważny jest jednak sygnał, jaki wysłali w świat przeciwnicy jednopłciowych „małżeństw” nad Sekwaną: nie będziemy biernie patrzeć, jak wywraca się do góry nogami naturalny porządek rzeczy, jak niszczy się fundamenty cywilizacji w imię dziwacznie pojmowanej tolerancji i miłości bliźniego. Nie będziemy szli jak barany na rzeź, tylko dlatego że ktoś nam mówi, że to dziejowa konieczność i że kierunek zmian jest nieodwracalny.

Nie łudźmy się, ta fala przyjdzie też do nas. Usłyszymy te same zarzuty i będziemy równie brutalnie spychani na margines debaty publicznej jako ludzie zacofani, nietolerancyjni, lękający się świata, może nawet jako groźni prawicowi ekstremiści. Już dziś są tak traktowani przez niektóre media uczestnicy Marszów Życia.

Czy można sobie wyobrazić milionową manifestację w obronie rodziny w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu? Wierzę, że tak. Wymaga to jednak pracy od podstaw: nie liczmy na to, że tłumy się zjawią o określonej godzinie, w określonym miejscu na dźwięk gwizdka. Ów milion musi być głęboko przekonany, że udział w takiej manifestacji to po prostu szlachetny akt obywatelskiego oporu przed złym prawem, a nie górnolotny „obowiązek każdego katolika” czy „protest przeciwko niszczeniu naszej Ojczyzny”.

Protesty mają sens i szanse powodzenia, gdy wypływają z osobistej świadomości zagrożenia, z poczucia, że biorąc udział w marszu, bronię własnej rodziny, bronię normalności świata, w którym żyć będą moje dzieci i moje wnuki. Nie zaś z poczucia, że „tak mówił proboszcz” czy „apelował o to spiker w Radiu Maryja”.

Aktywny udział w takim proteście musi być podparty całościową wizją świata, a nie wynikać z krótkotrwałego refleksu. A tę wizję trzeba tworzyć i przekazywać – już dziś.

***

Do programu „Dzień dobry TVN” został zaproszony Paweł Woliński, szef Fundacji Mamy i Taty. Człowiek zupełnie niewyglądający na „zacofanego, groźnego ciemnogrodzianina”, choć mający, z grubsza, takie właśnie poglądy. Oto jeden z jego „zacofanych” poglądów: dobrze jest mieć więcej niż jedno dziecko. Przerażające, prawda? Aż dziw bierze, że kogoś takiego wpuszcza do swojego studia poważna stacja telewizyjna.

No dobrze, koniec żartów. Fundacja Mamy i Taty rozpoczęła niedawno kampanię z klipami i plakatami, na których widać szczęśliwego starszego brata, dzielącego pokój z młodszym, oraz dwie siostry bawiące się beztrosko w ogrodzie. Właściwie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Nie ma w tej akcji Kościoła, nie ma PiS, nie pojawia się twarz żadnego polityka, nikt nikogo nie potępia. Zważywszy na fatalną sytuację demograficzną Polski, należałoby takiej inicjatywie tylko przyklasnąć. Ale TVN znalazł miejsce, w które można wetknąć długą szpilę.

Jolanta Pieńkowska, prowadząca krótką ośmiominutową rozmowę z Wolińskim, dwoiła się i troiła, żeby przekonać widzów, że więcej niż jedna pociecha w rodzinie to jednak nie jest najlepszy pomysł. Bo przecież już wychowanie jedynaka to ogromne obciążenie oraz niewyobrażalny wysiłek fizyczny i psychiczny dla matki. Że „przecież wiadomo”, że w Polsce tylko matki zajmują się dziećmi, bo na ojców nie ma specjalnie co liczyć. Że każde kolejne dziecko to poważne, realne koszty utrzymania, a polskie społeczeństwo jest biedne. Że wreszcie rodzeństwo właściwie nigdy nie żyje z sobą w zgodzie – jak przedstawiono to w klipach Fundacji Mamy i Taty – lecz ciągle się kłóci. Krótko mówiąc, decyzja o drugim czy trzecim dziecku to jakieś szaleństwo.

Paweł Woliński wysłuchiwał tych niedorzeczności ze stoickim spokojem i uśmiechem na ustach, po czym zbijał je konkretnymi argumentami, psychologicznymi teoriami, statystykami. Pieńkowska była niewzruszona: uznała, że „występuje w obronie matek jedynaków”, sugerując, że ktoś kogoś tutaj atakuje i potępia. A mianowicie „oszołom” Woliński atakuje i potępia kobiety, które nie chcą mieć drugiego dziecka.

Tak właśnie prowadząca program zrozumiała całą akcję i tak przedstawiała ją telewidzom. Czy taka rozmowa ma sens? Mimo wszystko tak. Podejrzewam, że większość oglądających dostrzegła fałsz w słowach Pieńkowskiej i doszła do wniosku, że Fundacja Mamy i Taty robi jednak coś dobrego. Bez żadnych podtekstów czy ukrytych intencji. Nawet jeśli wszystkim się wydaje, że każda kampania społeczna musi być skierowana „przeciwko komuś”. Na szczęście tak nie jest.

Kampania bez podtekstów
Marek Magierowski

urodzony 12 lutego 1971 r. w Bystrzycy Kłodzkiej – iberysta, absolwent hispanistyki na UAM, dziennikarz prasowy, polityk i dyplomata, ambasador RP w Izraelu (25.06.2018 - 07.11.2021), ambasador RP w Stanach Zjednoczonych (od 23.11.2021r.)....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze