Liturgia krok po kroku
Controversia to nic innego jak inna opinia. Odmienna teza. Sprzeciw wobec powszechnie obowiązujących przekonań, często budzący zdumienie. Po prostu: własne zdanie.
Jednak współczesna definicja „kontrowersji” znacząco odbiega od tej pierwotnej. Od kiedy słowo to stało się orężem w walce obozu postępu z ciemnymi mocami średniowiecza, „kontrowersyjna” opinia to zazwyczaj taka, która na pozór wydaje się właśnie oczywista i niepodlegająca dyskusji. Ale tylko na pozór…
Jednej z takich kontrowersji poświęcił swój ostatni felieton w londyńskim „Timesie” Jeremy Clarkson, brytyjski dziennikarz, znany na całym świecie z programów poświęconych motoryzacji. Między przejażdżką luksusowym maserati i testem najnowszego aston martina, Clarkson pisze o najrozmaitszych sprawach, niezwiązanych ani z olejem silnikowym, ani ze sprzęgłem czy wałem rozrządu. Na przykład o problemach lesbijek adoptujących dzieci.
Autor, w sposób wyważony i delikatny (jeśli zna się Clarksona, wiadomo, że powstrzymywanie emocji musiało go sporo kosztować) pozwolił sobie na stwierdzenie, że dzieci wychowywane przez homoseksualnych rodziców to nie jest najlepszy pomysł, a on sam ceni sobie fakt, że jego „tatuś nie był lesbijką”. Dodał także, że ludzie, którzy krytykują prawo do adopcji nadane gejom, nie są „zacofanymi homofobami”, lecz mają, po prostu, własne zdanie na ten temat.
Oto dowód, że nawet telewizyjny celebryta, zajmujący się rzeczami – z perspektywy wieczności – absolutnie błahymi, może nas zmusić do poważnej refleksji. Co najmniej lingwistycznej.
Jeszcze kilkanaście lat temu jego przemyślenia byłyby kwintesencją zdrowego rozsądku. Dziś felieton Clarksona zawiera jednak aż dwie, w mniemaniu większości europejskich elit politycznych i mediów, bulwersujące kontrowersje.
Czyż nie jest bowiem oburzające stwierdzenie, że lepiej jest mieć ojca i matkę niż dwie matki? I czy brytyjski publicysta nie rzuca przypadkiem na szalę swojej reputacji, twierdząc, że rzekoma homofobia przeciwników homoadopcji nie jest żadną homofobią, tylko „własnym zdaniem”?
Moglibyśmy, na wzór Clarksona, zrobić kilka ćwiczeń z językowej poprawności, by sprawdzić, jak bardzo pasujemy lub nie pasujemy do współczesnego świata.
Czy wieszanie krzyży w szkołach jest kontrowersyjne? Coraz bardziej – jeśli wierzyć temu, co piszą gazety, pokazują telewizje i mówią radia. A zanurzanie krucyfiksu w urynie, w ramach artystycznej ekspresji? Trudno tu mówić u kontrowersji, to już wszak mainstream współczesnej sztuki.
Czy protest wobec warszawskiego koncertu Madonny w święto Wniebowzięcia NMP był kontrowersyjny? Ależ oczywiście. A czym sam koncert amerykańskiej piosenkarki był kontrowersyjny? Ależ oczywiście, że nie.
Czy stwierdzenie biskupa, że homoseksualiści nie wejdą do Królestwa Niebieskiego, jest kontrowersyjne? Toż to szczyt kontrowersji! A czy gejowskie parady z udziałem transwestytów przebranych za zakonnice zostały kiedykolwiek przez media naznaczone równie smakowitym epitetem?
Antyaborcyjna wystawa w centrum Lublina jest jak najbardziej kontrowersyjna. Usuwanie 6-miesięcznego dziecka z łona matki w centrum Nowego Jorku już nie.
To odwrócenie znaczenia słowa controversia nie dotyczy jedynie sfery obyczajowej i duchowej.
W rozpalającej serca i umysły dyskusji na temat globalnego ocieplenia kontrowersyjne nie są kłamstwa i manipulacje naukowców, ujawnione w słynnych mailach brytyjskich oraz amerykańskich badaczy, lecz to, że owe kompromitujące informacje wyciekły do opinii publicznej. Klimatolog twierdzący, że działanie człowieka nie ma wpływu na wzrost temperatury, jest z miejsca uznawany za „kontrowersyjnego” (i to w najłagodniejszym wariancie; zazwyczaj zyskuje łatkę groźnego wariata); inny zaś ekspert, proponujący masowe używanie prezerwatyw jako sposób na walkę ze zmianami klimatycznymi, jest zapraszany do BBC, CNN, RAI, Deutsche Welle, Al Dżaziry i traktowany z namaszczeniem przynależnym Kasandrze.
Tę litanię można kontynuować bez końca. Zdanie „Kapitalizm jest dobry” wypowiedziane przez ekonomistę, biznesmena czy szarego obywatela, zakrawa dziś na herezję. Przecież „powszechnie wiadomo od lat” (to ulubiona fraza wielu publicystów), że kapitalizm jest systemem wypaczonym, upodlającym i zniewalającym ludzi. Za to pochwały państwowej służby zdrowia, ikony antykapitalistycznej gospodarki, systemu nieudolnego i marnującego na potęgę publiczne pieniądze, nigdy nie były, nie są i nie będą „kontrowersyjne”.
Gdy więc media będą nas nadal karmiły informacjami o „kontrowersyjnych wypowiedziach”, „kontrowersyjnych poglądach”, „kontrowersyjnych książkach” i „kontrowersyjnych filmach”, zastanówmy się choć przez chwilę, czy nie padliśmy przypadkiem ofiarą… dość kontrowersyjnej manipulacji.
Oceń