Dać się znaleźć
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 votes
Wyczyść

Abraham Joshua Heschel, Bóg szukający człowieka. Podstawy filozofii judaizmu, przeł. Albert Gorzkowski, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2008, s. 544

Nie wiedziałem, czego się spodziewać, przystępując do lektury. Nie przekonywał mnie tytuł – Bóg szukający człowieka, podtytuł zaś – Podstawy filozofii judaizmu – sprawiał wrażenie, że mam do czynienia z książką dla wąskiego grona zainteresowanych. Już pierwsze zdania przekonały mnie, jak bardzo się myliłem.

Zdziwienie pierwsze: język. Zatem można jeszcze pisać w taki sposób, aby słowa odzyskały swoje prawdziwe znaczenie. Pod piórem Abrahama Joshuy Heschela chwała na powrót znaczy obecność Boga w świecie, a bojaźń to postawa religijna – wszystko to bez umownego cudzysłowu, bez usprawiedliwiania się. Słowa są mocne, dostojne. Zdania nie tłumaczą się jedne przez drugie, jakby bały się swej śmiałości. Kto ma odwagę tak pisać? Stanowczo i łagodnie zarazem. Poeta, mistyk? Prorok?

Zdziwienie drugie: zadać religii wszystkie nurtujące pytania. Posadzić ją niejako na ławie oskarżonych i wziąć w krzyżowy ogień pytań. Nie pomagać, nie chronić: niech się broni sama. Współcześnie – pisze Heschel – jest „bardziej uczciwie winić samą religię za jej porażki”. Przypatruję się usprawiedliwianiu niepowodzeń religii gwałtownym postępem cywilizacyjnym, zmieniającą się mentalnością współczesnych, zachodzącymi procesami ekonomicznymi… Tak bardzo zniedołężniała nam religia, że musimy jej bronić? Że nie obroni się sama? Heschel jest innego zdania. Nie usprawiedliwiać religii, ale jej samej postawić pytania, dlaczego przestała zajmować umysły i serca, w których do niedawna niepodzielnie jeszcze mieszkała. „Upadek religii nie wynikał stąd, że została odrzucona, ale stąd, że stała się nieistotna, zwietrzała, przygniatająca, mdła. Kiedy wiarę całkowicie zastępuje system wierzeń, miejsce czci zajmuje doktryna, a miejsce miłości – zwyczaj podszyty rutyną; gdy wiara staje się raczej dziedzictwem niż żywym źródłem; gdy religia przemawia bardziej w imię autorytetu niż głosem współczucia – jej przesłanie traci znaczenie”.

Trzecie zdziwienie: Biblia jest księgą niewiarygodnie żywą i piękną. Narracja Heschela wydobywa z Pisma Świętego cały ten nerw, który dotyczy spotkania Boga z człowiekiem. Ujawniając grozę i cudowność tego spotkania, nie zapomina o jego pięknie. Pełen uznania jestem dla pracy tłumacza Alberta Gorzkowskiego, który powołując się na wielość przekładów Biblii, nie robi nic innego, jak tylko pozwala jej zalśnić własnym blaskiem.   

Rabin z miast XX wieku

Abraham Joshua Heschel to świadek XX wieku. Wychowany w rodzinie o tradycjach chasydzkich, potomek rodów rabinicznych o nieprzeciętnej wrażliwości religijnej. Już jako czterolatek był stawiany na stole i pytany przez dorosłych o zagadnienia wiary, a jego odpowiedzi wzbudzały zaciekawienie. Jego miasta – Wilno, Warszawa, Berlin, Nowy Jork – są zapisem doświadczeń minionego wieku. Doktoryzuje się w Niemczech pracą o prorokach w trzy tygodnie po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Wkrótce wyjeżdża do Warszawy, a stamtąd ostatecznie do Stanów Zjednoczonych.

Jego rodzinę pochłonął Holocaust. Wspominał po latach: „Czego nauczyłem się od proroków? Tego, że muszę być zaangażowany w sprawy ludzkie, w sprawy cierpiącej ludzkości”. Rabin Abraham był pomostem łączącym dwa światy: ten, który go ukształtował, właśnie ginął, ale pozostawał jeszcze ten, który bardziej wierzył w naukę. Heschel do żadnego z nich nie odwrócił się plecami, przeciwnie: jego życie pokazywało, że dialog jest jedną z powinności człowieka. Widzę go na zdjęciach, jak maszeruje, protestując przeciwko wojnie w Wietnamie, jak walczy o prawa obywatelskie Afroamerykanów, domaga się wolności religijnej dla Żydów w Związku Radzieckim. Ortodoksyjny rabin z długą białą brodą, z nieokiełznanymi włosami pod jarmułką. Wielu uważało go za swojego nauczyciela: katolicy, protestanci, Żydzi, konserwatyści i liberałowie, ludzie z Europy i Izraelczycy. Papież Paweł VI określał jego książki jako pomocne dla pobożności katolików. Teraz leży przede mną Bóg szukający człowieka, a ja mam wrażenie, jakbym otworzył bramy do zapomnianego ogrodu.

Odwaga rozmowy

Jeśli judaizm polega – niech mi będzie wolno posłużyć się tym uproszczeniem – na swoistej rozmowie (która zawiera zarówno targowanie się, jak i walkę; uwielbienie, jak i lament; słowem: żywą i dynamiczną relację) między Bogiem a człowiekiem, to książka Heschela uczy układania zdań. Nie jest to jednak rozmowa łatwa i nie będzie tu dróg na skróty. Czasem Bóg milczy.

Przyjęło się uważać judaizm za uświęcony legalizm. Religia Ludu Wybranego miałaby, według tego poglądu, streszczać się w skrupulatnym przestrzeganiu Prawa. Doprowadza to do postawy określonej przez Heschela jako „religijny behawioryzm”: zakazy, nakazy, skrupulatne przestrzeganie przepisów, religia czynu i uczynków. Przekształcenie zewnętrznych wymogów w jedyne znane przeżywanie religii jest dla niej zagrożeniem. Dlatego czytałem Boga szukającego człowieka jako wprowadzenie zarówno do Starego, jak i Nowego Przymierza. To, co święte, jest w sposób wyzwalający poza mną: bez sterowania, reguł, kontroli. Dlatego to, co święte, jest wolnością.

Heschel przekonuje, że biblijne ujęcie owej relacji wskazuje inicjatywę Boga. To nie człowiek poszukuje Boga, który jawi się jako niedostępna, osamotniona wysoka góra. Bóg zwraca się do człowieka pierwszy: „Gdzie jesteś?” (Rdz 3,9). Siła tego pytania będzie docierała w każdej chwili naszego życia. Echo cichego głosu o barwie jakby znajomej, choć przecież niewysłowionej. Wszystko, co następuje później, jest już tylko próbą odpowiedzi. „Wiara wyrasta z podziwu, ze świadomości, że doświadczamy Jego obecności, z pragnienia, by odpowiedzieć na wezwanie Boga, ze świadomości, iż zostaliśmy wezwani. Religia jest zarówno pytaniem Boga, jak i odpowiedzią człowieka. Droga do wiary jest drogą wiary. Droga do Boga jest drogą Boga. Gdyby Bóg nas nie pytał, wszystkie nasze dociekania byłyby daremne”. Wczytuję się w te słowa raz po raz i wiem, że to nie jest zwykła „pobożna” odpowiedź. Te zdania są zdaniami wyrwanymi z obszaru modlitwy, jakby spadły z nieba. Wiem, jaka jest cena takich zdań. I zdaję sobie sprawę, że inaczej nie można tego opisać: droga do Boga jest drogą Boga, droga do wiary jest drogą wiary…

Nie istnieje żaden substytut wiary, nie można jej zdobyć „z drugiej ręki”. Zawsze pozostanie najbardziej intymna i najbardziej własna. Wiara nie jest tylko więzią; to nie tylko wierzenie, posiadanie pewnej wiedzy czy zbioru przekonań. Wiara dotyka życia. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to jak banał. Sęk w tym, że pod piórem Heschela nie dźwięczy żadna fałszywa nuta. Nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy pisze o możliwości utraty wiary. W tych rozważaniach Heschel jest niezwykle odważny, prawdziwy i konsekwentny. Jeśli bowiem oskarżamy samą religię (lub to, co z nią zrobiliśmy) o zgnuśnienie, to nie można się cofnąć przed pytaniami o utratę wiary. Jedną z najpiękniejszych myśli Boga szukającego człowieka jest to, że wiara jest rzeczywistością dynamiczną, a to oznacza, że nie powstaje z niczego. Wiary trzeba się nauczyć. Nie jest niespodzianką, która raz się pojawia, a innym razem znika. „Wiara – jak definiuje autor – jest wrażliwością, zrozumieniem, zobowiązaniem i więzią; nie tym, co uzyskujemy raz na zawsze, lecz postawą, którą możemy przyjąć i stracić”.

Słuchaj, abyś mówił

Na czym polega niezwykła siła tej książki? Abraham Heschel pisze w taki sposób, jakby dane mu było uwierzyć Bogu w sposób piękny, czysty i pewny niczym pierwsza miłość, o wątpliwościach zaś pisze, jakby sam doświadczył ich ciemności, wreszcie o życiu z Bogiem, jakby prowadził swoją własną rozmowę o mnie i o tobie.

Frapuje mnie przebieg i podtrzymanie owej rozmowy. Synaj nie zdarza się każdego dnia. Nie zawsze przebywamy z Bogiem w jednakowej zażyłości. Jest czas, kiedy pokazuje nam swoje oblicze, i czas, gdy, jak mówi św. Grzegorz z Nazjanzu, pokazuje nam swoje „plecy”. Jednym z najbardziej przeszywających fragmentów, jest ten, gdy Heschel pisze o rozmowie Boga z człowiekiem. Człowiek modli się do Boga najczęściej w ten sam sposób. Bóg jednak nie mówi do niego zawsze tak samo. Milczenie jest także odpowiedzią.

Kto ma odwagę we wszechwiedzącej epoce pisać w taki sposób? Stanowczo i łagodnie zarazem. Poeta, mistyk. Prorok.

Dać się znaleźć
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze