Chrześcijaństwo lewaka Obamy

Chrześcijaństwo lewaka Obamy

Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 votes
Wyczyść

Proszę byście uwierzyli. Nie w to, że potrafię naprawdę coś zmienić w Waszyngtonie… Proszę, byście uwierzyli w siebie.

Barack Obama

1.

Religia jest sercem kultury. A już na pewno sercem kultury amerykańskiej. Dlatego trudno sobie dziś wyobrazić, by ateista miał szanse zostać prezydentem „Rzymu XXI wieku”. Trudno sobie także wyobrazić, by w walce o najważniejszy urząd świata religia zeszła na drugi plan, skoro Amerykanie pytają swoich kandydatów wprost: „W co wierzysz i do kogo się modlisz?”.

Takie pytanie na Starym Kontynencie byłoby uznane za niestosowne. Już widzę nagłówki głównych gazet europejskich, krzyczące, że religia kolonizuje naszą świecką przestrzeń publiczną. Że, kto może i kto żyw, powinien zakasać rękawy, aby bronić społeczeństwo przed „powrotem religii” do krwiobiegu społecznego, czy – jak mówią inni – przed swoistą „zemstą Boga”. To jednak, co w Europie zdaje się wołać o pomstę do nieba, w Ameryce stanowi chleb powszedni. Religia, czy to się komuś podoba, czy nie, stanowi również podstawowy element prezydenckiej kampanii.

2.

Oczywiście, jeśli przyjrzymy się religijności prezydenta Busha, ciarki przechodzą po plecach. Do czego może prowadzić polityzacja religii! Pamiętam, jak na pytanie, kto jest dla niego największym filozofem, Bush odpowiedział: „Jezus Chrystus”. Zasadniczo każdą swoją decyzję, jak przyznawał, poprzedzał modlitwą i rozmową z Panem Bogiem. Brzmi to rzecz jasna złowieszczo, kiedy pomyślimy, że – na przykład – decyzję o zaatakowaniu Iraku również mógł poprzedzić długą medytacją i rozmową ze Stwórcą.

Zażyłość Busha z Jezusem była (jest) tak wielka, że musi być podejrzana. Podobnie jak podejrzana jest religijność tzw. „chrześcijańskiej prawicy amerykańskiej”, która wolą Bożą jest gotowa uzasadnić atak na Irak, nietolerancję wobec osób homoseksualnych czy też twierdzi, że ataki terrorystyczne na Amerykę to kara boska za zgniliznę moralną społeczeństwa. Jeśli religia rzeczywiście ma być młotem na heretyków, to mają rację ci, którzy chcą ją zepchnąć do katakumb.

3.

Do myślenia jednak daje to, że – mimo tych przedziwnych aliansów religii z neokonserwatywną polityką – Amerykanie nie chowają wiary pod korcem. Także obecni kandydaci biorący udział w wyścigu do Białego Domu. Szczególnie intrygujący jest w tym kontekście kandydat demokratów, czarnoskóry senator z Chicago, Barack Obama.

Jak wiemy, Partia Demokratyczna w Stanach Zjednoczonych jest – użyję klasycznej terminologii – partią lewicową. Z kolei Partia Republikańska to prawica. I znów: na Starym Kontynencie partie lewicowe zazwyczaj są antyreligijne. Religia, a chrześcijaństwo w szczególności, działa na lewicę jak czerwona płachta na byka. Przykładem, co prawda skrajnym, ale oddziałującym na polityków także w Polsce, są hiszpańscy socjaliści z premierem Zapatero na czele. Hiszpański polityk zapowiedział – i słowa dotrzymuje – że za jego rządów w szkole będzie więcej gimnastyki niż religii.

Barack Obama, który w porównaniu z europejskimi politykami lewicowymi właściwie w ogóle nie ma kłopotów z mówieniem o swej wierze, musi więc przypominać odszczepieńca. Na pytanie „Newsweeka”, o co się modli, odpowiada: „O odpuszczenie grzechów i słabości, których jest multum, o opiekę nad rodziną i o to, bym dobrze wypełniał wolę Bożą. Nie chodzi o jakieś nadmierne ambicje, tylko o to, żeby istniała zgodność między tym, co robię, a tym, czego On by chciał. Modlę się też czasem za ludzi, którzy potrzebują otuchy, pomocnej dłoni”.

Obama daleki jest także od tego, by w religii widzieć zagrożenie dla demokracji i wolności. Przeciwnie, dostrzega w niej, jako chrześcijanin należący do United Church of Christ, ważny element ładu społecznego: „Religia to swego rodzaju bastion, podstawa, na której można się oprzeć, gdy wszystko inne się wali […]. Jestem pobożnym chrześcijaninem. Zaczynałem, pracując w kościołach w południowej części Chicago, stojących w cieniu nieczynnych fabryk stali”.

Chrześcijaństwo Obamy nie tylko nadaje sens jego życiu prywatnemu, ale pobudza go także do zaangażowania społecznego i politycznego. Być uczniem Chrystusa, zdaje się mówić Obama, to czynić świat lepszym; solidarniejszym, sprawiedliwszym, pokojowym…

4.

Barack Obama swoją postawą przełamuje jeszcze jeden stereotyp. Lewica z definicji nie musi być antychrześcijańska. Może i powinna, jak pokazuje to demokratyczny kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, szukać w chrześcijaństwie tego, co ją z nim łączy, a nie tego, co dzieli. Dlaczego? Bo i chrześcijaństwo, i lewica wierzą przecież, że inny świat jest możliwy.

Chrześcijaństwo lewaka Obamy
Jarosław Makowski

urodzony 22 kwietnia 1973 r. w Kutnie – polski historyk filozofii, teolog, dziennikarz i publicysta, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze