Kilka dni temu, po dziesięciu latach harmonijnej współpracy, z niemałym żalem rozstałem się z pralką. Zaczęło się od wyłamanego zamka, który jeszcze dało się bez trudu naprawić, ale potem przyszły kolejne awarie. Poszła w dobre ręce, mam nadzieję, że ktoś ją jeszcze naprawi i przedłuży jej żywot. Cóż, że z przeceny była? Jakoś tak żal… Niemniej żal przegrał z rosnącą nieubłaganie stertą prania i trzeba było przywitać nowe urządzenie. W takich momentach dziękuję Bogu za techniczno-informatyczne wykształcenie, dzięki któremu w miarę rozumiem, co usiłują mi zakomunikować autorzy instrukcji. Ale nie o tym. Zapłaciłem mniej niż za tę z przeceny sprzed dziesięciu lat, pudło wyraźnie mniejsze, podobnie jak zużycie prądu i wody. No i jeszcze suszy znacznie lepiej od poprzedniczki. Miodzio.
Niemniej ta zmiana musiała wywołać we mnie jakąś traumę, bo nocą przyśnił mi się waszbret. Przedmiot sam w sobie niestraszny, ale we śnie przyszło mi na waszbrecie wyprać tę samą stertę prania, z którą za pomocą nowej pralki uporałem się, dwukrotnie zaledwie powtarzając sekwencję czynności:
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń