List do Galatów
Syr 3,2-6.12-14 / Ps 128 / Kol 3,12-21 / Łk 2,22-40
Jezus, Maryja i Józef jako herosi życia rodzinnego. Oto oczywisty wzór do naśladowania i żelazny temat kazania na niedzielę Świętej Rodziny, szczególnie jeśli po niespełna trzech miesiącach od zakończenia pierwszej odsłony synodu biskupów, poświęconego problematyce rodzinnej, nie zapomnieliśmy o tym wydarzeniu. Grzmijmy zatem wszem i wobec, jak ważna jest rodzina! Raz jeszcze pochylmy się nad przykładem Rodziny z Nazaretu, aby nie zapomnieć, jak być powinno, i westchnijmy z tęsknotą: Jakby to było pięknie, gdyby w każdym domu wszyscy kochali się tak, jak Oni. Lecz co nam z tego wyjdzie: landszaft czy ikona?
Z pokrzywionego drzewa człowieczeństwa trudno zrobić gładką deskę, na której można coś namalować. Jak się zabrać do wykonania właściwego podłoża dla własnego rysunku Jezusa, Maryi i Józefa? Ewangelia o ofiarowaniu Jezusa w świątyni jerozolimskiej daje nam przynajmniej tę wskazówkę, że trzeba być wyjątkowo cierpliwym. Jakikolwiek pośpiech jest wykluczony. Uosobieniem owej cierpliwości są Symeon i Anna, ci, którzy byli prorokami, czyli widzącymi coś w przyszłości. Podkreślenie przez ewangelistę ich sędziwego wieku wskazuje na potrzebną miarę cierpliwości, aby doczekać się spełnienia proroctwa. Kto ma dzisiaj czas na coś takiego? A przecież chodzi o czas, który musi upłynąć, zanim staniemy się rodziną. W tym świecie życiu wszelkich wcześniaków zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Dojrzałość osiąga się wraz z upływem czasu i tego procesu nie da się oszukać. Nad wiek dojrzali wiedzą to najlepiej: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością”…
Mądre miłości są cierpliwe. Miłości, które zwykliśmy nazywać głupimi – wręcz przeciwnie. Dlatego cokolwiek by myśleli o sobie orędownicy życia na kocią łapę, nie nazwę ich dojrzałymi. Nie twierdzę, że nie kochają się naprawdę. Nie ma to jednak nic wspólnego z cierpliwą miłością, a więc również z dojrzałością. Niezmiennie zdumiewa mnie wiara w miłość, którą szczególnie dobitnie podkreślają pary żyjące bez ślubu. Myślę sobie wtedy – ich bogiem jest miłość, a dla mnie Bóg jest miłością. Ta z pozoru niewielka różnica zmienia wszystko. Ona decyduje o tym, co malujemy na pokrzywionych deskach ludzkich relacji. Rodzinny landszaft czy ikonę rodziny.
Oceń