Gdyby życie toczyło się normalnie, spora część Polek i Polaków komentowałaby dziś wyniki XVIII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Podobnie jak występy polskich sportowców na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Kibice sportowi żyją w czteroletnim rytmie olimpiad, a melomani w pięcioletnim cyklu konkursów chopinowskich. Chociaż chyba nie tylko oni. Każdy obywatel się ożywia, słysząc nazwisko Chopina, a nawet głusi na muzykę, słysząc dźwięki mazurków, nagle odzyskują słuch. I tak aż po trzecią część sonaty b-moll op. 35. Ci, dla których jest grana, już jej nie słyszą, bo to jest marsz żałobny. Za to zna go cały świat.
Chopin nas łączy i jest powodem narodowej dumy. Podobno inicjator konkursów, prof. Jerzy Żurawlew, zainspirował się pierwszym występem ekipy Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Był 1924 rok, widok biało-czerwonej flagi wyciskał łzy. Po 123 latach zaborów niewiele było powodów i okazji do zaimponowania zagranicy. Żurawlew uznał, że konkurs chopinowski w stolicy Polski, na który zjadą pianiści z całego świata, to dobra okazja do promocji polskiej kultury. I tak było. Z czasem stał się jednym z najważniejszych konkursów pianistycznych. Wśród jego popularyzatorów znalazł się Jerzy Waldor
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń