Drugi List do Koryntian
2 Krl 4,42-44 / Ps 145 / Ef 4,1-6 / J 6,1-15
Pokusa, by wykorzystać Boga do swoich małych i doraźnych celów, jest stara jak świat. Zawłaszczyć Tego, który czyni cuda, otoczyć, adorować, unieruchomić tak, by dostarczał codziennego chleba, walczył z naszymi wrogami, uśmierzał ból i zapewniał długie i szczęśliwe życie. Horyzont tej naturalnej i nieco magicznej nadziei nie odpowiada Jezusowi. Co nie oznacza, że Pan przestaje być wrażliwy na ludzką biedę i ludzkie potrzeby. Przecież nakarmił głodnych. Do cudu rozmnożenia chleba potrzebował jednak kilku rzeczy. Po pierwsze, ludzi i tego, co mieli. Po drugie, Pan Jezus potrzebował współpracy, wiary i zaangażowania uczniów w rozwiązanie problemu.
Jednym z największych nieustannie towarzyszących nam lęków jest ten, który mówi, że dla nas czegoś zabraknie. Dlatego walczymy o miejsce, o rzeczy, rolę i uznanie, bierzemy natychmiast to, co nam się rzekomo należy, nie czekając na swój czas. Taka postawa wpływa również na myślenie o Bogu, którego zaczynamy podejrzewać, że kocha tylko niektórych, tych lepszych i świętszych. Warto jednak zauważyć, że podążanie tą drogą czyni bezbożnym, uśmierca modlitwę i nie zostawia miejsca na zaufanie, o które przecież chodzi Jezusowi.
Cud rozpoczyna się od współpracy, od szukania rozwiązań i zobaczenia tego, co jest. Jezus błogosławi ludzką troskę i uzdalnia do dawania nawet wtedy, gdy nie bardzo jest czym się podzielić. Pomnażanie to specjalność boska, ale i ludzka: dostałeś – dawaj. Zobacz, że radość może się stać udziałem twoich braci. Ale będzie cudem, gdy dotknie i przemieni wrogów. Chleb zaspokaja głód powszedni, odnawialny. Potrzebujemy zatem cudu powszedniego, odnawialnego. Bóg potrzebuje człowieka, by czynić swoje cuda. Na tym polega przemiana i ubóstwienie każdego z nas.
W niewielkim kościółku w Tabghcie leżącej nad Jeziorem Galilejskim (według tradycji tam dokonał się cud rozmnożenia), u stóp ołtarza, znajduje się starożytna mozaika. Przedstawia kosz z dwiema rybami i cztery bochenki chleba. Gdzie więc się podział piąty? Odpowiedź otrzymujemy podczas Eucharystii, piąty bochenek to sam Chrystus. Tego chleba nie zabraknie dla nikogo, jak nie może zabraknąć boskiej miłości. Eucharystia to nadmiar tej miłości i odwaga Boga, który chce nas nakarmić i przemienić. Potrzeba nam takiej Eucharystii, takiego cudu i takiego szukania chleba po to, by stać się chlebem dla innych. A wtedy cudem powszednim będzie zwyczajna ludzka miłość, życzliwość, wsparcie i troska, którą siebie darzymy. Wtedy łatwiej będzie przezwyciężyć pokusę zawłaszczania Boga.
Oceń