To nie jest posługa sukcesu
fot. thana gu / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Egzorcyści nie byliby potrzebni, gdybyśmy się regularnie modlili, spowiadali, trwali przy Jezusie. Egzorcyzmy są działaniem nadzwyczajnym, pomocą w sytuacji, kiedy zwyczajne środki nie wystarczają.

Anna Sosnowska: Czy mamy dziś modę na egzorcyzmy?

ks. Jarosław Międzybrodzki: Kościół zawsze pełnił posługę egzorcyzmów. To nie kwestia mody, ale konieczności i głębokiej świadomości teologicznej. Biblia przedstawia osobowe zło jako coś bardzo realnego. I trzeba swoiście interpretować Pismo Święte, żeby odczytywać choćby egzorcyzmy Jezusa czy słowa św. Pawła o walce duchowej, eliminując osobowe zło. W drugiej połowie XX wieku problem zła i grzechu zredukowano do wymiaru czysto ludzkiego: do poziomu psychologii, emocji, ludzkich decyzji, socjologii. Taki sposób myślenia nie obowiązywał jednak dłużej niż jakieś 20 lat, bo trudno człowiekowi zaprzeczyć na dłuższą metę, że nie walczy tylko z tym, co mu się rodzi w głowie, ale że prowadzi też rzeczywistą walkę duchową.

Ustalmy trochę faktów. Prawdą jest to, że mamy w Polsce coraz więcej, obecnie około 130 egzorcystów?

Mniej więcej tak.

Czy oznacza to coraz większe zapotrzebowanie na taką posługę?

Składa się na to wiele czynników. Po pierwsze, zawsze, kiedy w historii następowało odchodzenie od chrześcijaństwa, w jego miejsce wchodziło pogaństwo. Proszę otworzyć jakąkolwiek gazetę, włączyć dowolny kanał telewizyjny. Świetnie mają się tam wróżki, szamani, chociaż wydawałoby się, że żyjemy w XXI wieku. Niby nie traktujemy ich poważnie, a jednak… Wróżka z całą powagą mówi o przyszłości, którą wyczytuje z kart tarota, policja zwraca się o pomoc do szamanów, a psychologia – świadomie lub nie – coraz częściej odwołuje się do okultyzmu.

W jaki sposób?

Proponując terapie zakorzenione w magii, spirytyzmie czy kultach niechrześcijańskich. Obecnie głównym kryterium w psychologii stała się skuteczność. Chodzi o to, aby pacjent poczuł się lepiej, nieważne jakimi metodami się to osiągnie. Konsekwencje duchowe takich terapii są fatalne, ale niewielu to interesuje.

Otwarcie na pogaństwo jest jedną z przyczyn, dla których potrzeba dziś więcej egzorcystów. Drugą jest coraz większy dostęp do informacji. Dwadzieścia lat temu nie było książek, które mówiły o egzorcyzmach i opisywały doświadczenia ludzi zniewolonych. Któż miał wtedy internet? Człowiek nie mógł swoich doświadczeń, w takim stopniu, jak obecnie, odnieść do problemów innych osób. A dzisiaj wpisuje w wyszukiwarkę słowo „lęk” i dociera do informacji, że może być on również wynikiem działania demonicznego. Dlatego do egzorcystów zgłasza się coraz więcej osób z potrzebą rozeznania.

Jest jeszcze jakaś przyczyna wzrostu popularności takiej posługi?

Na pewno została przełamana pewna bariera nieufności, która powstała w końcówce XX wieku. Nawet w środowisku kościelnym spotykałem się wówczas z opinią, że egzorcysta to ktoś, kto nie wiadomo czym się zajmuje i czy naprawdę jest potrzebny. Może wystarczyłby psychiatra lub psycholog? Może egzorcyści przesadzają? Dzisiaj mamy już tyle świadectw działania szatana, że coraz więcej osób przyznaje, iż egzorcyści są rzeczywiście potrzebni.

Podpisuje się ksiądz pod opinią niektórych egzorcystów, że żyjemy w czasach szczególnego kuszenia?

Wszystko zależy od tego, z czym nasze czasy porównamy. Jeśli z okresem pierwotnego chrześcijaństwa, to nie. Wyznawcy Chrystusa startowali z gorszej pozycji: musieli wejść w świat pogański zanurzony w magii czy okultyzmie. Niejednokrotnie irracjonalne prześladowania nie pozostawiały złudzeń, że rozgrywa się realna walka. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że – mimo różnych zawirowań – Europa pozostaje wciąż chrześcijańska. Poza tym powoli tracimy w Polsce „sieć immunologiczną”.

Sieć immunologiczną?

Wszelkiego rodzaju kapliczki, nabożeństwa, medaliki, rodzinne zwyczaje religijne, obrazy wiszące w pokoju. Dziś się z tego śmiejemy, walczymy z pobożnością ludową, a ona miała głęboki sens i chroniła nas przed złym duchem. Ludzie zniewoleni mówią czasami, że dopiero gdy wyjeżdżają poza granice Polski, czują, jakby im się lepiej oddychało.

Mamy do czynienia z jakimś paradoksem, bo z jednej strony medaliki czy egzorcyzmy uważamy za zabobon, a z drugiej wróżbita Maciej robi w Polsce karierę.

Diagnoza jest prosta: toczy się walka o serce człowieka. Bo na czym polega wróżbiarstwo? To mówienie Panu Bogu: Ty mi nie chcesz powiedzieć, co się stanie, ale ja i tak się tego dowiem. Ulegamy złudzeniu, że mamy władzę nad siłą nadprzyrodzoną. To pokusa stara jak świat – wystarczy zajrzeć do trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, w którym szatan przekonuje: Będziesz znać dobro i zło tak samo jak Bóg, to ty będziesz decydować.

Z tego, co ksiądz mówi, jasno wynika, że duchowa natura człowieka nie znosi próżni.

Zawsze, gdy człowiek odwraca się od Pana Boga, traci odporność na działanie Złego. Jestem głęboko przekonany, że egzorcyści nie byliby potrzebni, gdybyśmy się regularnie modlili, spowiadali, trwali przy Jezusie. Egzorcyzmy są działaniem nadzwyczajnym, pomocą w sytuacji, kiedy zwyczajne środki już nie wystarczają. Osoby, które do mnie przychodzą, odsyłam najpierw do generalnej spowiedzi.

Jak właściwie jest z wiarą katolików w osobowe zło?

Pewnie tak samo jak z wiarą w Boga. Niby w Niego wierzymy, chodzimy do kościoła, a potem żyjemy tak, jakby Go nie było. Jan Paweł II często nazywał to głównym grzechem współczesności. O diable też coś tam wiemy, ale zachowujemy się tak, jakby go nie było. A św. Paweł pisze: „Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). Walka duchowa jest nieodłącznym elementem codzienności.

W życiu każdego wierzącego czy tylko tych bardziej zaawansowanych: księży, sióstr zakonnych?

Nie, ona dotyczy wszystkich. Jezus w modlitwie Ojcze nasz z siedmiu próśb aż dwie odnosi właśnie do walki duchowej: „nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” – czyli każdy jest kuszony. A jeśli już ulegnie tej pokusie, to: „wyrwij nas ode Złego”. Szatan krąży jak lew ryczący, żeby kogoś pożreć (por. 1 P 5,8). Jednak choć potrzebna jest świadomość niebezpieczeństw, nie powinniśmy się poddawać lękowi wobec diabła. Chrześcijanin wie, kto jest zwycięzcą. Szatan został pokonany: Słowo Boże nie pozostawia w tej kwestii żadnej wątpliwości. Jedyne, co diabłu zostaje, to kłamstwo, że racja stoi po jego stronie i opłaca się opowiedzieć się przeciw Bogu.

Oprócz tych, którzy nie bardzo wierzą w istnienie osobowego zła, są w Kościele i tacy, którzy widzą je wszędzie.

Tak, nazwijmy ich „tropicielami demonów”. To zjawisko równie niebezpieczne jak lekceważenie diabła. Kiedy wszędzie widzimy upadłe anioły, to de facto ulegamy myśleniu, że Pan Bóg nie daje już rady, nie ogarnia rzeczywistości. Taka mentalność powoduje często wiele lęku. Gdyby jakiś egzorcysta uległ takiemu myśleniu, musiałby bardzo szybko rezygnować ze swojej posługi.

Wielokrotnie stykał się ksiądz z szatanem. Jaki on jest?

Tak naprawdę diabeł walczy przede wszystkim z Bogiem, a człowiekiem gardzi.

Człowiek gra tylko rolę karty przetargowej, zakładnika?

Szatan wie, że jeżeli uda mu się skusić człowieka, to pierwszym cierpiącym jest Bóg. Skoro Odkupienie dokonuje się poprzez utożsamienie się Chrystusa z człowiekiem, to w każdym człowieku zniewolonym, opętanym cierpi Chrystus. Szatan, chociaż wie, że jest przegrany, próbuje jeszcze udowodnić swoją siłę: Dołożę Mu, niech Go boli, niech cierpi! Bóg nie zwycięża złego ducha, obezwładniając go. On zwycięża miłością. Z jakiegoś powodu szatan nie jest w stanie przyjąć miłości. Wyraźnie widzę to w mojej posłudze. Jeśli na przykład mąż czy żona otaczają swojego zniewolonego współmałżonka miłością, to egzorcyzmy idą bardzo szybko.

Można by długo opisywać osobowość demona, ale przede wszystkim jest w nim niesamowita ciemność, rozpacz i pustka. Diabeł naprawdę boi się piekła i nie chce tam wracać, choć to przecież konsekwencja jego dobrowolnego wyboru.

Czym w takim razie jest piekło?

Święty Jan w swojej Ewangelii dużo mówi o tym, że życie znajduje się w Bogu. Szatan, odrzucając Boga, pozbawia się życia. A przecież aniołowie i ludzie są nieśmiertelni. Piekło to trwanie w beznadziejności, pustce, rozpaczy, w przeklinaniu swojego losu – poza Życiem, które jest w Bogu.

Z tego, co ksiądz mówi, wynika, że w jakimś sensie los szatana jest godny litości.

Był taki święty, Izaak z Niniwy, który modlił się o nawrócenie demonów. Jego przykład podaje się raczej jako ciekawostkę. Mamy też w Kościele mistyków przekonanych, że rany Zmartwychwstałego to znak pustego miejsca w sercu Boga po tych, którzy Go odrzucili na zawsze. To są paradoksy w Bogu, który ma wszystko, jest pełnią, a z drugiej strony cierpi. Bóg przecież nie przestał kochać diabła, nie obraził się na niego. I tego demony nie potrafią znieść. Opętywanie ludzi, perfidia w złu jest próbą wzbudzenia w Bogu złości, nienawiści. Temu też miało służyć okrucieństwo zadawane Chrystusowi w czasie męki. Podczas egzorcyzmów usłyszałem: „Ja bym chciał, żeby On nas nienawidził!”.

Ale to nie znaczy, że mamy teraz pochylać się z troską nad biednym diabłem i na pocieszenie podrzucać mu czasem jakiś ogarek?

Wiele razy demon użalał się nad sobą w czasie modlitwy egzorcyzmów i mówił: „Jak ty mnie krzywdzisz, jesteś okrutny!”. Nie można ulegać takiemu myśleniu.

Jakie wskazałby ksiądz w dzisiejszym świecie obszary podwyższonego ryzyka duchowego?

Najważniejsza sprawa związana jest z pierwszym przykazaniem. Katechizm Kościoła katolickiego dokładnie wymienia, co się temu przykazaniu sprzeciwia: magia, wróżbiarstwo, satanizm, czyli uogólniając: szukanie rzeczywistości duchowej poza Bogiem. Dalej: grzech. Coraz częściej traktujemy go jako coś pozytywnego, uważamy zło za dobro. Jest też jeszcze jeden obszar, niezwykle trudny do zrozumienia.

Co to takiego?

Kiedy zaczynałem posługę egzorcysty, sam sceptycznie do tego podchodziłem, ale dziś już nie mam żadnych wątpliwości. Chodzi o rzeczywistość grzechu, który nie ja popełniłem, ale z którym jestem związany na przykład z winy moich przodków. Kościół naucza, że grzech nigdy nie pozostaje prywatną sprawą, ale zawsze obciążamy nim innych, co w odniesieniu do więzów krwi nabiera szczególnego znaczenia. Zło zaproszone aktem woli do naszych domów, rodzin, a niewyproszone, ma do nas prawo. Na przykład dziadek oddał siebie i swoje potomstwo szatanowi w geście rozpaczy, a rodzina nie prosi Boga o ochronę, nie modli się za siebie i za dziadka. Konsekwencje mogą się ciągnąć przez kolejne pokolenia. Za wiele takich osób modlą się egzorcyści.

Coraz popularniejsi w Polsce stają się świeccy egzorcyści. To kolejna pułapka i obszar zagrożenia?

Tak, bardzo poważny, tak samo jak osoby uzdrawiające rzekomą energią, której przypisują zdolność rozpoznania, co nam dolega. Kiedy tylko słyszymy deklarację, jakoby ktoś posiadał władzę nad duchami lub energiami: dobrymi czy złymi, od razu powinny nam się zapalić wszystkie lampki ostrzegawcze. Ci „egzorcyści” czy uzdrowiciele ulegają złudzeniu, że mają władzę nad demonami i rzeczywistością nadprzyrodzoną. Ich działania niczym się nie różnią od szamanizmu czy odczyniania przez babki, chociaż mogą się zasłaniać świętymi obrazkami albo poważnie brzmiącymi określeniami jak choćby psychotronika. Jeśli ktoś korzystał z pomocy takich szarlatanów, najczęściej staje się potencjalnym petentem kapłana egzorcysty.

Ale niektórzy twierdzą, że działania takich egzorcystów przynoszą pozytywny skutek.

Bo często bywa tak, że na początku osoby dręczone odczuwają poprawę, ale problem szybko wraca w innej sferze życia. Korzystanie z takich usług jest wielką nieroztropnością. Współczuję też tym świeckim egzorcystom i uzdrowicielom, bo również samych siebie narażają na wielkie niebezpieczeństwo.

Egzorcyzmował kiedyś ksiądz takiego świeckiego „fachowca” od wypędzania złych duchów?

Nie, ale modliłem się za uzdrowicieli i bioenergoterapeutów, którzy byli w strasznym stanie fizycznym, psychicznym i duchowym, w konsekwencji swoich praktyk. Często te osoby działały w dobrej wierze, nie pobierały żadnych opłat, chodziły do kościoła. Ich motywem było pomaganie ludzkości – szatan lubi takie przykrywki.

Zastanawiałam się ostatnio nad popularnością czasopisma „Egzorcysta”. Czy nie wpisuje się ono trochę w kulturę tabloidową? Na Pudelku obejrzę cellulit znanej aktorki, w „Fakcie” przeczytam o pijanym polityku, a w „Egzorcyście” znajdę historie o opętaniach.

Oczywiście, że taki scenariusz jest możliwy. Wydawca sam przyznał, że specjalnie zdecydował się na chwytliwy tytuł, który mnie osobiście się nie podoba. Ale mówił też, że chce dotrzeć do odbiorców, którzy kupią pismo z ciekawości, a w środku znajdą treści o zagrożeniach duchowych. Uważam, że „Egzorcysta” jest całkiem sensownie redagowany, posiada głębokie treści, a przy okazji, przez swoją formę, wstrzelił się we współczesną mentalność. Aczkolwiek ktoś może skupić się tylko na wątku straszenia diabłem, podobnie jak z mojego kazania ktoś może zapamiętać tylko jedno zdanie, które jeszcze po swojemu zinterpretuje. Tacy już jesteśmy: skupiamy się na tym, co wzbudza w nas emocje.

Czy poszerzony dostęp do informacji o opętaniach, inicjatywy takie jak „Egzorcysta” nie powodują, że zaczynamy wpadać w lekką paranoję? Mam na przykład stany lękowe, źle sypiam, więc zaczynam węszyć tu jakieś działanie diabła.

Kiedy jako młody człowiek wybierałem się po raz pierwszy w Tatry, wypożyczyłem z biblioteki książkę Wołanie o pomoc. Zostały w niej zebrane opisy wypadków, które wydarzyły się w Tatrach w ciągu ostatnich 100 lat. Po przeczytaniu jej miałem wrażenie, że kto tylko wyjdzie w góry, zaraz spada w przepaść. Taka jest rola tego typu pozycji, ale nie można powiedzieć, że są one złe czy niepotrzebne. Mają ostrzegać, pokazywać zagrożenie. Jeśli ktoś poszedł do wróżki, to nie znaczy, że jest opętany, ale taka wizyta grozi otwarciem furtki szatanowi. Kierowców też się ostrzega: nie jedź za szybko, bo wypadniesz z zakrętu. Sto razy przejechał i nie wypadł. Za sto pierwszym nie miał już tyle szczęścia. Dlatego nie możemy się bać mówić w Kościele o zagrożeniach duchowych.

A mamy chyba z tym pewien kłopot. Rzadko można dziś usłyszeć kaznodzieję straszącego piekłem, smołą, kotłami. Jak dotąd nie wypracowaliśmy nowego sposobu mówienia o szatanie.

Na pewno żyjemy w czasie kształtowania języka i zdrowego mówienia o rzeczywistości diabła. Rezygnacja z mówienia o nim nie jest dobra. Nie powinniśmy udawać, że piekło nie istnieje. Przyznam, że gdy 23 lata temu zostałem księdzem, sam czułem się trochę zażenowany, czytając teksty liturgiczne, w których pojawiał się diabeł.

Jak zatem w zdrowy sposób mówić o diable?

Tak, żeby w centrum zawsze był Jezus Chrystus i Jego zwycięstwo. Żeby nie straszyć, tylko przedstawiać realne zagrożenia. Powinna to być zachęta do pogłębienia relacji z Bogiem, która chroni przed atakami Złego i wyzwala z lęku.

Kiedy człowiek powinien się udać do egzorcysty?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ wiele objawów jest niejednoznacznych. Te same zewnętrzne zachowania, postawy, wydarzenia mogą wystąpić przypadkowo, być objawem choroby psychicznej albo mieć przyczyny demoniczne. Rozpoczynając posługę, myślałem, że to będzie prostsze: ktoś przychodzi, ja rozpoznaję opętanie, modlę się dwa razy i po sprawie (śmiech). Tymczasem proces rozeznawania często trwa bardzo długo. Nieraz podejmuję modlitwę, choć nie mam stuprocentowej pewności. Nabieram jej dopiero w trakcie egzorcyzmów, bo wtedy zły duch manifestuje swoją obecność. Większość osób, które do mnie przychodzą, była już wcześniej na konsultacjach u psychologa czy psychiatry.

W jaki sposób wygląda sam egzorcyzm?

To nie jest żadna wiedza tajemna, tylko rodzaj nabożeństwa, z którego treścią każdy człowiek może się zapoznać, choćby w dobrej księgarni katolickiej. Odmawia się litanię do wszystkich świętych i inne modlitwy, odnawia się przyrzeczenia chrzcielne. Potem następują dwie formuły egzorcyzmu: błagalna i rozkazująca. Sam egzorcyzm trwa 20 minut, ale większość egzorcystów modli się dłużej, odmawiając różaniec czy koronkę do Miłosierdzia Bożego.

Jaka jest w czasie egzorcyzmu rola duchownego?

Doświadczenie Kościoła jest takie, że nikt nie powinien sam z siebie podejmować decyzji o rozkazywaniu demonom, bo to się często kończy źle dla tej osoby. Ze mną też byłoby źle, gdyby nie dekret biskupa. To dzięki niemu mogę pełnić posługę spokojnie i bez obaw słuchać przekleństw czy gróźb demona, bo chroni mnie Kościół. Niedawno egzorcyści z naszej diecezji spotkali się z arcybiskupem, który nam pobłogosławił. Teraz formułę rozkazującą egzorcyzmu zaczynam słowami: „Mocą błogosławieństwa, którego udzielił mi arcybiskup…”. Złego to bardzo drażni, bo nie cierpi posłuszeństwa.

Wspomniał ksiądz o groźbach szatana. Spełnia je czasem?

Jeśli ktoś wychodzi na front, nie powinien się dziwić, że kule lecą i można oberwać. Chociaż doświadczam o wiele większych pokus niż przedtem, równocześnie czuję też ochronę Kościoła. To jest wielka łaska, proszę mi wierzyć.

Nie ma ksiądz czasem dosyć?

Często mam dosyć (śmiech). Ratuje mnie to, że do południa jestem dyrektorem radia, a popołudniami egzorcystą. To pozwala zachować równowagę. Od czasu do czasu staramy się z moim przyjacielem, też egzorcystą, wyrwać w góry, na narty, żeby chwilę normalnie pożyć. Ale generalnie patrzenie na ogromne cierpienie ludzi, wobec którego pozostaję bezradny, jest bardzo obciążające psychicznie. Czasem pytają mnie: Ile to, proszę księdza, będzie trwało? A skąd ja mogę wiedzieć, czy to będzie jedna modlitwa, czy dwa lata? Nie wiem, ja mogę tylko odprawić egzorcyzm, a reszta należy do Jezusa. Kiedyś mi się wydawało, że ta posługa jest posługą sukcesu, ale już tak nie myślę. 

To nie jest posługa sukcesu
ks. Jarosław Międzybrodzki

urodzony 29 stycznia 1964 r. – duchowny archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, prezes i redaktor naczelny katowickiego Radia eM, pełnił posługę egzorcysty archidiecezji katowickiej, wieloletni moderator Ruchu Światło-Życie, od 2013 r. proboszcz parafii Ścię...

To nie jest posługa sukcesu
Anna Sosnowska

urodzona w 1979 r. – absolwentka studiów dziennikarsko-teologicznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Współpracowała z kanałem Religia.tv, gdzie prowadziła programy „Kulturoskop” oraz „Motywacja...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze