Dobry ksiądz, to eksksiądz?
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Wyczyść

Posypaliśmy głowy popiołem i usłyszeliśmy słowa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” albo „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. (Pewien znajomy ksiądz wybiera tę drugą formułę zawsze, kiedy widzi przed sobą ładną, młodą kobietę). Nie jestem smutasem, ale przyznaję, że bardziej lubię wielki post niż karnawał. No cóż! Gdybym musiał przez pół nocy kiwać się w jakiejś dyskotece w rytmy „bum–bam–bum”, to byłaby to dla mnie wielka tortura. Zdecydowanie wolę „Gorzkie żale przybywajcie…”. Paradoks polega na tym, że jeśli chciałbym się bardziej umartwić, to powinienem pójść na dyskotekę, zamiast śpiewać w kościele wielkopostne pieśni.

W wielkim poście wspominam często mojego znajomego z czasów, kiedy mieszkałem w jezuickim Kolegium Bellarmino w Rzymie. Znajomy łączył post, modlitwę i jałmużnę. W każdy piątek wielkiego postu nie szedł z kolegami z banku, w którym pracował, na obiad, ale przychodził do Bellarmino. Wpuszczałem go do domowej kaplicy, w której Eduardo – bo tak nazywał się ów Włoch – oddawał się prawie godzinnej modlitwie. Zaoszczędzone na obiadowej pizzy pieniądze wrzucał do puszki na ubogich. Eduardo twierdził, że ta pokutna praktyka pomagała mu być lepszym, a zarazem bardziej szczęśliwym mężem i ojcem.  Księża biskupi w liście ogłoszonym pod wpływem „sprawy Wielgusa” napisali: „Pragniemy, aby środa popielcowa 21 lutego br. była dniem modlitwy i pokuty całego duchowieństwa polskiego. Niech we wszystkich kościołach naszych diecezji zostaną odprawione nabożeństwa do Miłosiernego Boga o wybaczenie błędów i słabości w przekazywaniu całej Ewangelii”. Takie nabożeństwa zostały odprawione. Słyszałem, że niektórym entuzjastom publicznego kajania się księży brakowało jakiegoś wspólnego aktu biskupów, którzy na klęczkach wyznaliby przed telewizyjnymi kamerami grzech niezbyt gorliwego przeprowadzania autolustracji w szeregach duchownych.

Kontakty ze służbami PRL–u – niejednokrotnie bez względu na ich rzeczywiste skutki – zostały ostatnio podniesione do rangi największego grzechu osób duchownych. Pokuta i odnowa duchowieństwa niektórym umysłom kojarzą się natychmiast z procesem lustracji. Ciekawe, że w mediach okrzykom zgorszenia i domaganiu się przeprosin za agentów towarzyszy niezwykła wyrozumiałość dla księży, którzy porzucili swe kapłaństwo. Nie zamierzam do nikogo strzelać, ale jeśli facet z własnej woli wstępuje do zakonu, jeśli świadomie i dobrowolnie składa pierwsze śluby, a po wielu latach ostatnie śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, jeśli przyjmuje święcenia diakonatu, a potem prezbiteratu, jeśli – nieprzymuszony przez nikogo – jest zakonnikiem i kapłanem przez wiele lat, a któregoś dnia oznajmia światu, że już nie czuje się zakonnikiem i kapłanem, to widzę tu coś, co można zrozumieć, ale czym nie należy się chwalić.

Tymczasem, nie wiedzieć czemu, ktoś, kto – jakkolwiek by było – łamie śluby zakonne i kapłańskie przyrzeczenia, w niektórych środowiskach uchodzi za bohatera, który godzien jest, by podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami w jakimś wywiadzie–rzece. Powtarzam, rozumiem złożoność ludzkich wyborów i życiowe meandry i nie zamierzam kogokolwiek potępiać, ale tym bardziej dziwię się, że modne stało się hołubienie eksksięży jako wyrastających swą wrażliwością i mądrością ponad ciżbę noszących nadal koloratkę pod szyją.

Kolega felietonista z tych samych łamów, Jarosław Makowski, sformułował w artykule Kościół traci księży w „Przekroju” taką oto tezę: „Jeśli polski Kościół nie stanie się miejscem bardziej przyjaznym dla ludzi myślących, nie zacznie w większym stopniu szanować wolności osobistej i swobody intelektualnej księży, na polski kler może w najbliższych latach spaść większa fala apostazji księży. Ziarna kryzysu zasiała transformacja ustrojowa i gospodarcza lat 90., a bezczynność hierarchii wobec zmieniającego się świata i brak reform wewnętrznych tylko temu sprzyjają”. Zgadzam się, że Kościół musi się reformować, czyli nawracać, ale powyższa opinia jest tyleż efektowna, co – moim zdaniem – nieprzystająca do rzeczywistości. Otóż nie uważam, by powody porzucania sutanny były tak szlachetne, że powinny stać się miarą reformy Kościoła. Sugestia, że sutannę porzucają przede wszystkim „ludzie myślący”, którzy z racji swej zdolności myślenia nie mieszczą się w Kościele, byłaby dość zabawna, gdyby nie była obraźliwa dla tych, którzy po prostu starają się być wierni swojemu powołaniu, ślubom i przyrzeczeniom.

Niekiedy język opisujący porzucanie kapłaństwa przypomina w swej istocie język kolorowej prasy, w której facet porzucający żonę z dwojgiem dzieci dla młodszej partnerki przedstawiany jest jako ten, kto śmiało podejmuje nowe wyzwania, aby czuć się szczęśliwym. A czyż człowiek nie ma prawa do szczęścia? Ma! Ale skoro tak się sprawy mają, to może należy spojrzeć łaskawiej na tych, którzy w pogoni za szczęściem naukowego rozwoju podpisali jakiś ubecki świstek.

Dobry ksiądz, to eksksiądz?
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze