Jaki wiek święceń?
Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 opinie
Wyczyść

Publikacje z marcowego numeru „W drodze” na temat dzisiejszych problemów księży i przygotowania do kapłaństwa zachęcają do kontynuowania tego tematu. Podsuwają pytanie, czy młody człowiek nie zostaje kapłanem za wcześnie, nim dojrzeje i nauczy się dźwigać trudy życia. Może potrzebny byłby inny model drogi do kapłaństwa?

We współczesnych dyskusjach o modelu kapłana powtarzają się dwa stanowiska. Pierwsze z nich charakteryzuje się chęcią poprawienia i udoskonalenia stanu obecnego: przez solidniejszą formację seminaryjną, dodatkowe praktyki, lepszą współpracę kapłanów ze świeckimi itp. Zasadniczo jednak akceptuje się model obowiązujący. Postawa druga polega na kontestacji istniejącego modelu i szukaniu innego, np. wzorowanego na strukturach obecnego społeczeństwa. Tu zaliczyć można żądanie wprowadzenia kapłaństwa kobiet. Istnieją wreszcie propozycje pośrednie, np. zniesienie celibatu, ale w ramach obecnej struktury i duchowości.

Te postawy, choć sprzeczne, mają cechę wspólną. Jest nią odnoszenie się przede wszystkim do zastanego — powiedzmy potrydenckiego — sposobu życia i formacji duchownych. Można w nich dostrzec również zdeterminowanie przez problemy doraźne. Tymczasem szukając czegoś, co by odpowiadało potrzebom nadchodzących czasów, trzeba uwzględnić uniwersalne cechy kapłaństwa i jego strukturę z początków Kościoła, unikając zbędnego uzależnienia od modelu z ostatnich stuleci.

Konstytutywne i wtórne cechy kapłaństwa

Krokiem wstępnym niech będzie wskazanie w obecnym modelu cech koniecznych i trwałych oraz cech wtórnych, choć nieraz z tymi pierwszymi mocno zrośniętych. Do trwałych, zakorzenionych w Nowym Testamencie cech sakramentu kapłaństwa należy na pewno specjalna więź z Chrystusem, zadanie sprawowania sakramentów i głoszenia Słowa, powiązanie z tym duchowości kapłańskiej, przekazywanie przez nałożenie rąk i struktura trójstopniowa, z zasadą, że na czele Kościoła lokalnego stoi biskup.

Potoczny model kapłana zawiera jednak i inne elementy. Po pierwsze, wzorowanie duchowości kapłana diecezjalnego na zakonnej, odczuwalne od IV wieku. Można je dostrzec w stylu życia i modlitwy, przeżywania powołania, celibacie, formacji w seminarium. Na tej duchowości wyrośli obecni biskupi i kapłani, jest ona niewątpliwie bardzo cenna. Jednak we wczesnym Kościele, jak zobaczymy, wyglądało to trochę inaczej. Czy z tego powodu, że model ten jest bardzo dobry, nie próbujemy utrzymać jego wyłączności o pięćdziesiąt lat za długo? Pytanie to staje się pilne, jeśli nie w Polsce, to na pewno w wielu innych krajach.

Po drugie, trwa w Kościele wpływ podziału dawnych społeczeństw na stany, którego skutkiem jest rozziew między księżmi a świeckimi. Z tym wiąże się też zlaicyzowane widzenie hierarchii duchownej głównie jako władzy. Tymczasem, o ile można dostrzec w Nowym Testamencie początek biskupstwa, prezbiteratu i diakonatu, to do IV wieku, póki chrześcijaństwo nie zostało wpisane w życie społeczne cesarstwa, nie było czegoś takiego jak stan duchowny. Funkcje w społeczności nie sugerowały wydzielenia z niej, lecz raczej pełniejsze uczestnictwo i zaangażowanie.

Po trzecie, funkcje kapłańskie postrzegane są jako zawód. Podobieństwo polega na tym, że zwykle wybiera się drogę kapłaństwa w wieku wyboru zawodu, przygotowuje się do niej jak do pracy zawodowej, w której zostaje się na stałe i „na pełnym etacie”. Ma to też, zwłaszcza z punktu widzenia świeckich, posmak zawodowej i społecznej specjalizacji: księża są od tych spraw, można im je zostawić, samemu zajmując się swoimi obowiązkami. W związku z „uzawodowieniem” kapłaństwa może niestety pojawiać się u księży rutyna, materializm, obłuda, pragnienie kariery.

Moja propozycja

Problemy stąd wynikłe nie dadzą się rozwiązać przez samą zmianę świadomości, przez leczenie objawów. Nie wystarczy powiedzieć, że nie należy przeciwstawiać księży i świeckich oraz postrzegać kapłaństwa jako zawodu. Takie patrzenie jest bowiem zakorzenione w trwającym od wieków stanie rzeczy.

Co w tej sytuacji można proponować? Podejmijmy eksperyment myślowy; patrząc w przyszłość, bliższą czy dalszą, wyobraźmy sobie obok inny model. Przedstawię to w formie tezy, by następnie podać uzasadnienie. W nim zacznę od kwestii praktycznych, pastoralnych, by zamknąć wywód wskazaniem podstaw biblijnych.

Otóż droga człowieka, którego powołaniem jest służba w Kościele, mogłaby wyglądać również tak: po studiach około 10 lat pracy, głównie nauczycielskiej, posługa słowa, lektorat w pełnym tego słowa znaczeniu. Od około 35. roku życia diakonat pojmowany jako służba społeczna: duszpasterstwo dorosłych i rodzinne, praca charytatywna, ruchy religijne, praca organizacyjna i administracyjna. Od 45. do 50. roku życia kapłaństwo, sprawowanie sakramentów Eucharystii i pokuty, dojrzałe ojcostwo duchowe parafii. Spośród takich kapłanów wychodziliby starsi wiekiem i doświadczeniem biskupi.

Po drodze tej iść by można i żyjąc w świecie, i we wspólnocie opartej na radach ewangelicznych, i w kraju misyjnym. Życie w świecie mogłoby łączyć się w części przypadków z wykonywaniem zawodu świeckiego. Wiek wejścia na poszczególne szczeble znałby wyjątki, zwłaszcza na misjach i w zakonach (choć to właśnie zakony praktykują dłuższą drogę do kapłaństwa i profesji). Oczywiście wielu pozostałoby na stałe przy funkcji nauczyciela, względnie diakona.

Celibat nie jest najważniejszy

Odnosi się wrażenie, że w obecnych dyskusjach na temat modelu kapłaństwa zakłada się sprzeczność i konkurencyjność między kapłaństwem a małżeństwem, tyle że jedni kapłaństwu przyznają pierwszeństwo, a drudzy małżeństwu. Przedmiotem dyskusji bywają przy tym możliwości i potrzeby kapłana czy kandydata do kapłaństwa zamiast potrzeb wspólnoty Kościoła. Wszystko kręci się wokół sprawy celibatu, ważnej, ale nie najważniejszej. Z tych powodów nie akcentuję kwestii małżeństwa bądź celibatu kandydatów (choć być może większość czytelników o ten wymiar spyta), lecz wiek święceń!

W wypadku proponowanego modelu byłoby jednak zrozumiałe i naturalne istnienie diakonatu i kapłaństwa mężczyzn żonatych obok diakonatu i kapłaństwa związanego z celibatem, na wzór św. Pawła; od starożytności Kościół wymaga też celibatu od biskupów. Sądzę, że wyświęcanie na kapłanów mężczyzn żonatych, którzy już wychowali dzieci i od 20 czy 30 lat pracują w duszpasterstwie, nie będzie budziło większej sensacji. Zaznaczę też, że przyjęcie takiej możliwości, takiego długofalowego modelu kapłaństwa nie wywołałoby żadnych zmian natychmiastowych i z natury rzeczy odbyłoby się stopniowo; stopniowo też ewoluowałaby kwestia liczby powołań. Dopiero przyszłość rozstrzygnie, który z równoległych modeli będzie ważniejszy — i w jakich sytuacjach.

Nie chciałbym, by utożsamiać tę propozycję z trochę podobnym postulatem wyświęcania viri probati w krajach cierpiących na brak księży. Jest ona bowiem równocześnie i mniej, i bardziej radykalna. Mniej, ponieważ zaleca kapłaństwo poprzedzone pełnym przygotowaniem teologicznym i długą, stałą pracą w Kościele. Bardziej, gdyż proponowany model uważa za równorzędny z dotychczasowym, a nie za sposób na łatanie dziur kadrowych, za protezę obecnego modelu.

Etapy zgodne z człowieczą naturą

Opisane etapy drogi do kapłaństwa odpowiadają możliwościom poszczególnych etapów życia. Człowiek młody może sporo umieć i przekazywać wiedzę młodszym i starszym, ale na ogół dopiero w wieku dojrzałym przychodzi doświadczenie i umiejętność pomocy w problemach życiowych. W tym wieku też dysponuje się energią, doświadczeniem i autorytetem. Wreszcie wiek starszy sprzyja autorytetowi już nie organizacyjnemu, lecz duchowemu, koncentracji na tajemnicy wnętrza człowieka. Nie ja jeden sądzę, że najlepszymi spowiednikami są księża starsi. Powyższy podział funkcji przyznaje właściwe miejsce wiekowi i doświadczeniu, lekceważonym w epoce gonienia za postępem i nowościami.

Faktycznie też się tak dzieje, że księża młodzi, w wieku średnim i starsi stosunkowo często dzielą się funkcjami w sposób tu opisany. Również wśród świeckich dostrzec można często najpierw zainteresowanie kształceniem religijnym i życiem w gromadzie, następnie działalnością społeczną, wreszcie zaś duchową dojrzałość.

Jak pierwsi chrześcijanie

Przedstawiona w Nowym Testamencie, a także w pismach Ojców Apostolskich struktura Kościoła pierwotnego odpowiada w zasadzie proponowanemu modelowi. Wspólnoty chrześcijańskie miały swoich nauczycieli oraz misjonarzy, miały stałych diakonów, na których barkach spoczywały sprawy organizacyjne i materialne, miały prezbiterów (kapłanów) i miały biskupów. Słowa te nie znaczyły dokładnie tego samego, co dzisiaj. Odpowiednia terminologia w pierwszych, misyjnych latach Kościoła nie była jeszcze wykształcona, choć istniały tego rodzaju funkcje. Pewne punkty są jednak jasne. Słowo „prezbiter”, presbyteros, oznacza po grecku starszego. Wieku, od którego człowiek jest raczej starszy niż młodszy, nie da się oczywiście dokładnie zdefiniować. Chodzi jednak z pewnością o ludzi w drugiej połowie życia, a nie w pierwszej. Kontrast z obecną praktyką jest tu jaskrawy. Nawet św. Paweł wyruszył jako misjonarz, mając już czterdziestkę, choć spotkał Chrystusa ponad dziesięć lat wcześniej. Przedtem nauczał, głosił Go — ale nie wiadomo, żeby pełnił jakieś funkcje.

Tak czy inaczej, również przy szerszym rozumieniu terminu, rada starszych kierująca wspólnotą czy też jeden starszy, przełożony, byli ludźmi co najmniej w sile wieku. 1 Tm 3,5 (por. Tt 1,6) zaleca, by kandydat na przełożonego wspólnoty chrześcijańskiej był cieszącym się społecznym szacunkiem panem domu, ojcem rodziny, który zdał trudny egzamin wychowania dzieci, przekazując im wiarę i zasady moralne, tak że kiedy dorosną, nie kompromitują go. Podobne wymagania są wobec diakonów. Mowa jest też o uprzedniej umiejętności nauczania. Współczesne obsesje sprawiają, że w tekście tym dostrzega się głównie wiadomość o życiu w małżeństwie. Bardziej znaczące wydaje mi się jednak jednoznaczne skojarzenie duchowego przełożeństwa z dojrzałością wieku i odpowiednim miejscem w społeczności.

Listy św. Ignacego z Antiochii przedstawiają starszego wiekiem biskupa w otoczeniu kolegium prezbiterów (starszych) oraz diakonów. Pochodząca z tego samego środowiska Didache [pozakanoniczne, najstarsze po Nowym Testamencie pismo chrześcijańskie — przyp. red.] wymienia też jako stałą funkcję nauczyciela. Tego typu podział zadań i koncepcja kapłaństwa utrzymały się przez następne wieki.

* * *

Na zakończenie spróbuję oświetlić tę propozycję od strony modelu duchowości kapłańskiej. Byłaby to duchowość dojrzewania długotrwałego. Następnie rozwoju w harmonii z dorastaniem ludzkim w warstwie społecznej. Duchowość zawierająca w pełni duchowość chrześcijańską człowieka świeckiego i biorąca ją za punkt wyjścia, a tym samym unikająca przeciwstawiania duchownych i świeckich — czy to w sferze wewnętrznej, czy zewnętrznej. Duchowość, w której kapłan sprawujący liturgię nie kojarzyłby się głównie z rolą nauczyciela czy działacza, lecz ojca duchowego.

Jaki wiek święceń?
Michał Wojciechowski

urodzony 9 lutego 1953 r. w Łodzi – polski biblista i publicysta, pierwszy katolik świecki w Polsce, który otrzymał tytuł naukowy profesora teologii, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, autor licznych artykułów publicyst...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze