Każda modlitwa, nie tylko różańcowa, wymaga wierności. Każda modlitwa narażona jest na nudę. Pogoń za atrakcyjnością, za nowością, odciąga nas od zejścia na głębię.
Są dwa sposoby zmagania się z nudą. Możemy próbować przed nią uciec. Za każdym razem, kiedy pojawia się na horyzoncie naszego życia religijnego, podejmujemy uporczywe wysiłki, by na jej miejsce wprowadzić jakieś inne mocne doznanie: kolejne spotkanie modlitewne, zmianę kościoła parafialnego, przeglądanie jeszcze raz tych samych filmików z popisami popularnego kaznodziei. Na duszy robi się ciepło i nuda na chwilę znika. Strategia skuteczna na krótką metę. Nuda jest podszewką naszego życia, dlatego prędzej czy później wciągnie nas w swój wir. Wszelkie próby ucieczki kończą się porażką. Zamiast więc uciekać przed nudą, możemy się w niej pogrążyć, poddać się jej rytmowi, by na dnie tego doświadczenia odnieść nad nią zwycięstwo.
Pamiętam opowieści zasłyszane w dzieciństwie, gdy starsi koledzy radzili, w jaki sposób ratować się przed utonięciem w wirze wodnym. Co prawda w naszych jeziorach nigdy czegoś podobnego nie widziałem, ale naukę zapamiętałem do dziś. Jeśli znajdziemy się w takiej niebezpiecznej sytuacji, pod żadnym pozorem nie wolno walczyć z wirem wodnym ani próbować od niego odpływać. Przy powierzchni jego siła jest bowiem największa. Należy dać się mu wciągnąć i opuścić prawie na dno, gdzie wir jest najsłabszy. Wtedy trzeba silnie odepchnąć się w bok i opuścić niebezpieczny żywioł. Pojęcia nie mam, czy te rady, zaczerpnięte zapewne z książek przygodowych, są słuszne – nigdy nie znalazłem się w sytuacji pozwalającej to sprawdzić. Naukę zapamiętałem jednak do dziś. Walka z wirem wodnym przypomina z
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń