Utraciłam w życiu wiele przyjemności na rzecz zajmowania się nimi profesjonalnie. Wbrew popularnemu przekonaniu, że najlepiej robić w pracy to, co się kocha, ja padłam ofiarą zamiany licznych pasji w pracę.
Pierwszą z ofiar moich zawodowych ambicji było zamiłowanie do tańca. Uwielbiałam tańczyć – do ostatniej przepoconej na parkiecie nitki i do brzasku. Niestety, mniej więcej w połowie studiów, rzuciwszy rozpoczęte już prace dziennikarskie, które wykonywałam z podejrzaną łatwością i frajdą, postanowiłam podjąć się uczciwego, męczącego zajęcia – zostałam kelnerką w nocnym klubie. Tak modnym, że zanim jego właściciele zdążyli założyć kasy fiskalne, już się zwinął i zniknął z rynku. Została legenda o adresie, pod którym bywali i najlepsi adwokaci, i ich niesławni klienci. Przyjeżdżałam na nocne zmiany dwudziestoletnim volkswagenem, który regularnie się psuł na Tamce – słynnej stromej ulicy – korkując kawał miasta.
Wtedy to, pracując na dwunastogodzinnych zmianach, napatrzyłam się na imprezy taneczne, ile wlezie. Zbrzydła mi muzyka i towarzysząca jej sekwencja ruchów – tak to jest, gdy spędza się noce w trzeźwej mniejszości w lokalu wypełnionym po brzegi ludźmi w stanie odmiennym, a następnie pośw
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń