Po co światu mnich?
wyobraźmy sobie, że nikt nie mówi nam o obowiązku noszenia maseczek, nie zaleca przyjmowania komunii świętej na rękę i nie wspomina o częstej dezynfekcji rąk. Nie ma żadnych przepisów dotyczących konieczności zachowania bezpiecznego dystansu w miejscach publicznych i dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej mszy świętej. Czy sami z siebie stosowalibyśmy się do zasad chroniących nas przed zakażeniem? Przecież we właściwej ocenie sytuacji powinno nam pomóc nasze sumienie. Dlaczego tak mało mu ufamy? Troska o siebie i „kochanie bliźniego jak siebie samego” działają nie tylko wtedy, kiedy są zadekretowane. Rozumiem konieczność istnienia pewnych zasad. Jednak oczekiwanie na czyjeś zarządzenia powoduje, że mimowolnie porzucamy zdrowy rozsądek i rozeznanie w wierze, o której lubimy mówić, że jest rozumna i świadoma. Zwalniamy się z myślenia, czekając, aż biskupi czy ministrowie wezwą nas do bycia odpowiedzialnymi.
Skąd się bierze popularność informacji o zbliżającym się końcu świata i karach, które Bóg hojnie zsyła na ziemię? Jak się nie pogubić i rozpoznać, co jest znakiem od Boga i wezwaniem do nawrócenia, a co indywidualną projekcją czyjejś pobożności?
W tym wydaniu miesięcznika próbujemy opisać to, co trwający czas pandemii mówi nam o naszej wierze. Zbieramy i porządkujemy doświadczenia ostatnich miesięcy, w których znane i oswojone religijne oczywistości przestały być takie oczywiste. I choć wielu za wszelką cenę próbuje wracać do starych przyzwyczajeń, to istotniejsze wydaje się pytanie o to, czy i jak daleko można się posunąć w ograniczaniu rozmaitych sfer ważnych dla naszej wiary.
Oceń