Dzieje Apostolskie
Możemy w wyobraźni zadać Undset następujące pytanie: „Co oznacza dla pani żyć sensownie?”. W odpowiedzi prawdopodobnie odesłałaby nas do swoich książek: czytajcie i odkryjcie sami. Moi krewni, którzy nie są ani bogaci, ani szczególnie zdolni, ani wykształceni wiodą życie pełne sensu, chociaż nigdy nie zastanawiali się nad tym.
Trylogię Krystyna, córka Lawransa, która w 1928 roku przyniosła Sigrid Undset Literacką Nagrodę Nobla, znają w Norwegii wszyscy. Tytułowa Krystyna to kobieta, z którą się utożsamiamy. Mieszkanka średniowiecznej Norwegii może być równie dobrze jedną spośród nas. Zawzięta, namiętna i niecierpliwa, dojrzewa powoli — wśród udręki i trudu. Walczy z Bogiem do końca swoich dni — jej wola ściera się z Jego wolą. Żyje pełnią życia w bliskim kontakcie z przyrodą. Zakochuje się w mężczyźnie, który zawodzi jej oczekiwania. Wszystkie kobiety marzą o kimś takim jak Erlend, pomimo jego błędów. Undset opisuje sylwetkę mężczyzny, jego urodę, muskuły, brawurę. I my zakochujemy się w Erlendzie. W jego męskości. Przynajmniej tej cielesnej.
Krystyna uosabia kobiecość. Jej życie jako kobiety i matki opisane jest z poczuciem najwyższego realizmu. Gdy byłam w ciąży z moim pierwszym dzieckiem, przypomniało mi się nagle, w jaki sposób Krystyna uświadomiła sobie, że jest w odmiennym stanie. Któregoś dnia w lesie poczuła, jak gdyby wewnątrz niej podskoczyła nagle mała rybka. Lekkie pluśnięcie. To jest właśnie tak. Pamiętam siebie, siedzącą w pokoju w 20. tygodniu ciąży znanej mi dotąd tylko z teorii. I wtedy nagle to poruszenie wewnątrz mojego łona! Pierwszy sygnał od mojego dziecka. Nie zapomnę nigdy tej chwili.
Kiedy Undset opisuje pracę Krystyny i moment narodzin dziecka, wszystko pozostaje równie realistyczne. Pierwszy poród omal jej nie zabił. Trwający godzinami ból, lęk przed śmiercią, przerażenie własną sytuacją. Towarzyszy jej kilka kobiet i Erlend, który okazuje się słaby i tchórzliwy. Po upływie dnia i nocy, gdy Krystyna już myśli, że umiera, przychodzi na świat dziecko. To jej pierwszy syn, który jawi jej się jako krwawy strzęp mięsa.
Myślę, że w tej scenie zwykłego porodu kobiety odnajdują same siebie. Czysty horror bez jakichkolwiek oznak romantyzmu. Nieludzki ból, który pożera całkowicie twoją fizyczną i psychiczną energię. Ryzykujesz życiem w imię innego życia. Uczestniczysz w akcie stworzenia. Dlatego jest to najgłębsze ze wszystkich możliwych doświadczeń.
Undset, która stała się dla mnie najważniejszym źródłem inspiracji, ukazuje życie odarte z wszelkich pozorów, odmawia udziału w jakiejkolwiek grze. Życie jest na to zbyt ważne i zbyt krótkie. Nie znałam jej nigdy osobiście — umarła jeszcze przed moim urodzeniem, w 1949 roku — ale ślady, jakie pozostawiła po sobie, są obecne wszędzie.
Drogi ku chrześcijaństwu
Podobnie jak Undset, nawróciłam się na katolicyzm już jako osoba dorosła, wychowana w duchu agnostycyzmu, a nawet ateizmu. Tak samo jak ona odbyłam długą intelektualną podróż wiodącą ku chrześcijaństwu i Kościołowi. Undset była intelektualistką, lecz nigdy nie teoretykiem. Zdobyła wykształcenie, choć nie było jej dane skorzystać z dobrodziejstw oficjalnego systemu edukacji. W dzieciństwie uczył ją ojciec, Ingvald Undset, profesor norweskiego. Z zapałem rozczytywała się w sagach i szybko zaczęła wykazywać talent pisarski. Po wczesnym owdowieniu matki jej rodzina żyła w Oslo raczej biednie. Undset musiała pracować, by utrzymać dom, i w wieku 17 lat objęła posadę urzędniczki. Często przechodzę Stensgaten, gdzie mieszkała razem z matką. To szara i nieciekawa ulica. Później Undset wynajmowała pokój na Industrigaten, w pobliżu mojego domu. Pracowała w dzień, pisała nocą. Jej pasja pisarska była tak wielka, że nie starczało jej czasu na sen. Również w późniejszych latach swojego życia zwykła była pisać nocami.
W jednej ze swoich najwcześniejszych powieści, Jenny z 1911 roku, opisuje podróż do Rzymu. Jenny zamieszkuje tam wraz przyjaciółmi z Norwegii. Wszyscy z nich są malarzami. Zakochuje się, wychodzi za mąż i rodzi dzieci. Mąż jednak rozczarowuje ją, nie przystaje bowiem do roli tego wymarzonego i oczekiwanego. Temat ten powraca w powieściach Undset, jak sądzę, z powodów autobiograficznych. Tęskniła za prawdziwym mężczyzną, odważnym i pełnym zalet — człowiekiem szlachetnym, takim jakich znajdywała w sagach i europejskiej literaturze, ale nie w swoim życiu. Podobnie jak Jenny, wyszła za mąż za malarza, Hansa Svarstada, z którym miała trójkę dzieci. Jedno z nich było upośledzone umysłowo. Małżeństwo było nieudane i zakończyło się rozwodem w 1919 roku, dwanaście miesięcy po narodzinach trzeciego dziecka. Motyw poszukiwania prawdziwej i szlachetnej miłości obecny jest również w powieści Krystyna, córka Lawransa. Nie dziwi nas, że poszukiwanie to wiedzie ku chrześcijaństwu. Ono musi w końcu przenieść się w sferę nadprzyrodzoną, chociaż zdarza się niekiedy spotkać ludzi, którzy są zdolni do prawdziwej miłości. To jednostki obdarzone ludzkimi, ale prawdopodobnie również nadprzyrodzonymi zaletami. Takim człowiekiem jest Lawrans, ojciec Krystyny: mocny i trzeźwy mężczyzna, urzekający powagą życia pełnego wiary. Erlend, który jest atrakcyjny fizycznie, nie posiada tej głębi i dojrzałości.
Miłość, którą Krystyna pragnęła ofiarować i której poszukiwała, to miłość totalna, ogarniająca ciało i umysł. Kochała Erlenda jako osobę. Miłość fizyczna była integralną częścią tego uczucia i jej uległości wobec niego. Krystyna zaszła w ciążę jeszcze przed ślubem, ale była to niemal naturalna konsekwencja jej pełnego oddania wobec Erlenda. Oddania, którego on nie potrafił docenić. Stało się to powodem jej osobistej tragedii, która stopniowo skłoniła ją do poszukiwań, a w końcu do odnalezienia pełni miłości w osobie Chrystusa. Poszukiwania te nie przebiegały w sposób łagodny ani łatwy. Były okupione cierpieniem, które wynikało z jej opornej woli, z jej naturalnego i jakże ludzkiego pragnienia, aby miłość taką znaleźć w człowieku, by była ona miłością z tego świata, uchwytną i cielesną.
Realizm w miłości między dwojgiem ludzi polega na tym, że w swej pełni jest ona zarówno cielesna, jak i duchowa. Pruderia jest dla Undset czymś całkowicie obcym. Autorka Krystyny wie, że moc drzemiących w nas namiętności jest tak wielka, że przez większą część naszego życia walczymy z samymi sobą po to, by w końcu natrafić na kogoś, w kim spodziewamy się odnaleźć spełnienie. W rzeczywistości niewielu z nas je odnajduje. Stopniowo jednak dokonujemy dwóch odkryć: że ludzkie cierpienie może stanowić drogę do świętości i że istnieje ścieżka, mocno ukryta, wiodąca do miłości doskonałej. Tą ścieżką jest Chrystus i tajemnica Bożej miłości. Krystyna kończy swą wędrówkę, pielgrzymując do Nidaros w celu odpokutowania grzechów. Jej bunt i silna wola uznają w końcu pierwszeństwo Boga, co pozwala jej na oddanie Mu się bez reszty. Jest to koniec długiej drogi pełnej sprzeciwu, tak bardzo podobnej do naszych własnych poszukiwań. Oto jak wygląda ludzkie życie pełne namiętności, smutku i upadków.
Katolicyzm w Norwegii
Undset była wymagająca. Nie uznawała kompromisów. Wobec otoczenia była trudna i sarkastyczna. Miała cięty język i wzbudzała powszechny strach. Nie sądzę, by miała poczucie humoru, i jest to coś, co trudno mi u niej zaakceptować. Szczególnie bali się jej mężczyźni. Będąc intelektualistką daleką od subtelności, uosabiała kobiecość w tradycyjnym stylu. Zatopiona w sagach i literaturze norweskiej, wywodziła swe poglądy z długiej tradycji norweskiego katolicyzmu. W jej czasach nawet tutaj, gdzie kobiety odznaczały się zawsze siłą i niezależnością, być intelektualistką nie było łatwo. Mój przyjaciel, dominikanin, który przybył do Norwegii jako młody ksiądz, został pewnego razu zaproszony przez nią na obiad. Będąc sam surowym tomistą, zdołał jednak zapamiętać grozę, jaką Undset wzbudzała wokoło. Podczas obiadu nie zamieniono ani słowa.
Jej mieczem było pióro, którym pisała cięte polemiki, czasami naprawdę bardzo złośliwe. Zbiór jej esejów został wydany pod tytułem Katholsk Propaganda. W sposób bezwzględny traktowały one protestantów oraz Norweski Kościół Państwowy, jeszcze ostrzej odnosząc się do agnostyków i „wolnomyślicieli”. Należy pamiętać, że w owych czasach nawrócenie na katolicyzm stanowiło pewien akt odwagi. Undset bez lęku głosiła, że istnieje tylko jeden Kościół, ustanowiony przez Chrystusa. Poglądy te wypowiadała na długo przed pojawieniem się ekumenizmu, jednak autorka Krystyny nie stanowiłaby dobrego przykładu postawy ekumenicznej w żadnych czasach. W swoich artykułach zamieszczanych w prasie atakowała z elokwencją i ironią Kościół Państwowy i jego teologów. „Wasze artykuły czyta się jak franciszkańskie kazania”, oznajmiała i nie był to komplement z jej strony. (…)
Nawrócenie
Undset napisała dwie, w dużej mierze autobiograficzne, książki poświęcone nawróceniom w Norwegii. Gymnadenia ukazała się w roku 1929. Jej ciąg dalszy zatytułowany Krzak gorejący wydano rok później.
Paul Selmer, nieszczęśliwie żonaty główny bohater, który prowadzi drobnomieszczański żywot, za sprawą lektur i studiów dochodzi do chrześcijaństwa. Nawraca się wbrew woli swojej rodziny i przyjaciół. Jego żoną jest nudna i bardzo przeciętna Bjorg, która jest jednocześnie dziecinna i snobistyczna. Małżeństwo okazuje się porażką.
W końcu bohater spotyka swoją niegdysiejszą miłość, Lucy, i uświadamia sobie, że to ona jest kobietą jego życia. Paul kocha Lucy i tak już pozostanie. Prawdą pozostanie również fakt, że jest on nadal mężem głupiej i przesądnej kobiety. Rozpaczając nad własnym losem, w całej swej nędzy upada przed tabernakulum. Patrząc z ludzkiej perspektywy, faktycznie nie ma wyjścia z tej sytuacji. Nie ma nadziei aż do momentu, kiedy bohater uwierzy. Undset relacjonuje, w jaki sposób Paul podczas przeżycia duchowego, które ma miejsce w kościele św. Olafa w Oslo, spotyka się z pomocą ze strony Boga. Ma wizję gorejącego krzewu, która sprawia, że uświadamia sobie obecność Bożej łaski i jej pomocy. Próbuje odtąd zaakceptować i pokochać swój los.
Książka ta poświęcona jest tej samej tematyce co Krystyna: ogromowi ludzkiego smutku i namiętności towarzyszy jednoczesne poszukiwanie miłości, która przynieść może ze sobą znacznie więcej, aniżeli oferować może ludzkie serce.
Przyznajmy, zdarza się odnaleźć prawdziwą miłość w drugim człowieku — są to nieliczne przypadki trafienia na swoją drugą połowę. Ale zwykle poszukiwania miłości sięgają dalej i wskazują na istnienie Boga. Człowiek jednak jest do tego stopnia uparty, że musi wyczerpać swoje wszystkie siły i całą wolę, zanim stanie gotowy, by powierzyć się całkowicie Bogu. Paul Selmer sądzi, że Bóg dopasuje się do jego planów i drobnomieszczańskiej perspektywy. Tak się nie dzieje. Bóg wystawia go na próbę i wydaje się, że pozostawia go w rozpaczy aż do czasu, gdy zechce go z niej wybawić. Dopiero kiedy Paul uświadomi sobie, że kobieta, którą kocha, jest nieosiągalna i że musi pozostać u boku okropnej Bjorg, staje się zdolny do tego, by naprawdę wybrać Chrystusa. Nie może już polegać na sobie, gdyż jest beznadziejnie nieszczęśliwy i nie widzi żadnej drogi wyjścia. Undset nigdy nie lekceważy ludzkiej natury, jej buntowniczości i potęgi. Pełnia życia polega na konfrontacji z nią, ale również na odwadze dokonywania wyborów i podjęcia walki. Z tak pojętym realizmem, opartym na zwykłych doświadczeniach, które są udziałem ludzi z krwi i kości, łączy się intelektualne podejście Undset do katolicyzmu. W argumentacji nie miała równych sobie. Punktem zwrotnym w jej życiu — podobnie jak w moim własnym — było uświadomienie sobie, że Bóg istnieje na zewnątrz, poza mną, w sposób niezależny ode mnie i tego, co o Nim myślę.
Realizm ontologiczny
Czasami przychodzi mi do głowy, by zwołać konferencję prasową i wyjawić dziennikarzom popołudniówek, że mój sekret polega na tym, iż jestem ontologiczną realistką, a realizm ontologiczny jest tym, czego najbardziej potrzeba obecnie w świecie zachodnim. Chciałabym bardzo ujrzeć nagłówki w stylu: „Wyznała, że jest realistką ontologiczną” albo: „Stwierdza, że tajemnicą szczęścia jest realizm ontologiczny”. Oczywiście to się nigdy nie zdarzy. (…)
Nie sądzę, by Undset interesowała się filozofią, ale z pewnością była ona realistką również w filozoficznym i teologicznym znaczeniu tego słowa. Poszukiwała tego, co rzeczywiste, i było to równoznaczne z dążeniem do prawdy. Podążanie samodzielną drogą umożliwiała jej znajomość historii i ludzkiej natury. Podziwiała w człowieku jego cnoty, gardząc występkiem i słabością. Być może zadawała sobie pytanie o to, co jest źródłem ludzkiej prawości i pobożności. Tym czymś nie było dla niej nic innego niż Kościół ustanowiony przez Chrystusa. (…)
Undset dzisiaj
Chodzi mi o realizm w ujęciu ludzkiej natury jako takiej. Dzisiaj nie możemy nawet o niej mówić jako o czymś, co jest nam dane. Żyjemy w czasach, które odznaczają się skrajnym nihilizmem i w których zatomizowana jednostka pozostaje często jedynie w relacji do samej siebie. Undset dokonała odkrycia, że Bóg istnieje poza nią, co pozwoliło jej Mu się oddać. Nim doszło do tego odkrycia, badała ona z pewnością głęboko właściwości ludzkiej natury. Bez znajomości człowieka trudno odkryć Boga. Boga odnajdujemy poprzez samopoznanie. On nie jest abstrakcyjną ideą. Jest naszym Ojcem.
Wydaje się, że współcześnie utraciliśmy zarówno wiedzę o naturze ludzkiej, jak i o Bogu. Nie odczuwamy potrzeby Boga, a jedynym aspektem życia, nad którym jak dotąd jeszcze nie panujemy, jest śmierć. Mówiąc ściśle, mamy możliwość wpływu na moment jej przyjścia poprzez eutanazję i samobójstwo, ale nie jesteśmy w stanie zmienić tego, że prędzej lub później ona nadejdzie. Ten fakt boli nas do tego stopnia, że staramy się go wyprzeć ze świadomości na wszelkie możliwe sposoby.
Undset jest dla nas aktualna, ponieważ opisuje życie takim, jakie jest ono naprawdę. Postaci z jej książek to kobiety i mężczyźni żyjący w naturalny sposób. Rodzą się, pracują, kochają, walczą i odchodzą. Szukają sensu w swoim życiu. Może się zdarzyć, że odnajdą w nim Boga. To zupełnie normalni ludzie. Duchowe poszukiwania stanowią część normalnego ludzkiego życia.
Niedawno byłam na pogrzebie mojego wuja. Był rolnikiem i rybakiem, żyjącym w południowej Norwegii, wiernym tradycjom chrześcijaństwa, które opisywałam powyżej. Było to poruszające wydarzenie ze względu na swoją autentyczność. Wuj ciężko pracował, by wyżywić swoją liczną rodzinę, spędzając wolny czas jako organista w bedhus (domu modlitwy) w swojej wiosce. Wnuki i prawnuki składały kwiaty na jego trumnie. Syn wygłosił mowę pożegnalną i wspólnie odprowadziliśmy go do grobu. Słowo „odprowadzić” używane jest w norweskim, gdy trzeba kogoś pochować. Ludzie towarzyszą zmarłemu w jego ostatniej ziemskiej drodze. Ksiądz mówił o przejściu z tego życia do innego: „Dni twoje są policzone. Naucz nas liczyć dni nasze”. Śpiewaliśmy o pokoleniach następujących po sobie. Realizm zawarty w pogrzebowym obrzędzie stanowi prawdę o ludzkiej naturze. Żyjemy przez chwilę, mamy zadanie do wypełnienia tu, na ziemi, umieramy i obracamy się w proch. Ludzki żywot jest krótki, a ciało nieustannie umiera, co dzień po trochu. Nie można żyć bez myśli o śmierci, skoro raz dotarło to do nas. Sposób, w jaki żyje większość ludzi w czasach dzisiejszych, jest czymś całkowicie iluzorycznym.
Wydaje się, jak gdyby Undset chciała wypisać nam na czołach: życie nie jest tym, czym ci się zdaje. Jesteś tylko ogniwem w długim łańcuchu pokoleń i twoim najbardziej pierwotnym doświadczeniem jest rodzić, być ojcem, kochać drugiego człowieka i przede wszystkim kochać Boga. Rzeczywistość to pokusa, walka, upadek i ponowne powstanie. Życie ziemskie prowadzi do życia nadprzyrodzonego — przeżyte w jego pełni — wiedzie do Boga. Opis macierzyństwa stworzony przez autorkę niesie ze sobą ogromną moc. Macierzyństwo i rodzina to ziemskie instytucje, a doświadczenie z nimi związane umożliwia nam dotarcie do wiedzy o Świętej Rodzinie. To, co ziemskie, wiedzie do tego, co nadprzyrodzone.
Undset i feminizm
Undset była postacią kontrowersyjną ze względu na swój katolicyzm, jak również feminizm, a raczej uprawianą przez nią krytykę współczesnego jej feminizmu. Bycie matką było dla niej istotą kobiecości. Kobiecość nie była mieszczańską postawą bierności, lecz siły: tylko dzięki wierności swojej kobiecej naturze można być sobą i być silną. Undset polemizowała ze współczesnymi jej feministkami, które pozostawały pod wpływem socjalistycznych idei dotyczących roli państwa w stosunku do rodziny. Najsłynniejsza z nich, Katti Anker–Moller, utrzymywała, że państwo winno płacić kobiecie za posiadanie dzieci. Undset nie zgadzała się zupełnie z tym poglądem. Zwracała się przeciw Moller, pytając ironicznie, czy macierzyństwo to praca zarobkowa. W podobnym stylu sprzeciwiała się jakimkolwiek sugestiom zmierzającym do zdominowania rodziny przez państwo, jak i pomysłom, by macierzyństwo zakwalifikować jako jedno z płatnych zajęć. „Każda kobieta może zostać przeciętnym konduktorem tramwajowym, tak samo jak każdy mężczyzna, ale tylko kobieta może zostać matką, niezależnie od tego, jak bardzo przeciętna by była”, pisała.
Undset, co znamienne, była wielką przeciwniczką liberalnego prawa rozwodowego. Najważniejsze dla niej było nie ułatwienie otrzymania rozwodu, ale spowodowanie, by ludzie uświadomili sobie, że muszą się uporać ze swoimi problemami. Stwierdzała: „Prawo rozwodowe w Norwegii przypomina wiecznie otwarte drzwi. Małżeństwom dokucza ciągły przeciąg”. Undset twierdziła, że łagodne prawo w tym względzie godzi w podstawy instytucji małżeństwa i stwarza pokusę, by wnieść sprawę o rozwód. Sądzę, że autorka Krystyny przy swoim realizmie stwierdziłaby, że jest to całkowicie normalne, by zakochać się w kimś innym, napotykać na problemy małżeńskie i doznawać pokusy odejścia. Tego należy się spodziewać. Jednak właściwą postawą jest gotowość do walki z trudnościami, a nie uleganie pokusie.
Jej poglądy na sprawy seksu były również zdecydowanie nienowoczesne. Seksualizm jest wspaniałym, głębokim wyrazem samooddania, jest podstawą miłości między kobietą i mężczyzną, pozostając czymś tajemniczym i intymnym. Fakt, że w trakcie aktu seksualnego poczyna się dziecko, sprawia, że jest on na swój sposób czymś boskim. Undset z pewnością nie mogłaby znieść trywializacji seksu, z jaką mamy do czynienia w naszych czasach. Trend polegający na „demistyfikacji” seksu jest bardzo mocno obecny w Skandynawii i pojawił się już za jej życia za sprawą wprowadzenia wychowania seksualnego w szkołach. W eseju zatytułowanym Z punktu widzenia kobiet (1922) podkreślała, że „prorocy” sprowadzający seksualność do dziedziny biologii odzierają tę sferę z jej sensu i piękna. Trudno znaleźć w naszych czasach temat, który wymagałby pilniejszej debaty aniżeli etyka seksualna. Dla wielu ludzi zagadnienie to stanowi sprzeczność samą w sobie. Przykładem niech będzie sprawa przyznania pewnemu orędownikowi „wolnej” miłości w Norwegii odznaczenia zawierającego motto — słynne cogito ergo sum, które natychmiast jakiś dowcipniś przerobił na coitus ergo sum (łac. coitus — uprawianie seksu, przyp. red.). Przesyt w sferze seksualnej doskwierający dzisiaj wielu ludziom powoduje rozwój erotycznych perwersji, towarzyszących upadkowi tradycyjnego modelu czystego heteroseksualnego aktu pomiędzy dwojgiem partnerów, pozostających ze sobą w trwałym związku. Żyjemy w przeseksualizowanych czasach, w których pojęcie seksu nie wiąże się z niczym innym, aniżeli z mechaniczną przyjemnością, do której nie jest nawet potrzebny partner. Jakże daleko odeszliśmy dziś od miłości i erotycznego piękna pożycia Krystyny i Erlenda! Jak daleko nam do oczywistego związku zachodzącego pomiędzy seksem i poczęciem, pomiędzy seksem i tajemniczą zdolnością do kreacji! Cud seksualnego zjednoczenia zostaje zatracony, odkąd seks nie zawiera w sobie wzniosłego, niemal boskiego aspektu uczestnictwa w tworzeniu nowego życia. Undset nie było dane uczestniczyć w debacie na temat aborcji. Na szczęście. Mogę sobie wyobrazić jej pogardę i gniew. Dla niej życie tak ziemskie, jak i nadprzyrodzone skoncentrowane było na jego przekazywaniu przez silne kobiety i silnych mężczyzn. (…)
Wniosek
Undset daje nam szansę, by rozpocząć wszystko od nowa. Nie mówi o Bogu, sekularyzacji, teologii ani filozofii. Zamiast tego opisuje naturę człowieka. Identyfikujemy się z Krystyną. Zakochujemy się Erlendzie. Podziwiamy Lawransa. Dlaczego? Bo to postaci z krwi i kości, z ich namiętnościami, grzechami, upadkami, wielkością i odwagą. Ukazują nam one, na czym polega ludzka cnota i ludzki występek. Podążamy za Krystyną, młodą dziewczyną i matką. Gdy widzimy ją rodzącą, wspominamy naszą własną męczarnię, i kiedy towarzyszymy jej w bolesnej pielgrzymce do Nidaros, zaczynamy powoli rozumieć, że szczęście i miłość, których szuka wokół siebie, odnajdzie w końcu w ukrytym Bogu.
Niewielu z nas ma dzisiaj ten przywilej, by dorastać w stabilnej rodzinie, i w niej nauczyć się, na czym polega prawe życie. Mój krewny, którego dzisiaj pochowano, był głową takiego domu. Jego synowie wiedzieli, co to praca i modlitwa, że należy pomagać tym, którzy mają mniej, i że Bóg zjawi się w najmniej oczekiwanym dla nich momencie. Ich życie przebiega w harmonii i jedności. Chociaż żaden z nich nie wyróżnia się szczególnymi talentami ani zaletami, wszyscy żyją w zgodzie z etyką. Życie to praca, to troska o rodzinę, to postępowanie według słowa Bożego. W momencie śmierci powinieneś być gotów. Pan czeka na ciebie. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Tak pojęty realizm jest całkowicie obcy współczesnemu człowiekowi Zachodu. Winniśmy przysłuchiwać się świadectwu innych. Możemy też w wyobraźni zadać Undset następujące pytanie: „Co oznacza dla pani żyć sensownie?”. W odpowiedzi prawdopodobnie odesłałaby nas do swoich książek: czytajcie i odkryjcie sami. Moi krewni, którzy nie są ani bogaci, ani szczególnie zdolni, ani wykształceni wiodą życie pełne sensu, chociaż nigdy nie zastanawiali się nad tym. Nie rozmyślali również nad tym, czy Bóg istnieje czy nie, czy istnieje rodzina, czy seksualność jest wytworem stosunków społecznych lub czy powinni pracować dla rodziny i pomagać sąsiadom. Żyją zwykłym prostym życiem, przepojonym bojaźnią Bożą. Bóg i człowiek współpracują ze sobą.
Jeżeli zapomnimy o tym, kim jest Bóg, nie będziemy także pamiętać, kim jest człowiek. Undset oferuje nam możliwość odkrycia na powrót natury człowieka dzięki urzekającym postaciom występującym w jej książkach. Pisane przez nią artykuły polemiczne stanowiące część społecznej debaty są ciekawe, jednak nie mogą się równać z jej powieściami. Ludzie zwykli się uczyć nie na podstawie teorii, ale poszukując postaci, z którymi chcieliby się identyfikować. Jeśli napotkają Krystynę i Erlenda, znajdą to, czego szukali. Pozostaję pod wrażeniem Undset–intelektualistki, jednak jako autorka opowieści jest dla mnie kimś o wiele większym. To postać aktualna w każdych czasach.
Tekst hymnu norweskiego zawiera następujące słowa: Ogsĺ kvinner op at stride, som de vore menn — „I kobiety biorą broń w dłonie, jak gdyby były mężczyznami”. To całkiem łatwe i nie na tym polega siła. Siła to poznanie siebie jako kobiety, jako mężczyzny, jako osoby i uznanie siebie za dziecko Boga. Krótko mówiąc, to życie pełnią życia.
tłum. Krzysztof Pachocki
Fragmenty tekstu zamieszczonego w „Crisis”, marzec/kwiecień 2000.
Oceń