Diabeł nie ubiera się u Prady
fot. the blowup / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 opinie
Wyczyść

O tym, że zło jest nudne, możemy się przekonać bardzo prędko; tyle, że następuje to na ogół wtedy, gdy zło już zostało popełnione i pułapka się zatrzasnęła, niczym bramy raju po wygnaniu człowieka.

Problem zła zawsze sprawiał ludziom kłopoty. Trzydzieści lat temu amerykański rabin Harold S. Kushner napisał książkę pod znamiennym tytułem: Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom1. Bardzo trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Jeszcze trudniej, gdy to pytanie stawiam sobie samemu: dlaczego tak często chcę dobrze, a potem wychodzi tak, jak zawsze? Dlaczego w świecie i w naszych własnych czynach widzimy i doświadczamy zła? Skąd ono się bierze? Czyżby człowiek został stworzony z jakimś organicznym defektem?

Antydobro

Na początku trzeba wyjaśnić dwie podstawowe kwestie. Po pierwsze, zło nie pochodzi od Boga. Już w Księdze Rodzaju czytamy: „widział Bóg, że wszystko, co stworzył, było bardzo dobre” (1,31). Po drugie, jest tylko jeden Bóg, a więc w szczególności nie ma złego anty-Boga. Jezus mówi wyraźnie: „Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg” (Mk 10,18). W ślad za tym w całej myśli chrześcijańskiej zdecydowanie odrzucano nie tylko zło jako stworzone przez Boga, ale także opinię, jakoby zło mogło istnieć samodzielnie, substancjalnie. Nie ma czegoś, co byłoby całkowicie złe, samo z siebie.

W historii niejednokrotnie pojawiały się opinie (tzw. manicheizm), że zło można pojmować jako realny byt, swego rodzaju „antydobro”, na tym samym poziomie istnienia. Kościół w swojej wierze zdecydowanie odrzucił takie stanowisko, gdyż nie ma złego „anty-Boga”. Stąd w tradycji chrześcijańskiej zło pojmowano na ogół bądź jako brak dobra, niedostatek, bądź też jako deformację dobra. Owa specyficzna asymetria ukazuje, że różnica między dobrem a złem ma charakter rzeczowy, ontyczny (a więc nawet nie obiektywny – a tym bardziej nie intersubiektywny): różnice między dobrem i złem nie mogą zatem być przedmiotem konwencji. W naszym poznaniu moralnym (fronesis) odkrywamy dobro, ale nie możemy go dowolnie ustanawiać czy deklarować!

Święty Tomasz z Akwinu w swym nauczaniu kładł nacisk na to, że wola ludzka ze swej natury skierowana jest ku temu, co dobre. Na ogół (pomijając wyjątkowe przypadki) człowiek nie może chcieć zła jako zła. Jeśli robi coś złego, to najczęściej dlatego, że upatruje w tym drogę do osiągnięcia jakiegoś dobra. Kłopot zaczyna się tam, gdzie prawdziwe (czy chociaż obiektywne) zło wydaje mu się czymś dobrym; problematyczna staje się także sytuacja, w której źle rozpoznaje hierarchię dóbr.

Czy zło ma osobowość?

Skąd zatem bierze się zło? W Piśmie Świętym znajdujemy ważną wskazówkę: „Bóg uczynił człowieka nieśmiertelnym, stworzył go dokładnie na swój obraz, a śmierć wdarła się na świat przez zazdrość diabła, doświadczą jej ci, którzy stoją po jego stronie” (Mdr 2,24).

Objawione święte teksty kierują naszą refleksję ku bardzo tajemniczemu wrogowi. O ile w Księdze Rodzaju mowa jeszcze tylko o wężu (Rdz 3), to w późniejszych tekstach spotykamy, mniej więcej z jednakową częstotliwością, dwa terminy: diabeł (grecki: diabolos, oszczerca) oraz szatan (hebrajski: šatan, przeciwnik). Ów tajemniczy przeciwnik, o którym mowa jako o kimś, o osobie, kusi człowieka do zła (zob. Rdz 3, Hi 1–3), a następnie oskarża człowieka przed Bogiem (zob. np. Za 3,1–5).

W Starym Testamencie mamy o nim niewiele wzmianek. Uczeni przypuszczają, że redaktorzy ksiąg mogli się obawiać ryzyka dualistycznego, manichejskiego odczytywania rzeczywistości. W Starym Testamencie szatan przedstawiany jest jako przeciwnik człowieka, podczas gdy w Nowym Testamencie – jako przeciwnik zbawczego dzieła Jezusa i przeciwnik chrześcijan. Jego działania ukrywają się za całym zastępem demonów, czyli – według wierzeń ludowych – złych istot duchowych.

Oczywiście, kwestia niematerialnych istot osobowych jest bardzo trudna. Nie sposób wyobrazić sobie kogoś, kto byłby poza czasem i przestrzenią, a zarazem mógł w jakikolwiek sposób ingerować w świat w czasie i w przestrzeni. Niemniej święty Paweł przestrzega bardzo wyraźnie: „Nie walczymy przeciw krwi i ciału [czyli przeciw istotom materialnym, w szczególności – przeciw innym ludziom], ale przeciwko […] władcom tego świata ciemności, przeciwko złym duchom na wyżynach niebieskich [czyli w świecie ponadnaturalnym]” (Ef 6,12). W ślad za tym nauka o istnieniu tajemniczego przeciwnika i o zagrożeniu z jego strony była stale przypominana w nauczaniu Kościoła. Mówił o tym obszernie papież Paweł VI2, wielokrotnie mówił też o tym błogosławiony Jan Paweł II3.

Na czym polega kuszenie?

Prawzorem, archetypem wszelkiego kuszenia jest oczywiście pierwotne kuszenie w raju (Rdz 3). Aby przyjrzeć mu się dokładniej, zauważmy: Bóg pyta Adama, a potem Ewę, dlaczego popełnili zło. Natomiast w ogóle nie pyta o to węża! Wydaje się więc, że sprawa ich relacji jest jasna. Pod wpływem tego, jak i innych tekstów biblijnych, przyjęto w chrześcijańskiej tradycji następujące wyjaśnienie tragedii człowieka: zło w ludzkim świecie wzięło się stąd, że przez pierwsze nieposłuszeństwo – czy może lepiej: przez pierwszy akt, w którym człowiek odmówił zaufania Bogu – ludzie przyłączyli się do zła istniejącego na wyższym ponadmaterialnym poziomie rzeczywistości i dlatego sami nie mogą już się wyzwolić z tej pułapki. To zarazem wielka prawda o tym, że człowiek potrzebuje Zbawiciela, gdyż sam nie jest już zdolny do naprawienia tego, co popsuł. Święty Jan podsumowuje: „Kto popełnia grzech, pochodzi od diabła […]. Syn Boży ukazał się po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3,8).

Dlaczego grzeszymy? Na ogół odpowiadamy: bo ulegliśmy pokusie. Jak zatem wyglądają mechanizmy kuszenia? Kuszenie to oddziaływanie nie tyle na rozum (gdyż racjonalność w myśleniu człowieka ma swoje obiektywne kryteria, jak widzimy choćby w naukach z ich metodologią) ani na wolę (bo na ogół człowiek nie może, zdaniem świętego Tomasza, chcieć zła jako zła). Święty Tomasz z Akwinu pisał:

Złe duchy wiedzą, co się dzieje zewnątrz człowieka. Wewnętrzne usposobienie czy obciążenia człowieka zna sam tylko Bóg, a właśnie te usposobienia czy obciążenia człowieka stanowią o tym, że jedni bardziej mają skłonność do tej wady niż do innej. I dlatego diabeł kusi, badając wewnętrzne obciążenia człowieka po to, aby wciągnąć go w tę wadę, do której człowiek ma większą skłonność4.

Wydaje się słuszny pogląd, że diabelskie kuszenie to przede wszystkim apel do wyobraźni człowieka, do jego podatności na złudzenia. A złudzeń nie brakuje, są w dodatku bardzo niebezpieczne, zwodnicze. Simone Weil pisała: „Zło wyimaginowane jest romantyczne, barwne, zło rzeczywiste jest szare, monotonne, jałowe, nudne. Dobro wyimaginowane jest nudne, dobro rzeczywiste jest zawsze nowe, cudowne, upajające”5. O tym, że zło jest nudne, możemy się przekonać bardzo prędko; tyle, że następuje to na ogół wtedy, gdy zło już zostało popełnione i pułapka się zatrzasnęła, niczym bramy raju po wygnaniu człowieka. Wtedy pozostaje już tylko pokuta.

Dotychczas kilkakrotnie użyłem słów „na ogół” i „pomijając wyjątkowe przypadki”. O co tu chodzi? Otóż w Piśmie Świętym, szczególnie w Ewangeliach, mamy do czynienia z przypadkami „opętania” przez szatana. Kiedy możemy o tym mówić? Przede wszystkim wtedy, gdy człowiek oddał (dobrowolnie lub nawet mimowolnie) diabłu władzę nad sobą: nad swoim rozumem i swoją wolą. To w naszej kulturze, wywodzącej się z tradycji chrześcijańskiej, jest stosunkowo rzadkie; ale w żaden sposób nie można zaprzeczyć, że takie wypadki istnieją, i to nie tylko na głębokiej prowincji w Afryce, Ameryce Południowej czy Azji. Ewangelie mówią o tym, jak złe duchy, które opanowały człowieka, rozmawiały z Jezusem, wręcz próbowały się z Nim targować. Przypomnijmy choćby to zdarzenie, gdy prosiły Jezusa, aby – wypędzone z ludzi – mogły „wejść” w świnie (Mk 5,6–13). W tym kontekście Kościół, ze swym wielowiekowym doświadczeniem, zdecydowanie ostrzega przed wszelkiego rodzaju praktykami okultyzmu czy spirytyzmu, które mogą otwierać furtkę szatanowi.

Skąd wziął się diabeł?

To kolejna trudność, z którą trzeba się zmierzyć; przecież na początku wszystko, co Bóg stworzył, było dobre! Znowu stajemy wobec problemu wykraczającego poza naszą wyobraźnię i nasze doświadczenie. W historii wysuwano różne hipotezy; na ogół była to hipoteza „buntu niektórych aniołów”, którzy zdecydowali się odwrócić od Boga i zamknąć w sobie, a zarazem występować przeciwko dziełom Bożej miłości. Jest to próba nawiązania do bardzo tajemniczego tekstu z księgi Izajasza (14,12–15). Święty Augustyn pisał m.in.:

Ten anioł bardziej siebie ukochał niż Boga, nie chciał być Mu poddany i nadął się pychą, oderwał się od Najwyższej Istoty i upadł. Z tego powodu stał się czymś mniej niż był, postanowił bowiem czerpać z tego, co mniejsze, gdyż wolał ze swojej potęgi czerpać niż z Boga. Wprawdzie nie był najwyższym, jako że jeden tylko Bóg jest najwyższy, kiedy jednak czerpał z Najwyższego, był czymś więcej. Złym jest nie dlatego, że istnieje, ale w takim stopniu jest złym, w jakim stał się czymś mniej niż był. W tym bowiem, że jest czymś mniej, niż był, zmierza ku śmierci. Cóż więc dziwnego, że brak doprowadził go do nędzy, a nędza do zawiści, przez którą diabeł jest diabłem?6.

Zauważmy: diabeł stał się „czymś mniej niż był”, ale nadal istnieje. Wypływa z tego wniosek, który może wydać się paradoksalny: Bóg kocha diabła tak jak całe stworzenie, gdyż, będąc Miłością, nie może nie kochać tego, co sam podtrzymuje w istnieniu. Księga Mądrości uczy nas modlitwy: „Kochasz wszystko, co istnieje, nie brzydzisz się żadnym swoim dziełem, bo gdybyś miał nienawidzić któreś z nich, to byś go nie stworzył. Czy mogłoby coś trwać, gdybyś tego nie chciał? Jakże coś by się ostało, gdybyś wciąż tego nie wzywał do istnienia? Troszczysz się o wszystko, gdyż wszystko należy do Ciebie, Władco, Przyjacielu życia!” (Mdr 11,24–26).

Czy diabeł może być zbawiony?

Pytanie ważne, bo w końcu jest to pytanie o ocalenie wszystkiego, co zostało stworzone. Wielokrotnie się nad tym zastanawiano – najbardziej prawdopodobna wydaje się odpowiedź negatywna. Jezus mówi o „robaku, który nie umrze, i ogniu, który nie zgaśnie” (Mk 9,48); trudno też wyobrazić sobie (problem może stwarzać nasza uwikłana w myślenie czasoprzestrzenne wyobraźnia), w jaki sposób duch, istniejący w świecie ponadczasowym, mógłby zmienić swe poglądy czy postawę. Według tego, co możemy pojąć, zmiana postawy jest możliwa tylko w świecie materialnym, z jego wymiarem czasowości; w świecie duchowym decyzja podjęta przed wszelkim czasem (a właściwie ponad czasem) jest nieodwracalna. Święty Jan napisał: „Diabeł grzeszy od początku” (1 J 3,8).

Czy diabła należy się bać?

Przede wszystkim przypomnijmy tradycyjne rozróżnienie między zwykłym, ludzkim, konkretnym lękiem (gdy boję się czegoś, o czym wiem, że mi zagraża) a bojaźnią Bożą. Ta ostatnia nie ma nic wspólnego ze zwykłym lękiem. Lęk przychodzi sam, gdy grozi niebezpieczeństwo; bojaźni Bożej trzeba się uczyć. Psalmista mówi: „Przyjdźcie i posłuchajcie mnie, dzieci, nauczę was, czym jest bojaźń PANA!” (Ps 34,12). Bojaźń Boża to troska o to, abym nie zmarnował zbyt wiele z bogactwa darów, które Bóg złożył we mnie jako swoim stworzeniu. Bojaźń Boża nie leży zatem w tym, że Bóg może mi zagrażać; ale w tym, że ja sam mogę stać się dla siebie zagrożeniem przez brak szacunku dla daru Bożego, jakim jestem sam dla siebie.

Po wyjaśnieniu tej sprawy można odpowiedzieć wprost: niczego nie należy się bać, w sensie zwykłego lęku, nawet szatana, gdyż lęk rani i zubaża moją miłość do Boga i bliźnich. Święty Jan napisał: „Tam, gdzie jest miłość, nie ma lęku […] Kto się lęka, nie osiągnie doskonałej miłości” (1 J 4,18).

Trzeba natomiast pamiętać, że wobec szatana nie wolno czynić żadnych ustępstw, nawet najdrobniejszych, gdyż każde odstępstwo od dobra, każde odwrócenie się od Boga osłabia mnie wewnętrznie i coraz trudniej wówczas o poprawę. Najłatwiej przychodzi człowiekowi rozwijanie cnót, czyli zdolności i sprawności do czynienia dobra, gdy w sposób nieprzerwany stara się on otwierać na przyjęcie Bożej łaski i wzrastać wewnętrznie jej mocą.

Jak zatem postępować w życiu?

Co robić, aby uniknąć diabelskich pułapek? Przede wszystkim, rozważmy konsekwencje całej nauki o „negatywnym” charakterze zła.

Pierwsze, to konkretny wniosek na rzecz właściwego podejścia do rachunku sumienia: nie dlatego coś jest złe, że jest grzechem, ale jest grzechem, bo jest złe, czyli narusza poważne dobro. Trzeba zatem starać się zobaczyć, o jakie dobro chodzi. Wtedy łatwiej o rozeznanie, łatwiej sobie radzić. Naszym zadaniem jest nie tyle unikanie zła, ile czynienie dobra. To nie jest to samo: unikanie zła to tylko jedna z form czynienia dobra – i nawet nie zawsze najważniejsza (gdy np. unikając drobnego zła, rezygnuję z większego dobra). Warto też pamiętać, że im więcej dobra staram się czynić, tym sprawniej będę mógł odróżniać dobro od zła.

Drugi wniosek: zła nie należy zwalczać, zło trzeba naprawiać. Jezus powiedział: „Przy zbieraniu chwastu moglibyście wyrwać z nim także pszenicę. Pozwólcie im rosnąć razem aż do żniw” (Mt 13,30). Jeśli nieumiejętnie wyrywamy chwasty (czyli zwalczamy zło), bardzo często niszczymy zboże (pokój Boży). Skąd kłótnie i awantury, zwłaszcza w rodzinach? Na ogół przecież nie z tego, że ktoś chce źle, ale stąd, że nieumiejętnie tępi zło.

Warto bardzo świadomie tworzyć konkretne dobro. Diabeł niczego nie stworzy, może tylko psuć. Gdy zburzę stary, podniszczony dom, i na jego miejscu postawię nowy, będzie to nowe, konkretne dobro. Gdy na miejscu wyburzonego domu założę ogród, będzie to również realne dobro. Kiedy jednak w miejscu starego domu pozostawię stertę gruzu i śmietnik, nie będzie żadnego dobra. Szatana stać tylko na takie właśnie sukcesy.

Na koniec przypomnę jeszcze starą, księżowską anegdotę. Zapytano kiedyś diabła: „Na kogo najbardziej liczysz?”. Odpowiedział bez wahania: „Na zawodowych aniołów. Sam przecież z nich się wywodzę…”.

Nie łudźmy się zatem, że jesteśmy aż tak dobrzy. Corruptio optimi pessima (czyli: najgorzej jest, gdy popsuje się coś bardzo dobrego). Prośmy więc Boga, aby wspierał nas tak, byśmy mogli oddalać szatańskie pokusy i czynić jak najwięcej dobra.

1  Polskie tłumaczenie: Harold S. Kushner, Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom, Verbinum, Warszawa 1994.
2  Zob. Paweł VI, Przemówienie podczas audiencji generalnej 15 listopada 1972 r.
3  Np. Encyklika Dominum et vivificantem, 38; zob. też przemówienie do młodzieży na Jasnej Górze 15 sierpnia 1991 r.
4  „Daemones sciunt ea quae exterius aguntur circa homines, sed interiorem hominis conditionem solus Deus novit, qui est spirituum ponderator, ex qua aliqui sunt magis proni ad unum vitium quam ad aliud. Et ideo Diabolus tentat explorando interiorem conditionem hominis, ut de illo vitio tentet, ad quod homo magis pronus est” (S.Th.1 q.114 a.2 ad 2). Tłum. w tekście: Pius Bełch OP.
5  Zob. Simone Weil, Wybór pism, przekład i opracowanie Czesław Miłosz, Znak, Kraków 1991, s. 144.
6  De vera religione, 26 (PL 34,133). Zob. Jacek Salij, Rozmowy ze świętym Augustynem, W drodze, Poznań 1997, s. 99–109.

Diabeł nie ubiera się u Prady
Marek Pieńkowski OP

urodzony w 1945 r. – dominikanin, doktor matematyki, duszpasterz dorosłych, kapelan konwentualny ad honorem Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Mieszka w Rzeszowie, gdzie jest opiekunem klubu ojca, opiekunem Klubu Tyg...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze