List do Rzymian
Niekiedy mówią o nas: Polacy — Żydzi Nowego Testamentu. To prawda, tak jak i Narodu Wybranego nie szczędził nas los. Sami go kusiliśmy, wybierając jakże często Prawdę — zamiast fałszu, Miłość — zamiast nienawiści, Wolność — zamiast niewoli. Nasze groby rozrzucone są po świecie od Brazylii po Sachalin. Jednakże najwięcej zapomnianych polskich mogił odnajdujemy tu, w Rosji, na „nieludzkiej — jakże ludzkiej — ziemi”.
Lewaszowo, Lewaszowskaja Pustosz, Lewaszowskie Pustkowie, wszystkie te nazwy, będące określeniem tego samego miejsca, po raz pierwszy usłyszałem w 1992 roku. Było to zaraz po moim przyjeździe do pracy w Sankt Petersburgu. Jeszcze w maju tamtego roku Paweł Przeciszewski, kolega pracujący już od roku w „nowo narodzonym” Sankt Petersburgu, późnym wieczorem zawiózł mnie na miejsce, w którym jeszcze wiele razy miałem w przyszłości bywać…
Dwadzieścia kilometrów od Petersburga, na północ, po wyborgskiej drodze, nieco na uboczu, rośnie niezbyt stary sosnowy las, wysoki, szczelnie zbudowany płot z desek… Nad zwykłą bramą znajdował się niewielki napis po rosyjsku: Lewaszowskije Memorialnyje Kładbiszcze. Nie było jeszcze wtedy pomników ani koszmarnej, spiżowej gilotyny — „Molocha Totalitaryzmu”, po drugiej stronie drogi, naprzeciw wejścia na cmentarz… Pojawiły się pierwsze ścieżki, pierwsze krzyże, pierwsze kartki i tabliczki na drzewach. Zniknęli już pilnujący płotu i terytorium cmentarza KGB–iści, którzy stali tam jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych…
Lewaszowskie Pustkowie, przedziwny, bodaj jedyny w swoim rodzaju cmentarz na świecie — zbiorowa mogiła ponad czterdziestu sześciu tysięcy ofiar bolszewickich zbrodni. Dziś w niewielkim pomieszczeniu dawnej NKWD–owskiej strażnicy jest muzeum. Pamiętam twarze poznańskich licealistów, kiedy w 1995 roku czytali w nim terminy zaczerpnięte żywcem ze stalinowskiego prawa karnego: CzRWL — członek rodziny wroga ludu, DWL — dziecko wroga ludu, WAD — wychwalanie amerykańskiej demokracji… W latach 1937–1939 było jeszcze jedno bardzo „modne” określenie w wysyłających ludzi tysiącami na śmierć bolszewickich spectrojkach: PSz — polskij szpion.
Niekiedy mówią o nas: Polacy — Żydzi Nowego Testamentu. To prawda, tak jak i Narodu Wybranego nie szczędził nas los. Sami go kusiliśmy, wybierając jakże często Prawdę — zamiast fałszu, Miłość — zamiast nienawiści, Wolność — zamiast niewoli. Nasze groby rozrzucone są po świecie od Brazylii po Sachalin. Jednakże najwięcej zapomnianych polskich mogił odnajdujemy tu, w Rosji, na „nieludzkiej — jakże ludzkiej — ziemi”. Przez długie lata losy Polaków w Związku Sowieckim, tak jak i wszystkie zbrodnie bolszewizmu, były okryte najsroższą tajemnicą. Strach paraliżował nawet ludzką pamięć.
Później przyszły wraz z chruszczowowską „odwilżą” półprawdy i jakże szkodliwe schematy. To polskich komunistów mieli wymordować Stalin pospołu z Jeżowem i Berią w końcu lat trzydziestych. Do dziś, jedni w dobrej, inni w złej wierze, mówią o strasznym losie polskich komunistów. Tylko komunistów…
Słynny Prikaz n*00485 Jeżowa mówił przecież o „likwidacji nienaruszonych kadr polskiego wywiadu — ujawnionych w trakcie przesłuchań”! Ofiarami tego strasznego rozkazu w latach 1937–1939 stali się po prostu Polacy. A oprócz nich ludzie, którzy z różnych powodów nosili polskie nazwiska: Żydzi, Białorusini, Litwini, Rosjanie. I katolicy. Dla GPU i NKWD pełna symbioza polskości i katolicyzmu była faktem. Jednak znajdował się także pośród nich zamordowany wraz ze swoimi polskimi parafianami ojciec Epifanij Akułow — ksiądz rzymskokatolicki, Rosjanin z krwi i kości.
To były lata holokaustu Polaków w Związku Sowieckim. Niewielu z nich było komunistami. Większość, z różnych powodów, nie opuściła terytorium Rosji do 1922 roku. Czasem nie zdążyli, innym razem mieszkali na tych ziemiach od pokoleń i tu był ich dom, zdarzało się, że zatrzymały ich mieszane rodziny… Ich krewni w Polsce, i ci nieliczni — ocalali z pogromu w Rosji — z zasady do dziś nic nie wiedzą o losie swoich najbliższych. Tak samo jak i rodziny ich współbraci w nieszczęściu: Rosjan, Finów, Estończyków, Łotyszy, Ukraińców, Litwinów, ludzi bodaj wszystkich europejskich narodowości… Owszem, dziś wiedzą więcej: na lewaszowskich drzewach wiszą podwójne zawiadomienia o śmierci — akty zgonu. Te pierwsze z czasów chruszczowowskich: „Pani syn zmarł na raka płuc w dniu 15 maja 1941 roku i został pochowany w Norylsku” — i drugie, współczesne: „Pani syn został rozstrzelany w dniu 7 lutego 1938 roku, pochowano go w Lewaszowie”. Kawałek dalej na drzewie tabliczka: Otczie, ja iskała tiebia powsiudu, da nie znała czto ty riadom — „Ojcze, szukałam Ciebie wszędzie, nie wiedziałam, że jesteś tuż obok”.
Na początku 1993 roku z inicjatywy petersburżanina, Polaka, pana Leona Piskorskigo, przy cichej i jakże pokornej pomocy pana Jana Wejnerta oraz petersburskiej Polonii i Memoriału, na Lewaszowie stanęły dwa krzyże: katolicki i prawosławny. Parę miesięcy wcześniej stanął tam drewniany krzyż postawiony przez przedstawicieli dwóch narodów, których herbem jest Pogoń. Wspólny krzyż Białorusinów i Litwinów pojednanych w modlitwie i w cierpieniu, tak jak tego na stopniach wielikorusskiej szubienicy pragnął Kastuś Kalinouski, którego Litwini Kalinauskasem, a Polacy Kalinowskim nazywają…
Bryła Krzyża katolickiego zaprojektowanego przez zaledwie osiemnastoletniego wówczas chłopca z Polski, pilanina — Andrzeja Masianisa — przypomina sylwetkę Chrystusa idącego na Golgotę. Krzyż prawosławny, z przepiękną ikoną Chrystusa z chusty Weroniki, zaprojektowany i wykonany w kształcie ołtarza przez nieżyjącego dziś wielkiego artystę i człowieka Dimitrija Iwanowicza Bogomołowa, to centrum Lewaszowskiej Golgoty. Wybudować ją pomogli mieszkańcy polskiego Śląska i kilka warszawskich przedsiębiorstw. Pieniądze na Lewaszowskie Ścieżki przekazała świętej pamięci Lidia Czukowska, ona również przed samą śmiercią dowiedziała się, że tam znalazł miejsce swego ostatniego spoczynku jej mąż — tak jak i Lidia — poeta — Korniłow…
Krzyże w drugi dzień prawosławnej Wielkiej Nocy poświęcili wspólnie prawosławny kapłan i sędziwy biskup z Polski, były więzień hitlerowskich obozów koncentracyjnych, ksiądz biskup Ignacy Jeż.
O Lewaszowie już wiemy… Do dziś „Wiecziernyj Pietierburg” drukuje i uzupełnia listę lewaszowskich ofiar. Podobno kawałek drogi na wschód od Lewaszowa, obok miejscowości Toksowo, jest taka sama zbiorowa mogiła. Rosyjska ziemia jest wielka… i przesiąknięta krwią — nade wszystko swoich synów. Musimy o tym pamiętać, musimy pojednać się w Duchu i w Prawdzie, wbrew wszystkim tym, którzy chcieliby przemilczeć i zafałszować…
Oceń