Ewangelia według św. Łukasza
1.
Kościół młodymi stoi. I Kościołowi na młodych zależy. Doskonale to widać, kiedy czyta się ogłoszenia parafialne. Roi się tam od rozmaitych propozycji duszpasterskich dla dzieci i młodzieży. A to spotkanie modlitewne, a to zbiórka scholi, a to spotkanie dla ministrantów, a to wreszcie zlot tych, którzy z księdzem wikarym jadą w góry…
Młodzi mają w czym przebierać i wybierać. Ba, zazwyczaj ksiądz dynamiczny, odnoszący sukcesy duszpasterskie to kapłan – tak przynajmniej myślimy – który pracuje z młodzieżą. To duchowny, który spala się w pracy duszpasterskiej z młodymi ludźmi. Mocny akcent, jaki Kościół kładzie na pracę z dziećmi i młodymi, jest i konieczny, i dobry. Niewątpliwa zasługa w tym Jana Pawła II, który wielokrotnie powtarzał, że młodzi ludzie są nadzieją Kościoła. Że to młodzież może sprawić, iż chrześcijaństwo znów stanie się religią witalną. Że zapał młodych, ich radykalizm, który wiąże się z młodzieńczym idealizmem, nada Kościołowi nową dynamikę. To dlatego, między innymi, Jan Paweł II tyle uwagi i energii wkładał w organizowanie Światowych Dni Młodzieży.
Co więcej, media – które boją się zazwyczaj religijnych tematów – przy okazji spotkań papieża z młodzieżą przełamywały swoją niechęć i relacjonowały je bez mrugnięcia okiem. Dziennikarze zachodzili niejednokrotnie w głowę, jak to możliwe, że ten stary papież przyciąga do siebie młodych ludzi tak, jak magnes przyciąga opiłki żelaza. I, muszę przyznać, pod tym względem polski Kościół stara się być wierny nauczaniu i duchowi papieskiemu.
2.
Po co więc piszę o tych oczywistych rzeczach, które biją po oczach każdego, kto angażuje się w życie parafii? Dostrzegam bowiem, choć mogę się mylić, gdyż to raczej moje poczucie niż poparte twardymi socjologicznymi dane, że Kościół zaniedbał duszpasterstwo osób starszych. Tak mocno skoncentrował się na młodych, dostosowując niejednokrotnie swój przekaz Dobrej Nowiny do ich potrzeb i gustów, że zapomniał o seniorze w Kościele. A przecież, kiedy w powszedni dzień wejdziemy do kościoła, zobaczymy natychmiast, że to zazwyczaj osoby starsze modlą się z księdzem w czasie porannej Mszy, adorują Najświętszy Sakrament czy też, gdzieś w bocznej nawie, odmawiają różaniec. Być może duszpasterze wychodzą z założenia, że – jeśli ktoś jest w podeszłym wieku – to i tak wcześniej i czy później zapuka do kościelnych drzwi. Bo, jak się mówi, na starość każdy z nas jest już tylko mnichem.
Dlatego ucieszyłem się bardzo, kiedy przeczytałem, że na początku września w Lednicy, tej samej, gdzie o. Jan Góra pod Bramą Trzeciego Tysiąclecia organizuje spotkania z młodzieżą, tym razem spotka się z ludźmi starszymi. „To bardzo piękne, że duszpasterstwo akademickie nie myśli tylko o sobie, o swoich rówieśnikach, ale także o ludziach starszych, o tych, którzy byli przed nami. Chcemy, by i oni mogli czuć się członkami naszej lednickiej rodziny” – wyjaśniał sens tego spotkania poznański dominikanin, i trudno się z nim nie zgodzić. Co więcej, takie spotkania w Lednicy odbywają się już od 2004 roku. Tyle że media nie poświęcają im praktycznie żadnej uwagi. Dla mediów, które kochają młodość, spontaniczność, witalność i ruch, spotkanie starszych ludzi nie jest tematem. Starość, jak się okazuje, do ekranu telewizyjnego pasuje jak pięść do oka. To jeszcze jedna zmora czasów ponowoczesnych, które starości, kalectwa czy śmierci boją się tak, jak diabeł święconej wody.
3.
Mam nadzieję, że spotkania seniorów w Lednicy, także w katolickiej prasie, doczekają się obszernych reportaży, a może i teologicznego namysłu. Że rodzimi księża zaczną w końcu tworzyć atrakcyjne programy duszpasterskie dla ludzi starszych. Że zrozumieją, iż dobrym duszpasterzem nie jest tylko ten, kto chodzi z młodymi po górach i gra na gitarze, ale także ten, kto potrafi nawiązać kontakt ze starszym pokoleniem katolików. Żadna instytucja, poza Kościołem, nie ma takich możliwości, by pokazać, że więź międzypokoleniowa jest ważna. Że rozmowy i spotkania tych, na których twarzach widać ciężar życia, z tymi, którzy dopiero wchodzą w dorosłe życie, są ogromną szansą, a nie zbędnym balastem. I w końcu – że nie może być tak, iż jedyną ofertą, jaką Kościół w Polsce ma dziś dla ludzi starszych, jest oferta znanego zakonnika z Torunia.
Kościół jest wspólnotą – młodych i starych. I pierwsi, i drudzy potrzebują się nawzajem. Dlaczego? Jan Paweł w Liście do ludzi w podeszłym wieku pisał: „Jeżeli zatem dzieciństwo i młodość są czasem, w którym człowiek stopniowo uczy się swojego człowieczeństwa, rozpoznaje swoje możliwości, poniekąd tworzy projekt życia, który będzie realizował w wieku dojrzałym, to i starość nie jest pozbawiona szczególnej wartości, ponieważ — jak zauważa św. Hieronim — łagodząc namiętności »pomnaża mądrość i służy dojrzalszymi radami«. W pewnym sensie jest to czas szczególnie nacechowany mądrością, którą zwykle przynoszą z sobą lata doświadczeń, jako że »czas jest znakomitym nauczycielem«”.
Amen.
Oceń