Stworzenie (IV)
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Oto ostatnia, trzecia część Stworzenia świata według Haydna. Jest już niebo, ziemia, wody, rośliny, zwierzęta. Jest też człowiek. Przepraszam, ludzie. Pierwsi ludzie. Adam i Ewa.

Na premierze dzieła w Wiedniu w 1799 roku ich partie wykonywali ci sami śpiewacy, którzy wykonywali partie aniołów – Rafaela i Gabriela. Może dlatego po kilkudziesięciosekundowym instrumentalnym wstępie (jak słodko igrają w nim flety, a wszystko zanurzone w Edur – tonacji miłości, boskości, ale i uśmiechu diabła) pierwszy recytatyw w tej części śpiewa trzeci anioł Uriel.

Śpiewa o szczęściu świata, pięknie poranka, podczas którego błogosławiona para idzie, trzymając się za ręce („as hand in hand they go!” / „wie Hand in Hand geht!”), a ich oczy mienią się blaskiem radości i dziękczynienia. „Pozwólcie naszym głosom zabrzmieć. / złączonym z ich pieśnią” – kończy recytatyw anioł.

Zaczyna się najdłuższa, ponaddziesięciominutowa pochwalna pieśń (w niebiańsko jasnym Cdur). Pieśń solistów i chóru. Ludzi i aniołów. Całej ziemi i całego nieba.

Najpierw w solennym adagio śpiewają w duecie Adam i Ewa (o hojności Boga, dzięki któremu świat – „tak wielki, tak cudowny” – jest pełny szczęścia). Środkowa część tego ustępu jest dynamiczna, mocna. Pierwsi ludzie śpiewają o słońcu, „oku i duszy wszystkiego”; o księżycu, który rządzi „ciszą nocy”; o wodach, dzięki którym żyją kwiaty; o górach i ptakach śpiewających u bram nieba. Wreszcie chór (z orkiestrą) dopełnia całości, wznosząc potężnym głosem chwałę Stwórcy. „Teraz i zawsze” („now and evermore” / „dich und Ewigkeit”). Wiecznie!

Kolejny recytatyw (przedostatni w tym oratorium) należy do Adama. Szczęśliwy i zakochany, prosi swoją wybraną („partnerkę życia”!), by szła za nim, a on będzie jej przewodnikiem. Ewa jest zgodna, skromna, wdzięczna. Odpowiada, jakby nie miała pojęcia, że istnieje feminizm, że ona nie jest tylko częścią życia mężczyzny („Ty, z którego ja jestem, / moja pomocy, moja straży, moje wszystko! / Twoja wola jest moim prawem”).

Recytatyw przechodzi w duet. Piękny, miłosny, powietrzny, namiętny (tym razem w Esdur). Wśród wielu komentarzy znaleźć można taki, w którym Adam i Ewa z tego duetu przyrównani zostają do Papageno i Papageny z Czarodziejskiego fletu nieśmiertelnego Mozarta. Nic dziwnego. Te nuty stoją tak blisko miłosnych fraz boskiego Amadeusza, że trudno nie usłyszeć pokrewieństwa (ileż razy w operze Mozarta słyszymy akord Esdur, przynależny masońskiej symbolice wypełniającej karty tego dzieła).

Cudowna muzyczna baśń Mozarta tyczy nie tylko miłości; jest opowieścią inicjacyjną, opowieścią o dojrzewaniu do sprostania swojemu przeznaczeniu. Jak pięknie pisał polski muzykolog Karol Berger: oto „dwoje sympatycznych, lecz niedojrzałych, słabych i nieco skonfundowanych młodych ludzi może własnym trudem uzyskać dość dojrzałości, siły i mądrości, aby umożliwić nowe życie i sobie, i wybranej społeczności”. Tych dwoje to Tamino i Pamina (a może ptasznik Papageno i przeznaczona mu Papagena – słodkie zwierciadło tamtych?).

W pierwszym akcie Czarodziejskiego fletu słyszymy piękny duet Papageny i Papagena właśnie („Bei Männern”). Przecież nic nie jest droższe niż kobieta i mężczyzna, „Weib und Mann, Mann und Weib”, wypowiadani w tym duecie w każdej kolejności i na wszystkie sposoby. Kiedy w drugim akcie Pamina i jej ukochany Tamino stoją przed najcięższą z prób, Pamina bierze za rękę Tamina i prowadzi go przez największe ciemności do światła (czyż nie o podobnym prowadzeniu śpiewają Haydnowscy Adam i Ewa?). Do prawdy.

Przypomniało mi się, co na marginesie filmowanego przez siebie przed laty Czarodziejskiego fletu pisał wybitny szwedzki reżyser filmowy i teatralny Ingmar Bergman: „Miłość uśmierza ból. Miłość prześwietla życie… Dzięki miłości każde życie przyobleka się w nowe kształty… Arcydziełem Boga jest kobieta i mężczyzna. Arcydziełem Boga jest ona i on. On i ona. Ona i on. Niech niebo pomoże im stać się jednym… Bo, na litość boską, czy nie jest to klucz do wszystkiego…”. Czyż nie?

Gdzieś w środku duetu Adama i Ewy u Haydna jest załamanie. „Ale bez ciebie czym jest dla mnie – poranna rosa, wieczorny wiatr, owocowy sok, zapach kwiatu?” Odpowiedź jest w muzyce, ciemniejącej, nagle przeraźliwie dramatycznej. Czym więc? To proste. Bez ciebie to wszystko – i jeszcze więcej – jest niczym. Tylko z tobą „każda radość jest spotęgowana, radość wieczna, życie nieustającym szczęściem”. Cudowna utopia.

Ale historia stworzenia ma nie tylko jasne strony. Raj nie był wieczny. Światło boskiego spojrzenia zaszło mgłą, kiedy człowiek popełnił pierwszy grzech.

Stworzeniu świata Haydn tylko na chwilę daje temu wyraz. W krótkim recytatywie Uriela pojawia się ostrzeżenie, że człowiek będzie szczęśliwy dopóty, dopóki nie będzie chciał wiedzieć i doznać tego, czego nie powinien. Proste. To dlaczego błądzimy?

Oratorium kończy potężny śpiew chóru. Cudowna (podwójna) fuga sławiąca na wieki Boga Stwórcę (w środku wyborne krótkie solo mają znów soliści). Niemożliwie radosna, energiczna, majestatyczna, pełna blasku. „Świętujmy Jego moc i chwałę! Pozwólmy Jego imieniu rozbrzmiewać wszędzie […] Amen!”.

Jeszcze końcowy fragment z Raju utraconego Miltona, z Księgi Dwunastej. Ostatniej. „Prowadź; już nie ma ociągania we mnie, / Gdyż odejść z tobą to jak zostać tutaj, / A zostać tutaj bez ciebie to odejść / Niechętnie; jesteś dla mnie wszystkim w świecie / Pod niebem, jesteś także miejscem wszelkim, / Ty, mym występkiem świadomym wygnany. / Jednak pociechę uniosę też pewną, / Bo choć przeze mnie wszystko utracone, / Obdarowana jestem wielką łaską, / Gdyż ze mnie wzrosnąć ma przyobiecane / Nasienie owo, co wszystko odkupi. – / […] Gdy odwrócili się, ujrzeli całą / Wschodnią granicę Raju, tak niedawno / Ich najszczęśliwszą siedzibę, nad którą / Miecz płomienisty powiewał, a w bramie / Stłoczone lica straszliwe i oręż / Ognisty. Kilka prostych łez wylali, / Lecz je otarli. Gdyż oto przed nimi / Świat cały leżał i mogli wybierać / Miejsce spoczynku. Opatrzność ich wiodła. / A więc dłoń w dłoni i krokiem niepewnym / Z wolna przez Eden ruszyli samotnie” (przeł. Maciej Słomczyński). Amen.

Stworzenie (IV)
Tomasz Cyz

urodzony w 1977 r. w Tarnowie) – polski publicysta literacki i muzyczny, eseista, współpracownik „Zeszytów Literackich” i „Didaskaliów”. Był dramaturgiem Teatru Wielkiego Opery Narodowej za kadencji Mariusza Trelińskiego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze