Stworzenie (III)
Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 votes
Wyczyść

Historia trwa dalej. W pierwszej części Stworzenia świata słychać opowieść o powstaniu świata, druga mówi o narodzinach istot żywych (pamiętamy, co o malarstwie muzycznym Haydna pisał Józef Chomiński: „występują takie ptaki jak gołąb, słowik, skowronek, przepiórka. Najczęściej stosowanymi środkami służącymi do wywoływania skojarzeń są instrumenty i figury ozdobne. Na przykład klarnet kojarzy się z głosem skowronka, zaś zespół fagotów i skrzypiec z gruchaniem gołębi”).

Schemat powtarza się: najpierw recytatyw (teraz zaczyna Gabriel, sopran, o wodnych istotach i ptactwie pod sklepieniem nieba; por. Rdz 1,20), po nim aria. Na szczęście schemat nie jest monotonny, bo historia ma wiele odcieni i barw.

Gabriel śpiewa głosem pełnym jasności i szczęścia o ptakach: o orle, skowronku, łabędziu i słowiku, o jego „cudownych, słodkich” pieśniach. Pojedyncze dęte instrumenty (flety!) rzeczywiście wydają trele podobne do ptasich głosów, również sopranowy głos nie jest wolny od onomatopei. Dźwiękonaśladowcze zabawy Haydna są urzekające, radosne, promienne.

Po Gabrielu śpiew zaczyna Rafael. Jego recytatyw jest krótki, przechodzi płynnie w arię (Haydn przekracza prosty założony schemat – poemat o stworzeniu nie może nie zaskakiwać). Rafael powtarza – jak refren, mantrę – hasło Stwórcy: „Bądźcie płodni i mnóżcie się” (por. Rdz 1,22). W jego basowym głosie jest coś podniosłego, dumnego (zwłaszcza słychać to w interpretacji Neala Daviesa w ostatnim nagraniu Paula Mc Creesha), co Haydn dopełnia jeszcze niskim, ciemnym akompaniamentem orkiestry pozbawionej skrzypiec. Jakby słowa o rozmnażaniu, płodności – wielkim Boskim darze dla człowieka – miały zabrzmieć szczególnie mocno. Jakbyśmy mieli zacząć się bać.

Schemat zostaje złamany po raz kolejny. Przecież powinniśmy teraz słuchać komentarza chóru. Zamiast niego jest barwne, ptasie trio aniołów, którzy kontemplują wiecznotrwałe piękno i bezmiar stworzenia. Gabriel chwali zieleń, pagórki, źródła; Uriel – podniebne stworzenia latające, których skrzydła mienią się kolorami tęczy; Rafael – wodne istoty, wśród których wyróżnia lewiatana.

Dopiero pod koniec ich wspaniałego śpiewu dołącza się chór. Chór, który już nie może wytrzymać w ciszy, w milczeniu. Dzieło stworzenia wymaga pełnej harmonii. Przecież, jak śpiewają jeszcze samotnie aniołowie: „Jak wielkie są twe dzieła, o Panie! Któż potrafi je zliczyć? Któż, o Boże! Któż potrafi je zliczyć?”. Kto? Tak kończy się dzień piąty.

Szósty dzień rozpoczyna (znów!) Rafael, przywołując słowa Pisma: „Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów” (Rdz 1,24).

Dalej Haydn (znów!) daje pokaz siły i potęgi swojej muzycznej wyobraźni. Oto stają przed nami – przybrani w dźwiękowe szaty – lew, tygrys, jeleń, koń, wół, owieczka, wszelkie insekty i robaki. Najpierw słuchamy muzycznej ilustracyjnej zapowiedzi (puzony i trąby wywołują lwa, potem tygrysa, skoczne rytmy przypominają o krokach jelenia i konia, pasterska melodia fletu otwiera szerokie przestrzenie zielonych łąk, prawie widać wylegujące się na nich bydło i owce, i tak dalej), potem anioł dopowiada rodzaj zwierzęcia. Genialnie prosty muzyczny konkurs. Jaka to melodia?

Wreszcie słuchamy pełnej dostojeństwa arii. Synkopowany rytm jakby ogłaszał nadejście króla. Oto „Teraz niebo świeci pełnią blasku” – śpiewa Rafael. Pełnią? „Ale całe dzieło nie jest jeszcze skończone, / Całości brakuje stworzenia / Które potrafiłoby okazać Bogu wdzięczność / I chwalić Jego nieskończoną dobroć”. (Jest w tej muzyce coś z metafizycznej lekkości Mozarta i głębi starego mistrza Bacha; jest rozkosz i żarliwość, piękno i potęga…) I wtedy – jak śpiewa za moment w recytatywie Uriel – „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Wtedy. To musiało się stać. Musiało. W arii Uriela („In native worth and honour clad / Mit Würd’ und Hoheit angetan”) jest całe piękno muzyki Haydna. Jej jasność, błyskotliwość, lekkość, powab.

Haydn nie miał tej piorunującej siły Mozarta, która sprawiała, że w ciągu chwili, dzięki jednemu uderzeniu smyczka byliśmy albo w niebie, albo w piekle ludzkich uczuć i myśli. Nie miał tej głębi Bachowskiej polifonii, w której odbijał się paradoks boskiej harmonii miłości i śmierci. Nie miał tego, co przyszło za chwilę – czyli porażającej mocy symfonii (i kwartetów, i sonat) Beethovena, które przemieniły świat. Ale miał ten promień, który nie pozwala wierzyć, że jest tylko ciemność i śmierć. Który przenika, tak niewinnie, niepostrzeżenie. Jak w arii Uriela, gdzie słuchamy o tym, że w człowieku – „panie i królu całej natury” – odbija się i piękno świata, i wielkość Boga. Pięknie słuchamy.

Jeszcze chór, z solistami, zagrzmi na całe gardło – na cały świat – że „Skończone jest wielkie dzieło”. Brzmi fuga, brzmi cała ludzka ziemia, jak echo Haendlowskiego Mesjasza. To jednak jeszcze nie koniec, jeszcze aniołowie wyrażają swój zachwyt (cudny, podniebny duet Gabriela i Uriela), strach (Rafael porażająco śpiewa o tym, że jeśli twarz Boga jest ukryta, człowieka przeszywa dreszcz i na powrót staje się prochem…), uspokojenie (trio).Wreszcie chór zagrzmi na powrót „Glorious be his name for ever / Alles lobe seinen Namen”. Zabrzmi fuga. Po niej alleluja. Alleluja!

Jeszcze raz Milton: „W górę wstępować począł na rydwanie, / A okrzyk za Nim biegł i zgodne dźwięki: / Dziesięć tysięcy harf brzmiało pospołu / W pełnej harmonii anielskiej, a Ziemia / Z przestworzem echem im odpowiadały; / Zapamiętałeś to, gdyż usłyszałeś; / Dźwięczało Niebo i gwiazdozbiór każdy, / A zasłuchane stanęły planety, / Gdy uroczysty orszak szedł radośnie. / A tak śpiewali: O bramy odwieczne! / Na oścież, bramy, otwórzcie się, żywe, / By wpuścić Stwórcę wielkiego, gdyż wraca po dokonaniu wspaniałego dzieła…” (Raj utracony, ks. VII, przeł. Maciej Słomczyński).

Dzieło stworzenia trwa dalej…

Stworzenie (III)
Tomasz Cyz

urodzony w 1977 r. w Tarnowie) – polski publicysta literacki i muzyczny, eseista, współpracownik „Zeszytów Literackich” i „Didaskaliów”. Był dramaturgiem Teatru Wielkiego Opery Narodowej za kadencji Mariusza Trelińskiego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze