Ciało Chrystusa, spotkanie odwołane

Ciało Chrystusa, spotkanie odwołane

Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Wyczyść

Duszpasterz. Rozmowy z ojcem Ludwikiem Wiśniewskim, Bożena Szaynok, Znak, Kraków 2012, s. 360

Ten wywiad rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Na jednej mamy duszpasterza młodzieży – głównie studentów. Poznajemy tajniki organizowania spotkań, spływów kajakowych. Na drugiej rozgrywa się temat Polski. Budowania społeczeństwa obywatelskiego, zaangażowania w działalność opozycji, rozbudzania odpowiedzialności za ojczyznę. Wokół są ludzie, mnóstwo ludzi: studenci, ich rodzice, czasem więźniowie polityczni, innym razem solidarnościowa konspira, autorytety moralne, mistrzowie samodzielnego myślenia. Ludzie jak morze: przypływ, odpływ, czasem mielizna, czasem sztorm. Pośród nich Ludwik Wiśniewski. Kim on dla nich jest? Latarnią morską, samotną wyspą, statkiem miotanym przez fale? Taki właśnie obraz wyłania się z Duszpasterza Bożeny Szaynok: niejednoznaczny, czyli kształtowany przez ludzi. W zasadzie jest tylko jedna rzecz stała, kotwica: duszpasterstwo.

Opowiedzieć wielogłosem

Niezmiernie podoba mi się układ wydanej niedawno książki o legendarnym dominikaninie o. Ludwiku Wiśniewskim, która poprzez swoją narrację pokazuje, jak bardzo dynamiczną postacią jest jej bohater.

Pierwsze pytanie autorki: Jak wierzyć w Boga? – prowokuje o. Ludwika do bardzo szczerego wyznania wiary i świadectwa życia. To pytanie i ta odpowiedź, ich wzajemna proporcja, pokazują, w jakim kontekście należy odczytać wszystkie pozostałe rozdziały, w których czytelnik jakby tracił styczność z tak mocno zaakcentowanym Bogiem, a na widoku pojawiają się ludzie. Znamienici, dodajmy, barwni, sportretowani z Wiśniewskim na tle miast – Gdańska, Lublina, Wrocławia, Krakowa, Sankt Petersburga – z ich burzliwą historią. Jest działanie, dużo działania, Wiśniewski jawi się jako tytan pracy: przeróżne konferencje, grupy spotkań, pielgrzymki, pomoc ludziom. Dominikanin opowiada o minionych latach. Ale Bożena Szaynok przetyka rozmowę z nim licznymi innymi wypowiedziami. Wspomnienia dawnych wychowanków zakonnika, opinie działaczy politycznych, współbraci, fragmenty donosów Służby Bezpieczeństwa, listy, petycje, odwołania, wreszcie zdjęcia – ojciec Ludwik jest zarówno opowiadającym, jak i tym, o którym się opowiada. I naraz, po natłoku wydarzeń, znanych nazwisk, pędu życia – ostre hamowanie. Ostatni rozdział – Duszpasterz. W nim opowiada o modlitwie, rozgrzeszaniu, własnej wierze. Koło się zamyka, życiorys się zazębia. Jednocześnie ten rozdział nieco wygładza „buntownika” z wcześniejszych stron i pozwala zrozumieć, skąd się w nim bierze ta siła. Piszę o tym, ponieważ dzięki przemyślanej kompozycji autorka nie tworzy laurki dla Ludwika Wiśniewskiego. To uczciwa książka, która pozwala czytelnikowi na własny osąd. I jeszcze jedno: zmiana tonacji, mowa temperamentu. Gdy czytamy o działaniach duszpasterskich i opozycyjnych, Wiśniewski jawi się jako wulkan energii, lawina pokonująca napotkane przeszkody. W słowach drzemią emocje, jest radość, szczęście, nuta goryczy, jakiś dziki nerw, który z wiekiem nie puszcza. Gdy czytam, w jaki sposób ojciec Ludwik mówi o Bogu, emocje są już inne. Zaduma, refleksja; miłość, która wiele przeszła, ale która nie przestała wierzyć. Bez spięcia, jakby wszystko zostało już złożone, zdeponowane na wieki wieków. Bożena Szaynok pokazuje swego bohatera jako człowieka z krwi i kości, niewolnego od skrajności i przeciwieństw. Jak to się mieści w jednym człowieku? Zwyczajnie, jeśli jest się Ludwikiem Wiśniewskim.

Duszpasterz

Styl duszpasterski: Miałem być opiekunem młodzieży i poczułem się za nią odpowiedzialny. Zacząłem za nią chodzić, wysyłać listy, zapraszać. Wiśniewski dla swoich podopiecznych po prostu był. To bycie dla nich stało się najważniejsze. W zasadzie wszystko inne było tylko realizacją bycia. Że można przyjść i porozmawiać o każdej porze, że więcej słuchał, niż przekonywał, że współtowarzyszył w myśleniu. Kanapki, nocleg, herbata, kawa. Czasem rozmowa z rodzicami, gdy trzeba coś wyjaśnić. Czasem rozładowanie atmosfery żartem czy wybuchem złości. Nocne Polaków rozmowy tak samo ważne, jak obecność na sali rozpraw, jak żądanie uwolnienia więźniów politycznych. Bycie Wiśniewskiego to – jak zgodnie potwierdzają członkowie jego duszpasterstwa – styl nienachalny. Był widoczny, ale nie chciał dominować. Wolał wspólną przygodę, wędrowanie i odkrywanie. Dominikanin uczył się też od ludzi mu powierzonych, a jednocześnie szukał, pisał, tworzył własny program duszpasterski. Wszystko to w klimacie podejrzeń, strachu, aresztowań. Wojciech Hann, jeden z dawnych podopiecznych, porównał duszpasterstwo lat osiemdziesiątych do wielkiego skrzyżowania. Różni ludzie przychodzili, wierzący i niewierzący, poszukujący nie tyle odpowiedzi ostatecznych, ile poczucia solidarności myślenia i oddychania. Część z nich pozostała w Kościele, część na jego obrzeżach. Wszyscy w jakiś sposób pozostali przy ojcu Ludwiku. Podążając dalej tym tropem, można powiedzieć, że ojciec Ludwik na przecięciu dróg to wielki sygnalizator świetlny. Tam – wskaże, tu – pokieruje, ale nie zatrzymuje ludzi przy sobie. Ukazując żywe oblicze Kościoła, Wiśniewski w relacjach z młodymi ukazywał także swoje twarze. Nerwowy, chimeryk, dla kogoś za mało czasu, zmęczenie i zasypianie. Ktoś ma pretensje o złą organizację spływu kajakowego, ktoś chwali za ten sam spływ. Za dużo polityki, za mało Chrystusa, za mało polityki, za dużo Chrystusa… Ludzie, morze ważnych i pseudoważnych spraw, niezliczone twarze. Próbując sportretować duszpasterza, Bożena Szaynok porwała się na rzecz w istocie niemożliwą: tylu jest Ludwików Wiśniewskich, ilu było członków duszpasterstwa.

Polskie drogi

Bardzo interesująco pokazana jest zmiana myślenia Wiśniewskiego o sposobie uczestniczenia w życiu ojczyzny. Ojczyzny, która nie była wtedy wolna. Dla młodego zakonnika początkowo jest to stan jakby naturalny: tam jest PRL, tu jest Kościół. Między tymi rzeczywistościami stoi niewidzialny i nieprzekraczalny mur. Życie na niby i życie prawdziwe. Jako świadek wydarzeń Marca 1968 wspomina: No i co miałem zrobić?! Ja w tym świecie byłem księdzem. Nie miałem żadnych możliwości interwencji. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Wypadki toczą się pośpiesznie odmierzane „polskimi miesiącami”. Dominikanin opisuje moment przebudzenia: Zapamiętałem nienawiść w oczach ludzi, ale czy to była nienawiść do rządzących i do mocodawców, nie potrafię powiedzieć. Chyba tak. Już chyba mówiłem, że właśnie w tamtych dniach zrozumiałem, a nawet odczułem, że dalej nie można spać – wobec rzeczywistego zła, wobec takiej przemocy nie można być obojętnym. To był moment obudzenia. Ja obudziłem się dopiero w roku 1970. Zapytany, czy sam nienawidził, odpowiada, że nie wie, nie pamięta.

Jeśli jest się duszpasterzem konspirującej młodzieży, to trzeba być z nią na sposób ojcowski i chrześcijański. Wiśniewski często studzi rozpalone głowy, sam jednak nie jest bezczynny. Zachwycony Gandhim i Martinem Lutherem Kingiem, działa w myśl zasady: bez przemocy. Brak we wspomnieniach Wiśniewskiego uczucia tryumfalizmu, przeciwnie, stwierdza, że jemu było łatwiej – nie mogą wyrzucić go z pracy, nie zabiorą pensji, nie zastraszą rodziny. Pisze listy protestacyjne do władz, a także do swoich przełożonych, wyjaśniając, informując, prosząc o wsparcie. I choć w swej działalności ojciec Ludwik wzoruje się na Gandhim i Kingu, to według mnie znacznie bardziej przypomina Thomasa Mertona. Porównując obydwu – zakonników! – dostrzegam te same decyzje, te same wybory: listy, bierny opór, poruszanie w kazaniach drażliwych tematów. Dawanie świadectwa.

Ważne jest to, że w osobie dominikańskiego duszpasterza rzeczywistości się nie mieszają: nie jest bardziej konspiratorem niż zakonnikiem. Jego działania na rzecz wolności i demokracji wynikają z chrześcijaństwa. Dlatego dla Wiśniewskiego na pierwszym miejscu jest modlitwa, a dopiero na kolejnym nocne przepisywanie ulotek. Ta rzeczywistość modlitwy jest intymna, ale i też nieuchwytna, w wywiadach Bożeny Szaynok czytelnik znajdzie jedynie wzmianki rozsiane między wierszami. Dosyć dobrze obrazuje to scena, gdy grupa studentów chce wciągnąć Wiśniewskiego do swojej działalności konspiracyjnej. Zaraz, zaraz, spokojnie – naśladuje w wywiadzie duszpasterza Arkadiusz Rybacki – jaka konspiracja, nie tak szybko. A byliście dzisiaj na mszy? Czasem zdarzało się, że przyjmujący komunię słyszeli od ojca Ludwika: „Ciało Chrystusa, spotkanie odwołane”.

Konflikt wpisany w życiorys

Przy takiej działalności – duszpasterstwo, opozycja – konflikt jest wpisany w życiorys. Często są to konflikty wewnątrz Kościoła, a te ojciec Ludwik odbiera bardzo mocno. Dość przypomnieć zamieszanie wokół listu zakonnika do nuncjusza apostolskiego Celestina Migliorego, który to list był swoistym raportem na temat polskiej wiary. Duszpasterz odsłania wiele wcześniejszych konfliktów, umiejscawia je w czasie, jednak wypytywany o szczegóły, odpowiada: Proszę mnie zwolnić z podawania szczegółów tego konfliktu. Nie był to zresztą mój jedyny konflikt z przełożonymi, było ich kilka, w różnych okresach, i nie będę o nich opowiadał. W archiwum prowincji zachowały się chyba niektóre moje listy i memoriały. Nie mam wyrzutów sumienia z powodu tych konfliktów. Uważam, że niekiedy o dobrą sprawę trzeba powalczyć, nawet przeciwstawić się przełożonym, nie przekreślając jednak istoty zakonnego posłuszeństwa.

Książka Szaynok pozwala zrozumieć źródła tych napięć: to nie pieniactwo Wiśniewskiego, ale zaangażowanie całym sercem w życie Kościoła. Mówiąc inaczej: nie można milczeć w pewnych sytuacjach. Te konflikty bardzo wiele kosztują, choć początkowo dominikanin lekceważąco macha na nie ręką. Idzie dalej. Ważna jest młodzież, bycie z nią, życie wychylone do przodu. Na różny sposób będzie powtarzał zdanie dominikanina Yves’a Congara z jego Dziennika: Oni coś we mnie złamali i nie będę już tym samym człowiekiem, co dotychczas. Wiśniewski mówi: „Co się we mnie urwało, to się urwało, co we mnie pękło, to pękło”, albo: „To był moment, kiedy zrozumiałem, że muszę odejść. Oczywiście Solidarność powstała, to było zwycięstwo, ale ja wiedziałem, że nie mogę w tym środowisku dalej pracować. Uszło ze mnie powietrze”. Napięcia z przełożonymi to również intymny dziennik pęknięć. Nazbieranych ponad miarę, przez człowieka, który chciał żyć ponad miarą , czyli Ewangelią.

***

– Same laurki zebrałaś na mój temat – ironicznie mówi ojciec Ludwik do Bożeny Szaynok. Rzeczywiście, w pierwszym odruchu chce się zawtórować. Kartkując ponownie książkę, podkreślenia, zdjęcia, wypowiedzi, myśli się: jednak nie. Z pewnością trudno uchwycić duszpasterza, który jest ciągle w ruchu i który jest niezmiennie otoczony ludźmi. Ten Ludwikowy obraz malowany jest przez wielu, przychylnych i nieprzychylnych, z którymi się zetknął. Może odwołam się do tego, co nie zawiera się w słowach, ale w obrazie? Na ostatnim zdjęciu dominikanin modli się podczas mszy polowej. Stół eucharystyczny z kajaka, w tle namiot, las. Wiśniewski pochylony, zatopiony w modlitwie. Białe włosy, biały ornat. Zatrzymany przez chwilę, w czasie, stojący przed tajemnicą własnego życia.

Ciało Chrystusa, spotkanie odwołane
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze