Amerykański papież
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Wyczyść

Bezpośredni w obejściu, uśmiechnięty, energiczny. Uważa, że Kościół powinien kojarzyć się z „tak”, a nie z „nie”, bo katolicyzm to żywotny wzrost, a nie wegetacja w czasie zdążającym do śmierci.

W lutym 2009 roku Timothy Dolan, dotychczasowy ordynariusz archidiecezji Milwaukee, mianowany został przez papieża dziesiątym metropolitą Nowego Jorku. Dla wielu było to ogromne zaskoczenie – przez ostatnie siedemdziesiąt lat nie zdarzyło się, aby na czele najważniejszej (choć drugiej co do wielkości po Los Angeles) archidiecezji w Stanach Zjednoczonych stanął ktoś spoza niej. Kilkanaście miesięcy później pewną osobliwością był także wybór Dolana na przewodniczącego amerykańskiej Konferencji Biskupów Katolickich1. W głosowaniu, w którym brało udział 239 hierarchów, pokonał dziewięciu rywali. Nie wybrano wtedy – a taka jest niepisana długa praktyka – dotychczasowego zastępcy przewodniczącego. Podjęcie tej ważnej funkcji dało ówczesnemu arcybiskupowi przydomek „amerykański papież”. Timothy Dolan – mianowany niedawno przez Benedykta XVI kardynałem – uważany jest za postać wybitną, z którą wiąże się spore nadzieje. Dzień przed watykańską uroczystością metropolita wygłosił mowę na zamkniętej sesji Kolegium Kardynalskiego. Jak podaje prasa, było to poważne wystąpienie, ale, z czego słynie Dolan, urozmaicone dowcipami, anegdotami oraz aluzjami do książek i filmów. Podobno Benedyktowi XVI bardzo się podobało i ocenił je jako głębokie, radosne i pełne entuzjazmu.

Wobec skandalu

Kim jest Timothy Dolan? Urodził się w 1950 roku w St. Louis (Missouri) jako najstarsze z pięciorga dzieci w rodzinie inżyniera pracującego w przemyśle lotniczym. Księdzem chciał być od zawsze i do seminarium wstąpił jako nastolatek. Wyświęcony w wieku 26 lat, w niedługim czasie zrobił doktorat z historii Kościoła. Zajmował się duszpasterstwem, pięć lat pracował w nuncjaturze apostolskiej w Waszyngtonie. W latach 1994–2001 kierował amerykańskim seminarium duchownym w Rzymie (Pontifical North American College). W 2001 został biskupem pomocniczym w swojej rodzinnej archidiecezji St. Louis, a następnie zarządzał diecezją w Milwaukee, w stanie Wisconsin (2002–2009).

Już na początku musiał się zmierzyć ze skandalem obyczajowym w Stanach Zjednoczonych wywołanym pedofilią księży i niewłaściwą reakcją hierarchów na to zjawisko. Z pewnością nie było mu łatwo, gdy wyszło na jaw, że jego poprzednik – ordynariusz Milwaukee – miał przed laty związek z mężczyzną, a później, chcąc zatuszować sprawę, wypłacił mu z diecezjalnej kasy grube pieniądze. Dolan pytał wtedy: „Czy ja mam teraz ukryć się w bunkrze?”.

Mając za zadanie porządkowanie sytuacji powstałej w wyniku skandalu i roszczeń, arcybiskup spotykał się osobiście z niektórymi ofiarami, z innymi rozmawiał telefonicznie. Były to bardzo emocjonalne rozmowy. Jak relacjonują osoby z jego otoczenia, hierarcha tracił wtedy właściwe sobie wesołe usposobienie i humor. Jego wysiłki nie zadowoliły najzacieklejszych wrogów Kościoła, ale przecież w zasadzie usatysfakcjonowanie ich nie jest realnie możliwe.

Biskup w radiu

Timothy Dolan dorastał w czasach, kiedy Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych miał się bardzo dobrze. Złoty wiek amerykańskiego katolicyzmu (1945–1960) przypadał właśnie na lata jego dzieciństwa. Nastąpił wtedy dynamiczny rozwój katolickiego szkolnictwa, którego powolny schyłek trwa do dnia dzisiejszego. Ówczesne kasowe filmy o tematyce katolickiej osiągały szczyty masowej popularności, uzyskiwały dziesiątki nominacji do nagrody Oscara. Przedstawiały księży i zakonnice w bardzo korzystnym świetle. Kapłani byli niezwykle męscy, szlachetni i mądrzy, współczujący, a także obdarzeni poczuciem humoru. Zakonnice piękne, energiczne i ofiarne. Rozwijające się media świetnie wykorzystali ksiądz James Keller i ojciec Patrick Payton. Ks. Keller (1900–1977) ze zgromadzenia Maryknoll zainspirował ruch Krzysztofów, czyli noszących Chrystusa, którzy kierowali się mottem: „Lepiej zapalić jedną świeczkę, niż przeklinać ciemności”. Nieco uwikłany w ówczesną politykę i kontrowersyjny o. Payton (1909–1992), dziś Sługa Boży, wsławił się głównie krucjatą różańcową i hasłem: „Wspólna modlitwa cementuje rodzinę”.

Najbardziej znany jest chyba jednak Sługa Boży Fulton John Sheen (1895–1979), który szeroki rozgłos zyskał jako kaznodzieja, rekolekcjonista i nauczyciel, autor wielu książek. Do końca życia znany był jako płomienny mówca, który przyciągał tłumy (istnieją wyliczenia, iż ten ulubieniec radia i telewizji w szczytowym momencie mógł się poszczycić nawet trzydziestoma milionami odbiorców). Wiele znanych osobistości zainspirował do nawrócenia. W 1951 roku został biskupem pomocniczym Nowego Jorku i przez dwie następne dekady prowadził na żywo bijący rekordy popularności cykl cotygodniowych programów telewizyjnych pt. Warto żyć (Life is Worth Living). Timothy Dolan miał to na uwadze. Można nawet powiedzieć, że poszedł w jego ślady. Jeszcze w Milwaukee zaczął wykorzystywać do ewangelizacji fale radiowe. Pojawiał się jako gość w porannym talk show prowadzonym przez własnego brata. Później obaj stworzyli niedzielny program telewizyjny Żyć wiarą (Living Our Faith), w którym swobodnie rozmawiali o Ewangelii. Jako metropolita Nowego Jorku arcybiskup występował w czwartkowej audycji radiowej, która miała podobny kształt.

Nowa ewangelizacja, zakładająca przyciągnięcie do Kościoła ludzi ochrzczonych, którzy od religii odeszli, nie od dziś stanowi problem amerykańskiego Kościoła. Dotyczy on zresztą całej zachodniej Europy, a dociera też z wolna do Polski. Nie można się więc dziwić, że nowa ewangelizacja tak bardzo leży na sercu Benedyktowi XVI, który traktuje ją jako zadanie priorytetowe.

W starciu z Obamą

Kardynał Dolan posiada wszechstronne doświadczenie. Był duszpasterzem, zdobył tytuł naukowy i sam wykładał. Poznał mechanizmy urzędu watykańskiego, a także kierował Catholic Relief Services – amerykańską Caritas. Nie on jeden uważa, że społeczne działanie Kościoła może się stać nie tylko narzędziem odbudowy zaufania do instytucji, ale daje też nadzieję na refleksję o sensie życia i pobudzenie wiary, i to właśnie zamierza eksponować. Powołuje się na nowojorskie przykłady – zdarza się, że całkiem areligijny człowiek poruszony widokiem zakonnicy bez reszty oddanej pracy z najbardziej zaniedbanymi dziećmi, postanawia hojnie wesprzeć to dzieło i przy okazji zrewidować swoje dotychczasowe życie. W czasach wyścigu szczurów, narcyzmu, zagubienia i samotności szczególnie uderza i zastanawia bezinteresowny altruizm, o którym świadczy chociażby powszechny podziw dla Matki Teresy z Kalkuty. Dolan zauważa też, że narzędziem ewangelizacyjnym może być współczesna kultura, którą szczególnie tętni przecież Nowy Jork – i wspomina takie filmy jak Droga życia z Martinem Sheenem czy Ludzie Boga.

Rozpoczynając swoją pracę w Nowym Jorku, arcybiskup Dolan zapowiedział, że chce zmierzyć się z rozpowszechnionym stereotypem tego miasta jako „stolicy świeckiej kultury w Stanach Zjednoczonych”. Pragnie, aby nowojorska aglomeracja stała się też centrum dynamicznego chrześcijańskiego życia. Zresztą nie tylko ona. Plany metropolity nie są rewolucyjne, choć w dzisiejszych czasach na pewno niełatwe do realizacji. Co chce zrobić? Przywrócić zaufanie do katolickiego przesłania, położyć akcent na osobę Jezusa Chrystusa, wskazać na radość z bycia chrześcijaninem, dawać świadectwo czynnej miłości bliźniego. Jak?

Dolan znany jest ze swoich konserwatywnych przekonań. Jaki jest ten konserwatyzm? Na pewno chodzi o tzw. afirmatywną ortodoksję, wedle której Kościół powinien kojarzyć się z „tak”, a nie z „nie”, bo katolicyzm to żywotny wzrost, a nie wegetacja w czasie zdążającym do śmierci. (A to trudne zadanie, gdyż krytycy od razu ripostują: Kościół katolicki kojarzy się przede wszystkim z „nie” dla aborcji, antykoncepcji, rozwodów, współżycia przed ślubem, święcenia kobiet, żonatych kapłanów). Dla Dolana jednak misją Kościoła nie jest w pierwszym rzędzie obrona atakowanej instytucji, ale głoszenie Boga. Co nie oznacza, że Dolan nie występuje w obronie prawa do wolności sumienia, gdy zachodzi taka potrzeba. Tak się stało bardzo niedawno, kiedy wyszło rozporządzenie prezydenta Baracka Obamy zmuszające pracodawców do zagwarantowania pracownikom darmowej antykoncepcji (zabiegów sterylizacji, środków wczesnoporonnych) w ramach pakietu ubezpieczenia zdrowotnego. Był to cios dla chrześcijańskich szpitali, uniwersytetów i organizacji dobroczynnych, gdyż w ten sposób instytucje te zmuszone byłyby do finansowania antykoncepcji, której nie uznają. Z tego obowiązku zwolniono jedynie Kościoły. Toteż arcybiskup Dolan ostro zaprotestował, pisząc, że nikt w kraju nie powinien być zmuszany do wyboru między łamaniem prawa a łamaniem przykazań religijnych. Pod ogniem krytyki Obama się ugiął i wycofał rozporządzenie.

Kardynałowi nie brakuje uroku osobistego. Postawny, z nadwagą, nad której pozbyciem się pracuje, nie ukrywając tego przed otoczeniem, z dziennikarzami włącznie. Zawsze życzliwy wobec każdego rozmówcy, niezależnie od jego statusu społecznego. Bezpośredni w obejściu, uśmiechnięty, energiczny reprezentuje typ amerykańskiego katolika legitymującego się irlandzkim pochodzeniem. Co więcej, żarliwą wiarę łączy z poczuciem humoru. Potrafi z dystansem odnieść się do swoich słabości. Autentycznie bądź taktycznie wyluzowany, zawsze gotów opowiedzieć anegdotę lub żart. Jest zawsze na bieżąco w kwestii ulubionych sportów – baseballu i futbolu amerykańskiego. Dobrze wie, że może zjednać sobie Amerykanów, pokazując się w odpowiedniej chwili w szaliku klubowym lokalnej drużyny. Nieobojętny na przyjemności podniebienia ceni sobie specjalności każdej miejscowej kuchni, popija piwo miejscowej marki. Polski internauta na portalu deon.pl pisze o nim: „Przesympatyczny człowiek!”.

Przez dbałość o medialną obecność hierarcha wydaje się szczególnie troszczyć o ewangeliczny przekaz: „Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” ( por. Mt 5,14, Mk 4,21, Łk 8,16).

Nikt jednakże nie daje tego, czego sam nie posiada. Dlatego Dolan we wstępie do swojej książki Kapłani na trzecie millenium cytuje biskupa Sheena: „Kryzys kapłaństwa nie wynika z kryzysu tożsamości, tylko z kryzysu wiary”.

Michalik kontra Dolan

Ciekawe zestawienie poglądów i stylu polskiego oraz amerykańskiego przywódcy episkopatu przynosi artykuł Szymona Hołowni („Newsweek” 51–52/2011). Zanim odniosę się do tego tekstu, zaznaczę, że uderzył mnie odmienny ton dewiz obu hierarchów. Arcybiskup Józef Michalik wybrał zdanie: Mocą Twoją, Panie, Timothy Dolan: Panie, do kogóż pójdziemy? Gdy jedno motto podkreśla siłę władzy, w drugim brzmi zatroskanie, z cieniem kryzysu w podtekście.

Powróćmy do tekstu Hołowni. Artykuł jest ważny, bo jak słusznie diagnozuje autor: „Silny i zwarty do niedawna Kościół Józefa Michalika za chwilę będzie się musiał mierzyć z pytaniami, przed jakimi staje Kościół Timothy’ego Dolana, próbujący bronić swojej tożsamości w laickim świecie”.

Odnotowując odmienny styl obu hierarchów, Hołownia docenia dobry użytek, jaki amerykański hierarcha czyni z mediów. Umie rozmawiać z dziennikarzami. Potrafi pójść z nimi do restauracji, żeby nad smakowitym daniem rozprawiać o wierze i Kościele. I nie on jeden – pamiętam, jak kilka lat temu w Waszyngtonie kardynał McCarrick raz w miesiącu brał udział w spotkaniach ze studentami przy piwie – „Theology on tap”. Amerykanie zawsze byli znani ze stylu dalekiego od pompy, namaszczenia, katoliccy duchowni nawet najwyższego szczebla nie są tu wyjątkiem. Dolan wierzy w dialog z każdym, nikogo nie przekreśla. Jak Kościół zachodni, szczególnie w sytuacji niedoboru księży, docenia znaczenie świeckich, czyli „szeregowych” wiernych. Oddany seminarzystom i księżom w swojej diecezji rozumie, że wierni nie są „gorsi” i nimi też powinien się opiekować. Ma świadomość, że nie przejdzie już wobec nich polityka: „Pay, pray and obey” („Płać, módl się i bądź posłuszny”). Po prostu duszpasterz, nie urzędnik.

Hołownia przy tej okazji daje wgląd w polską intelektualno-emocjonalną reakcję na taki styl dialogu. Wydaje się nawet, że on sam by wolał, aby: „Ubolewać nad tymi, co grzeszą, a nie pić z nimi piwo”. Wnikliwie pokazuje polskie podejście: „Jasno odciąć się od tych, którzy wybierają zło, w trosce o czystość przekazu” i „pokazać myślącym inaczej, gdzie raki zimują”. Tymczasem: „w wizji Dolana pierwszym komunikatem współczesnego chrześcijaństwa jest: chcę z tobą rozmawiać, dopiero drugim: robisz dobrze lub źle”. Hołownia dystansuje się zresztą w dalszym wywodzie od „mielenia na okrągło teologii moralnej zamiast zafundowania nam wreszcie porządnej, elementarnej katechezy”.

Jako biskup Milwaukee Timothy Dolan miał zwyczaj rozmawiać z każdym księdzem w swojej diecezji w dniu jego urodzin i rocznicy święceń. Jego książka Kapłani na trzecie milenium jest podsumowaniem wieloletnich doświadczeń z lat kierowania amerykańskim seminarium w Rzymie i stała się podręcznikiem w seminariach. Niedawno Benedykt XVI powierzył Timothy’emu Dolanowi zadanie wizytowania seminariów irlandzkich.

Oprócz tego, że kładzie nacisk na wiarę, dla kardynała Dolana ważna jest pokora. Otwarcie mówi o swoich słabościach, grzeszności, doświadczeniu sakramentu pojednania i zachęca Amerykanów do częstszej spowiedzi. Po otrzymaniu godności kardynalskiej powiedział: „Jestem wdzięczny za ten zaszczyt, ale tak naprawdę pragnę być świętym. I wierzcie mi, droga jest jeszcze bardzo daleka. Ale najważniejsza jest świętość, przyjaźń z Jezusem”.

1 Konferencja Biskupów Katolickich jest odpowiednikiem Konferencji Episkopatu Polski. Amerykańska nazwa urzędowa jest uzasadniona – Kościół katolicki jest jednym z wielu Kościołów w Stanach Zjednoczonych.

Amerykański papież
Joanna Petry Mroczkowska

dr nauk humanistycznych, tłumaczka, eseistka, krytyk literacki. W związku z pobytem w Stanach Zjednoczonych zajmuje się w ostatnich latach głównie tematyką dotyczącą kultury amerykańskiej oraz chrześcijańskiego feminizmu....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze