W Wagadugu, stolicy Burkina Faso, miałem niedawno okazję przyglądać się cotygodniowej ceremonii religijno-plemiennej, odbywającej się na jednym z dziedzińców rezydencji króla ludu Mossi, dominującego liczebnie w tym kraju. Scenariusz ceremonii opiera się na legendzie, która opowiada o tym, jak to z rezydencji króla skradziono cenny amulet. Biorą w niej udział wodzowie niższego i wyższego szczebla, królewska asysta oraz – przybierany specjalnie na tę okazję – królewski wierzchowiec. Laik ma nikłe szanse, by się połapać w przebiegu uroczystości, ale na każdym uczestniku robi wrażenie dialog, jaki nawiązują z władcą za pomocą bębnów jego słudzy. Wyjaśniono mi, że król to tak ważna osobistość, że nie do pomyślenia jest, by ktokolowiek w czasie ceremonii objawiających jego władzę mógł zwracać się do niego po prostu słowami. Z pokolenia na pokolenie przekazuje się więc sztukę oddawania władcy czci i komunikowania mu zdarzeń za pomocą większych i mniejszych bębenków. Idea zachwycająca mądrością: bęben nie kłamie, bęben nie umie się puszyć i wciskać retorycznych sztuczek. Pomyślałem: o ileż prostsze byłoby na przykład nasze życie polityczne, gdybyśmy się zdecydowali na alternatywny do mowy sposób przeka
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń