Nie jest dla mnie problemem odprawić liturgię Wielkiego Czwartku w więzieniu. Natomiast umyć nogi tym, z którymi się na co dzień spotykam, z którymi się pokłócę, z którymi nie zawsze jest mi po drodze – to już wyczyn.
Katarzyna Kolska, Roman Bielecki OP: Czy był ksiądz prymas kiedyś w Irlandii?
abp Wojciech Polak: Tak, kilka razy. Odwiedzałem środowiska polonijne, ponieważ odpowiadałem w Episkopacie za kontakty z Polonią. Przy tej okazji bierzmowałem młodzież, byłem również w więzieniu, by spotkać się z Polakami, którzy z różnych powodów się tam znaleźli.
Miał ksiądz prymas poczucie, że wraca z kraju ludzi wierzących?
Nie potrafiłbym tego powiedzieć, ponieważ nie kontaktowałem się bezpośrednio z irlandzkimi parafiami. Zwykle spotykałem się z polskimi wspólnotami czy to u dominikanów w Dublinie, czy w kościele księży chrystusowców na High Street. To są mimo wszystko grupy w pewien sposób odizolowane od kontekstu tamtejszego Kościoła. Widać było natomiast otwartość i życzliwość, z jaką Irlandczycy przyjęli Polaków.
Jeszcze dwadzieścia lat temu mówiono, że Irlandia to kraj katolicki. Po wprowadzeniu tam kilka lat temu zgody na małżeństwa osób tej samej płci i liberalizacji ustawy antyaborcyjnej w ostatnich tygodniach rodzą się pytania, czy w Polsce dojdzie do podobnych zmian.
Nie czuję się upoważniony, by przewidywać przyszłość. Kościół musi odpowiadać na bieżące wyzwania i próbować im sprostać.
Z badań CBOS-u przeprowadzonych w latach 2016-2017 wynika, że 70 procent wierzących w Polsce chodzi do spowiedzi wielkanocnej, a 83 procent pości w Wielki Piątek. To jest chyba powód do zadowolenia.
Liczba osób chodzących do spowiedzi nic nie mówi. Ważniejsze jest to, jak przełożyć doświadczenie świąteczne na codzienność życia. To jest moja ogólna diagnoza dotycząca polskiego Kościoła.
Musimy intensywnie pracować nad ludzkimi sumieniami, tak by wiara przestała być wyłącznie deklaracją statystyczną, a stała się osobistym wyborem Boga. Jeżeli się zastanawiamy nad procesami społecznymi i ich rozwojem, to pamiętajmy, że ludzie nie porzucą chrześcijańskiego źródła tylko wówczas, jeśli będą do niego przekonani. Gdy spowiadam w Wielki Piątek w katedrze w Gnieźnie, to słyszę, że ludzie nie dają sobie z tym rady. Z jednej strony chcą nawrócenia i pojednania z Bogiem, a z drugiej zatrzymują się na poziomie spełnienia obowiązku, bo trzeba przyjść raz do roku, tak jak ich nauczono.
Może dobrze, że robią to chociaż raz do roku?
Mamy do czynienia z bardzo silną polaryzacją. Są osoby, dla których związek z Kościołem jest luźny i nie wykracza poza okolicznościowe spotkanie z Bogiem przepisane prawem, ale są też tacy, którzy szukają pogłębionego życia duchowego. Mogę to zaobserwować na przykładzie C
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń