Piszę te słowa krótko po rozpoczęciu roku akademickiego. Dopiero co dobiegła końca traumatyczna faza inauguracji tegoż – na śląskiej prowincji tym boleśniejsza, że uczelni mamy bez liku, więc inauguracyjny kalendarz, zwłaszcza u tych, którzy z urzędu na takich imprezach powinni bywać, ma tendencję do niedopinania się. A to z kolei pociąga za sobą ryzyko tego, że ktoś zauważy nieobecność i się obrazi. Do tego jeszcze w tym roku jeden z uniwersytetów obchodzi 50-lecie, więc fetowanie jest szczególnie obowiązkowe. Ale koniec marudzenia.
Tegoroczne inauguracje przebiegały w cieniu nadchodzącej sporymi krokami kolejnej reformy nauki i szkolnictwa wyższego – nie tak dawno ministerstwo przedstawiło projekt. W uniwersyteckich kuluarach aż huczy od polemik i pewnie naukowcy będą tym żyć przez kilka miesięcy lub dłużej – w zależności od tego, jak będzie przebiegał proces legislacyjny i co ostatecznie zostanie uchwalone. Projektowane zmiany rzecz jasna przekładać się będą na sytuację polskiej teologii – zarówno badań, jak i dydaktyki. O tym jednak napiszę (może), gdy prawo zostanie uchwalone i będzie wiadomo,
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń