Ewangelia według św. Marka
Joz 24,1-18 / Ps 34 / Ef 5,21-32 / J 6,54.60-69
Wydawało się, że zwycięstwo było zupełne. Tłumy słuchające Mistrza na pustyni zostały w cudowny sposób nakarmione chlebem i pełne entuzjazmu ogłosiły Go królem. Każdy chciałby mieć takiego króla. Ale On się usunął i wszyscy poczuli się rozczarowani – jak mógł tak zawieść rodaków, którzy mu zawierzyli swoją nadzieję? A nadzieja była ogromna, nawet po Jego śmierci idący do Emaus spłoszeni uczniowie żalili się: „A myśmy się spodziewali!”. Zmieszani, choć jeszcze nie zawiedzeni uczniowie wsiedli do łodzi, by popłynąć do Kafarnaum, spodziewali się bowiem Go tam znaleźć, a za nimi podążyli także ci, którzy nie wyrzekli się resztek oczekiwań.
Mistrz rzeczywiście tam się udał i w najbliższą sobotę nauczał w miejscowej synagodze. A co tam usłyszeli? Niejasną obietnicę wskrzeszenia w dniu ostatecznym, ale za cenę spożywania Jego ciała i krwi. W dzień ostateczny wierzyli, ale jasne było dla nich, że radości nowego życia dostąpią ci, którzy przestrzegają Prawa mojżeszowego. Czym miało być owo „ciało i krew”? Czy można im się dziwić, gdy powiedzieli, że „trudna jest ta mowa”?
A On poszedł dalej: „Duch daje życie, ciało na nic się nie przyda”. I jakby chcąc ich złapać w pułapkę, Mistrz dodał, że Jego słowa są duchem i życiem. To, czego się spodziewali, było konkretne i zrozumiałe – chcieli chleba dla wszystkich i wolności od Rzymian. A jego obietnice były mgławicowe. Więc odeszli!
Dla Dwunastu była to wielka próba: rozumieli oczekiwania rodaków, ale znali już trochę Mistrza i przeczuwali głęboki sens Jego słów, jeszcze dla nich nieuchwytny. I gdy Jezus zapytał: Czy wy też chcecie odejść? – Piotr jeszcze raz rzucił się na głębię: „Panie, do kogóż pójdziemy?”. Uwierzył, że Bóg nie spełnia ludzkich oczekiwań, tylko swoje obietnice, że Jego drogi nie są drogami ludzi i dlatego przynoszą zbawienie. „Ty masz słowa życia wiecznego”.
Oceń