Wzywanie świętych, a Boża wszechobecność

Wzywanie świętych, a Boża wszechobecność

Oferta specjalna -25%

Wiara i teologia

0 opinie
Wyczyść

Poproszono mnie, bym zastanowił się nad następującym problemem: Tylko Bóg jest wszechobecny. Czy zatem wzywanie świętych nie jest sprzeczne z tą prawdą? Czy kiedy w tym samym czasie w wielu różnych miejscach modlimy się do świętego Antoniego albo do jakiegoś innego świętego, nie traktujemy świętych tak, jakby oni – podobnie jak sam Bóg – byli wszechobecni?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie przypomnieć, co to znaczy, że Bóg jest wszechobecny, oraz w jaki sposób my sami możemy już teraz uczestniczyć w Bożej wszechobecności.

Bóg jest „wszędziej niż wszędzie”

Już król Salomon wyznawał publicznie Bogu, że „przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a cóż dopiero ta świątynia, którą zbudowałem!” (1 Krl 8,27). Z kolei w Księdze Jeremiasza sam Bóg stawia pytanie retoryczne: „Czy może się człowiek ukryć w zakamarkach, tak bym go nie widział? – wyrocznia Pana. Czy nie wypełniam nieba i ziemi?” (Jr 23,24).

Jeden z najwcześniejszych pisarzy starochrześcijańskich św. Teofil z Antiochii, wyjaśniając poganom prawdę o Bożej wszechobecności, pisał tak: „Cechą Boga najwyższego, wszechmocnego i prawdziwego jest nie tylko być wszędzie, ale także wszystko widzieć, wszystko słyszeć, gdyż nie jest On ograniczony miejscem. Bo w takim razie obejmujące Go miejsce byłoby większe od Niego – większym bowiem jest to, co obejmuje, od tego, co jest obejmowane. Bóg natomiast nie jest objęty żadnym miejscem, lecz sam jest miejscem wszystkiego” (Do Autolyka, II 2).

Spontanicznie przypomina się zwięzłe sformułowanie poetki Beaty Obertyńskiej, że Bóg jest „wszędziej niż wszędzie”.

Bóg jest wszechobecny nie tylko w tym sensie, że jest żywym i dogłębnym świadkiem wszystkiego, co istnieje i co się dzieje. Jest On wszechobecny także przez to, że nieustannie udziela istnienia całemu swojemu stworzeniu i wszystkim poszczególnym bytom. Tak jak promienie zawdzięczają swoje istnienie źródłu światła, z którego wychodzą, tak samo wszystkie byty stworzone nieustannie otrzymują istnienie od wszechobecnego Stwórcy.

Z perspektywy naszych własnych relacji z Panem Bogiem temat Jego wszechobecności może nabrać dodatkowych znaczeń. Kiedy czynimy zło, odczuwamy potrzebę ukrycia się przed Bogiem; jeśli ta sytuacja trwa i pogłębia się, mamy poczucie, że się od Niego oddalamy. Ale dokąd można uciec przed Wszechobecnym? Co najwyżej w iluzję, w świat pozorów, w ostateczny bezsens; dzisiaj powiedzielibyśmy – w matrix.

A przecież wszechobecny Bóg kocha, a nawet więcej niż kocha – On jest Miłością. Niezwykłe świadectwo tego zostawił ojciec Ignacy Klimowicz, zakonnik z mojego warszawskiego klasztoru, sybirak. Grupa zesłańców, do której go dołączono, wyruszyła z Warszawy 14 kwietnia 1864 roku, do celu dotarła dopiero 8 grudnia. Trudno sobie to wyobrazić: osiem miesięcy marszu przez ówczesne rosyjskie bezdroża! Pisze ojciec Klimowicz, że zesłańcy mieli poczucie zakopywania żywcem w grobie, ogarniało ich coraz większe przerażenie. Ale pewnego dnia któryś z nich odkrył, że car w gruncie rzeczy jest niemądrym człowiekiem: „Czy jemu się wydaje, że gdy nas zapędzi na drugi koniec świata, to nam do Pana Boga będzie dalej?”. Przyszło poczucie wyzwolenia. Zesłańcy uświadomili sobie, że gdziekolwiek by ich zapędzono, do Pana Boga będą mieli blisko. Bo Bóg jest wszechobecny i nas kocha.

Nasz udział w Bożej wszechobecności

Pan Jezus uczył, że doskonałości Boga możemy i powinniśmy naśladować: „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Rzecz jasna, przepaść dzieli doskonałości Boga i nasze doskonałości. Wydaje się zarazem, że możemy i powinniśmy naśladować wszystkie Boże doskonałości. Bez żadnego wyjątku.

Jeśli Pan Jezus mówił, że „dobry jest tylko Bóg” (Mk 10,18), to przecież nie przeszkadzało Mu to dobrymi nazywać również ludzi (por. Mt 12,35; 15,21). Podobnie ten sam apostoł Jan, który napisał: „Ty sam jesteś Święty!” (Ap 15,4), wyjaśniał zarazem, że „każdy, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty” (1 J 3,3). Bóg w swojej dobroci i miłosierdziu pozwala nam bowiem uczestniczyć w swoich doskonałościach.

O uczestnictwo nawet w takich Bożych doskonałościach jak wszechmoc i wszechobecność możemy zabiegać już na ziemi. Modlitwa i wiara to dwa podstawowe narzędzia, dzięki którym mamy możliwość uzyskania udziału w Bożej wszechmocy. „Otrzymacie wszystko – obiecywał Pan Jezus – o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie” (Mt 21,22). „Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy – mówił innym razem – powiecie tej górze: »Przesuń się stąd tam!«, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,20).

Nasz udział w Bożej wszechobecności polega na tym, żebyśmy starali się być wszędzie tam, gdzie jesteśmy potrzebni i gdzie być powinniśmy. Tę możliwość mieli nawet analfabeci, niedysponujący żadnymi technicznymi możliwościami wyjścia poza otoczenie, w którym żyli. Kolejne wynalazki – kiedyś pisma i poczty, stosunkowo niedawno telefonu, radia czy wreszcie internetu – zwiększają możliwości dodawania odwagi, dzielenia się prawdą, niesienia wsparcia i pociechy ludziom znajdującym się daleko od nas. Natomiast dzięki modlitwie można docierać z duchową pomocą nawet wówczas, kiedy nie dysponuje się takimi narzędziami.

Osoby święte niekiedy już na ziemi obdarzone są udziałem w Bożej wszechobecności na miarę ponadprzeciętną – np. św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Kardynał Ratzinger trafnie wyjaśnił, dlaczego właśnie ona została uznana za patronkę dzieł misyjnych:

„Teresa nigdy nie postawiła nogi na terenach misyjnych, nie mogła też prowadzić bezpośredniej działalności misyjnej. Zrozumiała, że apostołowie nie mogliby głosić słowa, ani męczennicy przelewać krwi, gdyby chrześcijanom zabrakło serca. Pojęła, że miłość jest wszystkim, że przekracza ona czas i przestrzeń. Zrozumiała też, że ona, mała mniszka zamknięta za kratami Karmelu na francuskiej prowincji, mogła być obecna wszędzie, ponieważ kochając, znajdowała się razem z Chrystusem w samym środku Kościoła”1.

Inaczej, ale również głęboko widział swój udział w Bożej wszechobecności święty Patryk. „Bądź, Jezu, ze mną! – modlił się. – Ogarniaj mnie ze wszystkich stron. Bądź w sercach wszystkich, co o mnie myślą. Bądź w ustach wszystkich, co do mnie mówią. Bądź w oczach, które na mnie patrzą. Bądź w uszach, które mnie słyszą. Bądź, Jezu, ze mną! Ogarniaj mnie ze wszystkich stron. Amen”.

Święci modlą się za nas, ale nie zamiast nas

Krótki wykład o modlitwie zanoszonej za nas przez świętych, którzy już doszli do celu, spróbuję przedstawić w trzech punktach.
Po pierwsze, mówi nam o tym Pismo Święte. Szczególnie przejmujące świadectwo wiary, że święci wstawiają się za nami, znajduje się w Drugiej Księdze Machabejskiej. Juda Machabeusz, chcąc dodać żołnierzom odwagi przed bitwą, od której wyniku zależało, czy naród zdoła się obronić przed narzucanym mu kultem pogańskim, opowiedział im swoje widzenie:

„Oniasz, dawny arcykapłan, człowiek największej dobroci, skromny w obejściu, łagodnych obyczajów, pełen godności w słowach, a od dziecka dbający o zachowanie każdej cnoty, on to właśnie wyciągał ręce i modlił się za cały naród żydowski. Potem w ten sam sposób ukazał się mąż, który wyróżniał się siwizną i majestatem, a otaczało go podziwu godne i wspaniałe dostojeństwo. Oniasz zabierając głos, powiedział: »To jest przyjaciel naszych braci, który wiele modli się za naród i za całe święte miasto, Jeremiasz, Boży prorok«” (2 Mch 15,11–14).

Również aniołowie modlą się za nas. „Panie Zastępów – woła anioł Pański w Księdze Zachariasza – czy długo jeszcze nie przebaczysz Jerozolimie i miastom Judy, na które gniewasz się już lat siedemdziesiąt?” (Za 1,12). Przyłączenie się aniołów do naszych modlitw w Księdze Tobiasza oraz w Apokalipsie przedstawione jest w obrazie zanoszenia tych modlitw do Boga. „Gdy ty i Sara modliliście się – mówi anioł Rafał o swojej obecności w życiu tej rodziny – ja przypominałem błagania wasze przed majestatem Pańskim” (Tob 12,12).

Zauważmy: Anioł nie zastępuje ich w modlitwie, ale się do niej przyłącza oraz ją wzmacnia. Podobnie anioł z Apokalipsy, który otrzymał „wiele kadzideł, aby dał je w ofierze jako modlitwy wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem. I wzniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych, z ręki anioła przed Bogiem” (Ap 8,3–4; por. 5,8). W ten sposób doszliśmy do punktu drugiego: Aniołowie i święci modlą się za nas, ale nie zamiast nas. Szczególnie wyraźnie mówi o tym Bóg w Księdze Jeremiasza: „Nawet gdyby Mojżesz i Samuel stanęli przede Mną, serce moje nie skłoniłoby się ku temu ludowi. Wypędź ich sprzed mojego oblicza i niech odejdą!” (Jr 15,1).

Również modlitwa, którą zanosimy za siebie wzajemnie, niewiele pomoże temu, kto żyje przewrotnie. „Jeśli o mnie chodzi – wyjaśniał Samuel swoją nową rolę, jaką będzie odgrywał po ustanowieniu w Izraelu monarchii – niech to będzie ode mnie dalekie, bym zgrzeszył przeciw Panu, przestając się za was modlić: będę wam pokazywał drogę dobrą i prostą. Bójcie się jedynie Pana, służcie Mu w prawdzie z całego serca: spójrzcie, jak wiele wam wyświadczył. Lecz gdybyście trwali w przewrotności, zginiecie tak wy, jak i wasz król” (1 Sam 12,23–25).

Po trzecie, modlitwa wstawiennicza, którą zanoszą za nas święci w niebie oraz nasi bliźni na ziemi, w żaden sposób nie narusza ani ścisłego monoteizmu wiary chrześcijańskiej, ani jedyności zbawczego pośrednictwa Chrystusa. Przecież samemu Bogu zależy na tym, abyśmy związali się różnorodnie wzajemną miłością. Modlitwa wstawiennicza jest szczególnie ważną formą okazywania sobie tej miłości.

Kiedy święci w niebie modlą się za nas, skuteczność ich wstawiennictwa płynie stąd, że oni już osiągnęli pełną jedność z Chrystusem, a modlą się o to, żebyśmy również my do tego celu – do całoosobowego zjednoczenia z Chrystusem – doszli.

***

Czas wrócić do pytania, które postawiliśmy sobie na początku: Czy wzywając świętych, nie przypisujemy im fałszywie jakichś cech boskich, a zwłaszcza wszechobecności? Kult świętych ma m.in. taki sens, że dzięki niemu lud Boży, czyli Kościół gromadzi się w „wielki tłum, którego nikt nie może policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7,9). Dzięki Bożej dobroci święci nie tylko sami dostąpili zbawienia, ale mogą ponadto, jako nasi starsi bracia, pomagać nam w naszej drodze do Niego.

Rzecz jasna, byłoby nieporozumieniem przypisywać im wszechobecność, zarazem jednak – ponieważ są już bez reszty zjednoczeni z Bogiem – ich udział w Bożej wszechobecności jest z pewnością większy jeszcze niż ten, którym na ziemi cieszyli się niegdyś św. Teresa czy św. Patryk.

1 J. Ratzinger, Kościół. Pielgrzymująca wspólnota wiary, Kraków 2005, s. 109.

Wzywanie świętych, a Boża wszechobecność
Jacek Salij OP

urodzony 19 sierpnia 1942 r. w Budach na Wołyniu – polski prezbiter rzymskokatolicki, dominikanin, profesor nauk teologicznych, pisarz, publicysta, autor setek książek i tysięcy artykułów, przez 40 lat prowadził rubrykę...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze