Im bardziej wierzę w swoją rację, tym żywotniej powinno mi zależeć na tym, żeby zrozumieć tych, którzy w nią nie wierzą. Nie musimy się wyrzekać swoich racji, żeby usłyszeć i zrozumieć tych drugich, wręcz przeciwnie.
Michalina Kaczmarkiewicz: Nie lubimy słuchać ludzi, którzy myślą inaczej niż my. Więcej w nas irytacji i niechęci niż ciekawości. Lęk przed poglądami innych doczekał się nawet swojej nazwy.
Marcin Napiórkowski: Allodoksafobia. Spotkałem się z tym określeniem w kilku tekstach publicystycznych, nawet w jednym quasi-naukowym, ale wydaje mi się, że to jednak żartobliwie użyty termin, pewnie nie ma takiej jednostki chorobowej.
Zastanawiam się, czy faktycznie lęk jest tym odczuciem, które się pojawia w konfrontacji z opiniami innych.
Jeżeli mówię: „Gra o tron jest super”, a pani mówi: „To jest okropny film, od pierwszych chwil toczą się tam odcinane głowy”, to opinia ta nie wywołuje we mnie jakiegoś specjalnego lęku. Wiem, że ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którym podoba się Gra o tron, i tych kilkoro, którym się nie podoba. Pani woli herbatę, ja kawę i to jest w porządku. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent reakcji na opinie, które są niezgodne z naszymi, nie ma charakteru lękowego ani agresywnego.
A jaki?
Przeróżny. Czasem to zaciekawienie, czasem chęć przekonania, czasem nawet gotowość do bycia przekonanym. Bez niezgodności nie byłoby dialogu. Pamiętajmy, że niezgadzanie się w sensie alternatywy jest absolutnym fundamentem naszej kultury. Tylko tam, gdzie mamy coś do wyboru, może się pojawić znaczenie: pojedziemy samochodem czy pociągiem, wypijemy kawę czy herbatę, zjemy hot doga czy sałatkę z jarmużu.
Moglibyśmy się kłócić, co jest lepsze – herbata czy kawa, ale jeżeli do wypicia byłaby tylko woda…
…przestałaby być elementem naszej kultury. Spójrzmy na oddychanie. Mamy mnóstwo różnych alternatyw: ja piję to, a ty tamto, jem to, ktoś tamto, ale ponieważ w naszej kulturze nie mamy żadnych alternatywnych sposobów oddychania, nie ma też zasadniczych sporów o oddychanie.
Nie reagujemy lękowo na alternatywy. Raczej wizja totalnego braku alternatyw byłaby straszna i napawała lękiem.
Więc czego naprawdę się boimy?
Właśnie pani tego dotknęła. Kiedy używamy konstrukcji „się” – „czego się boimy”, „jak się mówi”, „jak się odpowiada” – powołujemy do życia pewien (naprawdę nieistniejący) byt, czyli uniwersalny model reakcji: „co robią wszyscy”. I ten model, owo „się”, jest tym, o czym chcemy tu rozmawiać. Reakcję lękową powoduje w nas nie sytuacja, w której ktoś ma inne poglądy niż my, tylko sytuacja, w której nam się wydaje, że ktoś ma poglądy inne niż „się ma”, czyli inne niż te, które uważaliśmy za oczywiste. Problem się zaczyna wtedy, gdy wchodzimy w obszar, w którym dotykamy tego, w co „się wierzy” (a co nazywamy na przykład zdrowym
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń