Prezerwatywy a reforma Kościoła
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Przy okazji konklawe i wyboru Papieża mogliśmy usłyszeć wiele mądrych i głupich komentarzy na temat najważniejszych wyzwań, przed którymi stanie nowy biskup Rzymu. Do szczególnie głupich zaliczam te, w których sugerowano, że Kościół potrzebuje szybkich i radykalnych reform, które miałyby polegać przede wszystkim na zaakceptowaniu małżeństw homoseksualnych, rozwodów, kapłaństwa kobiet, no i oczywiście prezerwatyw. Bez tych zmian Kościół niechybnie pogrążał się będzie w marazmie i tracił rzesze wiernych. Jest natomiast pewne – twierdzą zwolennicy „odważnych” zmian – że jeśli za ołtarzem stanie kobieta, a z jej rąk będą mogły przyjmować Komunię pary homoseksualne sakramentalne i pary heteroseksualne niesakramentalne, to świątynie wypełnią się do ostatniego miejsca. Problem w tym, że w niektórych kościołach protestanckich te wszystkie nowości już wprowadzono i jakoś nie widać, by wiązało się to z pogłębieniem wiary i poszerzeniem grona wyznawców. Wręcz przeciwnie! Okazuje się, że z niektórymi wspólnotami kościelnymi dialog ekumeniczny będzie wkrótce niepotrzebny, gdyż owe postępowe wspólnoty – otwarte na aborcję i eutanazję – po prostu wymrą.

Bardzo dziwne są formułowane tu i ówdzie oskarżenia, że Kościół, nie pozwalając na używanie prezerwatyw, przyczynia się do szerzenia – szczególnie na kontynencie afrykańskim – choroby AIDS. Niektórzy antykościelni ideolodzy mówią nawet o ludobójstwie. Zastanówmy się jednak przez chwilę. Kościół naucza, że współżycie seksualne powinno być zarezerwowane tylko dla małżeństwa, a więc dla stałego związku mężczyzny i kobiety. Kościół naucza, że w takim związku używanie prezerwatywy jest niedopuszczalne. Tego rodzaju stanowisko w żadnej mierze nie sprzyja chorobom roznoszonym drogą płciową. Wręcz przeciwnie, czystość, wierność i stałość w pożyciu seksualnym są tak naprawdę jedynym skutecznym środkiem w walce z takimi chorobami.

Chyba że rozumowanie krytyków nauczania Katechizmu Kościoła Katolickiego jest następujące: ktoś zamierza odbyć przygodny stosunek z panią (albo panem) lekkich obyczajów, ale nie używa prezerwatywy, gdyż – jako katolik – wie, że używać jej nie wolno. No i w efekcie zaraża się AIDS. Kto jest winny? Nauczanie Kościoła, który zabrania prezerwatyw. Chcę wszystkich zatroskanych o zdrowie ludzi rozwiązłych zapewnić, że dla Kościoła problemem jest rozwiązłość, a nie to, czy jest się rozwiązłym w prezerwatywie, czy bez. Nie jest tak, że ten, kto idzie do domu publicznego, ma mniejszy grzech, jeśli nie używa zabezpieczeń, tylko jest „otwarty na życie”. Kościół naucza wiernej miłości w małżeństwie. Nigdy zaś nie głosił: — Pamiętaj, człecze! Jeśli już oddajesz się rozpuście, to nie używaj prezerwatywy.

Reforma Kościoła nie będzie polegać na akceptacji prezerwatyw, ale na większej trosce o wierną miłość małżeńską. Kard. Joseph Ratzinger pisał: „W kulturze świata uprzemysłowionego zerwane zostały przede wszystkim związki między sferą seksualną a małżeństwem. Oderwany od małżeństwa seks, nieuporządkowany i pozbawiony odniesienia, stał się na podobieństwo »pozostawionej miny« problemem i zarazem siłą wszechobecną” (Raport o stanie wiary. Z ks. kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Vittorio Messori, Kraków–Warszawa 1986, s. 72). Niektórzy zachodni teolodzy najwyraźniej zlękli się tej wszechobecnej siły i uważają, że Kościół powinien ulec, zmienić naukę, by przypodobać się światu głoszącemu panseksualizm. Ich lęk można zrozumieć. Trudniej zrozumieć naiwną nadzieję, że uleganie permisywizmowi seksualnemu oznaczać będzie reformę, która zaowocuje ożywieniem Kościoła.

Benedykt XVI takiej reformy nie zamierza przeprowadzać. Nie dlatego, że był „pancernym kardynałem” i brak mu należytej otwartości. Ale dlatego, że jest mądrym człowiekiem wiary, który wie, że każda prawdziwa i owocna reforma w Kościele polegała na powrocie do ewangelicznego radykalizmu, a nie na rozpłynięciu się pośród mód i trendów tego świata. Zacytujmy raz jeszcze kard. Ratzingera: „To nie chrześcijanie przeciwstawiają się światu. To świat jest w opozycji do nich, odkąd głoszono prawdę o Bogu, Chrystusie i człowieku. Świat ten burzy się, kiedy grzech i łaska zostają nazwane po imieniu. Po okresie nieodpowiedzialnych »otwarć« przyszedł czas, by chrześcijanin ponownie sobie uświadomił, że należy do mniejszości i że musi przeciwstawić się wszystkiemu, co jest niby logiczne i naturalne, a co Nowy Testament, bynajmniej nie w dodatnim sensie, nazywa »duchem świata«” (tamże, s. 30–31).

Prezerwatywy a reforma Kościoła
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze