Pierwszy List do Koryntian
Podczas którejś inauguracji roku akademickiego na poznańskim uniwersytecie zaczepił mnie profesor Gerard Labuda, wybitny polihistor i powiedział: „Wie ojciec co, ja tam w cud zrośnięcia się ciała świętego Stanisława to nie wierzę, ale wierzę, że ten cud, i to jeszcze większy, dokonał się na zupełnie innej płaszczyźnie, a mianowicie – Polska się zrosła. To był najprawdziwszy cud świętego Stanisława, niech mi ojciec wierzy”.
Pierwsze pokolenie dominikanów, które z entuzjazmem rozbiegło się po Polsce, głosząc Chrystusa, stworzyło wizję zjednoczonej Polski na podstawie żywota świętego Stanisława Biskupa i Męczennika. Legendę tę po raz pierwszy zapisał dominikanin Wincenty z Kielczy i uczynił z postaci biskupa krakowskiego symbol: tak jak zrosło się ciało świętego Stanisława, tak zrośnie się Polska rozbita na dzielnice i połączy się znowu w jedno królestwo. Ta wizja kształtowała wyobraźnię władców, możnych i duchowieństwa. Ta wizja stawała się pragnieniem. Niepodobna nie doceniać, jak szeroki oddźwięk znalazła w kraju wizja sformułowana w tym żywocie świętego Stanisława, który był od schyłku wieku XIII aż po wiek XV, kiedy to zastąpił go żywot Długoszowy, jednym z najczęściej czytywanych zabytków naszego dziejopisarstwa. Jak głęboko zapadła ta wizja w serca i umysły następnych pokoleń, niech świadczy fakt, że z kultem świętego Stanisława walczyli zaborcy, a nawet ostatnimi czasy komuniści, nie godząc się na pielgrzymkę Ojca Świętego Jana Pawła II w maju, ale przenosząc ją na czerwiec 1979 roku i drżąc z powodu związania jej z osobą świętego Stanisława, którego grób w katedrze wawelskiej stał się ołtarzem Ojczyzny.
Podziwiam geniusz środowiska i jego wyraziciela, Wincentego z Kielczy, dominikanina, który tak lapidarnie ujął dzieje naszej ojczyzny. Wizja porwała, poniosła. Formowała dążenia i konsolidowała wysiłki.
Po przemówieniach inauguracyjnych na poznańskim Uniwersytecie Medycznym na mównicę wdrapał się jakiś staruszek i drżącym głosem usiłował przemówić mniej więcej w taki sposób: „Proszę państwa, tym, co przyświecało nam, studentom medycyny w Edynburgu na fakultecie medycznym, była wizja przyszłej ojczyzny, której mamy służyć. Dać Polsce po wojnie wykształconych lekarzy. Będą potrzebni od zaraz. Dzięki tej wizji nie traciliśmy czasu i energii na głupoty, ta wizja nas połączyła, podniecała, uskrzydlała, mobilizowała do służby drugim”.
W obliczu tego, co napisałem powyżej, zastanawiam się, czy nie nadeszły podobne czasy i potrzeba porywającej wizji? Czy wobec mnogości propozycji i pokus nie należy promować wyboru Chrystusa jako wartości najwyższej i opcji fundamentalnej? Czy wobec zalewu informacji i towarów, których produkcja rośnie lawinowo, nie trzeba coraz czytelniej głosić Chrystusa jako punktu orientacyjnego, Chrystusa jako jedynego Zbawiciela świata i człowieka? Jak ma się orientować w tym wszystkim młody człowiek, który wiary nie wyniósł z domu i dla którego Tradycja nie jest naturalnym krwioobiegiem? W sytuacji rozmiękczania i zacierania granic i konturów wyraźne głoszenie Chrystusa jest niezwykle ważne. Chrystus nie jest jednym z bardziej czy mniej dostępnych towarów, pomysłów czy myśli, ale jest Jedyny, nieporównywalny i zawsze większy od wszystkiego.
Tak myślę i tak staram się działać. Spotkania lednickie są w swym głównym nurcie i ciężarze właśnie wyborem Chrystusa i wybór ten określa spotkania przy Bramie Rybie. Kształtuje nas i tych, którzy są z nami. Ten wybór równocześnie nas zobowiązuje. To jest dominanta lednickich spotkań, a nie śpiewy i tańce, do czego dociera powierzchowny obserwator. Wybór Chrystusa ma ciąg dalszy w życiu codziennym, ma swoje pokłosie i rezonans. Pewna pani spytała mnie, czy oni, to jest młodzież, będą temu wierni. Odpowiedziałem złośliwie: pewnie nie, jak pani i ja, ale się przynajmniej staramy. Robimy, co można. Ja w sześć godzin, bo tyle trwa spotkanie nad Lednicą, nie uzupełnię wszystkich braków z domu i ze szkoły. Dlatego posługuję się symbolami, aby zdążyć przekazać młodym Chrystusa, aby wyprzedzić czas.
A zatem wizja wyboru Chrystusa, głęboko wpisana w świadomość Polaków, którzy wybierając króla, wierzyli głęboko, że to Bóg im go daje, a wybór składali na ręce prymasa Polski.
Jestem głęboko przekonany, że wizja wyboru Chrystusa pośród wielu towarów w supermarkecie i pośród wielu idei bardziej czy mniej pozytywnych, bombardujących dzisiaj umysły, jest właśnie wizją na współczesne czasy. Staram się jej służyć ze wszystkich sił, obdarzając Chrystusa najwyższy zaufaniem i powierzając Mu całego siebie. Taki wybór również proponuję młodym. I głęboko wierzę, że stale odradzający się charyzmat dominikański posłuży tej idei wyboru Chrystusa ponad wszystko i pośród wszystkiego i pozwoli na orientację, stworzy integralną wizję człowieka Chrystusowego umożliwiającą wyzwolenie najwspanialszych sił i energii, aby wzlecieć, a nie szukać po omacku.
Kultura europejska, jak stara ciotka, siedzi na tapczanie i się nudzi, przerzucając pilotem programy telewizyjne. Nasze dzieci też nie mniej znudzone poszukują atrakcji i fascynacji poza kadrem i głównym nurtem naszych wartości, szukają w sektach lub ruchach religijnych z importu. Kiedy tak zastanawiam się nad tym zjawiskiem, to stwierdzam jednoznacznie, że jest tak dlatego, że kultura europejska straciła źródło własnej atrakcyjności i inspiracji. Przez wieki był nim Chrystus, który był natchnieniem i motywem myślenia i działania. Tak, tylko Chrystus zyskuje przy bliższym poznaniu, w przeciwieństwie do nas. Jeżeli odrzuca się Chrystusa, to nie można się dziwić, że wszystko co wkoło zaczyna nas nudzić, a świat staje się niezrozumiały. No bo ileż można zjeść obiadów i ile razy oblecieć świat dookoła. Niebo nad lotniskiem jest zawsze takie samo.
Musimy wspólnie konstruować wizję Chrystusa i wizję osobistego z Nim kontaktu. A także na tej podstawie wizję człowieka integralnego. Lednica jest wsparciem takiej wizji i okazją, by w krótkiej chwili adoracji zmienić dotychczasowy sposób myślenia o Chrystusie, z myślenia typu „o” na relację nie do zastąpienia i nie do podrobienia, typu „z”. Kiedy Chrystus jest dla nas, a nawet nie dla nas, ale konkretnie dla mnie jakimś bliskim i zobowiązującym TY. Ta bliższa relacja wypełnia mnie od środka, o mnie stanowi, mnie określa. Daje wewnętrzne umocowanie w świecie i na wieczność.
Elementów do stworzenia takiej wizji nie brakuje. Czyż zarysu takiej wizji poprzez swoje lednickie przesłania nie stworzył Ojciec Święty Jan Paweł II, niezmordowany inspirator idei lednickiej? Przesłania lednickie Jana Pawła II są perłami, które ten starzejący się Papież przekazywał naszej młodzieży. Musimy do nich wracać i nad nimi się pochylać. Owoce Jego kontemplacji nigdy się nie zestarzeją, dzięki Jego wierze i miłości są wieczne. Warto się zatrzymać i schylić. Warto wziąć udział w tworzeniu wizji wyboru Chrystusa, wizji, która rozdaje skrzydła, aby można było wzlecieć jak orzeł, a nie dziobać pod stopami jak kura, szukając dla siebie pokarmu. Wizja bowiem jest pokarmem wewnętrznego człowieka. Błogosławieni, którzy rozdają taki pokarm.
Oceń